Mowy końcowe w procesie byłej dyrektor TVP 3 Gdańsk i byłego dziennikarza TVP z powództwa byłego Prezydenta Sopotu

Fot. Maria Giedz

Chodzi o proces z zarzutem o naruszenie dóbr osobistych Gminy Miasta Sopot przez red. Joannę  Strzemieczną- Rozen byłą już dyrektor TVP3 Gdańsk i Jakuba Świderskiego byłego dziennikarza TVP3 Gdańsk, a obecnie radnego Sopotu, jaki  toczy się w Sądzie Okręgowym w Gdańsku od 2018 r. Kolejna – teoretycznie ostatnia –  rozprawa odbyła się 16 kwietnia 2024 r. Wyrok ma być ogłoszony 16 maja 20204 r. 

Ta rozprawa miała być ostatnią, gdyż 19 grudnia 2023 r. doszło do podpisania ugody pozasądowej pomiędzy Gminą, a dziennikarzami. Chodziło o polubowne zakończenie sporu. W wyniku owej ugody zostało złożone oświadczenie, które dziennikarze mieli opublikować na stronie TVP3 Gdańsk do 21 stycznia 2024 r. Z przyczyn od nich niezależnych 20 grudnia 2023 r. strona telewizji została zablokowana. Odblokowano ją dopiero dokładnie dzień po obowiązującym na ową publikację terminie. Dziennikarze, chcąc wypełnić zobowiązanie w terminie opublikowali oświadczenie na stronie CMWP SDP, licząc, że zostanie ono uznane przez Powoda. Przypomnijmy, że Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP monitoruje ten proces od 2019 r. Obserwatorem jest red. Maria Giedz.  CMWP przedstawiło Sądowi swoje stanowisko w tej sprawie, działając w charakterze amicus curiae.

Informacja  o tym jest TUTAJ.

Prowadzący sprawę Sędzia Sądu Okręgowego Piotr Kowalski zgodził się, aby Powód, czyli Gmina Sopot przedstawiła swoje stanowisko na temat przedłużenia terminu wykonania owej ugody. Jeśli odpowiedź władz Sopotu byłaby pozytywna, pozwani mogliby ponownie złożyć wniosek dotyczący publikacji płatnego oświadczenia, o ile nowy dyrektor gdańskiej telewizji zgodzi się na jego publikację. Wówczas ciągnący się od sześciu lat proces zakończyłby się, a następstwem byłoby wycofanie pozwu. Niestety proces nie zakończył się, był więc kontynuowany, gdyż strona powodowa nie wyraziła zgody ani na publikację oświadczenia na stronie TVP3 Gdańsk po terminie obowiązującym w ugodzie, ani nie zaakceptowała publikacji, która już się ukazała na stronie CMWP SDP.

Sędzia Kowalski na rozprawę w dniu 16 kwietnia wyznaczył 15 minut. Stawili się na nią: pełnomocnik Gminy Sopot mec. Monika Nowińska-Retkowska; nie pojawił się na niej Powód, czyli Jacek Karnowski, gdyż przestał pełnić funkcję prezydenta Sopotu; nie pojawiła się też red. Joanna Strzemieczna-Rozen. Reprezentował ją mec. Wenanty Plichta. Natomiast stawił się pozwany red. Jakub Świderski. Doszło więc do wygłoszenia mów końcowych. Wszystkie miały zostać wygłoszone w piętnaście minut. Wypowiedź rozpoczęła mec. Nowińska-Retkowska. Mówiła dłużej niż 15 minut i to głównie na temat misji prasy, wolności słowa, a także o roli jaką pełnią media w społeczeństwie, cytując fragmenty dokumentów prawnych oraz definicji. Na koniec wspomniała o rzekomym braku rzetelności wykazanej przez pozwanych dziennikarzy. Zacytowała też wyjęte z kontekstu zwroty użyte w audycjach, jak: „dworzec prywatny”, „prezydent przekazał grunt prywatnym osobom”, „mieszkańcy stracili najlepsze tereny”, „miasto wycofało się ze spółki, do której wniosło wkład”, „ludzie toną w morzu”. Podkreślała, że używając takich określeń dziennikarz winien podać źródła. Cytowała również fragmenty wypowiedzi red. Świderskiego z przesłuchania dokonanego podczas procesu sądowego, jak: „nie jestem w stanie powiedzieć, a jedynie domniemywać”, „podejrzewam”. Dodała, że wg niej wszystkie informacje były kłamliwe. Red. Strzemiecznej-Rozem zarzuciła kłamstwo w Radzie Etyki Mediów. Przytaczała obowiązujące przepisy i że dzięki tym kłamstwom „doszło do naruszenia dobra publicznego, a odbiorcy (audycji telewizyjnych) zostali pozbawieni faktów”. Ponadto zarzucała red. Strzemiecznej-Rozen braku przesłuchania wszystkich audycji i zareagowania na fragmenty niezgodne z prawdą. W imieniu Gminy wniosła o uwzględnienie powództwa i domagała się opublikowania podanego w pozwie oświadczenia (przeprosin) o określonej w pozwie treści (umieszczonej na pierwszej stronie „Rzeczpospolitej”, a także na stronie internetowej ONET i to w wielkości 17×15 cm.), a jako zadośćuczynienie Gminie wpłacenia 10 tys. zł.

