CMWP SDP obejmuje monitoringiem sprawę apelacyjną red. Krzysztofa Załuskiego skazanego z art. 212 kk

W związku z postępowaniem odwoławczym od wyroku Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w Gdańsku – II Wydział Karny  w sprawie przeciwko red. Krzysztofowi Załuskiemu, Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zawiadamia o objęciu niniejszej sprawy monitoringiem pod kątem przestrzegania praw człowieka i obywatela, szczególnie w zakresie wolności słowa i prasy. Rozprawa apelacyjna zaplanowana jest na 3 kwietnia br. 

7 stycznia 2018 r. na portalu www.sdp.pl został opublikowany artykuł autorstwa red. Krzysztofa Załuskiego p.t. „Układ trójmiejski kontra repolonizacja”. Powyższy materiał prasowy stał się przyczyną wniesienia przeciwko niemu aktu oskarżenia, a następnie skazania wyrokiem karnym z art. 212 kk. Sąd Rejonowy Gdańsk – Południe w Gdańsku  II Wydział Karny uznał dziennikarza za winnego zniesławienia Henryka Jezierskiego i wymierzył mu karę stu stawek dziennych grzywny w wysokości 20 zł dziennie, czyli  2000 zł, a ponadto orzekł wobec dziennikarza na rzecz oskarżyciela nawiązkę w wysokości 7000 zł. Sąd zasądził także od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa kwotę 200 zł tytułem opłaty, a także na rzecz oskarżyciela prywatnego Henryka Jezierskiego kwotę 300 zł tytułem zwrotu kwoty zryczałtowanych  wydatków w sprawie. Zarówno oskarżony red. Krzysztof Załuski, jak i skarżący go Henryk Jezierski złożyli apelację od tego wyroku.

CMWP SDP wspiera red. Krzysztofa Załuskiego w tym procesie i w związku z tym prześle do Sądu opinię amicus curiae.

Dyrektor CMWP SDP w TV Trwam i w Radiu Maryja o medialnych atakach na Jana Pawła II

Współczesne medialne nagonki i zmasowane ataki są zawsze bardzo efektowne, wykorzystują najnowocześniejsze techniki przekazu, by sprawić wrażenie czegoś bardzo poważnego, ale mają oddziaływać nie na racjonalne myślenie, ale na nasze emocje i odruchy, które są czymś naturalnym dla nawet średnio wrażliwego człowieka. Dlatego np. posługują się tak mocno naciąganym w tym wypadku  zarzutem dotyczącym krzywdy wyrządzonej dziecku –  mówiła w audycji „Rozmowy niedokończone” na antenie Radia Maryja i w Tv Trwam  dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Ponad trzygodzinna audycja na żywo z telefonicznym udziałem widzów i słuchaczy miała miejsce 16 marca b.r. Jej gospodarzem był o. Grzegorz Moj. W audycji kilkakrotnie cytowano oświadczenie ZG SDP w obronie dobrego imienia Jana Pawła II. 

Gość „Rozmów niedokończonych” odniosła się do ostatnich ataków na św. Jana Pawła II. Chodzi m.in. o materiał TVN i książkę wydawnictwa Agora  insynuujące, że Karol Wojtyła – jako metropolita krakowski – tuszował przypadki pedofilii. Dr Jolanta Hajdasz wskazała, że obie te publikacje są pełne błędów i manipulacji. Zwróciła uwagę, że materiały te  należy wpisać w szerszy kontekst ataków na Kościół katolicki. Mamy do czynienia z operacją socjotechniczną, której celem jest zniszczenie autorytetu Kościoła jeszcze bardziej, bo przecież dzieje się to od lat. Te próby są robione cały czas. Uderza się w ten symbol, jakim jest Jan Paweł II dla wielu Polaków, właściwie dla wszystkich, bo po śmierci Jana Pawła II przecież to widzieliśmy,  ten rodzaj jedności całego narodu, wierzących i niewierzących, wokół Jego osoby. To był człowiek blisko zwykłych ludzi i dlatego teraz  trzeba ten autorytet obalić. Jest czymś wyjątkowo niegodziwym, że wykorzystuje się do tego właśnie przestępstwo pedofilii – powiedziała dyrektor CMWP SDP.

Środowiska, które chcą zniszczyć dziedzictwo św. Jana Pawła II, aby zrealizować swój cel, posługują się takimi narzędziami, jak środki masowego komunikowania. A misją mediów powinno być szukanie prawdy w otaczającej nas rzeczywistości – podkreśliła wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.   Zamiast tego otrzymaliśmy zniekształcenia, przeinaczanie faktów, oszczerstwa, pomówienia, zniesławienia i bezpodstawne oskarżenia, na które nie powinno być miejsca w medialnych przekazach.  Są to przecież najcięższe przewinienia zawodowe w dziennikarstwie, piętnowane we wszystkich dziennikarskich kodeksach etycznych, w tym w najpowszechniejszej na świecie Międzynarodowej Karcie Etyki Dziennikarskiej, przyjętej i zaakceptowanej przez największe organizacje dziennikarskie na świecie. Niestety, wszystkie te wymienione w tej karcie dziennikarskie wykroczenia możemy odnaleźć we wspomnianych publikacjach o Papieżu Polaku. Z rzetelnym dziennikarstwem ani reportaż TVN, ani publikacja Agory nie ma nic wspólnego. Dlatego dzisiaj z pełnym przekonaniem trzeba o tym mówić i apelować  do wszystkich, by nie ulegali tym manipulacjom i insynuacjom,  by przedstawiali dziedzictwo Jana Pawła II rzetelne i uczciwe, oraz by mieli odwagę i byli gotowi do obrony Jego dobrego imienia – powiedziała Jolanta Hajdasz.

Cała audycja jest TUTAJ.

Oświadczenie Zarządu Głównego SDP w sprawie medialnych ataków na Jana Pawła II TUTAJ.

Wsparcie CMWP SDP dla decyzji Poczty Polskiej i PKN Orlen o wycofaniu z dystrybucji tygodnika NIE z prowokacyjną okładką

CMWP SDP wspiera decyzję Poczty Polskiej i PKN Orlen o wycofaniu z dystrybucji wydania tygodnika NIE z okładką, na której znalazł się wizerunek papieża Jana Pawła II, krucyfiksu i ukrzyżowanej na nim plastikowej lalki.  Decyzja ta jest uzasadniona i usprawiedliwiona wyjątkowo prowokacyjnym działaniem tygodnika.

