Agappe.pl zaskakuje dojrzałością – ekspert o szansach „katolickiego Facebooka”

Serwis społecznościowy dla katolików? Dlaczego nie. Początkowo myślałem tak: Agappe.pl nie należy z góry skreślać, że niby „niszowy” serwis, w necie na wszystko jest miejsce. Okazało się, że to dobrze naoliwiona społecznościówka z wszystkimi znanymi z Facebooka czy Twittera „wodotryskami”. W dodatku jest to, co może kogoś zaskoczy, platforma biznesowa plus ecommerce. Zaskoczyli mnie.

 

Po problemach z telefoniczną weryfikacją konta, bo mechanizm weryfikacji telefonicznej nie zadziałał zrazu, w końcu jednak dołączyłem do społeczności. Problemy techniczne to oczywiście nic nowego czy zaskakującego i nie powinno być niespodzianką dla nikogo, kto cokolwiek tworzył, budował, testował i recenzował w internecie. Sygnalizuję autorom jako problem do „ogarnięcia”.

 

Przypomniałem sobie od razu, jak kilka miesięcy temu pisałem tu o platformie Albicla. Udostępniona została jako serwis ewidentnie niegotowy, z mnóstwem luk, niedoróbek i błędów. Po kilku miesiącach, sprawdzona ciężkim bojem (bo rzucili się na nią hejterzy polityczni, ubrani w strój „ekspertów”, oraz armia zwykłych trolli), Albicla, można powiedzieć, technicznie wyszła na prostą. Gdy rejestrowałem się w serwisie rozwijanym przez ludzi Kościoła, spodziewałem się czegoś podobnego jak w styczniu w Albicla. Okazało się, że serwis Fundacji Nowa Pięćdziesiątnica Archidiecezji Lubelskiej jest na zupełnie innym poziomie niż startująca wówczas Albicla. W Agappe.pl wszystko „śmiga” jak należy. To w sensie technicznym właściwie już dojrzały serwis.

 

Facebook, biznes i modlitwa

 

Po przezwyciężeniu problemu weryfikacji w Agappe.pl (choć nie wiem dokładnie, jak to się stało – nagle znalazłem się na nowej stronie, która pozwalała na weryfikację emailową, która zadziałała), wszedłem do społeczności, jak się okazało, już do pewnego stopnia rozwiniętej i do serwisu, w którym była już historia publikacji, stron, grup, forów. Okazało się, że jest to już gotowy do użytku, działający sprawnie ekosystem.

 

Użytkownik ma na platformie do dyspozycji obiekty i funkcje podobne do znanych z Facebooka, możliwości tworzenia stron, grup, albumów, relacji, z mechanizmem powiadomień w postaci oczywiście dzwonu. Zaskoczył mnie silny element komercyjny w postaci sklepu, prezentacji ofert, ogłoszeń o pracy, połączony również z możliwością zamieszczania własnych produktów i ofert sprzedaży. Agappe.pl oferuje oprócz podstawowego darmowego członkostwa, także cztery poziomy „premium”, od „Sympatyka”, przez „Ambasadora Ewangelizacji” i „Apostoła” po „Vip”-a. Jednak te plany, ceny i harmonogramy ważności planów cenowych są z pewnością jeszcze do przemyślenia dla autorów serwisu. Ja w tym, co ujrzałem, zauważyłem mankamenty logiczne.

