HUBERT BEKRYCHT: Wicepremier bez koncesji, minister bez sensu

Nie było jeszcze takiej szarży lewicowych polityków na konserwatywne media. Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski chce odebrania koncesji telewizji, która nie chwali rządu. Dalej idzie minister ds. równości Katarzyna Kotula. Sama nie wie gdzie, ale idzie…

Jak politycy nie znają się już na niczym, szczególnie zaś ministrowie, to premier kieruje ich na front medialny. Lewicowcy wiodą tutaj prym, bo i wicepremier Gawkowski i minister Kotula znają się na mediach… O ile mają w domu centralne ogrzewanie, prąd i gaz. A chyba mają.

Kotula atakuje mową nienawiści „mowę nienawiści” a zwałaszcze niewygodne pytania zadawane Owsiakowi. Mowę, której „nienawiści” nikt poza szefową resortu równości nie udowodnił. Naparza pani minister w TVP Republika, ale nie prostuje, że zarzuty wobec konserwatywnych mediów pojawiły się i zniknęły, bo policja nie przesłuchała podejrzewanego starszego pana, który tym samym przestał być podejrzanym.

Wicepremier Gawkowski z charyzmatycznym podejściem do spraw cyfryzacji przesadził. Nikt mu nie powiedział, że nie jest od telewizji? Bo jest przecież jednak KRRiT, chociaż politykowi może doradzono, aby jej nie uznawać. Komu można odebrać koncesję na nadawanie też Gawkowski orientuje się średnio.

Pan minister nie uczy się na błędach. Bo już mu kiedyś wyjaśniono, że cyfryzacja to nie są numery telefonów jego ministerstwa. Tym bardziej, że czasem takich zestawów cyfr nie ma.

Mam kolegę, który mawia, że może być prezesem telewizji, bo ma telewizor w domu. Nie wiedziałem, że mam z Gawkowskim i Kotulą wspólnych znajomych. I zupełnie bezpłatna rada dla premiera – odebrać panu wicepremierowi od cyfryzacji koncesję na wypowiadanie się a pani minister ds. równości zabronić mówić o nierównościach.

13 stycznia wyrok w sprawie Donald Tusk przeciwko Tomaszowi Sakiewiczowi – monitoring CMWP SDP

Mimo apelu Sądu o zawarcie w tej sprawie ugody, nie doszło do rozmów między stronami.  19 grudnia w Sądzie Okręgowym w Warszawie miało miejsce kolejne posiedzenie w sprawie cywilnej w powództwa Donalda Tuska przeciw Tomaszowi Sakiewiczowi oraz Niezależnemu Wydawnictwu Polskiemu. 

Przewodniczący Platformy Obywatelskiej zarzuca redaktorowi naczelnemu „Gazety Polskiej” naruszenie dóbr osobistych, domaga się od niego publikacji wielokrotnych przeprosin na łamach mediów tradycyjnych i społecznościowych oraz po 100 tysięcy złotych odszkodowania zarówno od red. Sakiewicza, jak i pozwanego wydawnictwa z powodu okładki tygodnika „Gazeta Polska” z jego wizerunkiem z podpisem „Gott mit uns”. Sąd wysłuchał mów końcowych pełnomocników stron i zapowiedział ogłoszenie wyroku w tej sprawie na 13 stycznia 2025 r.

Sprawa dotyczy okładki GP z 20 lipca 2022 r., na której przewodniczący Platformy Obywatelskiej ma zaciśniętą pięść, a całość jest opatrzona napisem Gott mit uns. Na dole strony znajduje się dopisek: Słowa Donalda Tuska: „Wierzysz w Boga, nie głosujesz na PiS” to odpowiednik pruskiego „Gott mit uns”, obecnego na klamrach niemieckich pasów. Padły, gdy polski rząd wspiera Ukrainę w walce pod innym starym hasłem: „W imię Boga za wolność naszą i waszą”. Patriarcha Cyryl i Tusk głoszą, że najwyższe dobro nie jest po stronie tych, co niosą sztandar wolności, ale po stronie tyranii. Donald Tusk pozwał Tomasza Sakiewicza za naruszenie swoich dóbr osobistych tą okładką poprzez publikację jego wizerunku poddanego bezprawnej modyfikacji graficznej w sposób bezpodstawnie sugerujący wrogą, nawiązującą do neonazistowskiej propagandy postawę wobec obywateli Polski.

Prócz opublikowania wielokrotnych przeprosin na łamach mediów tradycyjnych i społecznościowych – a przede wszystkim na okładce tygodnika „Gazeta Polska” – Tusk domaga się przekazania na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej kwoty 100 tys. zł zarówno od red. Tomasza Sakiewicza, jak i od wydawcy Gazety Polskiej.

Rozprawa rozpoczęła się od wystąpienia Tomasza Sakiewicza, który odniósł się do świeżo wówczas przyjętej przez rząd uchwały, podług której wadliwe z punktu widzenia państwa polskiego publikacje werdyktów Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego będą opatrzone specjalnym przypisem – o czym dzień wcześniej  poinformował premier podczas konferencji prasowej.

Ponieważ sprawa dotyczy samego Donalda Tuska, który jest szefem tego rządu, chciałbym uzyskać pewność, że wyrok – niezależnie od tego czy się spodoba Donaldowi Tuskowi, czy nie – będzie miał znaczenie. Chciałbym się dowiedzieć tego i od Wysokiego Sądu, i od strony, która reprezentuje Donalda Tuska, ponieważ uchwały rządu nie można zignorować. Redaktor naczelny GP zauważył, że przyjęta uchwała będzie mieć ogromne skutki również dla tego procesu: Zostanie ogłoszony wyrok, który może nie zadowalać jednej ze stron. Ale jedna ze stron od wczoraj zyskała możliwość ręcznego unieważnienia tego wyroku. I chciałbym się dowiedzieć, jaki jest rzeczywisty stan prawny w tej rozprawie.

Wobec wystąpienia Sakiewicza przewodniczący sprawie sędzia Rafał Wagner zdecydował się zapytać o zdanie pełnomocników stron.

Wysoki Sądzie problem jest rzeczywiście złożony – zauważył obrońca naczelnego GP mecenas Andrzej Lew-Mirski – dlatego, że gdyby nawet sąd zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego (…), to z tego, co wiemy tutaj powszechnie, ten Trybunał Konstytucyjny też jest  w ocenie rządzących nielegalny. I orzeczenia tego Trybunału nie trafiają do przekonania rządzących, więc jest to trochę wołanie na puszczy. Ale niewątpliwie jest tak, że problem istnieje. Problem prawny istnieje. Bo jeżeli uchwałą rząd próbuje stworzyć taką sytuację, o której mówił nasz klient, to obawy co do tego, jak będzie traktowany wyrok Wysokiego Sądu, są uzasadnione.

Innego zdania był natomiast adwokat Maciej Ślusarek, pełnomocnik Donalda Tuska: Nie po raz pierwszy wyjaśnienia strony pozwanej przyjmują charakter bardziej publicystyczny niż charakter wypowiedzi, które powinny mieć miejsce na sali sądowej. Wysoki Sąd wyrokuje w oparciu o obowiązujące przepisy prawa. Na razie żaden wniosek nie został wskazany ani nawet uzasadniony, który by jakkolwiek powodował wątpliwość co do dalszego postępowania – uznał adw. Ślusarek i wnioskował o dalsze procedowanie sprawy zgodnie z przepisami kodeksu postępowania cywilnego.

Na prośbę strony pozwanej sędzia zarządził 5 minutową przerwę, po której rozprawa była kontynuowana.

Po przerwie jako pierwszy głos zabrał obrońca Donalda Tuska: Ten wizerunek to wizerunek zawierający element hitlerowskiego hasła z pasków żołnierzy niemieckich z okresu II wojny światowej. To charakterystyczny gest pozdrowienia oraz charakterystyczny element w postaci wąsa, który charakteryzował jednego z największych zbrodniarzy dziejów ludzkości. (…) Ubranie współczesnego Polaka w postać Hitlera z wyciągniętą charakterystycznie ręką, z sugestią wąsa, z podpisem „Gott mit uns” to próba okrycia hańbą, pogardą i przypisanie postawy antypolskiej – stwierdził adw. Ślusarek. Nawet dla polityka, który musi się liczyć z takimi obostrzeniami w swojej działalności, nałożenie cech największego zbrodniarza na polskim narodzie nie mieści się i nie może być przyjęte – bronił Donalda Tuska jego pełnomocnik.

Ograniczeniem wolności debaty nie jest ten proces, w którym oczekujemy powiedzenia, że są pewne granice w tym, jak się do siebie między sobą odnosimy, jak możemy do siebie powiedzieć – nie tylko między nami obywatelami, ale również między prasą a politykiem. Tam wszędzie gdzieś są granice. Odbieranie drugiej stronie prawa do zabierania głosu, z którym się można zgadzać albo nie zgadzać, jest poważną ingerencją w wolność słowa – zakończył adwokat przewodniczącego PO, wnosząc o uznanie roszczeń w całości.

Następnie przyszedł czas na mowę końcową strony pozwanej.