W ocenie CMWP okładka  swoją treścią i przekazem narusza dobra osobiste katolików w postaci ich godności i prawa do niedyskryminacji oraz  w prowokacyjny i obrazoburczy sposób wzmaga przy tym poczucie zagrożenia katolików przy wykorzystaniu emocji potęgujących napięcia i konflikty  społeczne, także te, z jakimi mamy do czynienia po emisji reportażu „Franciszkańska 3” w telewizji TVN 24 i publikacji książki wydawnictwa Agora p.t. „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział”.  Działania takie są sprzeczne z etyką dziennikarską i elementarnym poszanowaniem wartości i autorytetów innych osób oraz mogą przyczyniać się do   wywoływania nienawiści lub  dyskryminacji. Decyzja o zaniechaniu dystrybucji mediów zawierających w/w treści jest w tym wypadku uzasadniona i usprawiedliwiona.

W ocenie CMWP SDP ogromne  znaczenie ma w tej sprawie to, iż tygodnik „Nie” wydawany jest przez spółkę Urma, której właścicielem i prezesem był Jerzy Urban, rzecznik prasowy komunistycznego rządu generała Wojciecha Jaruzelskiego odpowiedzialnego za wprowadzenie  w 1981 r. w Polsce stanu wojennego, w czasie którego życie straciło co najmniej kilkadziesiąt osób. Jerzy Urban to  założyciel i redaktor naczelny tego wyjątkowo bulwersującego pod względem języka i publikowanych treści tygodnika. Przez lata swojej publicznej działalności sprzeniewierzył się wielokrotnie zasadom zawodowej etyki dziennikarzy.  Jego znakiem rozpoznawczym był cynizm i prowokacje oraz chorobliwa, a z perspektywy czasu widać, że wręcz demoniczna niechęć do Kościoła katolickiego oraz osób konsekrowanych, księży  i sióstr zakonnych, a także katolików świeckich. Symbolem ofiar jego działalności jest ks. Jerzy Popiełuszko, do którego śmierci  przyczyniły się jego konferencje prasowe i wypowiedzi. Wielokrotnie bezpodstawnie i w wyjątkowo prowokacyjny sposób na łamach wydawanego przez siebie pisma atakował świętego Jana Pawła II. Jerzy Urban nigdy nie odpowiedział za swoje działania ani za nie nikogo nie przeprosił. Obecnie tygodnik NIE kontynuuje tę bulwersującą tradycję budowania swojej marki i pozycji ekonomicznej m.in. na bezpodstawnym szarganiu i atakowaniu  autorytetu Jana Pawła II , co jest wyjątkowo cynicznym sposobem korzystania z wolności słowa gwarantowanej przez państwo polskie. W ocenie CMWP SDP w polskim systemie prasowym na takie działania nie powinno być miejsca.

dr Jolanta Hajdasz, dyr. CMWP SDP 

Warszawa, 20 marca 2023 r.

Konsultacje przedstawicieli Komisji Europejskiej na temat wolności słowa w Polsce z udziałem CMWP SDP

14 marca 2023 r. w ramach corocznego przeglądu stanu praworządności we wszystkich Państwach Członkowskich UE odbyły się konsultacje dotyczące Polski.  Do udziału w nich zostało zaproszone Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich.  Spotkanie miało formę telekonferencji i odbyło się w ramach tzw. „wirtualnej wizyty krajowej”. Wzięła w nim udział dr Jolanta Hajdasz, dyr. CMWP SDP, wiceprezes SDP. 

13 lipca 2021 r. Komisja Europejska opublikowała swoje trzecie sprawozdanie na temat stanu praworządności w UE. Dotyczyło ono czterech głównych obszarów mających istotny wpływ na poszanowanie zasady praworządności: (1) krajowych systemów wymiaru sprawiedliwości, (2) ram antykorupcyjnych, (3) pluralizmu i wolności mediów oraz (4) kwestii instytucjonalnych związanych z mechanizmami kontroli i równowagi władz ważnych dla sprawnego funkcjonowania demokracji. Nowym elementem trzeciej edycji sprawozdania było wskazanie konkretnych rekomendacji dla krajów członkowskich w powyższych obszarach.

Uczestniczyli w nim m.in. eksperci KE  Nathalie Stockwell z Sekretariat Generalnego Komisji Europejskiej oraz Janina Berg reprezentująca HOME Migracja i Sprawy Wewnętrzne, a także Filip Skawiński i Magdalena Surowiec  z przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie.  Poza reprezentantem SDP w spotkaniu uczestniczyli Krzysztof Bobiński z Towarzystwa Dziennikarskiego, Paweł Czajkowski z Agora Group, a także Marek Traczyk i Maciej Styczeń.

W swoim wystąpieniu dr Jolanta Hajdasz podkreśliła, iż w Polsce istnieją wystarczające zabezpieczenia prawne, by zapewnić niezależność redakcyjną i pluralizm mediów, a  media jako całość odzwierciedlają najważniejsze poglądy i opinie polskiego społeczeństwa. Na pytanie :”Sprawozdanie na temat praworządności z 2022 r. odniosło się do pogorszenia środowiska zawodowego dziennikarzy. Czy ma Pan jakieś aktualne informacje na temat ram lub praktycznych aspektów związanych z dostępem dziennikarzy do dokumentów w Polsce? Jak oceniłby Pan praktyczny wpływ zalecenia z 2020 r. na bezpieczeństwo dziennikarzy?”  Jolanta Hajdasz udzieliła odpowiedzi, iż  w ocenie SDP od roku 2020 nie nastąpiło żadne pogorszenie warunków pracy dziennikarzy. Jeśli ma ono miejsce, to jest to wynikiem obiektywnych czynników zewnętrznych takich jak pandemia COVID i wynikające z niej ograniczenia, działania państw zewnętrznych np.  Rosja i Białoruś, które spowodowały kryzys migracyjny na granicy polsko białoruskiej i oczywiście agresja Rosji na Ukrainie i jej konsekwencje – inflacja i kryzys gospodarczy, na świecie w Europie i oczywiście w Polsce.  Pytana o poziom przejrzystości w alokacji reklamy państwowej  Jolanta Hajdasz potwierdziła iż w ocenie SDP w Polsce można monitorować trendy w alokacji reklamy państwowej i jest wystarczająco dużo danych, by monitorować trendy w alokacji tych reklam. Pytana o poziom transparentności własności mediów w Polsce, Jolanta Hajdasz odpowiedziała, iż : w Polsce problem dotyczy przede wszystkim własności mediów z udziałem kapitału zagranicznego, generalnie jest trudno to śledzić, a najwięksi właściciele mediów mogą  obejść obowiązujące przepisy np. na temat poziomu  koncentracji w mediach czy obowiązku posiadania maksymalnie 50 procent udziałów przez podmioty spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego. W mojej ocenie problem transparentności własności mediów występuje we wszystkich krajach w Europie, Polska nie jest tu wyjątkiem.  Na kolejne pytanie o to, czy po opublikowaniu raportu na temat praworządności za 2022 r. miałaby jakieś aktualne informacje na temat ewentualnych zmian/dyskusji legislacyjnych dotyczących działalności dziennikarzy i mediów w Polsce? Jolanta Hajdas zwródiła uwagę na problem rosnacej liczby procesów typu SLAPP wytaczanych dziennikarzom ( SLAPP, czyli akcja procesowa mająca na celu uwikłanie dziennikarza w długą i kosztowną procedurę sądową, a nie dotarcie do prawdy).  W Polsce takie procesy trwają nawet kilka lat – powiedziała Jolanta Hajdasz. Moja organizacja nieodpłatnie świadczy pomoc prawną wszystkim dziennikarzom, którzy się do nas zgłoszą , nie tylko naszym członkom. Oceniam, że liczba takich procesów SLAPP wzrosła w 5 ostatnich latach kilka razy. Nowe jest to, że media zagraniczne np. z bardzo ważnego na polskim rynku wydawnictwa niemiecko – szwajcarskiego Ringier Axel Springer Polska  i stacji TVN, której właścicielem jest koncern Discovery pozywają dziennikarzy do sądów za krytykę swoich publikacji. Media te żądają ogromnych sum odszkodowania po 100 tysięcy złotych od jednego dziennikarza, a nawet żądają w ramach zabezpieczenia powództwa cywilnego zakazu używania określonych sformułowań np. telewizja TVN kłamie, czy telewizja TVN manipuluje. Jest to forma  cenzury prewencyjnej , która jest zakazana w polskiej konstytucji. Te procesy jeszcze trwają , aktualnie jesteśmy obserwatorami w 3 takich sprawach z powództwa telewizji TVN, a w ostatnich 3 latach byliśmy obserwatorami 3 procesów wytaczanych dziennikarzom przez RASP. To powoduje efekt mrożący i działa negatywnie na całe środowisko dziennikarskie. Przedmiotem pozwów są dziennikarze mediów publicznych i prywatnych oraz te media.  