 

Ustawienia profilu, prywatności, uwierzytelniania, powiadomień, zarządzanie sesjami i zarobkami zarówno w punktach jak i w realnych pieniądzach, pierwsze zresztą wymienialne na drugie – to wszystko jest w Agappe.pl zaskakująco bogato rozbudowane. Wchodziłem tam z nastawieniem, że wszystko tu będzie kręcić się wokół Kościoła, modlitwy i życia parafialnego, a ujrzałem serwis skrojony na charakter w dużym stopniu biznesowy, dający użytkownikom w tych aspektach potencjalnie ciekawsze możliwości niż Facebook i LinkedIn razem wzięte. Oczywiście nie sprawdziłem, jak działają te komercyjne funkcje, bo to niemożliwe bez prawdziwego zaangażowania, czyli… podjęcia na Agappe.pl operacji biznesowych a ja byłem jedynie zwiedzającym. Oceniam zamysł a ten wcale nie jest taki „kościółkowy” jak to mogłoby się wydawać komuś, kto o Agappe.pl przelotnie usłyszy czy przeczyta w mediach jakąś pobieżną wzmiankę.

 

Co więcej, czytając w strumieniu wpisów komunikaty sygnowane „Platforma Agappe”, odnoszę wrażenie, że twórcy mają pełną świadomość tego co robią, mają przemyślaną strategię i harmonogram rozwoju serwisu. „Pan Bóg się troszczy, dlatego idziemy do przodu. Na tym etapie Agappe.pl posiada funkcje podobne do Facebooka (posty, strony, wydarzenia itd.),” czytam we wpisie. Zatem tak miało być, serwis miał na tym etapie odtwarzać typowe doświadczenie użytkownika Facebooka i tego rodzaju użytkownik łatwo odnajdzie na alternatywnej platformie Agappe to wszystko, co zna z zuckerbergowego tworu.

 

Co dalej? „W kolejnym etapie razem z developerami będziemy tworzyć specyficzne narzędzia dla duszpasterstw, wspólnot, ruchów, księży, diecezji i.in.,” informują twórcy zapraszając do dyskusji i zgłaszania potrzeb i sugestii. No więc zgłosiłem tam na forum pomysł funkcjonalności „Pomódl się za autora posta,” jako społecznościowej reakcji na trollowanie, np. antyklerykałów, którzy mogą zjawić się na Agappe.pl i zapewne nie przegapią okazji.

 

W odróżnieniu jednak od Albicli, z pewnością ta społecznościówka dla katolików, nie jest łatwym celem dla szukających niedoskonałości techniczno-funkcjonalnych, i pretekstu, by móc kopnąć nielubianą przez nich grupę społeczną. Konto nie jest weryfikowane przez proboszcza, więc antyklerykalne trolle z pewnością się zjawią. Jednak jakoś jestem spokojny, że prowadzący Agappe sobie z nimi poradzą.

 

Platforma ma rozbudowany regulamin, który chroni ją przed treściami o bezprawnym charakterze. Czy jest bezpieczna? Cóż, jeśli nie pozwoli ukraść danych użytkowników, co nagminnie zdarza się Facebookowi, Twitterowi czy LinkedIn, to jest bezpieczniejsza niż te wielkie społecznościówki i to kończy temat.

 

Bierność użytkowników z Facebooka – czy można ją przezwyciężyć?

 

Porównuję Agappe.pl głównie z Facebookiem, gdyż platforma w obecnym kształcie silnie się kojarzy z wszystkim tym, co znają użytkownicy tego giganta. I, jeśli będzie się rozrastać, to zapewne głównie kosztem Facebooka.

 

Choć upadek może potrwać jeszcze dość długo, Facebook jest bez wątpienia serwisem schyłkowym, którego młodsi ludzie przestali używać, a najmłodsi nawet nie podejmują już próby używania. Grupą aktywną pozostają na nim ludzie w średnim i starszym wieku. Dla większości z nich samo stworzenie konta i używanie funkcjonalności błękitnej platformy jest największym „technologicznym” osiągnięciem w życiu. Trochę przykro mi to mówić, ale ja, osoba, która od dawna ma dość Facebooka i najchętniej by go porzuciła, używam go wciąż w celach komunikacyjnych, promocyjnych, komercyjnych w pewnym sensie właśnie z powodu inercji odbiorców z wyżej opisanej grupy, którzy są wciąż potencjalnymi odbiorcami tego co tworzę i staram się promować.

