Fot. Maria Giedz

Umorzona sprawa przeciwko red. Krzysztofowi Załuskiemu oskarżonemu z art 212 kk. Dziennikarz miał wsparcie CMWP SDP

17 kwietnia 2023 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku  umorzył sprawę apelacyjną o zniesławienie z powództwa Henryka Jezierskiego,  właściciela wydawnictw motoryzacyjnych z Trójmiasta przeciwko red. Krzysztofowi Załuskiemu, dziennikarzowi oraz pisarzowi. Jest to  umorzenie warunkowe na okres jednego roku, ale nie ma mowy o skazaniu na jakąkolwiek karę trójmiejskiego dziennikarza. Zgodnie z decyzją oskarżonego dziennikarza  sprawa była objęta monitoringiem CMWP SDP  dopiero w  II instancji.   CMWP SDP  przesłało do Sądu opinię amicus curie w obronie skazanego dziennikarza 28 marca b.r. 

Sprawa toczyła się od połowy kwietnia 2021 r., po opublikowaniu 7 stycznia 2018 r. na portalu internetowym www.sdp.pl artykułu autorstwa Krzysztofa Załuskiego p.t. „Układ trójmiejski kontra repolonizacja”. Artykuł był felietonem, dotyczącym kwestii repolonizacji trójmiejskich gazet, będących ówcześnie w rękach niemieckich. Zajmował się strukturą własnościową prasy regionalnej. Znalazły się w nim dwa sformułowania dotyczące Henryka Jezierskiego, które według prywatnego oskarżyciela są nieprawdziwe, gdyż mają związek z podejrzeniem go o współpracę ze służbami bezpieczeństwa. Nazwisko Henryka Jezierskiego znalazło się tam niemal przypadkowo i nie miało znaczenia dla przedstawionego problemu. Jednak oskarżyciel prywatny, czyli Henryk Jezierski uznał, że ów tekst naruszył jego dobra osobiste. Dlatego skierował przeciwko dziennikarzowi pozew o zniesławienie w trybie art. 212 kk. Sprawę rozpatrywał  Sąd Rejonowy w Gdańsku – Południe,  II Wydział Karny, gdzie wydano nieprawomocny wyrok skazujący red. Załuskiego. Oskarżony Załuski złożył apelację do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Od  wyroku  Sądu I instancji odwołał się także oskarżyciel.

Ponieważ sprawa toczyła się z wyłączeniem jawności, więc zgodnie z art. 364, par. 2 szczegółów  wyroku nie można podać. Wyrok nie zostanie też podany do publicznej wiadomości. Wiadomo tylko, że 17 kwietnia 2023 r. na ogłoszenie wyroku nie stawił się oskarżyciel prywatny, którym był Henryk Jezierski.

Sam wyrok składa się z kilku części. Ta najważniejsza, to że wyrok nie jest wyrokiem skazującym, bowiem jest to umorzenie warunkowe na roczny okres próbny. Jeśli red. Krzysztof Załuski zniesławiłby w publicznym materiale ponownie Henryka Jezierskiego, to sprawa powróci na wokandę. Natomiast w myśl art. 67, par. 3 kk Sąd nałożył obowiązek naprawienia szkody w formie nawiązki w wysokości 3 tys. zł, uznając, że owa kwota będzie wystarczająca jako rekompensata. Ponadto nałożył obowiązek opłaty skarbowej w wysokości 100 zł., za to uchylił koszty procesu. Co ciekawe nałożył też  opłaty na oskarżyciela Henryka Jezierskiego. Wyrok jest prawomocny.

Warto jednak przypomnieć, że do tego i kilkunastu innych procesów, w których dziennikarze zostali pozwani lub oskarżeni przez Henryka Jezierskiego nie doszłoby, gdyby Jezierski nie zechciał kandydować na członka Rady Programowej TVP Gdańsk i to niedługo po głośnej w środowisku trójmiejskim IPN-owskiej publikacji Daniela Wicentego „Weryfikacja gdańskich dziennikarzy w stanie wojennym” (wydanej przez IPN w Gdańsku w 2015 r.). Na dodatek Jezierski, ubiegając się o owe członkostwo w Radzie powołał się na rekomendacje Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Jednak Anna Dąbrowska, ówczesna prezes KSD, obecnie sekretarz Zarządu KSD zaprzeczyła, aby Stowarzyszenie udzieliło takiej rekomendacji Jezierskiemu – wynika to z zeznań procesu wytoczonego przez Jezierskiego innym dziennikarzom, m.in. Annie Dąbrowskiej. Wręcz uważała, że Jezierski samowolnie zgłosił swoją kandydaturę bez żadnych rekomendacji i bez wiedzy Stowarzyszenia. Oddział gdański  Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy  już wówczas był rozwiązany.  Oddział Gdański  KSD nie miał nigdy osobowości prawnej, więc  zgodnie z prawem rekomendację  mógł wydać wyłącznie Zarząd Główny KSD.

Na stronie 77  publikacji  Daniela Wicentego znajduje się zapis: „Henryk Jezierski – pracownik sekretariatu redakcji. Proponuje się pozostawić w zespole”. Do tego jest przypis nr 17: [Jezierski] „Zarejestrowany jako KTW (prawdopodobnie 27 IV 1988 r.), a następnie jako TW ps. „Jurek” przez Wydział III WUSW w Gdańsku (nr rej. 57968, nr arch. I-26134), wyrejestrowany 3 VII 1989 r. ze względu na „odmowę współpracy” (na podstawie wypisu z dziennika rejestracyjnego b. WUSW w Gdańsku; materiały nie zachowały się)”.

Na podstawie tego fragmentu publikacji IPN-u powstały materiały prasowe. Niestety tak się złożyło, że dokumenty IPN-u z lat 80. XX w. zostały zmikrofilmowane, a następnie w 2010 r. spalono je wraz z mikrofilmami, dlatego też w książce Wicentego brakuje wyraźnego potwierdzenia o współpracy Jezierskiego z SB. I rzeczywiście dzisiaj, mając do dyspozycji jedynie pustą teczkę Jezierskiego niczego nie można mu udowodnić. Jednak sprawa w Trójmieście nadal jest głośna właśnie przez te procesy. Istotnym jest również to, iż data odmowy współpracy z lipca 1989 r. wiąże się z sytuacją, jaka zaistniała w Polsce po zawarciu porozumień Okrągłego Stołu i zachodzącej w naszym kraju transformacji politycznej. Był to okres, w którym „tajni współpracownicy”, czy też „kandydaci na tajnych współpracowników”  Służby Bezpieczeństwa PRL masowo wyrejestrowywali się i niszczyli swoje dokumenty. Ponadto osoby, którym przypisywano współpracę z SB, zwłaszcza po 2010 r., kiedy wszystkie dokumenty zostały zniszczone, występowały do sądu w celu uzyskania „sądowego certyfikatu niewinności”. Zdarzało się też, że osoby te próbowały udowodnić, iż nie współpracowały z SB wnioskując o taką decyzję do IPN.