Telekonferencja  14 marca organizowana była w ramach krajowych konsultacji poprzedzających przygotowanie sprawozdania Komisji Europejskiej na temat stanu praworządności w UE w roku 2022 i 2023. Celem spotkania  opisanym w zaproszeniu była dyskusja nad problematyką ujętą w tym sprawozdaniu, w przypadku SDP była to tematyka dotycząca pluralizmu i wolności mediów w Polsce.   Spotkanie odbywało  się na poziomie technicznym.

Fot. Maria Giedz

Redaktor Piotr Filipczyk uniewinniony! Wyrok zbieżny z opinią CMWP SDP

Trójmiejski dziennikarz został uniewinniony od  zarzutu  zniesławienia z art. 212 kk  Henryka Jezierskiego słowami : „zdemaskowany jako tajny współpracownik SB” . Sąd Rejonowy w Gdyni ogłosił wyrok 10 marca br. Wyrok ten jest nieprawomocny. 

Sąd Rejonowy w Gdyni (Wydział II Karny)  uniewinnił red. Piotra Filipczyka, dziennikarza z portalu wPolityce.pl od zarzucanego mu czynu. Kosztami procesu obciążył oskarżyciela prywatnego, czyli Henryka Jezierskiego, właściciela wydawnictw motoryzacyjnych.  Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP  od początku objęło monitoringiem ten proces,  jego obserwatorem była red. Maria Giedz. Piotr Filipczyk opisał 4 lata temu toczący się konflikt pomiędzy Henrykiem Jezierskim, a gdańskim radnym PiS Waldemarem Jaroszewiczem. Dziennikarz nie uczestniczył w owym konflikcie, ale za to, że odważył się opowiedzieć o nim został oskarżony z art. 212 o zniesławienie. Opublikowany na portalu www.wpolityce.pl w dniu 29 stycznia 2019 r. tekst zatytułowany „Teczkowy skandal w Gdańsku? Sprawę zbada policja. Radni PiS dostali maile, że jeden z nich miał współpracować z SB” stał się podstawą do wysunięcia żądania o ukaranie dziennikarza i zdjęcie tekstu z portalu.
10 marca 2023 r. postępowanie zakończyło się wyrokiem uniewinniającym red. Filipczyka. Sprawę prowadziła sędzia Joanna Biernacka. Na rozprawę – ogłoszenie wyroku zgłosił się oskarżony i obserwator CMWP. Oskarżyciel, czyli Henryk Jezierski nie uczestniczył w ogłoszeniu wyroku. Ponieważ proces toczył się w trybie niejawnym na razie nie możemy ujawniać jego szczegółów. Decyzja Sądu jest zbieżna z opinią amicus curiae CMWP SDP, w której apelowaliśmy o całkowite oczyszczenie dziennikarza  z zarzutów i jego uniewinnienie.

Opinia amicus curiae CMWP SDP TUTAJ.

Możemy jedynie poinformować na podstawie aktu oskarżenia oraz wydanego wyroku, że Jezierski dopatrzył się w materiale autorstwa Filipczyka „nieprawdziwych i szkalujących” go treści. Użył „bezpodstawnego określenia” Henryka Jezierskiego „jako zdemaskowanego tajnego współpracownika SB” oraz „kłamliwego stwierdzenia, że dr Daniel Wicenty z IPN w swojej książce („Weryfikacja gdańskich dziennikarzy w stanie wojennym”, wydanej przez IPN w Gdańsku w 2015 r.) przedstawił go jako tajnego współpracownika SB o pseudonimie Jurek. Przypisał mu również wypowiedź, w
której jakoby Henryk Jezierski przyznał się do współpracy z komunistycznymi służbami. Warto tu dodać, że na stronie 77 opracowania autorstwa Wicentego czytamy: „Henryk Jezierski – pracownik sekretariatu redakcji. Proponuje się pozostawić w zespole”. Do tego jest przypis nr 17: [Jezierski] „Zarejestrowany jako KTW (prawdopodobnie 27 IV 1988 r.), a następnie jako TW ps. „Jurek” przez Wydział III WUSW w Gdańsku (nr rej. 57968, nr arch. I- 26134), wyrejestrowany 3 VII 1989 r. ze względu na „odmowę współpracy” (na podstawie wypisu z dziennika rejestracyjnego b. WUSW w Gdańsku; materiały nie zachowały się)”. Wszystkie materiały z tamtego okresu zostały zmikrofilmowane, a następnie w 2010 r. spalono je wraz z mikrofilmami, dlatego też w książce Wicentego brakuje wyraźnego potwierdzenia o współpracy Jezierskiego z SB. I rzeczywiście dzisiaj, mając do dyspozycji jedynie pustą teczkę Jezierskiego niczego nie można mu udowodnić. Jednak sprawa w Trójmieście nadal jest głośna właśnie przez te procesy. Data odmowy współpracy z lipca 1989 r. wiąże się z sytuacją jaka zaistniała w Polsce po „Okrągłym Stole” i zachodzącej w naszym kraju transformacji politycznej. Był to okres, w którym „Tajni Współpracownicy”, czy też „Kandydaci na Tajnych Współpracowników” masowo wyrejestrowywali się i niszczyli swoje dokumenty. Ponadto osoby, którym przypisywano współpracę z SB, zwłaszcza po 2010 r., kiedy wszystkie dokumenty zostały zniszczone, występowały do sądu w celu uzyskania „sądowego certyfikatu niewinności”. Zdarzało się też, że osoby te próbowały udowodnić, iż nie współpracowały z SB wnioskując o taką decyzję do IPN. Henryk Jezierski otrzymał takąmdecyzję o nr 1041/OP/2019, wydaną w dniu 11 maja 2019 r., w której zaznaczono, że „nie był pracownikiem, funkcjonariuszem lub żołnierzem organów bezpieczeństwa państwa”. Brakuje jednak wyraźnego stwierdzenia, które posiadają np. osoby represjonowane, że był lub nie współpracownikiem SB. Zamieszczono tam jedynie informację, że w archiwum IPN „nie zachowały się dokumenty wytworzone przez niego lub przy jego udziale w charakterze tajnego informatora lub pomocnika przy operacyjnym zdobywaniu informacji przez organy bezpieczeństwa państwa.”

