To dramat nie tylko osoby. To dramat rodziny, dramat środowiska dziennikarskiego, ale również tak naprawdę dramat państwa – powiedział prokurator Tomasz Dorosz, który domaga się dla oskarżonych dwóch byłych ochroniarzy dawnego holdingu Elektromis kary 25 lat pozbawienia wolności oraz pozbawienia ich praw publicznych na 10 lat za porwanie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary. Ich proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu, 12 września prokurator i jeden z adwokatów wygłosili mowy końcowe, kolejne będą wysłuchane podczas rozprawy 19 października. Sprawa od 2019 roku jest objęta obserwacją CMWP SDP, które na sali sądowej reprezentuje red. Aleksandra Tabaczyńska.
W poniedziałek 12 września przesłuchano ostatniego świadka Henryka D., Jak sam się określił 80 letni dziś mężczyzna jest ekonomistą, byłym pracownikiem Resortu Spraw Wewnętrznych. Znał Mariusza Ś., gdyż ten zgłosił się do niego z interwencją w sprawie milicjantów pracujących na terenie prowadzenia działalności Ś. Mieli się domagać „kieszonkowego” w zamian za ochronę. Inspektorat zajmujący się takimi sprawami mieścił się w Komendzie Wojewódzkiej. Henryk D., sprawę załatwił pomyślnie, a po przejściu na emeryturę rozpoczął współpracę z Mariuszem Ś. Miał pokój w siedzibie Elektromisu i wraz z dwoma także emerytowanymi funkcjonariuszami pracował tam kilka miesięcy. Ich zadaniem było rozpoznanie potrzeb rynku zbytu, tak by towary zakupione przez holding były „trafione w 100% to znaczy sprzedawane”. Po zakończonych zeznaniach Henryka D., swoje wyjaśnienia, które rozpoczął na poprzedniej rozprawie dokończył oskarżony Mirosław R. pseudonim „Ryba”. Tym razem w zeznaniach skupił się na wytykaniu nieścisłości lub braku spójności w zeznaniach świadków oskarżenia. Dowodził, że zarówno Maciej B. jak i Jerzy U. wprowadzają sąd w błąd, a ich zeznania mają na celu osobiste korzyści, to znaczy darowanie pobytu w więzieniu. Mirosław R. swoje wyjaśnienia zakończył stwierdzeniem „ jestem niewinny i proszę o uniewinnienie i nie będę odpowiadał na pytania stron”. Drugi oskarżony Dariusz L., ps. „Lala”, swoje wyjaśnienia przekazał sądowi na piśmie.
Mowy końcowe
Prokurator Tomasz Dorosz rozpoczął swoją mowę od podziękowania sądowi za umożliwienie mu przygotowanie mowy końcowej. To aluzja do okoliczności zamknięcia przewodu sądowego procesu Aleksandra Gawronika, oskarżonego o podżeganie i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza. Proces byłego senatora zakończył się zupełnie niespodziewanie, ani prokurator, ani oskarżyciel posiłkowy , brat zamordowanego dziennikarza nie byli przygotowani do wygłoszenia mów końcowych przed ogłoszeniem wyroku, co stało się 24 lutego, w dzień agresji Rosji na Ukrainę. Były senator został uniewinniony od zarzutów.
W procesie ochroniarzy mowa końcowa prokuratora trwała ponad godzinę i była wielowątkowa. Prokurator podkreślił, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy „jednoznacznie wskazuje, że oskarżeni dopuścili się zarzucanej im zbrodni”. Stwierdził również że sprawa Jarosława Ziętary „to dramat nie tylko osoby. To dramat rodziny, dramat środowiska dziennikarskiego, ale również tak naprawdę dramat państwa”. Nie ma ciała Ziętary, ale to nie znaczy, jak mówił, że do zabójstwa nie doszło. Gdyby kierować się zasadą, że aby stwierdzić zabójstwo, trzeba odnaleźć ciało, byłaby to swoista zachęta dla profesjonalnych zabójców. Chcieliby wręcz likwidować zwłoki. Tak właśnie miało się stać w sprawie Ziętary, którego ciało, zdaniem części świadków, zostało wrzucone do kwasu. „Niewątpliwie Jarosław Ziętara został zamordowany, z tego powodu iż był dziennikarzem. Z tego powodu, iż wykonywał zawód, który dla niego był misją i życiowym powołaniem. Nie będzie to truizmem, czy zbyt wielkimi słowami, przywołanie tego, co jest napisane zarówno na tablicy, która jest umieszczona w Poznaniu na ul. Kolejowej ( miejsce zamieszkania), jak i na symbolicznym grobie Jarosława Ziętary: zginał, gdyż był dziennikarzem. Prokurator także odniósł się bardzo szczegółowo do zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, w szczególności do zeznań kluczowych świadków w tej sprawie, czyli zeznań Jerzego U., który miał widzieć moment porwania Ziętary, oraz zeznań Macieja B. ps. „Baryła”, poznańskiego gangstera, odsiadującego obecnie wyrok dożywocia, który według prokuratury miał być naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa dziennikarza.