Henryk Jezierski otrzymał taką decyzję z IPN o nr 1041/OP/2019, wydaną w dniu 11 maja 2019 r., w której zaznaczono, że „nie był pracownikiem, funkcjonariuszem lub żołnierzem organów bezpieczeństwa państwa”. Jednak brakuje wyraźnego stwierdzenia, które posiadają np. osoby represjonowane, że był lub nie współpracownikiem SB. Zamieszczono tam jedynie informację, że w archiwum IPN „nie zachowały się dokumenty wytworzone przez niego lub przy jego udziale w charakterze tajnego informatora lub pomocnika przy operacyjnym zdobywaniu informacji przez organy bezpieczeństwa państwa.”

Ruszył proces karny z powództwa marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego przeciwko red. Tomaszowi Duklanowskiemu

11 kwietnia  w Sądzie Rejonowym dla m. st. Warszawy rozpoczął się proces karny, jaki Marszałek Senatu Tomasz Grodzki wytoczył red. Tomaszowi Duklanowskiemu. Marszałek Senatu oskarża redaktora naczelnego Radia Szczecin o zniesławienie w związku z publikacjami obciążających go relacji byłych pacjentów. Polityk zaprzecza wszelkim doniesieniom i domaga się ukarania dziennikarza. Sprawa objęta jest monitoringiem CMWP SDP. 

Sprawa dotyczy publikacji, które ukazywały się na antenie Radia Szczecin i na łamach Gazety Polskiej na przełomie lat 2019 i 2020. Red. Tomasz Duklanowski ujawnił wówczas świadectwa kilkunastu osób – byłych pacjentów oraz rodzin pacjentów prof. Grodzkiego, które twierdzą, że lekarz przyjmował od nich korzyści majątkowe w zamian za przeprowadzenie lub przyspieszenie operacji. W czasie gdy miało to miejsce, Tomasz Grodzki pełnił funkcję dyrektora i ordynatora szpitala w Szczecinie – Zdunowie. Osoby, z którymi rozmawiał dziennikarz, zeznawały, że chodziło o kwoty od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Rozmówcy dziennikarza zdecydowali się także złożyć  zeznania w CBA i prokuraturze, w wyniku czego doszło do sformułowania zarzutów przez Prokuraturę Regionalną w Szczecinie wobec Grodzkiego. Ostatecznie jednak politykowi nie przedstawiono zarzutów, ponieważ większość senacka, która go wspiera, nie zgodziła się na uchylenie immunitetu i tym samym pociągnięcie Marszałka do odpowiedzialności karnej.

Red. Tomasz Duklanowski nie kryje swojego zdumienia przebiegiem zdarzeń: W tej chwili to ja jestem osobą, która odpowiada za skandal korupcyjny przed sądem. Marszałek Grodzki przed sądem prawdopodobnie długo nie stanie, dlatego że bronią go koledzy partyjni z Platformy Obywatelskiej i innych ugrupowań opozycyjnych. Jest to o tyle bulwersujące, że wychodzi na to, iż jedynymi osobami, które ponoszą tu konsekwencje, są dziennikarze oraz świadkowie, którzy de facto są poszkodowani w tej sprawie; którzy w dramatycznej sytuacji byli zmuszeni do tego, żeby przekazywać pieniądze panu Grodzkiemu, po to żeby ratować życie swoje albo swoich najbliższych.

Ze względu na to, iż proces toczy się za zamkniętymi drzwiami, mec. Andrzej Lew-Mirski, pełnomocnik  red. Tomasza Duklanowskiego, nie może ujawnić szczegółów przebiegu wtorkowego posiedzenia. – My niestety nie możemy tego zmienić, natomiast może być tak, że sam Pan Marszałek Grodzki, chcąc upublicznić to, co go boli, złoży wniosek, żeby sąd uchylił tajność. W ten sposób zostałyby ujawnione wszystkie okoliczności, które towarzyszą tej sprawie. To jest możliwe tylko i wyłącznie ze strony Pana Marszałka – powiedział mec. Andrzej Lew Mirski. Odkąd sprawa ujrzała światło dzienne, prof. Grodzki konsekwentnie zaprzecza jakimkolwiek zarzutom formułowanym w mediach i zapewnia o swojej niewinności. Pomimo to polityk nie zgadza się na odtajnienie sprawy. Rozprawa jest w trybie niejawnym i tego się będę trzymał – poinformował przed wejściem na salę sądową. Sprawa została odroczona. Sędzia wyznaczył kolejne terminy rozpraw, na których zostaną przesłuchani świadkowie.

W dniu publikacji tego artykułu mija 754 dni, od kiedy marszałek Tomasz Grodzki chowa się za swoim senackim immunitetem.

Tekst i zdjęcia: Anna Maria Szczepaniak

Fot. Maria Giedz

Przełożone ogłoszenie wyroku w sprawie przeciwko red. Krzysztofowi Załuskiemu z Gdańska

Mimo wcześniejszych zapowiedzi Sąd Okręgowy  w Gdańsku 13 kwietnia b.r. nie ogłosił   wyroku w sprawie przeciwko red. Krzysztofowi Załuskiemu oskarżonemu  z art. 212 kk o zniesławienie  Henryka Jezierskiego, właściciela wydawnictw motoryzacyjnych z  Trójmiasta .  Wyrok prawdopodobnie będzie ogłoszony w najbliższy poniedziałek 17 kwietnia b.r.   Sprawa jest objęta monitoringiem CMWP SDP .