Treść tej okładki – zarówno chodzi mi o ten kolaż z wizerunkiem, jak i to, co jest napisane pod hasłem „Gott mit uns” – jest absolutnie kompatybilna z treścią artykułu na stronie szóstej. Tam jest wyraźnie odniesione, do jakiej wypowiedzi, moim zdaniem naprawdę nie do końca rozsądnej, pana Donalda Tuska to się odnosi – rozpoczął swoje wystąpienie mec. Sławomir Sawicki, obrońca Sakiewicza. Każda ze stron politycznych ma swój ostry język i będąc politykiem należy się do tego po prostu przyzwyczajać, a nie odpowiadać właśnie w ten sposóbPonieważ jest żądane ogłoszenie [przeprosin – przyp. am.sz.] na okładce, chciałem zwrócić uwagę, że Sąd Najwyższy się wypowiedział, że zamieszczanie tego typu przeproszeń na okładce tygodnika przekracza zakres proporcjonalności wymaganej do usunięcia skutków naruszeń.

Pełnomocnik dziennikarza odniósł się również do roszczeń finansowych Donalda Tuska: Wysoki Sądzie, chcę zwrócić uwagę, że powód – czy to osobiście, czy też kierowana przez niego Kancelaria Prezesa Rady Ministrów – nie dopuszcza dziennikarzy związanych z pozwanym [red. Tomaszem Sakiewiczem – przyp. am.sz.] na swoje konferencje, co zresztą owocuje sprawami w sądzie (…). Żądanie 100 tysięcy złotych, w momencie kiedy tak drastycznie ogranicza się prawa dziennikarzy do informacji, jest po prostu złamaniem zasady „czystych rąk” i prosiłbym, żeby w ogóle nawet nie rozważać sprawy tego zadośćuczynienia – zaapelował mec. Sawicki. Proszę o oddalenie powództwa.

Mimo wcześniejszej zapowiedzi, która padła podczas poprzedniej rozprawy 29 listopada b.r. Sąd nie ogłosił wyroku. Zapowiedziano jednak że stanie się to 13 stycznia 2025 r.

Sprawa jest objęta monitoringiem CMWP SDP od marca 2023 r. Jej obserwatorem jest red. Anna Maria Szczepaniak.

CMWP SDP obejmuje monitoringiem sprawę z powództwa Donalda Tuska przeciwko Tomaszowi Sakiewiczowi

Styczniowe spotkanie Klubu Publicystyki Kulturalnej SDP poświęcone Marii Czupratowskiej-Semczuk

Pierwsze w 2025 roku spotkanie Klubu Publicystyki Kulturalnej SDP zostanie poświęcone Marii Czupratowskiej-Semczuk (rocznik 1931) – legendarnej choreografce, instruktorce tańca, współtwórczyni oraz długoletniej kierowniczce artystycznej Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. W środę, 8 stycznia 2025 r., o godz. 17.00, w Domu Dziennikarza, przy ulicy Foksal 3/5 w Warszawie, będziemy omawiać dokonania artystyczne – Marii Czupratowskiej-Semczuk oraz Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. Zapraszam serdecznie Jej wychowanków, przyjaciół, rodzinę, znajomych!

 dr Teresa Kaczorowska,
przewodnicząca Klubu Publicystyki Kulturalnej SDP


Maria Czupratowska-Semczuk – długoletnia choreografka, instruktorka tańca, kierowniczka artystyczna, współtwórczyni Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej, związana z tym Zespołem od 1952 r. Lektorka języka rosyjskiego Politechniki Warszawskiej w latach 1953-1991. Obecnie jest Honorową Konsultant ds. artystycznych Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej, prowadzi też grupę Oldbojów ZPiT PW, reżyseruje okolicznościowe przedstawienia, w których uczestniczą Zespołowicze z różnych pokoleń. Twórczyni wielu choreografii wykonywanych przez Zespół i nagradzanych w kraju i za granicą. Jest autorką publikacji „50 lat z Zespołem Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej”.

Podczas Uroczystego Posiedzenia Senatu Politechniki Warszawskiej, 27 czerwca 2017 r., Maria Czupratowska-Semczuk otrzymała z rąk Rektora Politechniki Warszawskiej prof. Jana Szmidta Medal Politechniki Warszawskiej. Laudację na cześć laureatki wygłosił prof. Andrzej Jakubiak, podkreślając jej twórczy wkład w kształtowanie Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. „Dzisiaj Pani Maria jest skarbnicą wiedzy o repertuarze Zespołu, jego osiągnięciach, tradycji, ważnych wydarzeniach, zabawnych zdarzeniach, a przede wszystkim o ludziach – studentach i kadrze artystycznej, których droga życia wiodła poprzez Zespół” – mówił prof. prof. Andrzej Jakubiak.


Zespół Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej powstał w 1951 r., jako pierwszy folklorystyczny zespół uczelniany w Warszawie. Grupa ma charakter instrumentalno–wokalno–taneczny. Tworzą ją studenci oraz absolwenci niemal wszystkich wydziałów PW, a także innych warszawskich uczelni. ZPiT PW występuje na scenach krajowych i zagranicznych, prezentując polski folklor, w tym pieśni, tańce i melodie z większości regionów Polski. W repertuarze ma, oprócz suit tematycznych tańców z danego regionu, również całe widowiska artystyczne nawiązujące do polskiej historii narodowej i motywów ludowych.

Zespół Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej dał ponad 3000 koncertów na scenach krajowych i zagranicznych. Jest zdobywcą m.in. srebrnej i brązowej Kolii Książąt Burgundii, srebrnej płyty przyznanej przez francuską Akademię Muzyczną im. Charles’a Crosa Międzynarodowego Festiwalu w Izmirze – Złotej Artemidy, czy głównej nagrody na Harmonie Festiwal ’99 w Lindenholzhausen w Niemczech. Za zasługi dla Warszawy otrzymał Złotą Syrenkę. Odznaczony jest również Złotym Krzyżem Zasługi oraz dyplomem Ministra Spraw Zagranicznych za propagowanie polskiej kultury za granicą.

Collage: El Pais, 20 minutos, materiały org. dziennikarskich w Hiszpanii/ red/ hrob/ ee/ r

Hubert Bekrycht: W pseudodziennikarskim błocie, czyli Rubcow wiecznie żywy

Latem br. cały świat obserwował wymianę podejrzewanych o szpiegostwo ludzi z kręgów kulturowych Zachodu i Wschodu. Wymianę dokonały między sobą USA i Rosja. Wśród ludzi ważnych dla Putina był Pablo Gonzales alias Pawel  Rubcow – pułkownik rosyjskich służb specjalnych, szpieg udający dziennikarza, który w Polsce inwigilował m.in. środowisko medialne. Miał nawet dziewczynę, dziennikarkę m.in. stacji Euronews.  I coraz głośniej słychać, że to nie było małe grono osób.

Są takie sprawy, które tradycyjnie trzeba dokończyć w starym roku. Postaram się, chociaż nie jest to łatwe. Zmowa milczenia? Gorzej, mafijna solidarność i to niestety w naszym środowisku. Udającemu dziennikarza szpiegowi Gonzalesowi – Rubcowowi, jeszcze w pierwszej połowie 2024 r. otwarcie sprzyjały międzynarodowe – liberalne i lewackie środowiska medialne, międzynarodowe, też głównie politycznie poprawne, organizacje dziennikarskie i… spore grono pracujących w Polsce dziennikarzy.

Więzień sumienia, szpiegowskiego

Wspierali też Rubcowa, do czasu powitania przez Putina na moskiewskim lotnisku, nawet politycy liberalni bajdurząc o prawie do obrony i to w momencie, w którym każde dziecko wie, że pan udający Hiszpana i mający dwa paszporty w tym Federacji Rosyjskiej, mógł być, a był, kremlowskim kretem w Polsce i na Ukrainie. Chociaż nie tylko.

Rubcow siedział w polskim areszcie jako „więzień sumienia” – tak przynajmniej określały go niektóre narodowe stowarzyszenia (m.in. hiszpańskie) zrzeszone w Europejskiej Federacji Dziennikarzy (EFJ). Te obrażające wszystkich bzdury o „więźniu sumienia” powtarzali też polscy dziennikarze. Rubcow siedział w areszcie od zatrzymania go na ukraińskiej granicy w czwartym dniu inwazji Moskwy na Kijów. Zresztą wcześniej był wydalony z Ukrainy. Po tym jak Gonzalesa w sierpniu br. witał w Moskwie Putin z Internetu nie zniknęły protesty przeciwko „przetrzymywaniu wbrew prawom człowieka Rubcowa w polskim areszcie” autorstwa lewicowych krajowych i międzynarodowych organizacji dziennikarskich, a nawet autorstwa liberalnych i lewackich polityków oraz kilku organizacji obrony praw człowieka. I szpiega.

Znikające punkty  i pytanie b. premiera

Zniknęły natomiast z globalnej sieci materiały z rozmaitych towarzyskich imprez dziennikarskich, podczas których był obecny Rubcow, bo jeszcze niedawno, kilkanaście osób przyznawało, że widywały szpiega w różnych miejscach rozrywkowej Warszawy. Z dziennikarzami. I nie tylko.