Opracowanie Maria Giedz

Apel CMWP SDP o umorzenie postępowania przeciwko red. Piotrowi Filipczykowi

W związku z prywatnym aktem oskarżenia z art. 212 § 2 k.k. wniesionym przez oskarżyciela prywatnego Henryka Jezierskiego przeciwko Piotrowi Filipczykowi oraz objęciem niniejszej sprawy monitoringiem pod kątem przestrzegania praw człowieka i obywatela, Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP apeluje  o uniewinnienie dziennikarza od stawianych zarzutów i umorzenie sprawy.  CMWP SDP przesłało do Sądu Rejonowego w Gdyni  stanowisko w tej sprawie, działając w charakterze amicus curiae (tzw. przyjaciela sądu).

Przyczyną wniesienia aktu oskarżenia był tekst autorstwa red. Piotra Filipczyka, opublikowany na portalu wpolityce.pl 29.01.2019 r. pod tytułem: „Teczkowy skandal w Gdańsku? Sprawę zbada policja. radni PiS dostali maile, że jeden z nich miał współpracować z SB”. Stwierdzenia zawarte w powyższym materiale prasowym oskarżyciel prywatny uznał za zniesławiające. W w/w artykule redaktor Piotr Filipczyk opisał konflikt między Henrykiem Jezierskim, właścicielem wydawnictw motoryzacyjnych z Trójmiasta, a gdańskim radnym PiS Waldemarem Jaroszewiczem. Dziennikarz nie uczestniczył w owym konflikcie, ale za to, że odważył się go opisać, został oskarżony o zniesławienie przez Henryka Jezierskiego, który domaga się od pozwanego dziennikarza przeprosin, 20 tysięcy złotych tzw. nawiązki dla siebie i zwrotu kosztów procesu.

W ocenie CMWP SDP  wstępną kwestią procesową która wymaga zbadania przez Sąd, jest ewentualny upływ okresu przedawnienia. W myśl art. 101 § 2 k.k. karalność przestępstwa ściganego z oskarżenia prywatnego ustaje z upływem roku od czasu, gdy pokrzywdzony dowiedział się o osobie sprawcy przestępstwa, nie później jednak niż z upływem 3 lat od czasu jego popełnienia. Z informacji uzyskanych przez CMWP od oskarżonego dziennikarza wynika, że już w styczniu 2019 roku odbył on przed publikacyjne rozmowy telefoniczne z Waldemarem Jaroszewiczem (którego przede wszystkim dotyczył powołany wyżej artykuł) oraz z Henrykiem Jezierskim, który to miał rozsyłać do osób publicznych e-maile, zarzucając Waldemarowi Jaroszewiczowi współpracę z SB. Wyjaśnienie tej kwestii jest kluczowe. Gdyby bowiem okoliczności te potwierdziły się, oznaczałoby to, że już wtedy oskarżyciel uzyskał wiedzę, kto jest autorem spornego artykułu. Konsekwencją materialno prawną byłoby przedawnienie karalności czynu zarzucanego aktem oskarżenia (z uwagi na uzyskanie przez oskarżonego wiedzy o osobie dziennikarza co najmniej w lutym 2020 r.), a konsekwencją procesową – obligatoryjne umorzenie postępowania przez Sąd.

Należy  także zwrócić uwagę na aspekt winy. W przypadku zniesławienia jedną z przesłanek sine qua non jest wina umyślna oskarżonego, bowiem przestępstwo to należy do kategorii przestępstw umyślnych tzn. jego sprawcą może być tylko ten, kto chce lub przynajmniej godzi się z tym, że druga strona zostanie zniesławiona. Przy czym winą umyślną (w zamiarze bezpośrednim lub ewentualnym) muszą być objęte wszystkie znamiona zniesławienia. Trudno uznać te przesłanki ze spełnione w niniejszej sprawie. Oskarżony dziennikarz napisał bowiem artykuł prasowy w związku z działaniem oskarżyciela, który pozostając w konflikcie z Waldemarem Jaroszewiczem, zagroził mu rozpowszechnieniem zarzutu współpracy z SB. W tym kontekście wagi nabiera fakt, że za te czyny oskarżyciel miał zostać prawomocnie skazany wyrokiem karnym (to kolejna kwestia wymagająca weryfikacji przez Sąd). W tej sytuacji należy przyjąć, że oskarżony dziennikarz działał w interesie społecznym. Henryk Jezierski bowiem zarzucał osobie publicznej współpracę z SB, działając przy tym metodami, które są nie do zaakceptowania. Każdy kto przeprowadza tego rodzaju ataki, z istoty rzeczy musi się liczyć zarówno z reakcją osób z którymi wchodzi w spór, jak i z reakcją opinii publicznej, której wyrazicielem jest prasa. Nie ulega zresztą wątpliwości, że oskarżyciel też jest osobą publiczną, co wynika z aktu oskarżenia, w którym wyeksponowano fakty z jego zawodowej kariery. W krajowym i europejskim orzecznictwie sądowym przyjmuje się, że na gruncie prawa do krytyki osoby publiczne mają tzw. „grubszą skórę”. Dotyczy to nie tylko polityków, ale również innych osób publicznych, w tym dziennikarzy. W postanowieniu z dnia 28 sierpnia 2003 r. (III KK 246/03 – OSNwSK 2003/1/1845) Sąd Najwyższy wskazał, że „zakres wolności słowa w sferze życia publicznego musi być szerszy niż w sferze prywatnej, zaś osoby uczestniczące w życiu publicznym muszą liczyć się z krytyką, gdyż świadomie i w sposób nieunikniony wystawiają swe słowa i działania na reakcje społeczeństwa. Krytyka jako wkład w formę debaty publicznej, a zarazem kontrola osób sprawujących stanowiska publiczne jest niezbędna w demokratycznym państwie prawa”. W wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z dnia 4 listopada 2014 r. (30162/10, Braun v. Polska, LEX nr 1532397) podkreślono, że wolność wypowiedzi, chroniona w art. 10 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, stanowi jeden z podstawowych fundamentów społeczeństwa demokratycznego. Trybunał orzekł także, że „wolność prasy obejmuje również ewentualne odwołanie się w pewnym stopniu do przesady, a nawet prowokacji” (sprawa Bladet Tromso i Stensaas przeciwko Norwegii, skarga nr 21980/93, z dn. 20 maja 1999 r., pkt 59), a nawet posługiwanie się „stwierdzeniami o nieco nieumiarkowanym charakterze” (sprawa Kuliś-Różycki przeciwko Polsce, skarga nr 27209/03, z dn. 6 października 2009 r., pkt 39). Analogicznie ujął sprawę Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 2 czerwca 2003 r. (III KK 161/03 – LEX nr 78847): „Przepis art. 10 EKPC, gwarantujący prawo do swobodnej wypowiedzi, jest w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka traktowany jako dający swobodę wszelkim rodzajom wypowiedzi wyrażających opinie i idee lub informacje, niezależnie od ich treści oraz podmiotu wypowiadającego się. Podnosi się przy tym, że głównymi aspektami tej swobody jest wolność prasy, stanowiąca warunek publicznej krytyki, jako swobodny element skutecznej demokracji.” W kontekście takiej linii orzeczniczej, oczywistym jest, że analizowanie i wyrażanie ocen osób publicznych i ich działalności leży w interesie społecznym i jest ważnym zadaniem dziennikarzy. Jest także kluczowe dla istnienia wolnego społeczeństwa, gdyż bez możliwości formułowania takich ocen opinia publiczna byłaby zdeformowana i nie mogłaby prawidłowo funkcjonować. Mając to na względzie i rozważając niniejszą sprawę pod kątem wolności słowa, należy więc nade wszystko podkreślić, że oskarżyciel, jako osoba publiczna i dziennikarz, musiał liczyć się także z negatywnymi ocenami swojej osoby i działalności.