W czwartek  13 kwietnia na rozprawę zgłosił się tylko oskarżony dziennikarz. Oskarżyciela prywatnego, czyli Henryka Jezierskiego nie było. Ponieważ tocząca się sprawa apelacyjna objęta jest klauzulą tajności,  nie można podać powodu przesunięcia terminu ogłoszenia wyroku. Sprawę prowadzi Sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku Joanna Studzienna i to ona poinformowała zainteresowanych o przesunięciu rozprawy na inny termin. Sprawa toczy się w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, w V Wydziale Karnym Odwoławczym, objęta jest monitoringiem CMWP SDP.  Obserwatorem sprawy  w imieniu CMWP SDP jest red. Maria Giedz. CMWP SDP przesłało do Sądu swoją opinię amicus curiae występując w obronie skazanego w I instancji dziennikarza. Za jedno sporne zdanie w felietonie red. Krzysztof Załuski został skazany na 2 tysiące złotych grzywny, 7 tysięcy zł nawiązki i zwrot kosztów procesu. Od wyroku Sądu I instancji apelację złożył zarówno oskarżyciel, jak i pozwany.
Przypominamy, że Henryk Jezierski wytoczył procesy kilkunastu dziennikarzom. Wszystkie te procesy mają związek z  sformułowaniami dotyczącymi podejrzeń o współpracę Henryka Jezierskiego ze służbami bezpieczeństwa czasów PRL-u. Jednak H. Jezierskiemu nie można niczego udowodnić, gdyż nie zachowały się żadne dokumenty – wszystkie zostały zniszczone w 2010 r., a to co znajduje się w zapisie IPN-owskiej publikacji (publikacja Daniela Wicentego „Weryfikacja gdańskich dziennikarzy w stanie wojennym”, wydana przez IPN w Gdańsku w 2015 r.). nie można traktować jako dokument rozstrzygający. Warto jednak wspomnieć, że część tych procesów Henryk Jezierski przegrał i w większości są to wyroki prawomocne, obciążające prywatnego oskarżyciela, czyli Henryka Jezierskiego także kosztami procesowymi.

Więcej na ten temat TUTAJ.

Wygrana red. Pawła Gąsiorskiego w Sądzie Najwyższym z gminą Rędziny! Dziennikarz miał wsparcie CMWP SDP

Sąd Najwyższy  oddalił kasację  oskarżyciela – gminy  Rędziny  jako „oczywiście bezzasadną”  i uniewinnił red. Pawła Gąsiorskiego od zarzutu zniesławienia tej gminy,  o co dziennikarz był oskarżony w trybie art. 212kk.  Kosztami procesu został obciążony oskarżyciel prywatny  – gmina Rędziny.  Wyrok kończący ostatecznie tę sprawę wydał 29 marca b.r.  sędzia Sądu Najwyższego  Andrzej Stępka.  Od pierwszej rozprawy sprawa była objęta monitoringiem  CMWP SDP, które wspierało dziennikarza w tym procesie. Toczyła się ona, jak większość spraw karnych o zniesławienie, z wyłączeniem jawności. 

Od stycznia 2021r. sprawę prowadził  Sąd Rejonowy w Częstochowie,  który uznał dziennikarza winnym tego zniesławienia, ale w drugiej instancji  przed Sądem Okręgowym, także  w Częstochowie, dziennikarz był uniewinniony od tego zarzutu, jednak gmina Rędziny nie pogodziła się z nim i wniosła o kasację tego wyroku do Sądu Najwyższego.  Redaktor Paweł Gąsiorski, redaktor naczelny  portalu gminaredziny.pl został oskarżony przez Gminę Rędziny z prywatnego aktu oskarżenia z art. 212 kodeksu karnego. Gminie nie spodobało się sformowanie, że „gmina nieźle zarabia na Waszych odpadach”. Według aktu oskarżenia były to nieprawdziwe informacje, a twierdzenie, że m.in. „mieszkańcy za dużo płacą za śmieci”  spowodowało „utratę zaufania do gminy Rędziny” przez mieszkańców.

Artykuł będący przedmiotem oskarżenia  jest TUTAJ.

Red. Paweł Gąsiorski został skazany za  opublikowanie w 2019 r. na prowadzonym przez siebie  portalu www.gminaredziny.pl dwóch artykułów na temat wydatków i dochodów związanych z odbiorem, gospodarowaniem i transportem śmieci w Gminie Rędziny. Teksty te zostały także opublikowane  na portalu Facebook.  Według aktu oskarżenia, gmina została zniesławiona  m.in. sformułowaniem “gmina nieźle zarabia na Waszych odpadach”,  “mieszkańcy za dużo płacą za śmieci”, co  rzekomo spowodowało utratę zaufania do gminy Rędziny przez mieszkańców. Gmina nie zwróciła się do portalu o sprostowanie treści artykułu ani w części, ani w całości.  W toku postępowania sądowego Paweł Gąsiorski nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i w tym zakresie złożył wyjaśnienia. Zgodnie z jego linią obrony, nie uchybił on wymogom art. 12 ust. 1 ustawy – Prawo prasowe, dochowując wskazanej przez ustawodawcę staranności i rzetelności. Podniósł również, że gmina nie może  być oskarżycielem prywatnym w niniejszej sprawie. Został jednak skazany wyrokiem Sądu Rejonowego w Częstochowie – Wydział XVI Karny z dnia 23 listopada 2021 r. CMWP przedstwiło  CMWP przedstawiło swoją opinię w postępowaniu pierwszoinstancyjnym (pismo z dnia 19 listopada 2021 r.), a z uwagi na wydanie wyroku skazującego w I instancji, opinia ta została poszerzona i  została wysłana także do Sądu Okręgowego .

CMWP SDP  w swoich stanowiskach   jednoznacznie podkreślało , iż skazanie dziennikarza wyrokiem karnym za krytykę gospodarki śmieciowej gminy jest nie tylko nie do pogodzenia z międzynarodowymi, powszechnie uznanymi standardami wolności słowa, ale wręcz podważa powagę polskiego sądownictwa, które miałoby sankcjonować karanie dziennikarza za powszechnie formułowane opinie („gmina nieźle zarabia na Waszych odpadach”, czy „mieszkańcy za dużo płacą za śmieci”) .   Zwracaliśmy uwagę także na fakt, iż wbrew pozorom, skazanie dziennikarza nie było również w interesie oskarżyciela, ponieważ organ władzy, którego w praktyce nie wolno krytykować na łamach prasy, nie byłby poddany należytej kontroli społecznej, co ostatecznie, byłoby szkodliwe zarówno dla tego organu, jak i całej wspólnoty samorządowej. Szczególnie bulwersujące było w tym to, iż gmina nie skorzystała z możliwości złożenia wniosku o sprostowanie zawartych w artykułach prasowych treści, które uważa za nieprawdziwe lub nieścisłe. W tym kontekście argumentacja zawarta w akcie oskarżenia budziła poważne wątpliwości, bowiem kluczowym elementem sprawy wydawała się raczej chęć ukarania „nieprawomyślnego” dziennikarza za publikację niż rzeczywiste dążenie do wyjaśnienia stanu faktycznego i obrony dobrego imienia samorządu.