I skończyłbym na tym, bo wiatru w polu ani w sowieckich stepach, tajgach i tundrach nie pogonię, ale…

Pracownica państwowej telewizji, znowu, Pani Justyna Dobrosz-Oracz – obecnie TVP w likwidacji – słynąca z niebywale konsekwentnych prorządowych zachowań, była uprzejma zapytać b. premiera Mateusza Morawieckiego z PiS o to, czy prokuratura przesłuchała go już na okoliczność kampanii „Stop Russia Now”? Chodziło o kampanię, w którą zaangażował się ponad dwa lata temu polski rząd, a która to akcja miała uświadomić Europie bestialstwo Kremla i przypominać o zbrodniach wojsk Putina na Ukrainie. Dlaczego Dobrosz-Oracz teraz pytała o to byłego szefa rządu? Nie wiem, ale nie potrafię osiągnąć takiego poziomu dziennikarstwa jak pani Justyna, zatem zostaję ze swoją niewiedzą. Zainteresowała mnie jednak odpowiedź Morawieckiego.

„A co pani powie o swoich kontaktach z panem Rubcowem” – zapytał były premier/ Pracownica TVP w likwidacji zaczęła grozić Morawieckiemu pozwem. „No, będzie miał pan proces, bo nie miałam żadnych kontaktów, panie premierze, proszę nie trzaskać drzwiami, bo to jest poniżej krytyki”. Tak, trzaskanie drzwiami kulturalne nie jest, ale premier Morawiecki nie miał okazji trzasnąć, bo natychmiast we framudze pojawiła się pani Justyna. Ona szybka jest i w słowach i w kocich ruchach, którymi zaskakuje swoich rozmówców, głównie z prawicy, pędząc za nimi korytarzami sejmowymi jak ekspres „Leśmian” przez Żyrardów.

Straszenie polityków opozycji?

Czy pani Justyna wytoczyła proces o zniesławienie byłemu premierowi dwóch konserwatywnych rządów? Nie słyszałem, ale to nie znaczy, że nie wytoczyła. Zresztą, może szef resortu sprawiedliwości Adam Bodnar uruchomił specjalny dyskretny tryb takich pozwów, szczególnie dla skrzywdzonych przez prawicę dziennikarzy. Dziennikarzy i „dziennikarzy”. A coraz ich więcej, bo niektórzy, nawet na wysokich stanowiskach w mediach publicznych w latach 2016 – 2024, czyli za PiS, najpierw pracowali kilka lat w tych samych mediach, a tuż przed objęciem rządów przez PO i jej akolitów stawali się wrogami prawicy.

Powróćmy jednak do zasadniczego wątku ruskiego szpiega, pułkownika Rubcowa. Czyli Gonzalesa udającego hiszpańskiego dziennikarza i mającego w Polsce kontakty z dziennikarzami. Czy premier Morawiecki pozwoliłby sobie na pomawianie przedstawicielki mediów albo błąd wobec niej, gdyby czegoś ważnego nie wiedział na temat kontaktów Dobrosz-Oracz? W końcu to on był premierem kiedy służby aresztowały Rubcowa za szpiegostwo.

Murem za murem

Cały ten dialog emitowała TVP w likwidacji jak zdartą płytę. Tak jakby bezprawnie przejęta przez obecny rząd telewizja publiczna w likwidacji chciała, aby jej malejące grono odbiorców usłyszało, że będzie proces byłego premiera z pracownicą TVP. Ale może jestem przewrażliwiony.

Nielegalnie przed rokiem wybrane władze TVP w likwidacji demonstracyjnie we wszystkich mediach społecznościowych ogłosiły, ze są „Murem za Justyną”. Nawet sam pan nielegalny dyrektor generalny TVP w likwidacji Tomasz Sygut na swoim profilu na X, jako „Tomek Sygut” umieścił grafikę z  Dobrosz-Oracz stojącą pod ścianą i banerem „Murem za Justyną”.

Nielegalny generalny dyrektor TV w likwidacji napisał „Telewizja Polska jednoznacznie stoi za dziennikarzami odkrywającymi prawdę”. W pierwszym odruchu pomyślałem, że Sakiewicz, Rachoń, bracie Karnowscy, Skowroński, Krysztopa czmychają teraz znacznie dalej niż na Węgry nie chcąc być bronieni przez Syguta. Człowieka, który w TVP pełnił chyba więcej funkcji niż partii zaliczył Korwin-Mikke. Syguta, który trochę kiedyś podpadł asystentowi i ministrowi Tuska, ale potem „odszczekał” – jak to dziennikarz gończy – i od tej pory jest za pan brat z władzą liberalno-lewicowo-lewacką.

Kto widział partnerkę szpiega?

Zaraz, zaraz, czy to już nie Sygut pełnił funkcję jednego z władców TVP, kiedy rok temu pacyfikowano jej budynki a w jednej z reżyserek stała sobie skromnie pod ścianą, ale oko kamery ją wychwyciło, uważaną za dziewczynę Rubcowa panią Magdalenę Ch? No bo stała – widzieli wszyscy i wszyscy wiedzieli, że z ludźmi służb rządu Tuska, w niedostępnym dla wszystkich pomieszczeniu pani będąca partnerką ruskiego szpiega udającego hiszpańskiego dziennikarza.

Kto jej tam pozwolił wejść? Chyba ktoś mogący decydować… Czy partnerka Gonzalesa też udawała dziennikarkę? Jakich stacji?  Euronews, TVP, TVN a może innych? Nie, nie, po trzykroć nie –  ona była dziennikarką utrzymującą w Warszawie i innych stolicach Europy rozległe środowiskowe kontakty do pierwszych dni sierpnia, kiedy Rubcowa na moskiewskim lotnisku powitał Putin.

Potem kobieta rozpłynęła się. Zlikwidowała konto na profilach społecznościowych, nie odbierała telefonów, prokuratura milczy, czy toczy się przeciwko niej jakieś postępowanie w związku ze znajomością z towarzyszem pułkownikiem GRU. Słowem była, nie ma. I nawet martwiłbym się o człowieka, ale ktoś mnie niedawno przekonał, że wróci. Gdzieś się ta pani w końcu pojawi, jak nie u nas, to w innym kraju. I to jako dziennikarka…

Częściowe przejaśnienia

Teraz po roku od bezprawnego napadu rządu Tuska na polskie media i blisko pięć miesięcy od powrotu Rubcowa do Rosji, wiele spraw się wyjaśnia. A to ktoś z wysoko postawionych urzędników w TVP współpracował z uzurpatorami. A to ktoś inny pomógł dziwnemu prawnikowi i wspomnianemu, nielegalnie wybranemu dyrektorowi Sygutowi wjechać na podziemny parking TVP przy ul. Woronicza w Warszawie i stamtąd w tajemnicy wjechać na dziesiąte, tzw. prezesowskie piętro, aby z urzędującym prezesem podpisać protokół przejęcia telewizji państwowej wartej setki miliardów złotych.

Ktoś teraz dopiero, chociaż od kilku miesięcy głośno o tym w sieci i mediach, przypomniał sobie, że widział Magdalenę Ch. w reżyserce  TVP podczas medialnego zamachu stanu. Ktoś połączył kropki i zaczął szperać w Internecie. Niewiele jest już zdjęć Rubcowa w Polsce, niewiele fotek jego partnerki i tej partnerki koleżanek i kolegów ze środowiska dziennikarskiego. Ale coś tam zostało. Internet jednak nie płonie. A i pojawiły się ciekawe memy, które wzburzyły niektórych dziennikarzy posądzanych o znajomość z Rubcowem.

Pytania bez odpowiedzi. Na razie

Były premier i były zwierzchnik polskich sił specjalnych pytał jednak w obecności kamer jedną z „dziennikarek” TVP o jej kontakty z ruskim szpiegiem Rubcowem. I wtedy wszystkie siły nielegalnie przejętych mediów publicznych stanęły „Murem za Justyną”. Pewność czy desperacja? Wyrachowanie czy złośliwość? Nie znam odpowiedzi na te pytania. I właśnie dlatego je stawiam.

Co dalej z Rubcowem? Pewnie już go szykują do następnej misji. Może tym razem pan pułkownik zostanie kobietą, dziennikarką i pojedzie do Korei Południowej a tam poda się za azylantkę z północy półwyspu. Nie mam siły się nad tym zastanawiać. Dziennikarze liberalni i lewaccy w Polsce są wystarczająco ciekawym środowiskiem, aby przyciągnąć nie tylko szpiegów, ale i cyrkowców, chińskich producentów wiecznych piór i drwali ze Skandynawii…

***

Wszystkim wypatrującym pierwszej gwiazdki życzę szybkiego wyjaśnienia polskich afer medialnych i w mediach, a ci, którzy chcą prawdy o Rubcowie niech cierpliwie poczekają…

Dobrych Świąt Narodzenia Pańskiego i wspaniałego Nowego Roku, powrotu wolności słowa i kresu cenzury w Polsce a nade wszystko końca niebezpiecznych rządów prowadzących nasz kraj na skraj przepaści!

