Gmina Sopot kontra TVP3 Gdańsk

8 listopada 2019 r. odbyła się w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, w XV Wydziale Cywilnym, kolejna już rozprawa przeciwko red. Joannie Strzemiecznej – Rozen, dyrektor TVP3 Gdańsk oraz przeciwko red. Jakubowi Świderskiemu, dziennikarzowi TVP3 Gdańsk. Osoby te zostały pozwane przez Gminę Miasta Sopot. Przedmiotem sporu były wyemitowane w TVP3 Gdańsk materiały informacyjne, autorstwa Jakuba Świderskiego, ukazujące etapy renowacji i zagospodarowywania dworca kolejowego w Sopocie wraz z terenami do niego przyległymi. W październiku 2019 r. Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP objęło niniejszą sprawę monitoringiem pod kątem przestrzegania praw człowieka i obywatela. CMWP SDP reprezentuje na tej rozprawie red. Maria Giedz.

 

Sporny materiał dotyczy  wybudowania w miejscu dworca kolejowego w Sopocie kilkupoziomowego centrum handlowego z wydzielonym pomieszczeniem na cztery kasy biletowe i kilkoma ławkami do siedzenia oraz automatami z napojami. Sprawę prowadzi sędzia Piotr Kowalski. Na rozprawę stawiła się pełnomocnik Gminy Miasta Sopot mec. Monika Nowińska-Retkowska. Stronę pozwanego reprezentował mec. Wenanty Plichta. Stawił się też pozwany Jakub Świderski. Na rozprawie nie było pozwanej Joanny Strzemiecznej – Rozen. Sąd wezwał dwóch świadków zaproponowanych przez Gminę Sopot: Jana Kozłowskiego, który się nie stawił oraz Anitę Sałek. Podczas rozprawy doszło do przesłuchania jednego świadka – Anity Sałek, radcy prawnego pracującego na rzecz Urzędu Miasta Sopotu. Przesłuchanie trwało prawie pięć godzin.

 

Zeznania świadka Anity Sałek

 

Przez pierwsze ponad dwie godziny świadek, odpowiadając na pytania Sędziego Piotra Kowalskiego, przedstawiała bardzo szczegółowo proces przygotowawczy związany z rewitalizacją terenów dworcowych w Sopocie. Następnie odpowiadał na pytania pełnomocnika Gminy, pełnomocnika TVP3 Gdańsk oraz pozwanego dziennikarza Jakuba Świderskiego. Świadek rozpoczął swoje wyjaśnienia od rozmów, które Gmina prowadziła z PKP już w latach 90. XX w. Bowiem PKP, jak zeznawała Anita Sałek, było właścicielem części gruntu przydworcowego. Część z nich przynależało do Skarbu Państwa, a PKP je tylko dzierżawiła. Pozostałe tereny były własnością Gminy.

 

Sałek twierdziła, że PKP nie było zainteresowane renowacją tych terenów. Dlatego w 2008 r. Gmina podpisała z PKP umowę na rewitalizację dworca. Zdaniem świadka rewitalizacji należało dokonać na terenie objętym dwoma planami zagospodarowania przestrzennego z 2005 i 2007 r. Przeprowadzono więc przetargi, konkursy. Summa summarum w 2008 r. PKP wyraziło zgodę, aby wspólnie z Gminą realizować przedsięwzięcie. W tym momencie świadek przedstawiła szczegółowo etapy wybierania doradców zarówno prawnych, jak i ekonomicznych, a także najróżniejszych pełnomocników, których potrzeba funkcjonowania nie została wyjaśniona.