Więcej na ten temat TUTAJ.

CMWP SDP komentuje dla Niezależna.pl kontrowersyjną publikację Radia ZET

Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich  Jolanta Hajdasz w rozmowie z Niezalezna.pl odniosła się do publikacji Radia ZET, dotyczącej Marszałek Sejmu Elżbiety Witek i jej ciężko chorego męża. Zdaniem Hajdasz, artykuł Mariusza Gierszewskiego i Radosława Grucy to „wyjątkowo niskich lotów podłe działanie” a jedynym jego uzasadnieniem byłby „interes społeczny”. – A w tej całej historii na ten moment trudno mi się dopatrzyć jakiegokolwiek interesu społecznego. Czy chcą, żeby pana Witka dzisiaj odłączono od tej aparatury, z godziny na godzinę, bo ktoś tak uważa, inaczej niż lekarze? Przecież to byłaby zbrodnia, nie wolno nawet formułować takich żądań – stwierdziła rozmówczyni portalu. 

Na portalu Radia ZET pojawił się 6 kwietnia w Wielki Czwartek artykuł dotyczący rzekomych nieprawidłowości w szpitalu w Legnicy, a  w tekście pojawiły się wrażliwe informacje o stanie zdrowia pacjenta, umożliwiające jego identyfikację, a także sugestie, jakoby proces (i sposób) jego leczenia był nieprawidłowy oraz odbywał się „kosztem życia i zdrowia” innych pacjentów. Dziennikarze ustalili, że tym „kontrowersyjnym” pacjentem, który „od ponad roku przebywa na oddziale intensywnej terapii” jest mąż Marszałek Sejmu Elżbiety Witek – Stanisław Witek. W tekście możemy przeczytać m.in., że mąż Marszałek Sejmu Elżbiety Witek „od kilkunastu miesięcy blokuje miejsce” na OAiIT (Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii-red.) oraz że na skutek tej sytuacji doszło do zgonu innej pacjentki, która miała czekać „8 dni na przeniesienie” na wspomniany oddział. Artykuł kończy się informacją, że „Radio ZET czeka na odpowiedzi na pytania wysłane do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy, Prokuratury Okręgowej w Legnicy, Centrali NFZ i Marszałek Sejmu Elżbiety Witek”, jednak nie podano, kiedy te pytania zostały do adresatów wysłane. Marszałek Elżbieta Witek w swoim oświadczeniu podkreśliła, że „w tym tygodniu” rozmawiała z autorami artykułu „tłumacząc złożoność sytuacji i jej szczegóły”. – Niestety Radio ZET pominęło ten fakt i napisało, że nie otrzymało ode mnie informacji – napisała Elżbieta Witek. W godzinach popołudniowych do pytań dziennikarzy Radia ZET odniósł się też Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ). W odpowiedzi podkreślono m.in., że „Decyzje w zakresie metod i sposobu leczenia pacjenta zawsze podejmuje lekarz specjalista, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi mu metodami i środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób, a także zgodnie z zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością”.– Czas pobytu pacjenta na OAiIT jest uzależniony od decyzji lekarza. Są pacjenci hospitalizowani na oddziale intensywnej terapii dłużej niż rok. W ciągu ostatnich 5 lat takich pacjentów było 83– dodano. Według NFZ, podobnie rzecz się ma w przypadku oceny stanu zdrowia w kontekście „przekazania pacjenta do innego oddziału w celu kontynuacji leczenia lub jego skierowania do hospicjum/ZOL/ZPO”, a także oceny realizacji tych świadczeń w warunkach domowych” – ta również „należy do lekarza”.

Na temat publikacji portalu Radia ZET dla portalu Niezależna.pl  wypowiedziała się dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (CMWP SDP) Jolantą Hajdasz. Jak pisze portal, rozmówczyni podkreśliła, że w tego typu przypadkach decyzja, czy kogoś zabrać z oddziału OIOM, czy nie należy „wyłącznie do lekarzy i dyrekcji szpitala”. – Ci ludzie wiedzą, co robią, mają swoje procedury, różne możliwości. Nie żyjemy w państwie, w którym człowiek pełniący obowiązki ordynatora czy dyrektora szpitala nie wie co ma robić i pyta się o to polityka – mówiła. – Dla mnie skandaliczny jest już sam termin publikacji tego materiału. Robienie tego tuż przed Świętami Wielkanocnymi, w takim wyjątkowym dla wszystkich czasie nie ma żadnego uzasadnienia. Przecież ten dramat nie rozegrał się ani wczoraj, ani dzisiaj  – dodała. Według Hajdasz, w tekście Gierszewskiego i Grucy „nie ma żadnych informacji, ani wniosków istotnych dla sprawy, które usprawiedliwiałyby dzisiejszą publikację z punktu widzenia warsztatu dziennikarskiego. Przeciwnie, każdy dziennikarz wie, że okres przedświąteczny to najtrudniejszy czas na przygotowanie odpowiedzi na publikację czy żądanie sprostowania, więc każdy nawet zupełnie niewiarygodny materiał będzie przez te świąteczne dni nagłaśniany bez względu na to, czy jest choć trochę prawdziwy, tylko z tego powodu, że dotyczy drugiej osoby w państwie. Publikacja tego materiału w Wielki Czwartek „jest więc jedynie uderzeniem w panią Marszałek, żeby sprawić jej dodatkową przykrość i zepsuć korzystny wizerunek, jakim się cieszy”.

– Gdyby autorzy tej publikacji mieli czyste intencje, przeczekaliby z publikacją te świąteczne dni, po to by dać szansę odnieść się do zarzutów zaatakowanym i przede wszystkim, kiedy można by było zweryfikować wiarygodność tych informacji. Teraz przez najbliższe dni temat będzie powielany we wszystkich kanałach komunikowania bez właściwej kontrreakcji, a ci, którzy to nagłośnili, doskonale sobie z tego zdają sprawę, bo przecież wiedzą, dlaczego zdecydowali, że ta publikacja ukaże się dzisiaj.  To w mojej opinii pokazuje rzeczywiste motywy autorów publikacji – wskazała.