Elementem, wpływającym na specyficzny charakter postępowania, jest kwestia zarzutu współpracy z SB. W tym kontekście należy nadmienić, że dokumentacja pozostała po SB
była przedmiotem badań naukowych również w związku z osobą oskarżyciela. W szczególności, w tej materii wypowiadał się dr. hab. Daniel Wicenty z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Gdańsku, na okoliczność treści zawartych w książce pt. „Weryfikacja Gdańskich dziennikarzy w stanie wojennym”:

https://ipn.gov.pl/pl/publikacje/ksiazki/13394,Weryfikacja-gdanskich-dziennikarzy-w-stanie-wojennym.html

W niniejszej sprawie niezbędne jest więc przesłuchanie świadków, a także biegłego lub biegłych specjalizujących się w dziedzinie metod działania SB. Wówczas sąd będzie miał przesłanki faktyczne, aby ocenić, czy i w jakim zakresie istniały podstawy do opublikowania treści dotyczących współpracy oskarżyciela z SB, zawartych w inkryminowanym artykule prasowym. Abstrahując od samej treści zarzutu (CMWP nie wypowiada się w tej kwestii, pozostawiając to Sądowi i specjalistom w dziedzinie), należy wskazać na doświadczenia wypływające z judykatury sądowej po 1989 r. Prowadzą one do wniosku, że niejednokrotnie osoby którym przypisywano (słusznie bądź niesłusznie) współpracę z SB, występowały do sądu motywowane nie tylko zamiarem obrony swojego interesu prawnego, ale ponadto uzyskania przy tej okazji swego rodzaju „sądowego certyfikatu niewinności” i zarazem uciszenia niewygodnej krytyki. Z taką praktyką nie można się zgodzić, bowiem czym innym jest obrona swojego imienia (do której każdy ma prawo), a czym innym – „kneblowanie” dziennikarzy. Oskarżyciel powinien liczyć się z krytyką społeczną, a nie ją tłumić za pomocą instrumentów prawnych.

W tym kontekście wniesiony przeciwko red. P. Filipczykowi akt oskarżenia budzi poważne zastrzeżenia z punktu widzenia wolności słowa. Należy zatem stwierdzić, że Pozwany realizował jedynie gwarantowaną mu prawem swobodę wypowiedzi dziennikarskiej, która podlega ochronie na mocy krajowego i międzynarodowego porządku prawnego. Dlatego też CMWP zakwalifikował go jako tzw. SLAPP (strategic lawsuit against public participation), czyli strategiczny proces przeciwko partycypacji publicznej. Jest to narzędzie, które w istocie nie służy celom nakreślonym przez ustawodawcę, ale tłumieniu publicznej debaty. W związku z tym ewentualne skazanie wyrokiem karnym dziennikarza, poruszającego tak istotną dla opinii publicznej kwestię, stanowiłoby naruszenie praw człowieka i spowodowałoby tzw. efekt mrożący (chilling effect), skutecznie odstraszając zarówno jego, jak i innych dziennikarzy do wyrażania opinii na temat osoby oskarżyciela i jego działań.

Byłoby to nie do pogodzenia m. in. z art. 10 ust. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który stanowi, że każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii; z art. 19 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka („Każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice.”); z art. 19 ust. 2 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych („Każdy człowiek ma prawo do swobodnego wyrażania opinii; prawo to obejmuje swobodę poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania wszelkich informacji i poglądów, bez względu na granice państwowe, ustnie, pismem lub drukiem, w postaci dzieła sztuki bądź w jakikolwiek inny sposób według własnego wyboru.”); a także z Konstytucją RP, która zapewnia wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji (art. 54) jak również wolność prasy i innych środków społecznego przekazu (art. 14). Powszechnie przyjmuje się, że wolna prasa jako obserwator życia publicznego („public watchdog”) jest jednym z fundamentów państwa prawa, o którym mowa w art. 2 Konstytucji RP.

W związku z powyższym, kierując się potrzebą ochrony wolności słowa, CMWP przedstawia niniejszą opinię.

dr Jolanta Hajdasz, dyrektor CMWP SDP 


Michał Ł. Jaszewski,
doradca prawny SDP

Warszawa, 3 marca 2023 r.

 

Obszary zamieszkałe przez Kurdów w 1986 r. Fot. Wikipedia

Wsparcie CMWP SDP dla kurdyjskiego dziennikarza

W związku z naszymi informacjami na temat losów kurdyjskiego dziennikarza Firata Tunça, który przebywa aktualnie w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Krośnie Odrzańskim i któremu grozi deportacja do Turcji, Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wyraża swoje stanowcze wsparcie dla uwzględnienia odwołania od decyzji o zobowiązaniu Pana Tunça do powrotu do Turcji ze względu na realnie zagrażające mu tam niebezpieczeństwo uwięzienia i utraty zdrowia i narażenia jego życia ze względu na wcześniejsze i aktualne wykonywanie zawodu dziennikarza. CMWP SDP apeluje o udzielenie dziennikarzowi ochrony w ramach pomocy międzynarodowej.