 

Hubert Bekrycht

Redaktor naczelny portalu SDP,

sekretarz generalny SDP

Odbarwione logo TV Biełsat

Oświadczenie Zarządu Głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w sprawie likwidacji BIEŁSAT TV

10 grudnia 2024 r. podczas drugiego w kadencji 2024 – 2028 posiedzenia Zarządu Głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich przyjęto tekst oświadczenia ZG SDP ws. likiwdacji Biełsat TV.

ZG SDP stanowczo protestuje przeciwko działaniom obecnego kierownictwa  „TVP S.A. w likwidacji”  wobec Biełsat TV, kanałowi telewizyjnemu i internetowemu nadającemu z Polski na tereny Białorusi i innych krajów Związku Sowieckiego. Od marca br. od pretekstem  restrukturyzacji Biełsat TV  obecne władze TVP prowadzą  działania zmierzające do marginalizacji i realnej  likwidacji tego kanału. 

W marcu 2024 r. drastycznie zmniejszono budżet Biełsat TV, bez podania realnej przyczyny  została zwolniona dyscyplinarnie  z pracy inicjatorka i dyrektor tej stacji Agnieszka Romaszewska,  usunięto z Internetu setki audycji i programów archiwalnych Biełsat TV oraz pozbawiono pracy szereg osób zatrudnionych i współpracujących z Biełsat TV bez należytego wsparcia i ochrony socjalnej.

Tymczasem w ciągu 18 lat swojego istnienia telewizja Biełsat TV stała się ważnym narzędziem realizacji zasady wolności słowa, niezależności dziennikarskiej i pluralizmu mediów w państwach Europy Wschodniej, przede wszystkim na Białorusi i w Rosji.  Niszczenie tego dzieła jest skandalicznym naruszeniem tych  fundamentalnych  dla współczesnych państw zasad i lekceważeniem praw człowieka.

ZG SDP domaga się, by przekształcanie Bielsat TV w białoruską redakcję „Centrum programów obcojęzycznych TVP” zostało przeprowadzone w taki sposób, aby zachować pełną niezależność redakcji i jej możliwości dotychczasowego działania. Pojawia się też pytanie, czy nie jest to element wojny hybrydowej prowadzonej przeciwko państwu polskiemu przez Rosję.

ZG SDP stanowczo apeluje do obecnych władz TVP S.A. w likwidacji oraz do do wszystkich odpowiedzialnych osób i instytucji w Polsce i Europie o podjęcie natychmiastowych działań w celu utrzymania funkcjonowania tej stacji i wsparcia osób, które z powody współpracy z nią odsiadują obecnie wyroki więzienia na Białorusi.

 

Zarząd Główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

 

Posiedzenie ZG SDP 10 grudnia 2024 r.

 

Zdj. Konferencja prasowa nt. likwidacji TV Biełsat; Agnieszka Romaszewska (z prawej), poseł PiS Michał Dworczyk (w środku), poseł PiS Marcin Przydacz (z lewej) Fot. ze str. CMWP SDP

Protest CMWP SDP przeciwko likwidacji TV Biełsat (Polish and English version)

CMWP SDP stanowczo protestuje przeciwko likwidacji niezależnej Telewizji Biełsat i apeluje do wszystkich odpowiedzialnych osób i instytucji o podjęcie działań w celu utrzymania funkcjonowania tej stacji. W ciągu 18 lat swojego istnienia telewizja Biełsat TV stała się ważnym narzędziem realizacji zasady wolności słowa, niezależności dziennikarskiej i pluralizmu mediów w państwach Europy Wschodniej, przede wszystkim na Białorusi i w Rosji.  Niszczenie tego dzieła jest skandalicznym naruszeniem tych  fundamentalnych  dla współczesnych państw zasad i lekceważeniem praw człowieka. 

W dniu dzisiejszym została potwierdzona przez  Telewizję Polską informacja o tym, że TVP S.A.”w likwidacji”  włączyła swoje obcojęzyczne kanały do jednej struktury organizacyjnej pod roboczą nazwą Ośrodek Programów dla Zagranicy. Nowa jednostka oparta jest o istniejące kanały – TVP World i Telewizji Biełsat. Przyszłoroczny budżet TV Biełsat w wysokości 18 mln zł, co oznacza de facto likwidację tego kanału  – poinformowała dzisiaj (3.12.2024)  na specjalnej konferencji prasowej w Sejmie b. szefowa stacji red. Agnieszka Romaszewska- Guzy.  Za pracę dla Biełsatu więzieniem zapłaciło 15 osób, 15 dziennikarzy i operatorów, którzy mają wyroki po 3, 5 i 8 lat. Ci ludzie nadal siedzą, a dzieło, które tworzyli, zostało zlikwidowane – powiedziała była dyrektor Telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska komentując decyzję Daniela Gorgosza, likwidatora TVP S.A . Jak dodała, przewidziany na 2025 r. budżet jest szczątkowy i oznacza faktyczną likwidację kanału, bo jest on mniejszy niż był kiedykolwiek w historii stacji.

CMWP SDP stanowczo sprzeciwia się tej decyzji i jednoznacznie uznaje ją za sprzeczną z polską racją stanu. Po 18 latach przestaje istnieć jedyny niezależny telewizyjny białoruski kanał informacyjny Biełsat TV, który powstał by umacniać ideały wolnej i demokratycznej Białorusi. Niszczenie  tego kanału masowego komunikowania  oznacza nie tylko osłabianie społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi, ale osłabia także opozycję demokratyczną w tym kraju. TV Biełsat jest niezwykle ważna stacja nie tylko dla  dla polskiej, ale także dla  europejskiej polityki zagranicznej.

Biełsat TV to jedyny, niezależny, białoruskojęzyczny kanał telewizyjny. Stacja powstała w 2007 roku z inicjatywy redaktor Agnieszki Romaszewskiej – Guzy oraz grupy białoruskich i polskich dziennikarzy, jako integralna część polskiego nadawcy publicznego – Telewizji Polskiej S.A. Od początku współfinansowało ją polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przy wsparciu rządów kilku europejskich krajów oraz szeregu fundacji.

Tuż przed siłowym przejęciem mediów publicznych przez rząd Donalda Tuska w grudniu ub. roku  Biełsat (biał. Белсат, ros. Белсат, ang. Belsat) był platformą multimedialną, na którą składały się białoruska telewizja i rosyjskojęzyczny kanał Vot Tak, a także 13 kanałów na YouTube oraz portale internetowe w 4 językach (białoruski, rosyjski, polski, angielski) i szereg profili w mediach społecznościowych, takich jak Facebook, Instagram czy X (dawny Twitter). Do marca 2024 r. łącznie stacja nadawała  w językach białoruskim, rosyjskim i ukraińskim blisko 21 godzin programu dziennie. Oryginalną ofertę stacji przygotowywało prawie 300 współpracowników – dziennikarzy przebywających w krajach postsowieckich, a także wydawców, managerów i techników w Polsce. Dodatkowe materiały dostarczali korespondenci pracujący w głównych, europejskich stolicach. W ciągu 18 lat swojego istnienia stacja wyprodukowała prawie 200 filmów dokumentalnych, a jej produkcje otrzymały około 80 nagród na międzynarodowych festiwalach.  Dziennikarze Biełsat TV od początku istnienia stacji swoje programy tworzyli w języku białoruskim, co stanowiło istotny wyróżnik stacji w medialnej przestrzeni Białorusi.  Biełsat konsekwentnie pracował na rzecz popularyzacji tego języka nie tylko przez jego ciągłą obecność na antenie, lecz także propagując białoruską literaturę oraz wspierając inicjatywy edukacyjne. Zapraszanym do studia gościom pozostawiano jednak swobodę wyboru między językiem białoruskim, a wciąż dominującym rosyjskim.

Zaangażowanie Biełsatu w walkę z białoruską i rosyjską propagandą w krajach postsowieckich spotkało się z brutalnymi represjami wobec jego dziennikarzy. Aktualnie w więzieniach na Białorusi przebywa 28 dziennikarzy, 15  z nich to współpracownicy telewizji Biełsat.

SMWP SDP stanowczo apeluje do obecnych władz TVP S.A. oraz do do wszystkich odpowiedzialnych osób i instytucji w Polsce i Europie o podjęcie natychmiastowych działań w celu utrzymania funkcjonowania tej stacji i wsparcia osób, które z powody współpracy z nią odsiadują obecnie wyroki więzienia na Białorusi.

dr Jolanta Hajdasz ,

prezes SDP i dyrektor CMWP SDP

Warszawa, 3 grudnia 2024 r.


The Press Freedom Monitoring Center of the Association of Polish Journalists protests against the liquidation of TV Belsat

The Press Freedom Monitoring Center of the Association of Polish Journalists strongly protests against the liquidation of the independent Belsat Television and appeals to all responsible persons and institutions to take action to maintain the operation of this station. Over the 18 years of its existence, Belsat TV has become an important tool for implementing the principle of freedom of speech, journalistic independence and media pluralism in Eastern European countries, primarily in Belarus and Russia. The destruction of this work is a scandalous violation of these fundamental principles for modern states and a disregard for human rights.