Zdaniem naszej rozmówczyni, „komu jaki rodzaj świadczeń się należy, to jest kwestia do wyjaśnienia przez placówkę medyczną, bo decyzje podejmuje lekarz i dyrekcja danego szpitala a nie osoby z zewnątrz”. – Sugestie, że tam się działo coś nieprawidłowego są tutaj wyjątkowo niestosowne, nie na miejscu, choć chcę jednak podkreślić, że kogoś, kogo spotkała taka wielka tragedia, jak w przypadku córki zmarłej pacjentki, trzeba zrozumieć. Ma ona prawo w emocjach formułować bardzo ostre sądy, jednak dziennikarz jest od tego, żeby nie nadawać im rozgłosu, zanim nie sprawdzi wszystkich okoliczności zdarzenia – tłumaczyła.

Jak dodała, sprawę powinny wyjaśnić organy ścigania i szpital, „bo nie ma innej możliwości, żeby zweryfikować te zarzuty”. – Ale sposób nagłaśniania tego w mediach, rodzaj publikacji, mówienie bez żadnego kontrargumentu, pisanie o tym, że ktoś jest winny, bo inny pacjent za długo przebywa na intensywnej terapii, jest absolutnie nie na miejscu – mówi Jolanta Hajdasz.

Oceniając kontrowersyjną publikację szefowa CMWP SDP stwierdziła, że jest to „wyjątkowo niskich lotów podłe działanie” a jedynym jej uzasadnieniem „byłoby działanie w interesie społecznym”. – A w tej całej historii na ten moment trudno mi się dopatrzyć jakiegokolwiek interesu społecznego. Czy chcą, żeby pana Witka dzisiaj odłączono od tej aparatury, z godziny na godzinę, bo ktoś tak uważa, inaczej niż lekarze? Przecież to byłaby zbrodnia, nie wolno nawet formułować takich żądań – stwierdziła. – Biorąc pod uwagę termin tej publikacji, trzeba koniecznie wrócić do tematu po Wielkanocy. Ciekawe kto i dlaczego zdecydował o publikacji tego materiału w ten sposób i w takiej formie?  – pyta Hajdasz. „Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że czasem brakuje w szpitalach łóżek, ale nie można podsycać emocji w ten sposób. Podkreślam, ta publikacja w mojej ocenie ukazała się tylko po to, by uderzyć w marszałek Elżbietę Witek, która nie ma się teraz jak bronić przed fałszywymi argumentami, bo przecież nie każdy przeczyta jej oświadczenie na ten temat, jego zresztą Radio Zet nie będzie nagłaśniać.  Po tej publikacji u odbiorców ma zostać tylko wrażenie arogancji władzy. Mam jednak nadzieję, że innym mediom uda się zdemaskować nie pierwszą przecież manipulację środowiska Gazety Wyborczej, bo przypomnijmy, że koncern Agora jest dzisiaj 100 % właścicielem Radia Zet, które opublikowało ten materiał. Nie pierwsza to osoba publiczna, którą ten koncern usiłuje zniszczyć niegodnymi metodami” – podsumowała szefowa CMWP SDP.

Źródło: Niezalezna.pl

Oświadczenie Marszałek Elżbiety Witek w tej sprawie TUTAJ.

Donald Tusk przeciwko red. Tomaszowi Sakiewiczowi. Relacja obserwatora CMWP SDP z rozprawy

3 kwietnia w warszawskim Sądzie Okręgowym odbyła się  I rozprawa w procesie cywilnym, jaki Donald Tusk wytoczył Tomaszowi Sakiewiczowi, redaktorowi naczelnemu tygodnika „Gazeta Polska” oraz jego wydawcy Niezależnemu Wydawnictwu Polskiemu. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej zarzuca redaktorowi naczelnemu „Gazety Polskiej” naruszenie dóbr osobistych, domaga się od niego publikacji wielokrotnych przeprosin na łamach mediów tradycyjnych i społecznościowych oraz po 100 tysięcy złotych odszkodowania zarówno od red. Sakiewicza, jak i pozwanego wydawnictwa. Sprawa jest objęta monitoringiem CMWP SDP.

Przedmiotem sporu jest okładka  „Gazety Polskiej” z  20 lipca 2022 r. , jego postawę wobec obywateli Polski. Donald Tusk domaga się publikacji wielokrotnych przeprosin na łamach mediów tradycyjnych i społecznościowych oraz po 100 tysięcy złotych odszkodowania zarówno od red. Sakiewicza, jak i pozwanego wydawnictwa.

Sprawa dotyczy okładki tygodnika, który ukazał się 20 lipca 2022 r.  na której zdaniem pozwanego opublikowano jego wizerunek „w sposób bezpodstawnie sugerujący wrogą, nawiązującą do neonazistowskiej propagandy”. Ukazany na niej lider PO ma zaciśniętą pięść i jest opatrzony napisem Gott mit uns. Poniżej znajduje się dopisek: Słowa Donalda Tuska: „Wierzysz w Boga, nie głosujesz na PiS” to odpowiednik pruskiego „Gott mit uns”, obecnego na klamrach niemieckich pasów. Padły, gdy polski rząd wspiera Ukrainę w walce pod innym starym hasłem: „W imię Boga za wolność naszą i waszą”. Patriarcha Cyryl i Tusk głoszą, że najwyższe dobro nie jest po stronie tych, co niosą sztandar wolności, ale po stronie tyranii.