 

Zdaniem świadka sytuacja była niezwykle skomplikowana, gdyż teren oraz budynek dawnego dworca należał do różnych właścicieli, czyli PKP w tym Skarbu Państwa i Gminy Miasta Sopot. Ponadto w gruncie, pod planowaną budową znajdowało się szereg systemów przyłączy. Stworzono 5 lub 6 modeli. Poszukiwano prywatnego inwestora. Powołano kilka komisji. Pojawiło się dwóch inwestorów, ale zdaniem świadka jeden z nich nie miał formalnego wadium, więc wybrano Bałtycką Grupę Inwestycyjną o mieszanej własności z przewagą własności krajowej.

 

W 2012 r. podpisano umowę na projekt zagospodarowania nowej zabudowy, która wpisywała się w rewitalizację starej – wyjaśniała Anita Sałek. Już na tym etapie było wiadomym, że powstanie centrum komercyjne. PKP było zainteresowane gotówką, natomiast chciało jedynie zachować lokal o łącznej powierzchni 500 m kw. Miały to być dwa pomieszczenia na parterze i na antresoli. Obecnie antresola jest pusta, a w lokalu na parterze znajdują się cztery kasy biletowe. PKP przeniosła użytkowanie wieczyste na BGI. W 2014 albo 2015 r. Gmina sprzedała swoje grunty (0,5 ha) i prawo do użytkowania wieczystego BGI. Jednak Gmina zachowała we własnym posiadaniu ciąg pieszy na dwóch poziomach oraz Bagażownię. W dalszym ciągu zeznań okazało się, że gmina jest właścicielem teoretycznie drogi, która stała się parkingiem BGI.

 

Przeprowadzony przez świadka wywód na temat finansów całej inwestycji był jeszcze bardziej skomplikowany niż proces uzyskiwania prawa własności przez BGI. Sałek wyjaśniała, że Gmina nic na tym nie straciła, a inwestor ma prawo zarabiać. Ponadto podkreślała, że Gmina sprzedała swój grunt inwestorowi, gdyż jej zadaniem nie jest prowadzenie działalności gospodarczej. Dzięki tej sprzedaży Gmina nie wykładała własnych środków na zagospodarowanie terenu. Natomiast otrzymała zagospodarowany teren.

 

Jedynym terenem, zdaniem świadka, który nadal jest własnością gminy, jest droga pod centrum handlowym. Jakub Świderski, dziennikarz TVP3 Gdańsk, wykazał podczas rozprawy, że droga ta w rzeczywistości jest płatnym parkingiem, a więc nie jest drogą publiczną, jak to było przed rewitalizacją dworca PKP.

 

Umowa zawarta pomiędzy Gminą a BGI w 2015 r. – kontynuował świadek – dotyczyła również utrzymania i zarządzania terenem na 8 lat. Co będzie po tych 8 latach jeszcze nie wiadomo. Cała sprawa, zdaniem Anity Sałek, była szeroko konsultowana z mieszkańcami Sopotu. – Odbywały się spotkania z prezydentem, wszystkie koncepcje były dostępne w Biuletynie Informacji Publicznej. Odbywały się dni otwarte, ustawiano plansze, zapraszano mieszkańców na spacery po terenie inwestycji – mówiła Anita Sałek. Dodała też, że całe postępowanie było kontrolowane przez NIK.

 

Kolejnym poruszonym problemem było umieszczenie w centrum handlowym, którego właścicielem jest BGI, miejskiej biblioteki, a raczej mediateki. Czynsz za użytkowanie pomieszczeń bibliotecznych, wraz ze spłatą inwestycji Gmina płaci BGI (41 zł za 1 m kw. plus 30 zł za metr spłaty inwestycyjnej – razem jest to 71 zł za 1 m kw.). Umowa została spisana na 10 lat. Świadek twierdził, że była to najkorzystniejsza oferta – jest to najniższa cena, jaką można było wynegocjować na sopockim rynku nieruchomościami. Ponoć w tym czasie nie było w Sopocie tańszych lokali, jednak świadek nie zna szczegółów, gdyż przebywał wówczas na urlopie macierzyńskim.