Wg naszych informacji, ukończywszy liceum, a następnie kursy przygotowawcze do wykonywania zawodu dziennikarza i reportera, Pan Firat Tunç przez lata spełniał się w tych rolach, ukazując złożone problemy społeczności kurdyjskiej. Pracował zarówno w stacjach telewizyjnych, jak i w czasopismach, tworząc materiały promujące wolność i niezależność Kurdów. Naraził się tym samym na prześladowania z uwagi na propagowanie treści zakazanych w państwie tureckim. Musiał działać pod pseudonimem. Ze względu na zagrożenie ze strony władz tureckich, Pan Firat Tunç wyjechał i pracował w Syrii, dokumentując konflikt Jazydów z ISIS w rejonie Rożawa. Współpracował także z licznymi firmami i agencjami prasowymi – m. in. Ronahi TV, Hawar News Agency, Ronahi Newspaper, Firat News Agency. Niestety, wolność słowa oraz wolność prasy, z których korzystał Pan Firat Tunç, stała w sprzeczności z interesami grup biorących udział w konflikcie. Ponownie znalazł się on w niebezpieczeństwie. Grożono mu śmiercią oraz wielokrotnie przeszukiwano. Jako że zagrożenie jego wolności i życia stało się realne, Pan Tunç podjął decyzję o ucieczce.

Warto przy tym zaznaczyć, że dziennikarze, publicyści, pisarze i wydawcy, szczególnie kurdyjscy, podlegają w Turcji cenzurze. Niezgodność tworzonych materiałów z narracją władz oznacza zazwyczaj nieuchronne prześladowania. Dotychczasowa działalność Pana Tunça poczytywana jest tam zatem jako działalność zakazana, niezgodna z interesem państwa. Dlatego też po powrocie do Turcji, zostałby on poddany przeszukaniom, a realne jest także zagrożenie torturami. Trzeba także zauważyć, że Pan Tunç nie emigruje ze względu na przesłanki ekonomiczne, wg naszych informacji jest on w stanie zarabiać na własne utrzymanie. W dotychczasowych miejscach swojego pobytu nie ma jednak gwarancji bezpieczeństwa oraz przestrzegania jego podstawowych praw i wolności.

CMWP SDP jako instytucja, której jednym z głównych celów jest dbałość o etykę zawodową dziennikarzy i ochronę ich praw, wyraża swoje poparcie dla Pana Firata Tunça przebywającego obecnie w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Krośnie Odrzańskim. CMWP SDP stoi na stanowisku, iż zasadnym byłoby uwzględnienie odwołania Pana Tunça od decyzji o zobowiązaniu go do powrotu do Turcji oraz udzielenie mu ochrony w ramach pomocy międzynarodowej. Powrót Pana Firaca Tunça do Turcji w naszej ocenie stanowi realnie zagrażające mu niebezpieczeństwo spowodowanie jedynie korzystaniem z przysługujących mu praw do swobody wypowiedzi i dziennikarskiej niezależności, które powinny być fundamentem każdego współczesnego państwa.

dr Jolanta Hajdasz , dyrektor CMWP SDP, wiceprezes SDP

dr Maria Giedz, członek Zarządu Głównego SDP, specjalistka ds. Kurdów

Warszawa, 3 marca 2023 r.

Powyższa opinia została przesłana do kierownictwa Urzędu do Spraw Cudzoziemców oraz placówki , w której na terenie Polski przebywa w/w dziennikarz.

 

Fot. Maria Giedz

Ostatnia rozprawa red. Piotra Filipczyka z portalu wPolityce.pl pozwanego z art. 212 kk. Sprawa objęta monitoringiem CMWP SDP

2 marca 2023 r. w Sądzie Rejonowym w Gdyni, w II Wydziale Karnym odbyło się piąte już posiedzenie przeciwko Piotrowi Filipczykowi, dziennikarzowi z portalu wPolityce.pl. Wszystko wskazuje na to, że jest to ostatnie rozprawa przed wydaniem wyroku w sprawie oskarżonego dziennikarza.  Piotr Filipczyk opisał  konflikt między Henrykiem Jezierskim, właścicielem wydawnictw motoryzacyjnych z Trójmiasta, a gdańskim radnym PiS Waldemarem Jaroszewiczem. Dziennikarz nie uczestniczył w owym konflikcie, ale za to, że odważył się go opisać, został oskarżony o zniesławienie przez Henryka Jezierskiego.  Domaga się on od pozwanego dziennikarza przeprosin, 20 tysięcy złotych tzw. nawiązki dla siebie i zwrotu kosztów procesu. Sprawa jest objęta monitoringiem CMWP SDP, jej obserwatorem jest red. Maria Giedz.  CMWP SDP  apeluje o uniewinnienie dziennikarza od stawianych zarzutów. 

Postępowanie to toczy się w trybie niejawnym, czyli z wyłączeniem jawności, dlatego prezentowanie szczegółów owego procesu nie jest możliwe. Nalezy jednak podkreślić, iż prywatnym oskarżycielem dziennikarza jest Henryk Jezierski, który procesuje się lub procesował co najmniej z siedmioma trójmiejskimi dziennikarzami. Opublikowany na portalu www.wpolityce.pl w dniu 29 stycznia 2019 r. tekst zatytułowany „Teczkowy skandal w Gdańsku? Sprawę zbada policja. Radni PiS dostali maile, że jeden z nich miał współpracować z SB” stał się podstawą do wysunięcia żądania o ukaranie dziennikarza i zdjęcie tekstu z portalu. Sprawę prowadzi sędzia Joanna Biernacka. W ostatniej rozprawie uczestniczyli: oskarżyciel Henryk Jezierski, oskarżony Piotr Filipczyk oraz jego obrońca mec. Robert Małecki, a także Maria Giedz, obserwator z ramienia CMWP.

Henryk Jezierski pozywa lub oskarża nie tylko  dziennikarzy z Wybrzeża, gdyż procesował się również m.in. z Krzysztofem Skowrońskim, prezesem SDP. We wszystkich tych procesach przewija się wątek podejrzenia o rzekomą współpracę Jezierskiego ze służbami bezpieczeństwa czasów PRL-u. Filipczyk opisując konflikt Jezierskiego z radnym Jaroszewiczem podał informację o mailach rozesłanych do gdańskich radnych na temat rzekomej współpracy Jaroszewicza z komunistycznymi służbami. Napisał: Nadawcą wiadomości, która krąży także po redakcjach, był Henryk Jezierski, znany m.in. z antysemickich publikacji dziennikarz sam jakiś czas temu zdemaskowany jako tajny współpracownik SB. Jezierski miał grozić Jaroszewiczowi, że nagłośni sprawę, jeśli ten nie złoży mandatu. – Zgłosiłem już na policję próbę szantażu i oszczerstwo – mówi nam Jaroszewicz. I dodaje, że, aby rozwiać wszelkie wątpliwości, podda się autolustracji. Spór pomiędzy Jezierskim, a Jaroszewiczem został zamknięty prawomocnym wyrokiem na niekorzyść Jezierskiego. Jednak na tym nie zakończyły się procesy.