Podczas rozprawy  Sąd przesłuchał w charakterze świadka red. Piotra Lisiewicza, który jest autorem okładkowego artykułu z tego wydania GP pt. „Gott mit uns, czyli były demokrata Tusk. By wygrać, musi nas znowu zgnoić i ubrudzić”. Redaktor GP zeznał w sądzie, że powodem napisania tego artykuł była wypowiedź Tuska: „wierzysz w Boga, nie głosujesz na PiS”. To była wtedy głośna wypowiedź. Według sondażu IPSOS dla opozycyjnego portalu oko.press 54% uczestniczących w praktykach religijnych zapowiedziało wtedy oddanie głosu na partię PiS. Stąd wypowiedź Tuska uznałem za absurdalną i obraźliwą; oczywiście dopuszczalną w warunkach wolności słowa, ale obraźliwą, bo sugerującą, że osoba biorąca udział w praktykach religijnych i głosująca na PiS sprzeniewierza się tym zasadom. Lisiewicz zwrócił uwagę na to, że Tusk nie tylko nigdy nie wycofał się ze swoich słów, lecz zaledwie kilka dni temu powtórzył publicznie, iż wierzący w Boga nie może głosować na PiS czy Konfederację. Publicysta twierdzi, że odbieranie prawa osobom wierzącym do popierania jakiejś partii politycznej jest nadużyciem. Donald Tusk wcześniej podczas Strajku Kobiet, który dopuszczał się agresji wobec kościołów, zaprosił Martę Lempart do Brukseli, założył też maseczkę z błyskawicą. A później powód staje w roli kogoś, kto nakazuje wierzącym, na kogo mają głosować – zauważył Lisiewicz.

Przed salą rozpraw stawili się przedstawiciele mediów oraz osoby prywatne, które w ten sposób chciały zamanifestować swoje poparcie dla pozwanego red. Tomasza Sakiewicza i „Gazety Polskiej” i  które protestowały przeciwko  kneblowaniu ust  publicystom krytykującym PO.  Tomasz Sakiewicz uważa, że proces, który wytoczył mu lider PO, to jedynie element prowadzonych na szeroką skalę działań, mających na celu zastraszanie krytycznych wobec Donalda Tuska  dziennikarzy: Proces, który wytoczył Donald Tusk, to jeden z trzech procesów wytoczonych mi i moim mediom i jeden z wielu procesów wytoczonych ostatnio dziennikarzom , ale szczególnie uwziął się chyba na mnie.  Donald Tusk żąda w nich po 100 tysięcy złotych oraz wielokrotnych przeprosin. Wszystko po to, żeby wywołać efekt mrożący; wszystko po to, żeby doprowadzić do tego, żeby nie krytykować go i nie atakować.

Zdaniem naczelnego „Gazety Polskiej” mamy do czynienia z sytuacją niedorzeczną: W tym wypadku proces jest absolutnie kuriozalny, ponieważ dotyczy satyrycznej okładki, na której redakcja zażartowała z jego [D.Tuska – przyp. red.] powiedzenia – kto powinien spośród wierzących głosować i na kogo. Tego typu procesy są w ogóle niemożliwe w zachodnim świecie, ponieważ skończyłby się kompromitacją dla polityka. Sakiewicz twierdzi, że tego podobne procesy są niezwykle niebezpieczne ze względu na przekaz, jaki jest dawany społeczeństwu: Dzisiaj niestety ciągle żyjemy w standardzie, w którym dziennikarz ma służyć ważnym ludziom, a nie opinii publicznej – zresztą w dużej części zaatakowanej przez Donalda Tuska. Chyba nikt bardziej nie upokorzył ostatnio ludzi wierzących niż Donald Tusk, zakazując im głosować na pewne partie – powiedział po rozprawie red. Tomasz Sakiewicz.

Rozprawa została odroczona do 16 czerwca b.r.  Na ten dzień sędzia Rafał Wagner wyznaczył przesłuchania powoda i pozwanego, czyli Donalda Tuska i red. Tomasza Sakiewicza.

 Tekst: Anna Maria Szczepaniak, zdjęcia: Mateusz Okrasiński i Łukasz Żmuda

Informacja o monitoringu CMWP SDP TUTAJ.

 

Protest CMWP SDP przeciwko zastraszaniu red. Doroty Kani przez posła Platformy Obywatelskiej

Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP stanowczo protestuje przeciwko skandalicznej wypowiedzi posła Platformy Obywatelskiej Czesława Mroczka, sekretarza stanu w ministerstwie obrony narodowej w rządzie PO/PSL, który 5 kwietnia br. w programie „Poranek Polskiego Radia 24” groził red. Dorocie Kani słowami „rozliczymy przecież Panią, za to co Pani robi w tym imperium Obajtkowym i w Polskim Radiu (…) Pani należy do jakiegoś imperium orlenowskiego, które kłamie Polakom dzień w dzień”. W ten sposób poseł odpowiadał na prośbę  prowadzącej program red. Doroty Kani o odniesienie się do opinii drugiego gościa programu, posła Andrzeja Kosztowniaka, który przedstawił argumenty przeczące tezom głoszonym wcześniej przez posła PO.

Wypowiedź Czesława Mroczka narusza zasadę wolności słowa demokratycznego państwa, ponieważ zawiera zapowiedź pozaprawnych działań polityka skierowanych przeciwko dziennikarce prowadzącej autorski program w Polskim Radiu od kilku lat i znanej z bezkompromisowych i odważnych materiałów dziennikarskich dotyczących ważnych problemów społecznych i politycznych.

CMWP SDP stanowczo podkreśla, iż takie słowne groźby są nieakceptowalne, ponieważ ich celem jest przede wszystkim uruchomienie mechanizmu autocenzury w mediach czyli samoograniczania się nie tylko przez osobę, której się grozi, ale także przez innych dziennikarzy, po to by nie podejmowali w swoich publikacjach trudnych i kontrowersyjnych tematów politycznych i  społecznych, co w oczywisty sposób niszczy zasadę wolnego słowa i prowadzi do ograniczenia swobód obywatelskich. Jest to tzw. efekt mrożący (ang. chilling effect), wielokrotnie opisywany zarówno na gruncie polskiego prawa mediów, jak i innych krajów, jako działanie przeciwko wolności słowa i wypowiedzi.  Wyjątkowo bulwersujące w opisywanej sytuacji jest to, iż działanie takie podejmuje polityk pełniący odpowiedzialne funkcje w państwie w tak newralgicznej dziedzinie jaką jest obronność i bezpieczeństwo kraju, który powinien zdawać sobie sprawę z wagi wypowiadanych gróźb. Atakując słownie dziennikarza poseł Czesław Mroczek świadomie naruszył zasadę wolności słowa w demokratycznym państwie, do której przestrzegania zobowiązani są nie tylko przedstawiciele mediów, ale także politycy.