Today, Telewizja Polska confirmed that TVP S.A. „in liquidation” has incorporated its foreign-language channels into one organizational structure under the working name of the Center for Foreign Programs. The new entity is based on existing channels – TVP World and Telewizja Biełsat. Next year’s budget of TV Biełsat in the amount of PLN 18 million, which de facto means the liquidation of this channel – informed today (3.12.2024) at a special press conference in the Sejm, the former head of the station, Agnieszka Romaszewska-Guzy. 15 people, 15 journalists and cameramen, who have sentences of 3, 5 and 8 years, paid for their work for Biełsat with prison. These people are still in prison, and the work they created has been liquidated – said Agnieszka Romaszewska, former director of Telewizja Biełsat, commenting on the decision of Daniel Gorgosz, the liquidator of TVP S.A., former director of Telewizja Biełsat. As she added, the budget planned for 2025 is residual and means the actual liquidation of the channel, because it is smaller than it has ever been in the history of the station.

The Press Freedom Monitoring Center of the Association of Polish Journalists strongly opposes this decision and unequivocally considers it to be contrary to the Polish raison d’état. After 18 years, the only independent Belarusian television news channel Belsat TV, which was established to strengthen the ideals of a free and democratic Belarus, is no longer in existence. Destroying this channel of mass communication means not only weakening civil society in Belarus, but also weakens the democratic opposition in this country. Belsat TV is an extremely important station not only for Polish, but also for European foreign policy. Belsat TV is the only independent, Belarusian-language television channel. The station was established in 2007 on the initiative of editor Agnieszka Romaszewska-Guza and a group of Belarusian and Polish journalists, as an integral part of the Polish public broadcaster – Telewizja Polska S.A. From the beginning, it was co-financed by the Polish Ministry of Foreign Affairs with the support of the governments of several European countries and a number of foundations.

Just before Donald Tusk’s government took over public media by force in December last year, Belsat (Belarusian: Белсат, Russian: Белсат, Eng. Belsat) was a multimedia platform consisting of Belarusian television and the Russian-language channel Vot Tak, as well as 13 YouTube channels and websites in 4 languages (Belarusian, Russian, Polish, English) and a number of social media profiles, such as Facebook, Instagram and X (formerly Twitter). By March 2024, the station broadcast a total of almost 21 hours of programming per day in Belarusian, Russian and Ukrainian. The original offer of the station was prepared by almost 300 collaborators – journalists residing in post-Soviet countries, as well as editors, managers and technicians in Poland. Additional materials were provided by correspondents working in major European capitals. During its 18 years of existence, the station has produced almost 200 documentaries, and its productions have received about 80 awards at international festivals. From the very beginning of the station’s existence, Belsat TV journalists have created their programs in Belarusian, which was a significant distinguishing feature of the station in the media space of Belarus. Belsat has consistently worked to popularize this language not only through its constant presence on air, but also by promoting Belarusian literature and supporting educational initiatives. However, guests invited to the studio were given the freedom to choose between Belarusian and the still dominant Russian.
Belsat’s involvement in the fight against Belarusian and Russian propaganda in post-Soviet countries was met with brutal repression against its journalists. Currently, 28 journalists are imprisoned in Belarus, 15 of whom are collaborators of Belsat television.

SMWP SDP strongly appeals to the current authorities of TVP S.A. and to all responsible persons and institutions in Poland and Europe to take immediate action to maintain the operation of this station and support people who are currently serving prison sentences in Belarus due to their cooperation with it.

Dr. Jolanta Hajdasz,
President of SDP and Director of CMWP SDP

 

 

Fot. NAC

TADEUSZ PŁUŻAŃSKI: Strzał w potylicę –  tak sowieci uśmiercili gen. Józefa Olszynę-Wilczyńskiego

27 listopada 1890 r. w Zwierzyńcu pod Krakowem urodził się Józef Olszyna-Wilczyński, generał Wojska Polskiego, we wrześniu 1939 r. dowódca Grupy Operacyjnej „Grodno”. 22 września 1939 r. pod Sopoćkiniami w okolicach Grodna orkowie Stalina wzięli go do niewoli, a następnie zamordowali.

Józef Olszyna-Wilczyński od 1912 r. był związany z Polskimi Drużynami Strzeleckimi. Następnie służył w I Brygadzie Legionów Polskich i Polskiej Organizacji Wojskowej. Uczestnik wojny polsko-ukraińskiej i wojny polsko-bolszewickiej na Podolu. 27 listopada 1918 r. w bitwie pod Mikulińcami Wilczyński został ciężko ranny i dostał się do niewoli ukraińskiej. W 1921 r. brał udział w ochronie III powstania śląskiego. W niepodległej RP w Wojsku Polskim, w 1924 r. przeniesiony do Korpusu Ochrony Pogranicza – dowódca w Baranowiczach i Zdołbunowie.

We wrześniu 1939 r., dowodząc Grupą Operacyjną „Grodno”, był de facto zwierzchnikiem polskich oddziałów w północno-wschodniej Polsce. Tragiczna śmierć przyszła 22 września ok. godziny 7.00 w Nowikach koło Sopoćkiń. Żona generała Alfreda Olszyna-Wilczyńska wspominała, że samochodowi, którym jechali, w miejscowości Góra Koliszówka zagrodziły drogę dwa sowieckie czołgi.

Generał wraz z żoną, adiutantem kpt. Mieczysławem Strzemeskim, kierowcą i jego pomocnikiem trafili do niewoli. Wilczyńskiego napastnicy najpierw ranili w nogę, potem dobili z bliskiej odległości. Zginął od strzału w potylicę, jak później ponad 22 tysiące polskich oficerów – ofiar zbrodni katyńskiej. Żona pisała dalej: „Mąż leżał twarzą do ziemi, lewa noga pod kolanem była przestrzelona w poprzek z karabinu maszynowego. […] Głowa męża była cała, tylko oczy i nos stanowiły jedną krwawą masę, a mózg wyciekał uchem”. Bolszewicy ograbili zwłoki zamordowanego, zabrali order Virtuti Militari i ryngraf z Matką Boską. Bolszewicy zamordowali też Strzemeskiego. „Tuż obok leżał kapitan z czaszką rozłupaną na dwoje” – zapamiętała generałowa.

Egzekucja nie była przypadkiem, tylko wynikiem rozkazów. „Żołnierze! Bijcie oficerów i generałów” – nakazywał dowódca Frontu Ukraińskiego Siemion Timoszenko. Głównodowodzący Frontem Białoruskim Michaił Kowalow próbował podburzać polską ludność, pisząc do niej w odezwie o „tchórzliwej ucieczce generałów z zagrabionym złotem”.

15 września 1939 r. gen. Olszyna-Wilczyński dostał od marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza rozkaz opuszczenia Grodna i skierowania się do Pińska. Dalszych instrukcji nie było, a wobec sowieckiej agresji zaczął się ewakuować w kierunku granicy z Litwą. Oddziałom zdążył jeszcze wydać rozkaz przegrupowania się w kierunku Grodna i Wilna, a później tworzenia konspiracji zbrojnej na ziemi grodzieńskiej i białostockiej. Jeszcze przed inwazją ZSRS generał był załamany położeniem Rzeczpospolitej, odmawiał jedzenia, a żonie 16 września powiedział, że „nie pozostaje nic, jak tylko zginąć”. O ochronę nie prosił. Zresztą jako polski generał, a do tego bohater wojny 1920 r., nie miał szans.

 

HUBERT BEKRYCHT: Demontaż państwa urodził medialne żywe trupy

Kiedyś wydawało mi się, że byłem świadkiem końca komunizmu. Także medialnego. Nie zorientowano się wtedy, że ciotka komuna urodzi potajemnie tyle bękartów. Także medialnych. Nic nie wskazywało, że czerwoni przeżyją. Także medialnie. A jednak…

Nigdy nie widziałem jeszcze tylu usprawiedliwień ze strony konserwatystów. Chodzi o zaniedbania medialne. Też. Trudno będzie to wszystko naprawić. Te skutki dosyć lekkiego traktowania środków masowego przekazu okazały się fundamentalnymi podczas kradzieży mediów publicznych w grudniu 2023 r. Bezprawne przejęcie przez rząd TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej, spowodowało, co było do udowodnienia, nielegalne powołanie ich marionetkowych władz.

Teraz naprawdę mediami głównego nurtu, także komercyjnymi, rządzi ośrodek specjalnie nawet mało zakamuflowany. Jak się nazywają te aleje w centrum Warszawy? Niestety coraz częściej ofiarami opresyjnego systemu padają media konserwatywne. Wlaczą dzielnie i oby do zwycięstwa. Logiki nad głupotą. Prawdy nad manipulacją. Polsce za trzeciego rządu D. Tuska bliżej chyba jest do sytemu medialnego wzorowanego najprawdopodobniej na jakimś kraju południowoamerykańskim z lat 60. ubiegłego wieku.

Żywe trupy mediów publicznych i komercyjnych – po przyjęciu setek dodatkowych frajerów wierzących, że to stała robota – rozpoczęły systematyczne przemalowywanie znaków graficznych i programów (to w mediach państwowych) i zapraszanie co naiwniejszych przedstawicieli opozycji oraz symetrystów do tak samo jak kilka lat temu stronniczych propagandówek (to prywatne ośrodki medialne).

