To konflikt między prawami boskimi a ludzkimi. Między wysokimi zasadami nakazującymi promocję nieskazitelnych wzorców a przyziemnością żądającą przetrwania, czy też przetrwania na tłusto. Problem jest nierozwiązywalny, choć trzeba twierdzić inaczej. Jedyne co możemy, to kluczyć zawierając mądre kompromisy na naszych zasadach. A teraz egzemplifikacja.
Sprawa nieco zabawna, choć z bynajmniej niezabawnym kontekstem. Przypomniała mi się w związku z 10. rocznicą zamordowania Madzi z Sosnowca, ale nie o dzieciobójstwo tu chodzi, nie o kontekst społeczny, tylko o zachowania dziennikarzy na jednym przykładzie. Na przykładzie Krzysztofa Rutkowskiego, postaci co najmniej kontrowersyjnej, niemniej obiektywnie rzecz biorąc z sukcesami żeglującej w mediach i życiu.
Sprawa sprzed 10 lat. Studio TVN24, program prowadzi redaktor Katarzyna Kolenda-Zalewska. Jej gośćmi są ówczesny rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski i detektyw Krzysztof Rutkowski. Redaktor Kolenda-Zalewska od początku nie kryje swojego negatywnego nastawienia do detektywa. Traktuje go z wyższością i lekką kpiną. Rutkowski jak to Rutkowski przychodzi w okularach przeciwsłonecznych. Redaktor rozmowę zaczyna ze zjadliwym uśmieszkiem, K-Z: „Coś ze wzrokiem pan ma, chory?”. Na to Rutkowski: „Nie, dlaczego?”. K-Z: „Ciemne okulary pan ma?” R: „Jak widzę taką gwiazdę, mogę być oślepiony.” K-Z: „Rozumiem, że to taka stylistyka, Miami Vice, tak? Na kogo pan się kreuje?” R: „Na Rutkowskiego”. Ta wymiana zdań na samym początku pokazuje, co i jak myśli dziennikarka o swoim gościu. Mamy więc tego Rutkowskiego, którego prestiżowa dziennikarka, w prestiżowej stacji TVN24 dbającej o standardy traktuje z lekką pogardą. Ale…
Ale na antenie TVN24 obserwowaliśmy jednak na żywo konferencje prasowe Krzysztofa Rutkowskiego, których zorganizował w tej sprawie kilka. Najdłuższa trwała grubo ponad godzinę i każda minuta, każda sekunda darmowego dla niego czasu antenowego była bezczelnie wykorzystywana do promocji biura Rutkowski. Za perorującym detektywem stało dwóch zamaskowanych, umundurowanych bysiorów w kominiarkach i z wielkimi napisami na kamizelkach „Rutkowski”. Wartość reklamowa czasu, który za darmo dostawał niekochany przesadnie przez TVN24 Rutkowski to co najmniej kilka milionów za jedną konferencję. Pytanie jest proste, jeśli Rutkowski nie był i chyba nie jest wzorcem dla TVN24 czemu dawano mu za darmo cholernie drogie prezenty? Odpowiedź jest jeszcze prostsza, niestety. Ponieważ menedżerowie tej stacji mają głowy na karku. Zauważyli, że pokazywanie Rutkowskiego, który dostarcza informacji w sprawie małej Madzi powoduje eksplozje słupków oglądalności. Eksplozję. I co zrobisz? Nic nie zrobisz. Rosnąca oglądalność przekłada się wprost na wartość reklam, które w przyszłości będą w tej stacji zamieszczane. „O rozpaczy najczarniejsza redaktora” – pisał Andrzej Bursa w wierszu „Depesza”.
Reasumując: proste ścieżki naszego dziennikarskiego, redaktorskiego, menedżerskiego życia pełne są meandrów. Trzeba bardzo uważnie stawiać kroki, a posadzki nie zawsze marmurowe…