Zawarty w tekście Filipczyka zwrot „zdemaskowany jako tajny współpracownik SB”, dotyczący Jezierskiego, stał się podstawą do wszczęcia procesu. Artykuł ukazał się po publikacji książki Daniela Wicentego: „Weryfikacja gdańskich dziennikarzy w stanie wojennym”, wydanej przez IPN w Gdańsku w 2015 r. Na stronie 77 tego opracowania czytamy: „Henryk Jezierski – pracownik sekretariatu redakcji. Proponuje się pozostawić w zespole”. Do tego jest przypis nr 17: [Jezierski] „Zarejestrowany jako KTW (prawdopodobnie 27 IV 1988 r.), a następnie jako TW ps. „Jurek” przez Wydział III WUSW w Gdańsku (nr rej. 57968, nr arch. I-26134), wyrejestrowany 3 VII 1989 r. ze względu na „odmowę współpracy” (na podstawie wypisu z dziennika rejestracyjnego b. WUSW w Gdańsku; materiały nie zachowały się)”. Wszystkie materiały z tamtego okresu zostały zmikrofilmowane, a następnie w 2010 r. spalono je wraz z mikrofilmami, dlatego też w książce Wicentego brakuje wyraźnego potwierdzenia o współpracy Jezierskiego z SB. I rzeczywiście dzisiaj, mając do dyspozycji jedynie pustą teczkę Jezierskiego niczego nie można mu udowodnić. Jednak sprawa w Trójmieście nadal jest głośna właśnie przez te procesy. Data odmowy współpracy z lipca 1989 r. wiąże się z sytuacją jaka zaistniała w Polsce po „Okrągłym Stole” i zachodzącej w naszym kraju transformacji politycznej. Był to okres, w którym „Tajni Współpracownicy”, czy też „Kandydaci na Tajnych Współpracowników” masowo wyrejestrowywali się i niszczyli swoje dokumenty. Jednym z takich miejsc, gdzie niszczono dokumenty z gdańskiego KW PZPR była Stara Papiernia w Łapinie. Ponoć do gdańskiego IPN-u trafiło zaledwie 10 proc. owych dokumentów. 90 proc. została zlikwidowana.

Zapewne nikt by się opisywaniem Henryka Jezierskiego nie zajmował, gdyby on sam, już po IPN-owskiej publikacji nie zechciał kandydować na członka Rady Programowej TVP Gdańsk jako samozwańczy kandydat Katolickiego Stowarzyszenia dziennikarzy, które stanowczo zaprzeczyło, by kiedykolwiek udzieliło mu swojej rekomendacji.

Kolejny termin rozprawy, na którym ma zostać ogłoszony wyrok, Sąd wyznaczył na 10 marca 2023 r. Centrum Monitoringu Wolności Prasy popiera wniosek obrony red. Piotra Filipczyka o uniewinnienie dziennikarza od wszystkich zarzutów.

oprac. Maria Giedz

Bolesna historia profesora Aleksandra Nalaskowskiego w TVP 3 Regiony. Reportaż z udziałem CMWP SDP

Profesor Aleksander Nalaskowski, którego macierzysty Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika  w Toruniu ukarał za opinie opublikowane  w prasowym felietonie, jest bohaterem reportażu filmowego  „Niewizerunkowy” autorstwa red. Mirosława Rogalskiego z TVP.  Reportaż został wyemitowany 19 lutego b.r. w TVP 3 Regiony.   W obronie prawa profesora A. Nalaskowskiego do swobody wypowiedzi występowało publicznie CMWP SDP. Władze UMK nie zgodziły się na udział w realizacji materiału.

Reportaż opowiada historię profesora Aleksandra Nalaskowskiego, pedagoga i nauczyciela akademickiego, który  został ukarany zawieszeniem przez władze Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w prawach nauczyciela akademickiego za krytykę tzw. parad równości wyrażoną w  tygodniku „Sieci”. We wrześniu 2019 roku ówczesne władze toruńskiej uczelni uległy presji dwóch stowarzyszeń walczących o prawa LGBT i wszczęły wobec profesora Aleksandra Nalaskowskiego postępowanie dyscyplinarne za napisanie felietonu pod tytułem „Wędrowni gwałciciele” . Rektor UMK prof. Andrzej Tretyn wycofał się później z tej decyzji, ale po tych wydarzeniach profesor Aleksander Nalaskowski poszedł na emeryturę, choć mógł dalej kształcić kolejne pokolenia pedagogów: magistrów i doktorantów. Sprawa toruńskiego profesora dała asumpt do uchwalenia nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym wprowadzającej „Pakiet Wolności Akademickiej” gwarantujący m.in. prawo do wolności nauczania i wolności słowa z zachowaniem zasad pluralizmu światopoglądowego. Mirosław Rogalski,  dziennikarz i reportażysta z wieloletnim stażem, w swoim reportażu wraca do wydarzeń z 2019 roku i ukazuje w jaki sposób ta historia zmieniła jego życie. Autor przedstawia także prywatne pasje  profesora – stolarstwo i konie. Profesor przez 25 lat był pasjonatem koni i doskonałym jeźdźcem oraz instruktorem jazdy konnej. Ta wielka przygoda została po 27 latach nagle przerwana przez bardzo groźny wypadek i trwałą kontuzję lewej ręki. Profesor był także twórcą pierwszego w Polsce niepublicznego liceum „Laboratorium” w Toruniu, które ukończyło 600 uczniów. Absolwenci szkoły doskonale sobie radzą teraz w świecie nauki i biznesu.

W dokumencie pt.: „Niewizerunkowy” wypowiadają się min.: Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych, Jacek Karnowski, redaktor naczelny tygodnika „Sieci” , redaktor Dorota Kania, redaktor naczelna „Polska Press” , profesor Wojciech Polak, profesor Piotr Petrykowski, prof. Radosław Sojak (jako absolwent liceum Laboratorium), minister Edukacji i Nauki – profesor Ryszard Czarnek, artysta malarz Adam Siałkowski oraz dr Jolanta Hajdasz dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.
Władze UMK nie zgodziły się na udział w realizacji materiału, w imieniu uczelni nie wypowiedziały się ani jej rektor, ani rzecznik prasowy.  Ekipa filmowa nie uzyskała także zgody na filmowanie na terenie uczelni scen z udziałem profesora Aleksandra Nalaskowskiego.

