Grzech ludzi nie jest grzechem Kościoła – ks. MARIUSZ FRUKACZ uważa, że dziennikarze laiccy nie rozumieją Kościoła

Jest poważny problem w Kościele w Polsce, ale to nie oznacza, że media mają ukierunkować sposób jego rozwiązania. Tym bardziej, że niektóre z nich nie rozumieją istoty Kościoła.

 

Ostatnio jesteśmy świadkami coraz gorętszej dyskusji nad stanem Kościoła w Polsce. Pojawiają się głosy, że wcześniej film „Kler”, a teraz dokument „Tylko nie mów nikomu” były i są potrzebne do oczyszczenia Kościoła. Stawia się również pytanie, czy media są w stanie wstrząsnąć Kościołem katolickim w Polsce, a nawet zmusić Kościół do radykalnych zmian wewnętrznych.

 

Oczywiście, człowiek współczesny żyje otoczony mediami, w mediosferze. A zatem to, co media piszą i przekazują, ma jakiś wpływ na postawę człowieka, a nawet na jego myślenie o życiu społecznym i otaczającym świecie. Żyjemy w przestrzeni, w której środki społecznego przekazu, szczególnie Internet, odgrywają ważną rolę w życiu człowieka, w jego relacjach.

 

Próba medialnego sterowania Kościołem

 

Wydaje się zasadne stwierdzenie, że mamy do czynienia  w Polsce z próbą medialnego sterowania Kościołem. Były już próby dzielenia Kościoła na „Kościół toruński” i „Kościół łagiewnicki”, a przy okazji synodu o rodzinie, który odbywał się w Rzymie,  mówiło się nawet o „synodzie medialnym”, kiedy to media uczepiły się jedynie sprawy Komunii dla osób rozwiedzionych, pomijając cały szereg ważnych tematów rodzinnych. O takich próbach medialnego sterowania Kościołem możemy również mówić przy okazji nominacji biskupich, kiedy to przy konkretnych nazwiskach już określa się kogoś jako „otwartego” albo „zamkniętego”, „konserwatystę” albo „nowoczesnego”. Myślę, że z takim medialnym sterowaniem możemy mieć – jeśli już nie mamy – do czynienia w przypadku kryzysu w Kościele. Jest już grono „podpowiadaczy medialnych”, którzy oczekują takiego, a nie innego kierunku oczyszczenia Kościoła. Słyszy się już np. w kontekście przyjazdu do Polski abp. Charlesa Scicluna, że powinien być zastosowany wariant chilijski. Oczywiście, jest poważny problem w Kościele w Polsce, ale to nie oznacza, że media mają ukierunkować sposób jego rozwiązania.

 

Postrzeganie Kościoła

 

Niewątpliwie sposób, w jaki media informują o Kościele, ma wpływ na to, jakie jest postrzeganie Kościoła przez społeczeństwo. Jest tak również w przypadku takich filmów jak obraz braci Sekielskich. Ostatnio Instytut Badań Pollster opublikował sondaż, w którym m.in. jedno z pytań dotyczyło tego, czy film „Tylko nie mów nikomu” miał wpływ na to, jak w społeczeństwie polskim postrzegany jest Kościół katolicki. Z sondażu wynika, że 57 proc. respondentów odpowiedziało twierdząco na to pytanie i że teraz postrzegają Kościół gorzej, 32 proc. ankietowanych stwierdziło, że produkcja Sekielskich nie miała na nich wpływu w tym aspekcie, 7 proc. zaznaczyło odpowiedź „trudno powiedzieć”, natomiast 4 proc. badanych odparło, że owszem, film zmienił ich postrzeganie Kościoła i teraz postrzegają go lepiej. Więcej informacji: https://www.dorzeczy.pl/kraj/103161/Dramatyczny-sondaz-dotyczacy-polskiego-Kosciola.html

 

W dyskusji dotyczącej Kościoła coraz częściej patrzy się na niego jak na firmę, która przeżywa kryzys wizerunkowy. Tymczasem Kościół nie jest zwyczajnym ludzkim przedsiębiorstwem, gdzie mają obowiązywać w pełni wypracowane metody zarządzania kryzysami.

 

To jasne, że w misji Kościoła bardzo ważna jest wiarygodność. Dlatego też w przypadku sytuacji, z jaką teraz mamy do czynienia, istotne jest komunikowanie się ze społeczeństwem. I można to czynić lepiej, ale w sytuacji, kiedy Kościół jest zepchnięty do roli tłumaczącego się, to zawsze dla pewnych środowisk nie będą to działania wystarczające.

 

Rozumienie Kościoła

 

W pokazywaniu Kościoła w mediach czy też w filmach takich jak „Kler” lub „Tylko nie mów nikomu” trzeba, moim zdaniem, postawić pytanie o rozumienie Kościoła. Jako dziennikarz katolicki wiem, że Kościół to nie tylko widzialna instytucja, ale to tak naprawdę wspólnota ludu Bożego, wspólnota ludzi wierzących. Tymczasem zauważa się, że takie filmy jak ten braci Sekielskich w jakiś sposób oddzielają instytucję Kościoła od Kościoła jako wspólnoty ludu Bożego. Pokazują Kościół jako grzeszny, a tymczasem trzeba mówić o grzechu ludzi Kościoła. Kościół ze swojej natury nie jest grzeszny, ale są w nim grzesznicy. To, co mnie martwi, to zapominanie o całej przestrzeni dobra i świętości, która jest obecna w Kościele. Jako film dokumentalny obraz braci Sekielskich pokazuje prawdę o konkretnych osobach i sytuacjach. Jednak zawsze trzeba pytać, na ile jest to obraz pełny.

 

Niedawno redaktor naczelny „Niedzieli” ks. dr Jarosław Grabowski napisał: „Kościół to przestrzeń – pole, na którym ciągle rośnie więcej pszenicy niż chwastów. To ogromna łódź, której sternikiem jest Jezus Chrystus. Jeśli czasami nabiera wody, to dlatego, że niektórzy chcą Go wyręczyć, bo uważają się za lepszych” (https://www.niedziela.pl/artykul/142827/nd/Kosciol-nie-jest-nasz).

 

Oczywiście, jesteśmy świadkami burzy medialnej, którą wywołał film braci Sekielskich, ale trzeba też zwrócić uwagę na to, że są już próby wykorzystywania go w walce politycznej. Przy okazji ujawnia się  niezrozumienie misji Kościoła i projektowanie interesów politycznych na widzenie Kościoła. A to tak naprawdę nie służy jego oczyszczeniu. Przy okazji warto podkreślić, że równocześnie jesteśmy świadkami zdarzeń,  które mają na celu marginalizowanie roli Kościoła w społeczeństwie.

 

Zawsze uważałem, że jako dziennikarz powinienem budować świat dobrych wiadomości, zawsze pokazywać prawdę o tym, co złe w świecie, społeczeństwie, ale także widzieć wiele dobra, które najczęściej jest ciche.

 

Ks. Mariusz Frukacz, dziennikarz tygodnika katolickiego „Niedziela”