 

Tak, starałem się namówić znajomych na alternatywy, na przejście na platformy mniej cenzurowane politycznie, mniej opresyjne i wredne, ale, choć wiele osób w dyskusjach zgadza się ze mną, to pozostaje i tkwi w tej swojej facebookowej „ojczyźnie”, niestety, mam wrażenie, iż na tej samej zasadzie co glisty ze znanego być może niektórym dosadnego dowcipu.

 

Może tym razem, gdy pojawiła się społecznościówka Agappe.pl dadzą się namówić, zwłaszcza ci, którzy na Facebooku zapraszają mnie do modlitwy. Ta katolicka platforma, zapewniam, ma to wszystko, co ma Facebook, a nawet więcej. Czas na kolejne wielkie wyzwanie i osiągnięcie w waszym życiu – opuszczenie Facebooka i wejście (razem ze znajomymi i rodziną) na podobną, nie gorszą platformę.

 

Nisza czy uniwersalność

 

Raczej na pewno nie można powiedzieć, że Agappe.pl jest serwisem sprofilowanym głównie z myślą o najmłodszym użytkowniku, ale oczywiście nie jest to też „platforma dla osób starszych”. Stosuje inny kwantyfikator, ponadpokoleniowy, wyznaniowy, tożsamościowy. Co więcej, mam nieodparte wrażenie, że choć powstała pod patronatem Kościoła, platforma w swej strukturze i funkcjach nie wymaga, aby użytkownik w jakikolwiek sposób zajmował się kwestiami religii. Owszem tego rodzaju wątki w serwisie obecnie dominują, ale to dlatego, że użytkowników nie jest jeszcze tak wielu i społeczność obraca się w kręgu zbliżonym do twórców.

 

Przypominam ponownie, że Agappe.pl, co dla wielu może być największym zaskoczeniem, jest również pomyślana jako platforma biznesowa z mechanizmami pozwalającymi użytkownikom zarabiać. Ja po dwóch dniach od założenia konta, jednym poście i jednym komentarzu, miałem trzy grosze w swoim portfelu. Potencjalnie te aspekty mogą sprawić, że ów teoretyczne „modlitewny” serwis jest czymś bardzo nowoczesnym, gdyż płynie na fali najnowszych światowych trendów w społecznościach internetowych.

 

W ostatnich latach dało się zauważyć coś takiego, jak nowa fala społecznościówek, które, oprócz tego, że zwykle są „antyfacebookiem” albo „antytwitterem”, charakteryzują się najczęściej tym, że pozwalają użytkowników generować przychody, często z dużym stopniem swobody i twórczej samodzielności. Jak należy rozumieć, projektuje się takie mechanizmy z chęci odróżnienia od wielkich chciwych platform, które generują przychody tylko dla siebie, zarabiając na użytkownikach, a ściśle na ich danych.

 

Pisałem już o nowych propozycjach tego typu na portalu SDP, wymieniając w tym gronie np. komunikator Kik, bardzo podobny do Messengera Facebooka a zarazem do Snapchata. Użytkownicy mogą wysyłać tu wiadomości zarówno do pojedynczych znajomych, jak i do całych grup. Od innych komunikatorów odróżnia Kika nacisk na prywatność. W przeciwieństwie do innych aplikacji do wysyłania wiadomości, nie wymaga podania numeru telefonu. Użytkownicy mogą zachować anonimowość, rejestrując się za pomocą nazwy lub adresu e-mail. Kik znajduje się w pierwszej dziesiątce aplikacji dla nastolatków w Stanach Zjednoczonych. Użytkownicy Kika mogą zarabiać pieniądze (serwis ma swoją własną kryptowalutę nazywaną Kin), biorąc udział w ankietach przeprowadzanych przez marki, udostępniając treści lub podejmując inne działania w społeczności.