 

W trakcie przesłuchania wyszła też sprawa, że BGI, jako prywatny inwestor otrzymał preferencyjny kredyt w ramach Funduszu Jessica (Inicjatywa Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Umożliwia państwom członkowskim finansowanie trwałych inwestycji na obszarach miejskich. Oprocentowanie tego kredytu preferencyjne dla miast na prawach powiatu woj. pomorskiego i wynosi 2 proc.).

 

Na pytanie pełnomocnika TVP3 Gdańsk o to, kto dopuścił się do zaniedbania terenu dworcowego, świadek odpowiedział, że – zrobili to mieszkańcy i turyści. Ponieważ każdy, kto chciał przychodził na ten teren, rzucał papierki… Gmina przecież celowo tego terenu nie dewastowała. W pewnym momencie rozprawy pełnomocnik Gminy nie pozwalał zadawać pytań świadkowi przez pełnomocnika dziennikarza. Zwłaszcza, że ten poruszył kwestię opinii Towarzystwa Przyjaciół Sopotu, która negowała sposób prowadzenia inwestycji przez Gminę, inaczej mówiąc odsprzedania gminnych gruntów inwestorowi. Miał też zastrzeżenia do porozumiewania się w trakcie procesu pełnomocnika dziennikarza ze swoim klientem.

 

Na wiele pytań postawionych zarówno przez mec. Wenantego Plichtę, jak i red. Jakuba Świderskiego świadek nie potrafił udzielić odpowiedzi. Zwłaszcza, jeśli chodziło o kwestie finansowe związane z użytkowaniem terenu, a także przyszłych remontów.

 

Zarzuty wobec dziennikarzy TVP3 Gdańsk

 

Podstawowym zarzutem wobec dziennikarzy TVP3 Gdańsk jest to, że w audycji pojawiły się następujące stwierdzenia:

 

  • Gmina „przekazała inwestorowi” miejskie grunty. Dziennikarz nie miał prawa podać takiej informacji – jest to zdaniem Gminy nierzetelność zawodowa.

 

Tymczasem dziennikarz informację tę oparł na komunikacie prasowym Prezydenta Miasta Sopotu o „przekazaniu gruntów”. Świadek skomentowała to, że dziennikarz nie może opierać swojej audycji na „jednym słowie prezydenta, bo jest to informacja nieprecyzyjna”.

 

  • Miejsce po dawnym dworcu kolejowym oficjalnie zostało nazwane Sopot Centrum, chociaż mówi się o nim „nowy dworzec”. Ten nowy dworzec w rzeczywistości nie jest dworcem – co podkreślał w pytaniach Jakub Świderski, lecz jest galerią handlową. Jednak świadek Anita Sałek udowadniała, że jest to dworzec, gdyż w centrum handlowym znajdują się kasy biletowe na pociągi. To kolejny spór pomiędzy Gminą a pracownikami Telewizji Gdańskiej.

 

Reasumując zeznania świadka można stwierdzić, iż urzędnicy mają prawo do korzystania ze zwrotu „nowy dworzec”, ale dziennikarz nie miał prawa nazwać centrum handlowego „dworcem”, chociaż w nazwie inwestycji znalazło się określenie „zagospodarowanie dworca i terenów go otaczających”.

 

  • Podobnie jest z użyciem przez dziennikarza zwrotu „prywatny dworzec”, którego wcześniej użył prezydent Sopotu. Zdaniem świadka nowy dworzec nie jest obiektem prywatnym, gdyż jest on własnością spółki prawa handlowego. Centrum handlowe jest własnością BGI, ale znajduje się w nim pomieszczenie z kasami biletowymi to własność PKP.

 

Sąd postanowił kontynuowanie przesłuchiwania świadków. Kolejną rozprawę wyznaczył na 10 stycznia (godz. 9).

 

Opracowanie Maria Giedz

 

Zdjęcia:  Maria Giedz

 

Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na instalację plików cookies na swoim urządzeniu więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close