Opinie profesora Aleksandra Nalaskowskiego, wybitnego humanisty i pedagoga dotyczące polskiej rzeczywistości można znaleźć w w jego książce: „Wielkie zatrzymanie. Co się stało z ludźmi” wydanej w 2020 roku. Reportaż został wyprodukowany i wyemitowany przez Telewizję Polską w 550 rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika – patrona toruńskiej uczelni.

Link do publikacji TUTAJ.

Link bezpośredni do reportażu w mediach społecznościowych jest tu:

Redaktorzy „Głosu Zabrza i Rudy Śl.” Przemysław Jarasz i Jakub Lazar.

Sąd prawomocnie uniewinnił dziennikarzy „Głosu Zabrza i Rudy Śl.”. Wspierało ich CMWP SDP

Sąd Okręgowy w Gliwicach 16 lutego br., w dwóch niezależnych od siebie wyrokach, prawomocnie uniewinnił dwóch dziennikarzy „Głosu Zabrza i Rudy Śl.” – red. nacz. Jakuba Lazara oraz red. Przemysława Jarasza – od zarzutów zniesławienia (art. 212 kk) stawianych przez Fabiana Pawlaka. Gazeta opisywała jego kontrowersyjną działalność zawodową. Dziennikarzy wspierało Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.

Rozstrzygająca w obydwu procesach karnych sędzia Grażyna Tokarczyk orzekła, że wszystkie informacje zawarte w publikacjach „Głosu” na temat Fabiana Pawlaka były prawdziwe. Skarżący dziennikarzy będzie musiał pokryć koszty procesu i zwrócić około 1500 zł należności za obronę adwokacką w apelacji.

O co dokładnie chodziło w dwóch właśnie zakończonych prawomocnymi uniewinnieniami procesach? W pierwszym dziennikarze zostali oskarżeni przez Fabiana Pawlaka za serię artykułów z 2018 roku ukazujących kontrowersje wokół jego działalności zawodowej. „Głos Zabrza i Rudy Śl.”  ujawnił w nich zgodnie z prawdą, iż część klientów tego absolwenta prawa czuła się pokrzywdzona jego działaniem i wprowadzona w błąd co do jego uprawnień zawodowych. Bowiem jako nie-adwokat i nie-radca prawny (nie zdał odpowiednich egzaminów zawodowych) nie mógł np. reprezentować ich w sprawach karnych czy rozwodowych, choć na swej stronie internetowej zapewniał, iż świadczy niemal pełen wachlarz usług. Osoby, który czuły się poszkodowane, szukały ratunku w zabrzańskim biurze poselskim Borysa Budki oraz redakcji „Głosu Zabrza…”, złożyli także zawiadomienia do prokuratury (postępowania były wszczęte, ale finalnie je umorzono).

– Problem polegał na tym, że prawnik ten nazywał siebie „doradcą prawnym”, a w nazwie swojej działalności zawarł słowo „kancelaria”. A to u ludzi nieobytych ze specjalistycznym nazewnictwem prawnym, rodziło mylne skojarzenie z zawodowym „radcą prawnym”. Tymczasem w sensie formalnym i prawnym „doradcę prawnego” i „radcę prawnego” dzieli przepaść pod względem uprawnień i możliwości reprezentowania klientów w sądzie, a także w kwestii tajemnicy zawodowej. Ta bowiem w przypadku doradcy prawnego nie istnieje i nie obowiązuje – tłumaczy red. Jarasz.

Niezależnie od tego, że jego artykuł był sprawdzony, udokumentowany i wypowiadał się w nim sam bohater, w imię pełnej otwartości na jego argumentację, redakcja opublikowała jego krótkie sprostowanie, a odpowiedzią na nie było podanie kolejnych faktów i ustaleń w następnym numerze.

Fabian Pawlak w akcie oskarżenia kwestionował jednak niemal wszystkie argumenty i przytaczane fakty, zaś już w trakcie trwania procesu zawezwał oskarżonych dziennikarzy do zawarcia ugody sądowej opiewającej łącznie na blisko milion złotych! Wypłacenie takiej sumy oznaczałoby nie tylko likwidację gazety, ale także prywatne bankructwa redaktorów. Jednakże Sąd Rejonowy w Zabrzu już w pierwszej instancji orzekł, iż artykuły opisywały prawdziwe zjawiska i fakty i w czerwcu ub. r. uniewinnił dziennikarzy. Co prawda sąd wówczas dostrzegł winę redaktora naczelnego w jednym słowie wypowiedzianym przez niego spontanicznie na antenie lokalnej telewizji i w związku z tym warunkowo umorzył postępowanie, ale ostatecznie i w tym zakresie szef gazety został w pełni uniewinniony przez Sąd Okręgowy w Gliwicach.

Drugie oskarżenie Fabiana Pawlaka wobec tych samych dziennikarzy „Głosu…” pojawiło się po roku od pierwszej publikacji. W nowym artykule opisano główne tezy aktu oskarżenia złożonego w sądzie i przypomniano czytelnikom, o co w sprawie chodzi. Po tej publikacji zareagował rzecznik prasowy Izby Adwokackiej w Katowicach mec. Paweł Matyja, który skrytykował postawę „doradcy prawnego” i zaproponował redakcji pomoc prawną w procesie. Te wszystkie fakty i komentarze także zostały opublikowane w gazecie. Po tych dwóch artykułach pt. „Ścigani za prawdę” oraz „Solidarni z Głosem” zarówno dziennikarz, jak i redaktor naczelny zostali ponownie oskarżeni przez bohatera ich tekstów. I także w czerwcu ub. r. – po dwuletnim procesie – Sąd Rejonowy uniewinnił obydwu dziennikarzy, a Sąd Okręgowy w Gliwicach teraz w pełni podtrzymał to rozstrzygnięcie.

Obrońca dziennikarzy, mecenas Paweł Matyja, zwraca uwagę na coraz większy problem nadużywania art 212 kk przeciw zbyt dociekliwym, a przez to niewygodnym dziennikarzom.

– Sprawy prowadzone wobec dziennikarzy „Głosu Zabrza i Rudy Śląskiej” są tego jaskrawym przykładem. Nie powinno być bowiem tak, że samo niezadowolenie bohatera publikacji z ich treści, jest wystarczającym powodem by zaangażować dziennikarzy i cały wymiar sprawiedliwości w wieloletni i pod wieloma względami kosztowny spór. Życzyłbym sobie, aby w sprawach oczywistych, Sądy z większą odwagą sięgały po narzędzia umożliwiające im umarzanie tego rodzaju postępowań. Niejednokrotnie tak się dzieje, co sam obserwuję. Aczkolwiek wciąż normą wydaje się być prowadzenie postępowania dowodowego w całości, nawet gdy zestawienie treści aktu oskarżenia z artykułem prowadzi do wniosku, że nie ma to większego sensu – podkreśla mec. Matyja.

Redaktorów Jakuba Lazara oraz Przemysława Jarasza w sądowej batalii wspierało Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.

 

Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na instalację plików cookies na swoim urządzeniu więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close