Buźki – felieton STEFANA TRUSZCZYŃSKIEGO

Media, i nimi zarządzający, powinni mieć odwagę i wyobraźnię. Powinni szanować ludzi, społeczeństwo, a nie traktować ich jak biednych głuptasów.

 

Buźka buźce jest nierówna. Kiedyś na okładkach („Przekrój” i inne) dominowały zdjęcia pięknych pań. Dziś najczęściej ramki tygodników polityczno-społecznych rozsadzają buźki zbliżone do „wicie rozumicie”. No, czasem są także szczuplejsze, jak na przykład Grodzkiego, Biedronia. Nawet jak się za kimś nie przepada, to lepiej dać przystojniaka lub „nieco przystojniaka”, bo oglądający nie przepadają za opuchlikami lub łyskami. Nie mam nic przeciwko łysym lub łysiejącym, bo to męska sprawa. Śmieszy mnie jednak, gdy „wybrańcy” narodu, których najważniejszym zmartwieniem jest postępujący ubytek włosów, troszczą się przede wszystkim o zaczesywanie. Tym bardziej, że jak słyszę od pań, łysy to podobno na ogół dobry kochanek. A więc świadczyłoby to nawet dobrze o dziennikarzu, polityku. Taki to COŚ w końcu potrafi. Są jacy są. A kombinowanie „Gazety Polskiej Codziennie”, by robić im zdjęcia na całe okładki to przesada. Chyba że jest to jakiś tajemniczy, ukryty plan redaktora, na przykład Sakiewicza.

 

Tyle w kwestii makro. A teraz będzie o mikro. Lupę trzeba mieć w kieszeni, aby dowiedzieć się, z kim na przykład świetny zresztą redaktor Mazurek rozmawia. Tytuł wywiadu jest duży, zdjęcie też, tekst na ogół bardzo ciekawy, nazwisko autora już skromniutko jest wypisane, natomiast to z kim rozmawia drukowane jest tak małymi literkami, że z trudem można je przeczytać. Powiedzą – jesteś stary i ślepy – ale takich po pierwsze coraz więcej, a po drugie młodzi mają głowę w komputerze, a nie szeleszczą gazetą.

 

Redaktorzy, łamacze – litości. Sokoli wzrok u nas mają nieliczni. Większość nawet na gigantyczne afery jest ślepa. Tyle, że wdzięczność za bycie posłusznym nie następuje. Przykłady – potraktowanie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej przez jej Towarzyszy. A teraz koleżanki prezes Polskiego Radia Agnieszki Kamińskiej przez dowództwo medialne i „kulturalne”. Toniesz, to nie kołem ratunkowym, a łopatą dostaniesz po głowie. Kazik pokrzyczał, dość średnio artystycznie, zrobiła się afera w szklance wody, rzędem wyraziści wymeldowali się z Myśliwieckiej. Smutno mi Boże, ale cóż poradzę, skoro moja władza medialna ogranicza się do pisania felietonu.

 

Nie pchaj się na afisz jeśli nie potrafisz. Błyskawiczne awanse kończą się zawsze błyskawicznym dołowaniem. Wymagania przerastają możliwości, albo prościej – bo teraz przecież do władzy rwą się również „włościanie” – gówno chłopu nie zegarek.

 

Trzaskowski zaatakował z buta. Lewego. Chociaż sam kiedyś dziennikarzył. Lepiej niech uważa co mówi, bo mu się sznurowadło rozwiąże i potknie się młodzieniec na starcie. „Wiadomości” obecne z dziennikarstwem oczywiście teraz nie mają wiele wspólnego. Jedno, a nawet trzyosobowe zestawy prowadzących od wielu, wielu lat wypełniają jedynie polityczne zamówienie. Jednak 19:30 w Polsce jest wieczna. Szkoda tylko lektorów, bo to nie dziennikarze, a lektorzy prowadzą dzienniki informacyjne. Władza się zmienia i zawsze oni za to w opinii społecznej boleśnie płacą. Owszem, są potrzebni, ale są i granice, do których można dawać się wykorzystać.