Mec. Plichta wniósł o oddalenie powództwa, twierdząc, na podstawie art. 3 Kodeksu Prawa Cywilnego, że roszczenie jest nieuzasadnione. Dodał, że proces cywilny nie jest cenzurą materiału prasowego. Natomiast ten proces jest próbą narzucenia narracji audycji przez powoda. „Nie może być tak, że o Sopocie dziennikarzowi wolno pisać tylko dobrze, jeśli nie, to zasługuje na proces cywilny”. Dodał, że „według powoda dziennikarz publikując informacje o Sopocie ma dokonywać analizy informacji z Centralnego Biura Korupcyjnego, a przecież o Sopocie mówi się różnie. Sopot ma również swoje ciemne strony.” W tym momencie sędzia Kowalski przerwał mowę końcową, tłumacząc, że „jest zbyt długa i że pod salą rozpraw czekają ludzie na kolejną wokandę.” Dodając: „czas nas goni”. Stwierdził też, że mowę końcową można złożyć na piśmie i dołączyć do akt procesowych, gdyż Sąd nie wyda wyroku podczas tej rozprawy, tylko za miesiąc.

Mec. Plichta stwierdził, że „obrona nie może być ograniczana”, ale oczywiście przedstawi szczegółowo odpowiedź na mowę końcową powoda. Dodał, że podane w audycjach fakty są prawdziwe i istnieją na to dowody. Np. dworzec kolejowy o działalności ponadlokalnej nie jest w sferze działalności gminy, a państwa. Zatem nie dotyczy to kwestii Gminy Miasta Sopotu. W systemie prawa cywilnego (t. III, prawo rzeczowe) jest wyraźny podział na własność publiczną i prywatną. Jeśli dworzec stanowi własność spółki należącej do grupy PKP to można go zaliczyć do dworca prywatnego. Także kwestia dotacji dotyczy innego podmiotu. I niezrozumiałym jest oburzenie się przez stronę powodową na zwrot „dworzec prywatny” i złożenie pozwu do Sądu o naruszenie dóbr osobistych gminy, kiedy to jest własność prywatna. Wyjaśnił też znaczenia określenia „przekazanie” – zgodnie z definicją, ale i przepisami prawnymi może być ono zarówno płatne, jak i bezpłatne. Podał jeszcze kilka przykładów kontrowersyjnych dla Gminy Sopot stwierdzeń, które padły podczas emitowanych audycji w TVP3 Gdańsk w roku 2017. Przypomniał, że dwie audycje były emitowane na żywo i redaktor naczelna nie miała wpływu na wybór gości, czy też na wypowiedzi owych gości. Wspomniał również o interesującym wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z marca 2022 r., na mocy którego uznano, że samorząd czy gmina ma bardzo ograniczone prawo z roszczeniem o ochronę jej dóbr osobistych. Można też dodać, że na mocy owego wyroku gmina została zobligowana do wypłacenia wysokiego odszkodowania skarżącemu.

Na koniec jeszcze raz wniósł o oddalenie pozwu. Natomiast w kwestii ewentualnego zamieszczenia przeprosin, wniósł o zachowanie proporcjonalności. W żaden sposób te przeprosiny nie powinny się ukazać na łamach i to na pierwszej stronie ogólnopolskiego dziennika jakim jest „Rzeczpospolita”, bowiem nie tam doszło do naruszenia dóbr osobistych, ani też na pierwszej stronie portalu ONET. „Jest zasada, że przeprosiny powinny ukazać się tam, gdzie doszło do ich naruszenia. Nie mówiąc już o kosztach jakie by mieli ponieść z tego tytułu pozwani.”

Ostatnią osobą wygłaszającą mowę końcową był red. Jakub Świderski, który stwierdził, że proces ten, to SLAPP (strategic lawsuit against public participation), czyli strategiczny proces przeciwko partycypacji publicznej. Rozpoczął się przed wyborami samorządowymi w 2018 r., gdyż chodziło o zademonstrowanie racji prezydenta Sopotu, który ponownie startował na ten urząd. Po żadnej z audycji Gmina Sopot nie skierowała do Świderskiego pisma z prośbą wyjaśnienie zawartych w audycjach kwestii, czy też prośby o sprostownie czy przeprosiny. Ponadto w audycji „Pomorze Samorządowe” oskarżano Świderskiego za to, że goście wypowiadali się negatywnie na temat Sopotu, a przecież Świderski nie miał żadnego wpływu na to, o czym uczestnicy procesu przekonali się podczas odtworzonej na sali sądowej audycji. „Oskarżono mnie o to, że goście wypowiadają się i że jest jakiś prowadzący, a ja nie miałem z tym nic wspólnego”. „Oskarżono mnie również za to, co zrobił aktor na scenie, no ale trzeba było mnie oskarżyć, bo takie było założenie”. „Jeśli ja jestem wydawcą i jest realizator, to nie mam wpływu na to co mówią ludzie. To była rozmowa Łukasza Sitka i Małgorzaty Tarasiewicz z ludźmi, na żywo. Czy miałem odsunąć ich od mikrofonu, a może przerwać audycję, zerwać łącze? A potem przeprosić, że ktoś coś powiedział?” Jakub Świderski wspomniał też o kwestii żądania przeprosin i zamieszczenia ich w internecie. „Przecież w internecie nie ma możliwości zamieszczenia ogłoszenia wielkości 17 na 15 centymetrów. Wykonanie takiego żądania nie jest realne, gdyż nie ma w internecie ofert liczonych w centymetrach.”

Wyrok w tej sprawie, jak zapowiedział sędzia Piotr Kowalski, zostanie ogłoszony 16 maja 2024 r.