Podsumowanie tygodnia głosami trzech pokoleń Polaków. CMWP SDP w Radiu Poznań

W przedostatni dzień marca Jolanta Hajdasz, dyrektor CMWP SDP, była gościem audycji publicystycznej „Podsumowanie wydarzeń tygodnia głosami trzech pokoleń Polaków”  w Radiu Poznań autorstwa red. Romana Wawrzyniaka. W studiu dyskutowali także prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak. filolog, wykładowca na UAM, założyciel Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu, Piotr Dwornicki, prorektor Collegium Humanum i Kevin Nowacki, prezes Instytutu Poznańskiego.

Komentowano następujące tematy:

  • W rządzonej przez Platformę Obywatelską stolicy Wielkopolski 2 kwietnia, w dniu 18. rocznicy śmierci Jana Pawła drugiego, nie będzie żadnego marszu papieskiego ani wspólnej modlitwy. Nieznani sprawcy w godzinach od 8 do 22 zablokowali trzy związane z Ojcem Świętym w Poznaniu miejsca zgłaszając zgromadzenia publiczne. Organizatorzy corocznych spotkań pod Krzyżem Papieskim na Łęgach Dębińskich zrezygnowali ze spotkania w obawie o bezpieczeństwo jego uczestników i możliwą prowokację. O czym świadczą takie działania władz Poznania?
  • Opozycyjne media wciąż grają w kampanii atakiem na Jana Pawła II. Jedna z dziennikarek Gazety Wyborczej próbowała nawet zasugerować, że „coś łączy sprawę Roman Polańskiego z JP2″. Chodzi o reżysera skazanego w Stanach Zjednoczonych za pedofilię i gwałt na nastoletniej dziewczynie.
  • Marszałek polskiego Senatu Tomasz Grodzki odmówił obrony Jana Pawła drugiego i zablokował rozpatrzenie przez izbę uchwał zgłaszanych przez PiS oraz PSL. Uzasadniał to tak: „Jeśli parlament będzie reagował na każdą próbę atakowania tej czy innej ważnej osoby, to nie będziemy nic innego robili, tylko podejmowali uchwały w obronie czci”.
  • Kampania wyborcza. Kiedy Donald Tusk jest prawdziwy? Kiedy mówi do swojego wyborcy „z jakiej paki, Panie z jakiej paki?” (chodziło o odszkodowania od Niemiec)? Czy kiedy do innego wyborcy mówi „odbieram Panu głos”? Czy wtedy kiedy mówi, że katolicy nie mogą głosować na PiS, ani Konfederację?
  • Czy Donald Tusk, który nie może przebić „szklanego sufitu” i 30. procent poparcia, zostanie podmieniony przez Rafała Trzaskowskiego?
  • Z publicznej wypowiedzi Romana Giertycha wynika jaki jest plan opozycji na zwycięstwo w  wyborach. Najpierw idziemy osobno, by zebrać jak najwięcej ludzi, a później łączymy te rzeczki poparcia w jeden duży nurt i pokonujemy znienawidzony PiS. Czy to wystarczy?
  • Do skandalu doszło także w Chodzieży. NIE dla Witolda Pileckiego powiedział burmistrz tego miasta. Były rzecznik prasowy kampanii wyborczej w Wielkopolsce kandydatki Platformy Obywatelskiej na prezydenta, burmistrz Chodzieży Jacek Gursz, nie zgodził się na upamiętnienie obeliskiem bohatera narodowego, zamordowanego przez komunistów rotmistrza Witolda Pileckiego. Chodziło o obelisk, który zająłby 1 metr kwadratowy ziemi. Kogo reprezentuje i spadkobiercą jakiego pokolenia jest obecny burmistrz Chodzieży?

Cała audycja TUTAJ.

Więcej informacji TUTAJ.

Fot. Maria Giedz

Apelacja w sprawie red. Krzysztofa Załuskiego oskarżonego z art. 212 kk. Relacja z rozprawy

O tych procesach, zarówno cywilnych, jak i karnych, które jedna osoba wytacza dziennikarzom z Trójmiasta i nie tylko pisaliśmy już wiele razy. Henryk Jezierski, właściciel i redaktor naczelny wydawnictw motoryzacyjnych (jak się przedstawia)  tym razem z art. 212 kk oskarżył  dziennikarza oraz pisarza Krzysztofa Załuskiego.  Sprawa apelacyjna toczy się w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, niestety objęta jest klauzula tajności, więc nie możemy podać jej szczegółów. Sprawa red. Załuskiego objęta jest monitoringiem CMWP SDP , Centrum wysłało do Sądu swoją opinię amicus curie w obronie dziennikarza. W pierwszej instancji za jedno sporne zdanie w felietonie red. Załuski został skazany na 2 tysiące złotych grzywny, 7 tysięcy zł nawiązki i zwrot kosztów procesu. Od wyroku Sądu I instancji apelację złożył zarówno oskarżyciel, jak i pozwany. 

3 kwietnia 2023 r. odbyło się pierwsze posiedzenie, na które zgłosił się oskarżyciel prywatny Henryk Jezierski, oskarżony Krzysztof Załuski oraz jego pełnomocnik mec. Wenanty Plichta. Sprawę prowadziła Sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku Joanna Studzienna. Do uczestnictwa w rozprawie, na podstawie art. 361 kpk została dopuszczona Maria Giedz – obserwator z ramienia Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP jako osoba wskazana przez oskarżonego, gdyż sprawa toczy się w trybie niejawnym. Oznacza to, że obserwator ma obowiązek zachować tajemnicę okoliczności ujawnionych na rozprawie, o czym mówi art. 362 kk.