 

W czasie komisji senackiej dotyczącej Trójki radiowej (w czwartek) jedna z koleżanek powiedziała do Kamińskiej i redaktora krętacza – no popatrzcie, zostaliście teraz sami, nikt nie przyszedł was bronić. Kilkadziesiąt lat temu rzeczywiście było tak, że krawiec kierował energetyką, a szewc bankami. Ale potem był rok 56, 68, 70, 81, 89 i naprawdę wiele się zmieniło, tylko propaganda jak zawsze taka sama. Ubezwłasnowolniona. Może popatrzmy, kto nią rządzi. Dobrych dziennikarzy mamy naprawdę wielu. I wielu na oczach rośnie (choćby taki Łukasz Jankowski z Radia Wnet, który grzecznie, ze znajomością rzeczy, pokazał jaki jest i co naprawdę nie potrafi wiceminister i też było to porankiem czwartkowym). Krzysztof Skowroński jest rzeczywiście świetnym pedagogiem. Tak dobiera ludzi i tak ich poprowadzi, że w bardzo krótkim czasie stają się dziennikarzami. Płakać natomiast się chce patrząc na to co robią medialne rady krajowe i desygnowani na stanowiska ich wybrańcy. A spraw naprawdę trudnych i niezałatwionych jest bardzo dużo. Tragedia frankowiczów trwa. Nieskuteczność komisji specjalnych to już normalka, pedofile śmieją się, dziennikarze odważni wyrzucani są z pracy.

 

Mówić, nie mówić. Asekuracja niezbędna jest w górach, gdy się wspinamy. Jeśli polityk chce mieć szacunek (czasem kosztem utraty stanowiska) to powinien śmiało zabierać głos. Chcą Niemcy i Francja wmusić biednym unitom europożyczki, obligacje. Oczywiście nie z miłości do Polaków czy Węgrów, ale po to by potem zarobili bankowcy (a większość rządzących to właśnie bankowcy), no i wiadomo jak to jest z pożyczaniem pieniędzy. To niby koło ratunkowe, ale naprawdę gwóźdź do trumny. Biedny, przez lata potem ciągnie z wywieszonym jęzorem i spłaca.

 

Na bieżąco programy informacyjne podają jedynie suchą wiadomość: unia proponuje obligacje. To oczywiste. Tak powinny media robić, ale poza informacją oddzielona od tejże powinien być komentarz i to komentarz fachowy. Najlepiej oczywiście, by komentarz pochodził nie od popierających aktualną władzę, ale od opozycji. Zresztą może być stanowisko „za” i drugie „przeciw”. Chcemy wiedzieć jak najwięcej. Chcemy być doinformowani. Tymczasem albo puszcza się komentarz wyłącznie popierającego władzę, albo gorzej, używa się uzależnionego (na własne życzenie) dziennikarza, który najczęściej mało przekonywująco, a bardzo stronniczo, wypowiada swoje mądrości. Na razie taki dziennikarz jest na topie – jeździ, ma dostęp do mediów. Dobrze by było, gdyby zastanowił się, co będzie gdy władza się zmieni, a owa zmienia się często.

 

To wszystko oczywiście odnosi się do nas wszystkich. Pamiętajmy i przypominajmy to sobie nieustannie. Nie myślmy o słupkach pokazujących poparcie dla władzy, bo te słupki łatwo obalić. Mamy społeczeństwo coraz bardziej wykształcone i coraz mniej strachliwe. Ministrowie muszą być powoływani ze względu na swoje kompetencje zawodowe, powinni się znać na przykład na górnictwie, które od lat jest osierocone. Warszawka wyciąga łapę na Śląsk i psuje. Amerykanie mówią, że minister obrony nie może być wojskowym. Osobiście się z tym nie zgadzam. Mamy przykłady, że cywilni nie są po prostu słuchani przez wojskowych. Ale jest przecież zwierzchnik sił zbrojnych – prezydent. I on jest gwarantem bezpieczeństwa, zabezpieczeniem przed puczem, gdy generałom odbije. To samo dotyczy ministrów. Powinni być kompetentni. Humanista nie potrafi zająć się właściwie przemysłem i techniką. Menadżerzy są niezbędni przy zarządzaniu. I zawsze takiego można sobie dobrać jako zastępcę. Natomiast rządząca głowa musi być dobrze przygotowana zawodowo do branży, którą chce rządzić. W mediach jest jeszcze jedno szczególne zadanie – media, i nimi zarządzający, powinni mieć odwagę i wyobraźnię. Powinni szanować ludzi, społeczeństwo, a nie traktować ich jak biednych głuptasów.

 

Pa! Buźki!

Do zobaczenia na okładkach „Gazety Polskiej” (jednej i drugiej), „Sieci”, „Do Rzeczy”, „Polityki”, „Przeglądu  Tygodniowego” i oczywiście … „Gazety Wyborczej”.

 

Stefan Truszczyński