Pojawiają się iskierki nadziei. Są nowe konserwatywne media, m.in TV Republika i telewizja wPolse24, powstaje też wiele innych instytucji z prawicowym przekazem.To oczywiście będzie długi proces. Sukces TV Republiki stanowi jednak ostry alarm dla rządowych speców od naciągania ludzi na tani polityczny kit.

Powietrze medialne mainstreamu zaczyna powoli cuchnąć. To woń tchórzostwa i niekompetencji – zombi zaczynają się rozkładać, choć jeszcze wściekle atakują. Bezprawna, ubiegłoroczna szarża brutalnych ochorniarzy i grupy „Wejście” na TVP, PR i PAP to fakt. Nie zaprzeczają temu nawet zwolennicy obecnej koalicji. Medialną masakrę wolności słowa z grudnia ub. r. powinien upamiętnić w jej rocznicę każdy normalny dziennikarz w Polsce. Może dołączą do niej inni? Rewolucja medialna? Nie liczmy na to. Trzeba pracować i robić swoje, bez strachu. Wtedy rozwiązania radykalne przestaną być potrzebne.

 

Fot. YT/TR

Współtwórca Biełsatu Aleksy Dzikawicki odchodzi z Telewizji Polskiej

Aleksy Dzikawicki, od marca pełniący obowiązki dyrektora-redaktora naczelnego Biełsatu, złożył wniosek o rozwiązanie umowy o pracę z Telewizją Polską.

Dzikawicki był współtwórcą telewizji Biełsat,  pracował jako szef Redakcji Informacji, a później zastępca dyrektor-redaktor naczelnej Agnieszki Romaszewskiej. Po jej skandalicznym zwolnieniu przez likwidatora TVP w marcu tego roku został pełniącym obowiązki dyrektora-redaktora naczelnego Biełsatu.

Jak czytamy na stronie belsat.eu jako powód swojej decyzji Dzikawicki „podał to, że powierzono mu likwidację Biełsatu jako samodzielnej jednostki w ramach TVP. Będąc zaś jednym z założycieli stacji, w której pracował przez 18 lat, nie zamierza się jednak na to godzić i wybiera wcześniejsze zwolnienie.”

Kierownictwo TVP w likwidacji zadecydowało, że Biełsat zostanie włączony w strukturę powstającego Ośrodka Mediów dla Zagranicy, a na czele jego redakcji stanie Alina Koushyk, była członkini gabinetu Swiatłany Cichanouskiej na wygnaniu (pisaliśmy o tym TUTAJ).

„Kończy się moja praca w Biełsat, telewizji która współtworzyłem i w której przez lata pełniłem funkcje szefa Redakcji Informacji, później zastępcy Agnieszka Romaszewska, a od marca – pełniącego obowiązki Dyrektora-Redaktora Naczelnego. Poświęciłem temu wspaniałemu projektowi 18 lat swojego życia, pracowałem z cudownymi ludźmi. Wszystkim im za te lata z całego serca dziękuję i życzę wielu sukcesów” – napisał Dzikawicki na swoim profilu na Facebooku.

Dalej poinformował, że złożył wniosek o rozwiązanie umowy o prace za porozumieniem stron..

„Nie mam do nikogo żalu za to, że nie powierzono mi dalszego kierowania od teraz już białoruską Redakcją Ośrodka mediów dla zagranicy, tylko za styl w jakim to zostało zrobione. Byłbym hipokrytą, gdybym nie napisał tu, że jednak nie oczekiwałem takiego zachowania przede wszystkim od ekipy pani Cichanouskiej, do której zawsze odnosiłem się z szacunkiem i wspierałem na miarę swoich skromnych możliwości. Napisałem, między innymi, też konkretnym osobom z Gabinetu o tym osobiście” – podkreślił Dzikawicki.

red., źródła: belsat.eu, Facebook

Graf. Logotypy SDP i EFJ, zdjęcia: prezes SDP i dyrektor CMWP (od góry z prawej; prezes EFJ Maja Sever (od dołu z prawej) Fot. T. Jastrzębowski i HB

Odpowiedź prezes EFJ Mai Sever na oświadczenie prezes SDP Jolanty Hajdasz po stanowisku EFJ ws. wyborów w USA

W związku z oświadczeniem  prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Poslskich i dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP Jolanty Hajdasz z 7 listopada br. i komentarzem sekretarza generalnego SDP Hubert Bekrychta, gdzie znalazły się słowa krytyki i deklaracja odmiennej opinii wobec stanowiska Europejskiej Federacji Dziennikarzy (EFJ) w sprawie – wyrażonej w notatce prasowej Federacji – powinności środowiska dziennikarskiego po wyborze Donalda Trampa na prezydenta USA, zamieszczamy odpowiedź prezes EFJ Mai Sever.

Oto oświadczenie szefowej EFJ Mai Sever:

EFJ ponawia apel o lepszą ochronę dziennikarzy w Europie. Europejska Federacja Dziennikarzy (EFJ) przyjęła do wiadomości krytykę wyrażoną przez kilku przedstawicieli SDP, a w szczególności jej nową przewodniczącą, Jolantę Hajdasz, po opublikowaniu naszego komunikatu prasowego z 7 listopada wzywającego Europę do zapewnienia lepszej ochrony dziennikarzom.

Jako organizacja reprezentująca 73 stowarzyszenia i związki dziennikarzy w 44 krajach europejskich, w tym w Polsce, EFJ musi działać w kontekście wielu opinii. Uważamy, żeta debata idei jest zdrowa, o ile nie przeradza się w obelgi. Federacja taka jak nasza musi dopuszczać wewnętrzną debatę i traktować ją jako wartość dodaną. Jednak Federacja, aby być skuteczną, absolutnie nie może ograniczyć swojej roli do stania się najniższym wspólnym mianownikiem wszystkich swoich afiliantów.

Nikt nie może zaprzeczyć wrogiemu kontekstowi, z jakim zmaga się dziennikarstwo w Europie. Wszystkie badania naukowe (w tym raporty Media Pluralism Monitor) i wszystkie instrumenty monitorujące naruszenia wolności prasy (w tym MFRR i Platformy Rady Europy) odnotowują pogorszenie sytuacji.

Podobnie jak wiele innych organizacji dziennikarzy (w tym dziennikarzy amerykańskich –  National Writers Union lub związki zawodowe dziennikarzy w Danii i Szwecji), EFJ uważa, że sojusz nowo wybranego prezydenta USA i szefa portalu społecznościowego X, który nieustannie prowadzi kampanię na rzecz „śmierci mediów”, stwarza sytuację zwiększonego zagrożenia dla prasy.

Stoimy na stanowisku, że Donald J. Trump i Elon Musk, poprzez swoje ataki na dziennikarzy, stanowią poważne zagrożenie dla wolnego dziennikarstwa, co może mieć daleko idące konsekwencje dla wolności prasy i demokracji w Europie.

Nie chodzi nam o zajęcie stanowiska politycznego, ale o obronę podstawowych wartości, które dotyczą wszystkich dziennikarzy. Niedopuszczalne jest, aby przywódcy polityczni, niezależnie od ich partii politycznej lub kraju, stosowali retorykę, która zastrasza lub kryminalizuje dziennikarzy. To nie jest polityczny sprzeciw, ale fundamentalna kwestia, która leży w zakresie naszej odpowiedzialności za ochronę wolności prasy i bezpieczeństwa naszych kolegów. W tym kontekście apelujemy do instytucji europejskich o ochronę zawodu. To stanowisko jest całkowicie pozbawione zabarwienia politycznego: EFJ nie wyraża tutaj żadnego stanowiska politycznego; wzywa do obrony zawodu przed wszelkimi atakami, bez względu na to, skąd one pochodzą.

Nasz komunikat prasowy z 7 listopada jest jasny:

Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, w Europie i wszędzie na świecie, zawód musi stanowczo stanąć w obronie silnej prasy, która może swobodnie relacjonować fakty i pociągać władzę do odpowiedzialności w sposób gwarantujący dziennikarzom bezpieczeństwo i ochronę zawodową.

Europejska Federacja Dziennikarzy i jej filie dołączają do wszystkich zaangażowanych w obronę dziennikarstwa jako kamienia węgielnego demokracji.Jesteśmy przekonani, że SDP w pełni podziela ten cel z EFJ i wszystkimi jej filiami.

Jak wiadomo, EFJ nie omieszkała potępić ostatnich naruszeń wolności prasy w Polsce i będzie to nadal czynić. Uważamy, że ważniejsze jest uzgodnienie tego, co istotne, niż zagubienie się w sporach.

 

Maja Sever, prezes EFJ

 

Poniżej przypominamy oświadczenie prezes SDP Jolanty Hajdasz z 7 listopada w odpowiedzi o stanowisko EFJ z tego samego dnia z relacji prasowej Federacji. To stanowisko EFJ, jej szefowa przytacza w ostatniej części opublikowanego powyżej oświadczenia Mai Sever.

Oto oświadczenie szefowej SDP Jolanty Hajdasz  z 7 listopada ze wstępem na portalu SDP:

Międzynarodowa organizacja Europejska Federacja Dziennikarzy (European Federation of Jounalists) EFJ wydała komunikat, w którym ostro skrytykowała wybranego 47. prezydenta USA Donalda Trumpa i właściciela platformy społecznościowej „X” Elona Muska. Jolanta Hajdasz prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które jest członkiem EFJ, powiedziała, że reakcja władz tej federacji jest trudna do zaakceptowania.

