Najwyższa Izba Kontroli – to brzmi dumnie. Nie powinna postępować głupio i narażać się na śmieszność.
Obecny szef NIK jeszcze jako minister finansów podpisał zgodę na dofinansowanie inwestycji na przekop Mierzei Wiślanej. I słusznie, bo trzeba było wykonać więcej niż planowano początkowo. I wszystko to zrobiono. Przekop jest nie tylko piękny, ale będzie coraz więcej zysków przynosił. Ale to potrwa, bo nowa droga morska musi się wpisać w dotychczasowe szlaki handlowe. No i oczywiście najważniejsze jest uniezależnienie żeglugowe od „przyjaciół Moskali”. Ale Pan Banaś rżnie głupa, bo każdy pretekst jest dobry by oskarżać Kaczyńskiego.
Nienawiść to rak, cancer, niszczy ciało i duszę. Gangrena, która wykańcza miliony i ciągle skutecznego leku nie ma.
Przyznam, że kiedyś nawet imponowała mi odwaga szefa NIK. Walczył o swoje prawa i przekonania. Utrzymał stanowisko co oznaczało, że władza PiSowska nie jest jednak autorytarna. Licząc na skuteczność NIK-u w zwalczaniu zła w gospodarce morskiej napisałem do Prezesa obszerny elaborat wymieniając podstawowe zaniedbania i durne decyzje niszczące naszą Polskę morską.
Dostałem odpowiedź od urzędnika izby, że: „widzę, iż interesuje się Pan problemami gospodarki morskiej. Proszę się zgłosić do towarzystwa marynistów (emerytów), oni Panu będą pomocni”. To była kpina. I już na Filtrową nie pisałem.
Pamiętam, przed laty to było, gdy Lech Kaczyński został prezesem NIK. Brałem udział wówczas w sesji wyjazdowej Najwyższej Izby Kontroli. Wpakowano dziennikarzy do wielkiego autobusu. Po drodze – między odwiedzaniem pomorskich zakładów pracy – można było swobodnie pogadać, wysłuchać kontrolerów. Między wysokimi urzędnikami państwowymi do zadań specjalnych, a żurnalistycznym światkiem wytworzyła się atmosfera życzliwości. I sporo spraw, tematów nam przekazano.
Zapytałem wówczas jednego z dyrektorów urzędu jak się współpracuje z nowym prezesem, który przyszedł z prawicowej opcji, z ludźmi zasiadającymi na decydenckich stanowiskach od wielu lat. Pamiętam, że powiedziano mi, iż jest to dobrze rokująca, rzeczowa i otwarta współpraca. Były wśród kadry NIK obawy czy tak będzie. Lech Kaczyński ich naprawdę zaskoczył. Nie tropił komuchów, bardzo się zaangażował w codzinną pracę. Był prezesem ważnej, kontrolnej instytucji. Partyjną legitymację odłożył.
Dziś jest inaczej. Walka polityczna trwa. Buldogi złapały się zębami ze zgryzem nieotwieralnym i trzymają. A przecież tak postępować nie należy, bo jest to ze szkodą dla kraju, społeczeństwa. Zawzięty i bezkompromisowy upór to cechy ludzi małych, zakompleksionych. Sytuacja beznadziejna. Chyba, że przejedzie jakiś walec drogowy i… wyrówna.
Najwyższa Izba Kontroli – to brzmi dumnie. Nie powinna postępować głupio i narażać się na śmieszność.