Prawda nie jest mową nienawiści – ks. MARIUSZ FRUKACZ o cenzurze w social mediach

Media społecznościowe stały się w naszych czasach naturalną przestrzenią komunikacji. Takie portale, jak YouTube, Facebook i Twitter cieszą się ogromną popularnością. Niestety, niektóre z nich stały się rajem dla lewicowych cenzorów.

 

 

Rozwój technologii cyfrowych spowodował coraz większą dostępność do treści i demokratyzację. Przez formuły multimedialności media społecznościowe zmieniły sposób myślenia i styl życia współczesnego człowieka. Łączą one w dzisiejszych czasach miliardy ludzi na całym świecie. Jak zauważa w jednym ze swoich felietonów Jan Maria Jackowski „media społecznościowe mają zatem istotny wpływ na rzeczywistość. Mogą w nich być zamieszczone treści pozytywne, dobre, ale mogą być również treści oraz przekazy negatywne, złe, które niekiedy bywają wykorzystywane do propagandy i dezinformacji, szerzenia niechęci czy nienawiści” (zobacz tutaj).

 

Znikające treści

 

Od pewnego jednak czasu portale takie jak: YouTube, Facebook i Twitter  stosują przedziwną politykę, gdzie kluczem jest pojęcie „mowa nienawiści”, które jest rozumiane w szczególny, jak się okazuje, sposób. W ostatnim czasie było kilka głośnych przypadków zablokowania treści konserwatywnych przez serwis YouTube. Przeciwko takim działaniom stanowczo protestowało Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. I tak m.in. portal YouTube usunął dwa odcinki programu „Wierzę” Pawła LisickiegoPiotra Miśki, emitowanego w telewizji internetowej wSensie.tv . W nagraniach wyjaśniano nauczanie Kościoła katolickiego na temat ideologii ruchu LGBT. Według pracowników serwisu miały one rzekomo szerzyć „mowę nienawiści”. Kanał został zablokowany na trzy miesiące. Z informacji podanych przez serwis wynika, że platforma YouTube przywróciła administratorowi kanału możliwość publikacji filmów, mimo że ostrzeżenia dotyczące „szerzenia mowy nienawiści” wobec katolickiego programu „Wierzę” nie zniknęły.

 

 

Blokada wSensie.tv nie jest jedyna w ostatnim czasie. Doszło m.in. do zawieszenia, a następnie zamknięcia przez YouTube kanału telewizji wRealu24.pl oraz usunięcia i zawieszenia stron Kai Godek na portalach Facebook i Twitter. Usunięte również zostało z kanału YouTube kazanie abp. Marka Jędraszewskiego. 5 sierpnia profil Radia Maryja na YouTube otrzymał tzw. pierwsze ostrzeżenie za zamieszczenie na nim homilii abp. Marka Jędraszewskiego, którą wygłosił w kościele Mariackim w Krakowie z okazji 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Po protestach m.in. Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich kazanie zostało przywrócone, a YouTube przyznał, że usunięcie z profilu Radia Maryja kazania abp. Marka Jędraszewskiego nastąpiło wskutek błędu. Serwis przywrócił też zablokowany wcześniej kanał Telewizji wRealu24.

 

 

Wolność słowa dla wybranych

 

„Mowa nienawiści” stała się wygodnym kryterium do usuwania niewygodnych treści. Takie można odnieść wrażenie, gdy obserwuje się to, co się dzieje w mediach społecznościowych. W mediach tych mamy bowiem do czynienia z jawnym naruszeniem wolności i siłową próbą wprowadzenia cenzury wśród obywateli. Z podobną próbą cenzury użytkownicy mediów społecznościowych zetknęli się już kilka lat temu na Facebooku. Publicysta „Niedzieli” Artur Stelmasiak komentował już w 2016 r., że w tym samym czasie, gdy kasowane były plakaty nawiązujące do polskiej historii i religii, na których zapraszano na legalną manifestację w święto niepodległości, strony facebookowe propagujące zakazany w Polsce zbrodniczy system komunistyczny miały się bardzo dobrze. Administratorom Facebooka nie przeszkadzało propagowanie faszystowskiego lub komunistycznego ustroju państwa. Warto przypomnieć, że w  art. 256 ust. 1 Kodeksu karnego czytamy: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

 

Ograniczanie wolności słowa według facebookowego czy youtubowego widzimisię, może być poważnym zagrożeniem dla demokracji. „Stosowanie represji wobec wolności słowa ma jednak stałą tendencję. Z jednej strony katolickie i konserwatywne poglądy na Facebooku są rugowane, a z drugiej wartości chrześcijańskie i uczucia religijne mogą być bezustannie obrażane. Przykładem tego są profile w ohydny sposób zniesławiające św. Jana Pawła II, na które było już setki doniesień, a administratorzy Facebooka twierdzą, że jest on zgodny z ich standardami. A przecież wystarczy użyć słowa homolobby, aby znaleźć się na celowniku” – pisał Artur Stelmasiak, publicysta i komentator „Niedzieli” (zobacz tutaj).

 

 

Wydaje się, że media społecznościowe stały się rajem dla cenzorów o poglądach lewicowych. Stały się one tak naprawdę narzędziem walki o kształt polskiej wolności i demokracji. I gdybym ten mój artykuł zamieścił na którymś z portali społecznościowych, może zostałby on oceniony jako „mowa nienawiści”. Czy fakty i prawda to naprawdę „mowa nienawiści”?

 

Ks. Mariusz Frukacz, dziennikarz Tygodnika Katolickiego „Niedziela”