 

EFJ w 46 krajach Starego Kontynentu zrzesza 74 organizacje dziennikarskie i związki zawodowe. Ostatnio, po zjeździe w Prisztinie w maju 2024 r. niektóre organizacji, w tym Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, zgłaszały zastrzeżenia co do kierunku działań EFJ, który – zdaniem niektórych delegatów – sprzęgnięty jest z ogólnymi zasadami poprawności politycznej w UE i kierunkami rozwoju Europy narzucanymi przez liberalne władze Komisji Europejskiej. Wcześniej po kongresach w Izmirze w 2022 r. i w Hadze w 2023 r. podobne zastrzeżenia również zgłaszali przedstawiciele SDP.

 

W wydanym 7 listopada i przesłanym do SDP po południu tego dnia oświadczeniu EFJ napisano m.in.:

„Antyprasowa retoryka Trumpa skłoniła już wielu jego wielbicieli na całym świecie i w Europie do odwetu na mediach. Z Donaldem J. Trumpem z powrotem w Białym Domu poczują się jeszcze bardziej upoważnieni do nękania prasy. Zwycięstwo pana Trumpa nie tylko rzuca wyzwanie amerykańskiemu dziennikarstwu, ale także dziennikarstwu europejskiemu — powiedział sekretarz generalny EFJ Ricardo Gutiérrez” – poinformowano w komunikacie.

Dla prezes SDP Jolanty Hajdasz zachowanie władz EFJ wobec wyborów w USA jest bardzo dziwne.

Reakcja EFJ na demokratyczny wybór prezydenta USA jest dla mnie zdumiewająca i trudna do zaakceptowania – podkreśliła w rozmowie z portalem sdp.pl Hajdasz

W dokumencie sygnowanym przez władze EFJ znalazły się przykłady, na czym – zdaniem przedstawicieli organizacji ma polegać zagrożenie stwarzane przez Trumpa dla europejskich mediów:

„Donald J. Trump wezwał do uwięzienia i zgwałcenia dziennikarzy za nieujawnianie swoich źródeł. Tydzień temu, na jednym ze swoich wieców, fantazjował o masowej strzelaninie dziennikarzy. A tuż po wyborach, Elon Musk, właściciel portalu społecznościowego X, który był aktywny w amerykańskiej polityce jako głośny i finansowy zwolennik Donalda J. Trumpa, powiedział, że tradycyjne media są martwe, twierdząc, że „większość tradycyjnych mediów bezlitośnie kłamała opinię publiczną””.

Jolanta Hajdasz uważa, że EFJ przesadnie odczytuje intencje prezydenta Trumpa i Elona Muska.

Organizacja przestrzega przed rzekomym zagrożeniem, jakim  dla wolności mediów ma być Donald Trump, na dowód tego cytuje wyrwane z kontekstu jego wypowiedzi oraz opisuje wydarzenia nadinterpretując je i  nadając im nieistniejący kontekst  np. pisząc że „D. Trump chciał strzelać do dziennikarzy mediów masowych” albo wzywał „do masowego uwięzienia dziennikarzy (ang. „he fantasized about a mass shooting of journalists”, „Donald J. Trump has called for journalists to be imprisoned and raped for not revealing their sources”) – wskazała prezes SDP.

„EFJ publikuje swoje oświadczenie „w imieniu wszystkich dziennikarzy „, choć przecież osoby wypowiadające się w naszym imieniu zdają sobie sprawę z tego, iż w każdym kraju są także inni dziennikarze, którzy nie mają tak krytycznych ocen prezydenta Donalda Trumpa i jego współpracowników np. Elona Muska na temat mainstreamowego dziennikarstwa” – dodała.   „Szkoda, że przy okazji tegorocznych wyborów EFJ nie dostrzega manipulacji i błędów, jakie coraz częściej popełniają media tradycyjne, które nie kryją swoich sympatii politycznych i nie potrafią, a raczej nie chcą rzetelnie przedstawiać programów wyborczych osób, które mają inne poglądy niż ich własne” – zwróciła uwagę.

 

Prezes SDP zwróciła się bezpośrednio do władz EFJ:

„Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich apeluje do koleżanek i kolegów z EFJ o powstrzymanie się od emocjonalnych ocen i bezpodstawnej krytyki nowo wybranego prezydenta USA, szczególnie jeśli robi to w imieniu wszystkich dziennikarzy należących do EFJ.   Gdy odłoży się na bok emocje, łatwiej jest pogodzić się z tym, że demokracja wymaga akceptacji decyzji wyborców także wtedy, gdy wybory wygrywają ci, których nie popieracie i nie rozumiecie” – zaakcentowała Jolanta Hajdasz.

 

Prezes SDP JOLANTA HAJDASZ: Reakcja EFJ na wybór prezydenta USA jest dla mnie trudna do zaakceptowania

 

Komentarz w sprawie oświadczenia EFJ opublikował także 7 listopada sekretarz generalny SDP Hubert Bekrycht:

 

Tytuł: EFJ umiera – walczy z USA zamiast bronić dziennikarzy np. w Polsce

Komentarz sekretarza generalnego SDP Huberta Bekrychta na ataki władz Europejskiej Federacji Dziennikarzy (EFJ) wymierzone w Donalda Trumpa i Elona Muska

EFJ tuż po ponownym wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych przypuściła na niego bezprzykładny atak. Wydano nie poparte konkretnymi przykładami, naszpikowane zdaniami wyjętymi z kontekstu oświadczenie EFJ. To deklaracja czysto polityczna, ale nie dyplomatyczną, bowiem władze Federacji okładają Donalda Trumpa i właściciela platformy X Elona Muska prymitywną pałką medialną. W rezolucji EFJ znalazły się sformułowania poniżej jakiejkolwiek formy oficjalnego komunikatu – obraźliwe wyrażenia, manipulacje i kłamstwa. Jak dzieci z piaskownicy obrażają się i tupią nogami włodarze EFJ – dają wyraz frustracji, że Trump i Musk nie mogą być poddani prawodawstwu UE, bo wtedy zbiliby ich grabkami albo szpadelkiem, a najlepiej – tak zrozumiałem deklarację EFJ – aby Europa i media europejskie bojkotowały USA i ich technologie medialne, czyli kiedy prezydentem będzie Trump platforma X powinna być w Europie zakazana. Jak w państwach totalitarnych.

Przedstawiciele EFJ wydali wojnę administracji najpotężniejszego kraju na świecie niezbyt dobrze chyba rozumiejąc co napisali w oświadczeniu. W XIX wieku, ba nawet pod koniec XX wieku takie dokumenty prowadziły do prawdziwych wojen. Takich z realnymi strzałami, czołgami, flotą wojenną, lotnictwem, żołnierzami wyposażonymi w ostrą amunicję i – przede wszystkim – do wojen z realną śmiercią i ludzkim nieszczęściem. Nieodpowiedzialność czy złe tłumaczenie a może jedno i drugie?

Pisali to Chorwatka i Belg, którzy jako podróżujące po Europie władze EFJ wydawałoby się, że dużo lepiej muszą posługiwać się angielszczyzną niż ja, a piszący te słowa ma już swoje lat i wiele z gramatyki angielskiej zapomniał. Nie zapominałem jednak słów. Czasem się mieszają, ale od czego są słowniki. Nie zapomniałem też uniwersalnego języka przekazu – niezależnie od tego czy jest to język polski, angielski, chiński, czy szwedzki, włoski, hebrajski, arabski a nawet język liczącego 7 osób plemienia afrykańskiego, którego nazwy nikt nie pamięta. Przekaz nie może zawierać waty słownej, przekaz powinien być konkretny, przekaz dziennikarski EFJ zaś musi być konkretny do kwadratu a nie wypowiadający powszechnie znane politycznie poprawne bzdury, w które nie wierzą nawet wielbiciele EFJ – politycy Unii Europejskiej. Tym bardziej, że przedstawiciele centrali EFJ są miłośnikami liberalnych polityków Unii Europejskiej, bo EFJ protestuje zawsze chętnie tam, gdzie zagrożone są media, które atakują demokratycznie wybrane, ale konserwatywne władze krajów w UE, zresztą poza UE, jak dowodzi przykład USA, też…

 

Śródtytuł: Nie w moim imieniu!

 

O tym przekazie zapomnieli jednak obrażający Trumpa i jego miliony wyborców przedstawiciele EFJ przywołujący fakty, które kompromitują także mnie, bo jako członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich – organizacji zrzeszonej w EFJ – nie zgadzam się z takim tandetnym wykorzystywaniem polityki przez przedstawicieli stowarzyszeń i zawodowych związków dziennikarskich w Europie. Miejmy inne poglądy, na przykład ci ludzie we władzach EFJ niech mają poglądy bliższe liberalno-lewicowej Komisji Europejskiej, ale pozwólcie nam, którzy doświadczyliśmy już w tej części Europy komunizmu mieć bardziej konserwatywne opinie na tematy społeczne i polityczne. Na tym polega demokracja.