 

Umożliwiającym użytkownikom generowanie przychodów serwisem do transmisji strumieniowych jest Caffeine.tv, zbudowany przez byłych deweloperów Apple. Można tam strumieniowo transmitować treści multimedialne z komputera lub telewizora, gry wideo, ale również inne treści. Serwis oferuje aktywnym i popularnym „nadawcom” możliwość zarabiania.

 

Jednym z charakterystycznych pomysłów, który ma nagradzać finansowo za aktywność i ciekawe treści jest Steemit. Zasada działania serwisu jest podobna do amerykańskiego Reddita czy polskiego Wykopu. Jednak zamiast samej tylko satysfakcji z popularności udostępnianych treści w tym serwisie użytkownik ma szansę na gromadzenie kryptowaluty o nazwie „Steem”. Niestety stawiając na kryptowaluty musimy się liczyć z wszystkimi wadami tego rynku czyli z ogromnymi wahaniami kursu.

 

Agappe.pl, jak pisałem, niekoniecznie jest serwisem tematycznym, o niszowym charakterze. Może, dzięki użytkownikom, zyskać znacznie bardziej uniwersalny charakter, ale można też dzieło ludzi Kościoła potraktować jako taką „wąską” tematycznie platformę. Jeśli serwis społecznościowy rozwija się, to jego oblicze i charakter wyłaniają się z czasem a potem mogą ewoluować. Doświadczenie uczy, że sztywne ramy tracą na znaczeniu a jeśli ktoś się przy nich upiera, to szkodzi rozwojowi platformy.

 

Jednak gdyby Agappe.pl trzymało się jednego tematu, religii, modlitwy, życia duchowego, to nie jest to nic szczególnie nowego, gdyż takie tematyczne i „sektorowe” społecznościówki powstają od bardzo dawna. Są takie propozycje na świecie jak np. społecznościowa FindSisterhood dla kobiet, która pozwala użytkowniczkom dyskutować na tematy osobiste w sposób całkowicie anonimowy, giełda lokalnych i sąsiedzkich informacji NextDoor czy Care2, skupiająca 30 milionów ludzi społeczność, która „o coś walczy”, przez organizowanie się, petycje i samopomoc stara się zmienić świat na lepsze.

 

Nisze społecznościowe bywają mocno specyficzne. Jest serwis AOC poświęcony aktywności Alexandrii Ocasio-Cortez, kontrowersyjnej amerykańskiej polityk o poglądach będących mieszanką komunizmu i skrajnego ekologizmu. Powstała sieć tych, którzy odeszli z Facebooka – FaceOff – której celem jest zachowanie kontaktu z wszystkimi, którzy wciąż pozostają na błękitnej platformie. Istnieje nawet platforma nastolatków o nazwie ParentsSpace, która skupia się tematycznie na przewagach nowych typów serwisów społecznościowych nad „serwisami rodziców”, głównie Facebookiem i Twitterem. Podobno analitycy giełdowi opierają na jej treściach swoje przewidywania dotyczące akcji „starych” społecznościówek.

 

Powstało nawet coś takiego jak Readit – anonimowa platforma społecznościowa dla osób, które lubią czytać książki tylko w formacie papierowym, poświęcona w dużym stopniu krytykowaniu ludzi, którzy czytają książki w formacie elektronicznym. Najniżej na Readit notowani są ci, którzy czytają książki w smartfonach i na tabletach.

 

Czy Agappe.pl pójdzie tą drogą, serwisu niejako „wertykalnego”, czyli skupiającego się na jednym typie wątków i aspektów życia społecznościowego, związanych z aktywnością religijną, czy też jednak rozprzestrzeni się horyzontalnie i uniwersalnie, bo konstrukcja techniczna na to pozwala, na wielotematyczną alternatywę dla udręczonych użytkowników Facebooka i trochę w mniejszym stopniu Twittera? Tego nie wiem. Spokojnie i bez zastrzeżeń mogę jednak polecić serwis ludziom szukającym ucieczki z opresyjnych wielkich społecznościówek.

 

Mirosław Usidus