Rusza proces dziennikarek Biełsatu

Proces dwóch młodych dziennikarek Biełsatu – 28-letniej Kaciaryny Andrejewej (Bachwaławej) i 24-letniej Darii Czulcowej rozpoczyna się we wtorek, 9 lutego w stolicy Białorusi. W oczekiwaniu na rozprawę spędziły one już 85 dni w areszcie.

 

Andrejewą i Czulcową zatrzymano 15 listopada ub.r. w Mińsku, podczas relacjonowania oddolnego protestu po tragicznej śmierci Ramana Bandarenki. Kilka dni wcześniej ten zwolennik opozycji próbował interweniować, gdy tajniacy niszczyli patriotyczną symbolikę na jego podwórku. Został pobity i w wyniku pęknięcia czaszki umarł w szpitalu. Jego śmierć poruszyła opinię publiczną na Białorusi.

 

W chwili zatrzymania dziennikarki Biełsatu prowadziły transmisję na żywo z demonstracji odbywającej się w miejscu, gdzie Bandarenka został schwytany i pobity. Przebywały wówczas na 13. piętrze pobliskiego bloku mieszkalnego. Namierzone przez służby, trafiły do aresztu. Początkowo Andrejewą i Czulcową standardowo skazano na siedem dni aresztu za „udział w nielegalnym zgromadzeniu”, w którym w rzeczywistości, jako dziennikarki, udziału brać nie mogły, skoro relacjonowały je z odległości. Po tygodniu nie zostały jednak wypuszczone. Tym razem usłyszały zarzuty karne. Oskarżono je o organizację działań rażąco naruszających porządek publiczny. Artykuł 342 białoruskiego kodeksu karnego przewiduje za to nawet 3 lata pozbawienia wolności.

 

Dziennikarkom zarzucono, że prowadząc wideorelację z protestów na żywo, tym samym je koordynowały. W ich wyniku zostało rzekomo zakłócone funkcjonowanie transportu publicznego – 13 linii autobusowych, 3 trolejbusowych i 3 tramwajowych. Państwowe przedsiębiorstwo MinskTrans wyceniło swoje straty na niemal 18 tys. złotych.

 

Dziennikarki czas przed procesem spędziły w areszcie w podmińskim Żodzinie. Z otrzymanych od nich listów wynika, że są w dobrym stanie. Kaciaryna Andrejewa w korespondencji ze swoim mężem, również dziennikarzem Biełsatu Iharem Iliaszem podkreśla, że jest „spokojna o swoje przeznaczenie” i jeśli to konieczne, „zniesie wszystko”. Daria Czulcowa tęskni za pracą. Otuchy dodają im dziesiątki listów, które otrzymują zarówno od bliskich, jak i całkiem nieznajomych ludzi. Obydwie zostały już uznane przez białoruskich obrońców praw człowieka za więźniów politycznych.

 

Niestety charakter białoruskiego wymiaru sprawiedliwości, zupełnie podporządkowanego władzy, nie daje nadziei na to, że zapadną wyroki uniewinniające. Jak pokazuje praktyka, sądy biorą jedynie pod uwagę obciążające oskarżonych zeznania milicjantów – nawet, jeżeli nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Trzeba się więc liczyć z tym, że Kaciaryna i Daria nie wyjdą szybko na wolność.

 

Kaciaryna Andrejewa mimo swojego młodego wieku jest weteranką zatrzymań, rozpraw oraz grzywien. Po raz pierwszy trafiła do milicyjnego aresztu i przed sąd w 2017 r., gdy relacjonowała protesty społeczne w Orszy. Od tego czasu stawała przed sądem dziesięciokrotnie, a suma jej grzywien osiągnęła ponad 16,5 tys. zł. Karano ją za pracę bez akredytacji. Dziennikarka prowadziła wiele relacji na żywo, co funkcjonariusze milicji rejestrowali, by kierować sprawy do sądu. We wrześniu ub.r. Andrejewa, zatrzymana w czasie pracy dziennikarskiej, odsiedziała trzy dni aresztu – oficjalnie za udział w nielegalnym zgromadzeniu. Daria Czulcowa współpracę z Biełsatem rozpoczęła od razu po studiach, w 2019 r. Przed sądem za brak akredytacji stawała już dwukrotnie, co zawsze kończyło się grzywnami. To pierwszy jej pobyt w białoruskim areszcie.

 

Ogółem w 2020 roku dziennikarzy Biełsatu zatrzymywano 162 razy. Zatrzymaniom regularnie towarzyszyła konfiskata sprzętu. 26 dziennikarzy aresztowano, z czego 6 dwukrotnie, a 1 trzykrotnie, co daje łącznie 34 areszty administracyjne. Za kratami spędzili 392 dni oraz zapłacili grzywny w wysokości prawie 100 tys. zł. 7 spośród aresztowanych padło ofiarą przemocy fizycznej z rąk służb bezpieczeństwa, a 7 w następstwie zatrzymania wymagało hospitalizacji. Podczas brutalnego rozpędzania powyborczych demonstracji 2 fotoreporterki doznały obrażeń od broni gładkolufowej oraz w wyniku wybuchu granatu hukowego.

 

Źródło: Biełsat

 

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich wydało książkę „Jestem dziennikarzem. Dlaczego mnie bijecie?” opisującą represje wobec białoruskich dziennikarzy, jedną z jej współautorek jest Kaciaryna Andrejewa. E-wydanie można bezpłatnie pobrać TUTAJ.