Przyczyną oskarżenia jest opublikowany 7 stycznia 2018 r. na portalu internetowym www.sdp.pl felieton autorstwa Krzysztofa Załuskiego p.t. „Układ trójmiejski kontra repolonizacja”. Felieton dotyczył  struktury własnościowej prasy regionalnej, ale znalazły się w nim dwa sformułowania dotyczące H. Jezierskiego, które według prywatnego oskarżyciela są nieprawdziwe, gdyż mają związek z podejrzeniem go o współpracę ze służbami bezpieczeństwa. Podejrzenie o agenturalną przeszłość Jezierskiego Załuski oparł m.in. na głośnej w środowisku trójmiejskich dziennikarzy publikacji Daniela Wicentego „Weryfikacja gdańskich dziennikarzy w stanie wojennym” (wydanej przez IPN w Gdańsku w 2015 r.) Na stronie 77 owego opracowania znajduje się zapis: „Henryk Jezierski – pracownik sekretariatu redakcji. Proponuje się pozostawić w zespole”. Do tego jest przypis nr 17: [Jezierski] „Zarejestrowany jako KTW (prawdopodobnie 27 IV 1988 r.), a następnie jako TW ps. „Jurek” przez Wydział III WUSW w Gdańsku (nr rej. 57968, nr arch. I-26134), wyrejestrowany 3 VII 1989 r. ze względu na „odmowę współpracy” (na podstawie wypisu z dziennika rejestracyjnego b. WUSW w Gdańsku; materiały nie zachowały się)”. Wszystkie materiały z tamtego okresu zostały zmikrofilmowane, a następnie w 2010 r. spalono je wraz z mikrofilmami, dlatego też w książce Wicentego brakuje wyraźnego potwierdzenia o współpracy Jezierskiego z SB. I rzeczywiście dzisiaj, mając do dyspozycji jedynie pustą teczkę Jezierskiego niczego nie można mu udowodnić. Jednak sprawa w Trójmieście nadal jest głośna właśnie przez te procesy. Data odmowy współpracy z lipca 1989 r. wiąże się z sytuacją jaka zaistniała w Polsce po „Okrągłym Stole” i zachodzącej w naszym kraju transformacji politycznej. Był to okres, w którym „tajni współpracownicy”, czy też „kandydaci na tajnych współpracowników” masowo wyrejestrowywali się i niszczyli swoje dokumenty. Ponadto osoby, którym przypisywano współpracę z SB, zwłaszcza po 2010 r., kiedy wszystkie dokumenty zostały zniszczone, występowały do sądu w celu uzyskania „sądowego certyfikatu niewinności”. Zdarzało się też, że osoby te próbowały udowodnić, iż nie współpracowały z SB wnioskując o taką decyzję do IPN. Henryk Jezierski otrzymał taką decyzję z IPN o nr 1041/OP/2019, wydaną w dniu 11 maja 2019 r., w której zaznaczono, że „nie był pracownikiem, funkcjonariuszem lub żołnierzem organów bezpieczeństwa państwa”. Brakuje wyraźnego stwierdzenia, które posiadają np. osoby represjonowane, że był lub nie współpracownikiem SB. Zamieszczono tam jedynie informację, że w archiwum IPN „nie zachowały się dokumenty wytworzone przez niego lub przy jego udziale w charakterze tajnego informatora lub pomocnika przy operacyjnym zdobywaniu informacji przez organy bezpieczeństwa państwa.”

Zapewne nikt by się Jezierskim nie zajmował, gdyby on sam, już po IPN-owskiej publikacji nie zechciał kandydować na członka Rady Programowej TVP Gdańsk. Ubiegając się o członkostwo w Radzie powołał się na rekomendacje Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Jednak Anna Dąbrowska, ówczesna prezes KSD, obecnie sekretarz Zarządu KSD zaprzeczyła, aby Stowarzyszenie udzieliło takiej rekomendacji Jezierskiemu – wynika to z zeznań procesu wytoczonego przez Jezierskiego innym dziennikarzom, m.in. Annie Dąbrowskiej. Red. Dąbrowska uważała, że  Henryk Jezierski samowolnie zgłosił swoją kandydaturę bez żadnych rekomendacji i bez wiedzy Stowarzyszenia. Oddział gdański stowarzyszenia już wówczas był rozwiązany, ale bezsporne jest to, że Oddział Gdański KSD takiej osobowości nie posiadał, więc  zgodnie z prawem swoją rekomendację  mógł wydać wyłącznie Zarząd Główny KSD.

Rozprawa apelacyjna tak jak sprawa w I instancji odbywa się w trybie niejawnym.

Na rozprawie 3 kwietnia b.r. Henryk Jezierski  zaatakował słownie w agresywny sposób przedstawiciela CMWP przedstawiając nieistniejący zarzut dotyczący rzekomego ukrywania przez obserwatora z CMWP SDP jego związków ze Stowarzyszeniem Dziennikarzy Polskich. Zarzut jest nieistniejący, ponieważ  wysyłane standartowo przez CMWP SDP  do Sądu dokumenty zawierają szczegółowe  informacje  na ten temat oraz wszystkie dane adresowe CMWP  jako instytucji związanej z SDP.

W związku z postępowaniem odwoławczym od wyroku Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w Gdańsku – II Wydział Karny  w sprawie przeciwko red. Krzysztofowi Załuskiemu, Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP przesłało do Sądu  swoją opinię, działając w charakterze amicus curiae, tj. przyjaciela sądu. Dziennikarz został skazany z art. 212 kk za rzekome zniesławienie p.Henryka Jezierskiego w felietonie opublikowanym w 2018 r. i wniósł apelację od tego wyroku. CMWP SDP wspiera go w tej sprawie i apeluje o uwolnienie dziennikarza od tego zarzutu.

Więcej o sprawie TUTAJ.

CMWP SDP obejmuje monitoringiem sprawę z powództwa Donalda Tuska przeciwko Tomaszowi Sakiewiczowi

W związku z pozwem o ochronę dóbr osobistych wniesionym przez Donalda Tuska przeciwko Niezależnemu Wydawnictwu Polskiemu sp. z o.o. oraz Tomaszowi Sakiewiczowi, Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zawiadamia o objęciu niniejszej sprawy monitoringiem pod kątem przestrzegania praw człowieka i obywatela w zakresie wolności słowa. Przedmiotem sporu jest okładka  „Gazety Polskiej” z lipca ub.r. , na której zdaniem pozwanego opublikowano jego wizerunek „w sposób bezpodstawnie sugerujący wrogą, nawiązującą do neonazistowskiej propagandy”  jego postawę wobec obywateli Polski. Donald Tusk domaga się publikacji wielokrotnych przeprosin na łamach mediów tradycyjnych i społecznościowych oraz po 100 tysięcy złotych odszkodowania zarówno od red. Sakiewicza, jak i pozwanego wydawnictwa.

Według oceny CMWP w niniejszym postępowaniu zachodzi zagrożenie naruszenia praw obywatelskich red. Tomasza Sakiewicza. W związku z powyższym CMWP podjęło monitoring sprawy w ramach przepisów prawa, co jest uzasadnione celami realizowanymi przez Centrum oraz potrzebą ochrony istotnych dóbr chronionych prawem, w tym konstytucyjnych praw i wolności.

Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na instalację plików cookies na swoim urządzeniu więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close