„Wybór Trumpa powinien skłonić Europę do lepszej ochrony dziennikarzy” – to tytuł rezolucji, oświadczenia, stanowiska, informacji, czyli nie wiadomo czego, dokumentu sygnowanego przez władze EFJ. A co z Polską i SDP? Czy nie zasłużyliśmy na odpowiedź EFJ na nasze protesty przeciwko bezprawnemu niszczeniu mediów publicznych przez obecny polski rząd? Jakie macie, Koleżanki i Koledzy, prawo krytykować media w USA, skoro ignorujecie bezprawie medialne, które zgotowała w Polsce obecna administracja państwowa? Czy dlatego ignorujecie zdanie SDP, bo ten polski rząd jest liberalny a jego obecni członkowie, z premierem włącznie, atakowali bezceremonialnie jeszcze niedawno Trumpa? Kiedy władze EFJ zamierzają odpowiedzieć na protesty w sprawie manipulacji z ostatniego kongresu w Prisztinie w maju 2024 roku, kiedy to dosłownie zastąpiono projekt uchwały SDP innym projektem z kłamstwami i oszczerstwami a naszą poprawkę do innego dokumentu Komitet Sterujący EFJ i sekretarz generalny EFJ Ricardo Gutiérrez potraktowali jak cenzorzy. Wykreślono istotną datę dotyczącą bezprawnego zwalniania i szykanowania w Polsce setek dziennikarzy po bezprawnym, siłowym przejęciu mediów publicznych i represjach wobec innych mediów po 19 grudnia 2023 r. Co powiecie zwalnianym dyscyplinarnie przez rząd z mediów ludziom, ktorych nazwiska Wam nic nie mówią, bo to dziennikarze konserwatywni, np. Romaszewska, Przełomiec, Adamczyk, Tulicki, Gursztyn, Pereira i ja oraz wielu, wielu innych? Abyśmy sobie poszli do Trumpa, Muska, czy do diabła?

Tym bardziej, że straszycie nie mając pojęcia, że są ludzie o innych podglądach, na przykłąd konserwatywnych,  a może tych poglądów po prostu nie akceptujecie?

 

„Żaden dziennikarz nie powinien być obojętny na wybór Donalda J. Trumpa na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jego związek z dziennikarstwem i podejście do sprawowania władzy będą miały globalne konsekwencje. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, w Europie i wszędzie na świecie, zawód musi stanowczo stanąć w obronie silnej prasy, która może swobodnie relacjonować fakty i bezpiecznie pociągać władzę do odpowiedzialności”.

Na ironię zakrawa fakt, że domagając się prawdy, ostatnie zdanie tego akapitu oświadczenia  EFJ jest bezczelnym kłamstwem:

„Europejska Federacja Dziennikarzy (EFJ) i jej filie dołączają do wszystkich tych, którzy są zobowiązani do obrony dziennikarstwa jako kamienia węgielnego demokracji”

Które file? Pytam szefową EFJ Maję Sever – bo m.in. jej myśli są przytaczane w oświadczeniu. Czy jesteśmy filią, czy istotną częścią EFJ? SDP to największa polska organizacja dziennikarska licząca ponad 3 tysiące członków SDP. My, włądze SDP, nie podpisaliśmy się pod tym oświadczeniem EFJ. Jak mogliście tak szybko zebrać opinie setek ludzi w ponad 40 krajach Starego Kontynentu? Przecież duża część z nas pracowała relacjonując wybory w USA, nie zdążyliśmy się dobrze wyspać a władze EFJ już mają stanowisko druzgocące Trumpa. Chyba, że napisaliście to stanowisko przed wyborami, a to już byłoby fałszerstwo. Zresztą, najpierw są konsultacje! Pamiętacie Statut EFJ?

Organizacja – jak określa siebie EFJ – walcząca z cenzurą sama ocenzurowała i zdlekceważyłą opinię chociażby SDP. A może jeszcze innych organizacji zrzeszonych w Federacji. Cenzura EFJ polega w tym przypadku na tym, że nie ma jeszcze naszego zdania w sprawie, w której wydaliście oświadczenie powołując się na „filie”.

Przestaliście być dziennikarzami? Bo piszecie bzdury i niesprawdzone informacje nie powołując się zresztą na źródła. Kolejna część oświadczenia:

„Donald J. Trump wezwał do uwięzienia i zgwałcenia dziennikarzy za nieujawnianie swoich źródeł. Tydzień temu, na jednym ze swoich wieców, fantazjował o masowej strzelaninie dziennikarzy. A tuż po wyborach, Elon Musk, właściciel portalu społecznościowego X, który był aktywny w amerykańskiej polityce jako głośny i finansowy zwolennik Donalda J. Trumpa, powiedział, że tradycyjne media są martwe, twierdząc, że „większość tradycyjnych mediów bezlitośnie kłamała opinię publiczną”.

Gdyby, któreś z Was napisało coś takiego jako zwykły dziennikarz, o ile redakcja pozwoliłaby na powielanie takich bzdur, adwokaci Trumpa i Muska zmiażdżyliby Was, bo nic w tych słowach nie polega na prawdzie, w najlepszym razie to nacechowana politykierstwem manipulacja i dezinformacja, o której tyle piszecie i – jak mówicie – demaskujecie każdy jej przejaw.

Kolejne bzdury, jakie piszecie kompromitują nas tylko na świecie. Europa nie jest zaściankiem, nie jest też pępkiem świata. Najwyższy czas się obudzić. Oto kolejne zdania oświadczenia EFJ:

 

Napisaliście między innymi: „Antyprasowa retoryka Trumpa skłoniła już wielu jego wielbicieli na całym świecie i w Europie do odwetu na mediach. Z Donaldem J. Trumpem z powrotem w Białym Domu poczują się jeszcze bardziej upoważnieni do nękania prasy. Zwycięstwo pana Trumpa nie tylko rzuca wyzwanie amerykańskiemu dziennikarstwu, ale także dziennikarstwu europejskiemu” — powiedział sekretarz generalny EFJ Ricardo Gutiérrez.

Na Boga Ricarrdo, Ty nie masz w sobie genu samokrytycyzmu? W całej Europie, w trakcie kolejnej kadencji liberalno-lewicowej Komisji Europejskiej, za przyczyną idiotycznych przepisów monopolowych padają w krajach UE redakcje, tysiące dziennikarzy przez ostatnie kilkanaście lat poszło na bruk a Ty, zamiast walczyć o europejskie, w tym polskie, media z Ursulą van den Leyen, podżegasz do konfliktu z medialnym kapitałem USA. Oni mogą zainwestować w umierającej gospodarczo Europie. Europa nie podbije ekonomicznie ani Stanów Zjednoczonych ani żadnego istotnego finansowo kraju.

Dla Was w EFJ istotna jest tylko spiskowa teoria o przejęciu mediów przez Trumpa i Muska, bo piszecie w stanowisku:

„Najbardziej niepokojącym elementem (…) jest zmowa między prezydentem największej potęgi świata a najbogatszym człowiekiem na świecie, Elonem Muskiem, który ma przerażającą zdolność kontrolowania opinii publicznej za pośrednictwem sieci społecznościowych”.

Naprawdę Koleżanki i Koledzy z władz EFJ nie boicie się śmieszności? Walą się systemy medialne w Unii Europejskiej, której rządowi sprzyjacie, bo mają Wasze poglądy, a Wy tego nie zauważacie.?

Proszę Was wyśpijcie się po tej amerykańskiej kampanii i napiszcie inne oświadczenie, bo tego ani ja nie zaakceptuję ani – jak mi się wydaje – władze SDP nie poprą.

 

Hubert Bekrycht  – dziennikarz, sekretarz generalny SDP

Moje poglądy na powyższy temat nie są w żaden sposób związane z oficjalnym stanowiskiem władz SDP

EFJ umiera – walczy z USA zamiast bronić dziennikarzy np. w Polsce

 

Zamiast zakończenia:

 

Niestety, EFJ powtórzyło – w opublikowanym 14 listopada przez portal SDP oświadczeniu prezes Mai Sever – główne tezy swojego stanowiska z 7 listopada – w skrócie, władze Federacji uważają, że wybór Trumpa i rola Muska w kampanii stanowią zagrożenie dla europejskiego dziennikarstwa.

My we władzach SDP nadal nie zgadzamy się z takim przekazem EFJ. Po prostu SDP widzi zagrożenie dla europejskiego dziennikarstwa zupełnie gdzie indziej niż w USA – ono, naszym zdaniem, czai się np. w działaniach opresyjnych działaniach polskiego rządu wobec mediów publicznych i represjach wobec mediów konserwatywnych po 13 grudnia 2023 r.

Mamy inne poglądy na wybór Trumpa i rolę Muska, który jest właścicielem platformy X. Trudno. Ważne, że władze EFJ i SDP ze sobą rozmawiają. I w SDP mamy nadzieję, że proponowane przez obie strony częstsze kontakty zapobiegną dalszym różnicom zdań w tak fundamentalnych kwestiach jak wolność słowa. W SDP i EFJ dbamy o nią, bo szanując tę najwyższą dziennikarską wartość rozmawiamy o trudnych dla naszego środowiska problemach.

 

red. sdp.pl