— Owszem, w zeznaniach Jerzego U. są rozbieżności, ale nie są sprzeczne. Od początku mówił, że składa zeznania w sprawie Ziętary, bo liczy na pomoc w swoich sprawach karnych. Przypomnę też, że był korumpowany i zastraszany przez środowisko Elektromisu. Po wycofaniu zeznań przeciwko Mirosławowi R. i Dariuszowi L. dostał pół miliona złotych. To znaczy pieniądze te firma powiązana z dawnym Elektromisem przekazała spółce jego żony za rzekome usługi doradcze. A to było nieuzasadnione ekonomiczne, by tyle płacić za rzekome usługi. Przypomnę też, że w latach 90., po zniknięciu Ziętary, Jerzy U. dostał od Elektromisu inną pracę. Wtedy ochraniał markety Jumbo. Miał niewielką firmę, tymczasem dostał tak wielkie zlecenie. Tak naprawdę to była chęć zapewniania sobie przez Elektromis jego milczenia ws. porwania dziennikarza — mówił Tomasz Dorosz.
Prokurator swoje poniedziałkowe wystąpienie zakończył stwierdzeniem, że świadkowie porwania Ziętary nie są osobami krystalicznymi. Są to przestępcy, gangsterzy, byli esbecy, ludzie z półświatka. To efekt tego, że młody poznański reporter na początku lat 90. wszedł w temat dotyczący takiego właśnie środowiska. Trudno więc szukać świadków wśród osób o życiorysie nieskalanym przestępstwami. Na koniec wniósł o uznanie oskarżonych winnymi zarzucanych im czynów i wymierzenie im kar po 25 lat pozbawienia wolności, a także środka karnego w postaci pozbawienia praw publicznych na okres 10 lat oraz obciążenia oskarżonych kosztami postępowania w całości.
Oskarżyciel posiłkowy Jacek Ziętara
– Moi rodzice stracili syna, a ja brata. Mój ojciec zwracał się do organów państwowych o pomoc. Niestety policja i prokuratura długo nie były zaangażowane. Działały tak, jakby im ktoś zaciągnął hamulec. Ludzie, którzy mieli pomóc, albo zwyczajnie się bali, albo byli uwikłani w układy. Panowało przekonanie, że lepiej się w tę sprawę nie mieszać. Państwo polskie i my jako rodzina przegraliśmy już tę sprawę. Ciała Jarka nie ma, zbrodniarze chodzą na wolności – mówił brat zamordowanego dziennikarza. Oczywiście, gdyby udało się nawet tę sprawę wyjaśnić po kilku dniach, nic nie przywróciłoby życia Jarkowi, bo ta tragedia już się wydarzyła. Ale mielibyśmy poczucie jakiejś elementarnej sprawiedliwości, a moim rodzicom zaoszczędzono by przynajmniej części cierpień – powiedział. – Póki co przestępcy, którzy wydali wyrok na mojego brata, triumfują. Dodał również, że zdaje sobie sprawę, iż ta sprawa nie jest prosta, a osoby winne śmierci Jarka postarały się o najważniejszą rzecz – zabrakło najważniejszego dowodu w sprawie, czyli ciała Jarka. – Co zbrodniarze z nim zrobili, jak się z nim obeszli, to słyszeliśmy z zeznań świadków. Upływający czas też nie jest sprzymierzeńcem w tej sprawie. Niełatwo jest rozróżnić w zeznaniach świadków co jest prawdą, a co celowym, lub nieumyślnym wprowadzaniem w błąd. Ale jest pytanie, czy trudności w sprawie czynią ją niemożliwą do rozwiązania? – Myślę, że nie. Jacek Ziętara wniósł o uznanie oskarżonych winnymi i o sprawiedliwy wyrok.
Adwokat Agata Michalska – Olek, obrońca Dariusza L., ps. Lala zaznaczyła, że zarzuty przedstawione jej klientowi są bezzasadne i chybione, a akt oskarżenia nie opiera się na żadnych dowodach. Jej klienta nie było w sądzie. Pojawił się tylko na pierwszej rozprawie, ponad trzy lata temu. Adwokat wyjaśniła, że to ze względu na pracę zawodową. Mecenas szczegółowo odniosła się do zeznań kluczowych świadków, podkreślając, że są one „wewnętrznie sprzeczne i nie korelują z zeznaniami innych świadków”, a także że „nie mają żadnego waloru wiarygodności”. Mecenas wskazywała, że przy tak „poważnych zarzutach nie może być wątpliwości, nieścisłości”, nie tylko w odniesieniu do zeznań świadków, ale i całego materiału dowodowego. Adwokat Michalska-Olek wniosła o wydanie wyroku uniewinniającego wskazując, że prokuratura „nie wykazała ani zamiaru, ani motywu, ani zasadności zarzutów”. Przekazała także sądowi sporządzone pisemnie wyjaśnienia oskarżonego Dariusza L., w którym oskarżony podkreśla, że jest niewinny i prosi o uniewinnienie.
Mowy końcowe będą kontynuowane w Sądzie Okręgowym w Poznaniu 19 października.