TADEUSZ PŁUŻAŃSKI: „Sprawa katyńska”

Zaprzeczanie sowieckiemu ludobójstwu ok. 22 tysięcy polskich jeńców wojennych w 1940 r. ma miejsce w polskiej i rosyjskiej polityce oraz w mediach obu krajów.

 

I tak Szymon Hołownia w mediach społecznościowych opublikował post: „78 lat temu świat usłyszał o Zbrodni Katyńskiej, dokonanej wiosną 1940 roku. Dwadzieścia dwa tysiące rozstrzelanych. Każdy z nich zostawił kogoś, kto nigdy nie doczekał powrotu najbliższej osoby. Dziś myślę o Rodzinach Katyńskich, dziękując im za ich upór i odwagę”.

 

Problem w tym, że Hołownia „zapomniał” o sprawcach zbrodni – sowieckim NKWD. Czyli zbrodnia bez autora, bez zleceniodawcy, bez wykonawcy. Jeśli tak będziemy podchodzić do naszej historii, już wkrótce hasło Katyń 1940 nie będzie nikomu nic mówić.

 

To także wpisanie się w stanowisko dzisiejszej Rosji. I w plany obecnego władcy Kremla, który przynajmniej od ubiegłego roku zamierza wprowadzić ustawowe sankcje za zrównywanie roli ZSRR i III Rzeszy w II wojnie światowej. Władimir Putin „zapomina”, że do wybuchu wojny doprowadził Hitler razem ze Stalinem, a ja bym dodał i podkreślił, że bez gwarancji „pomocy” ze strony Stalina Hitler zapewne nie zdecydowałby się na atak na Polskę. Bo 1 września i 17 września były konsekwencją IV rozbioru Polski, zapisanego w pakcie RibbentropMołotow.

 

Te niezaprzeczalne historycznie fakty neguje dziś polityka historyczna Rosji Putina, okazując się tym samym nieodrodnym dzieckiem propagandy Rosji Stalina. Domagają się Państwo dowodów?

 

Uczestnicy konferencji odnotowują, że w ciągu dziesięcioleci uformowało się upolitycznione i tendencyjne podejście dotyczące tak zwanej sprawy katyńskiej, które nie odpowiada zasadom obiektywizmu i historyzmu” – czytamy komunikat z konferencji, którą 16–18 listopada 2020 r. zorganizowało powołane przez Władimira Putina Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne (RWIO). Konferencja odbyła się m.in. w miejscu dla Polaków szczególnie tragicznym – w sąsiedztwie monastyru Niłowo-Stołobieńskiego nieopodal Ostaszkowa. Ponad sześć tysięcy polskich oficerów – jeńców wojennych – z tamtejszego obozu sowieci w 1940 r. mordowali następnie w Twerze i zrzucali do zbiorowych, bezimiennych dołów śmierci w Miednoje. Uczestnicy obecnej konferencji, a właściwie pseudo-historycznego spędu uznali, że tablice upamiętniające zamordowanych Polaków należałoby zdemontować, bo dla ich dalszej obecności „nie ma przesłanek prawnych i historycznych”. Czyli żadnych Polaków nigdy tu nie było, a zatem nie mogło dojść do zbrodni na nich.

 

Spójrzmy na to współczesne kłamstwo katyńskie w szerszej perspektywie: na czym ma polegać „upolitycznione i tendencyjne podejście dotyczące tak zwanej sprawy katyńskiej”? Na „obarczeniu ZSRR odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej„. Sposób rozumowania kłamców nietrudno odtworzyć: jeśli w 1940 r. sowieci wymordowali Polaków w Katyniu, to musieli już wówczas brać udział w wojnie (jeśli nawet jej nie wywołali). Inaczej – wbrew faktom – należałoby uznać, że Rosja włączyła się do wojny (wielkiej wojny ojczyźnianej) prawie dwa lata później zaatakowana przez III Rzeszę niemiecką.

 

Krytyka uczestników konferencji dotknęła też Rosjan, szczególnie Michaiła Gorbaczowa, który w sposób „nieuzasadniony” odtajnił dokumenty. Jakże wpisuje się to w słowa Władimira Putina z 2005 r., że „największą katastrofą geopolityczną XX wieku był rozpad Związku Radzieckiego”.

 

Nareszcie rozproszonym entuzjastom, politologom i naukowcom udało się przekazać całemu społeczeństwu myśl o tym, że podejście do tego tematu od lat 90. było propagandowe, i to zostało wpisane do rezolucji” – mówił teraz członek Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego Maksim Kormuszkin. Ten „twerski działacz społeczny” w maju ubiegłego roku osobiście demontował dwie tablice pamiątkowe ofiar zbrodni katyńskiej z budynku Uniwersytetu Medycznego (dawnej siedziby NKWD) w Twerze. Oficjalne czynniki rosyjskie nie potępiły tego aktu historycznego bestialstwa.

 

W kontekście konferencji wiceszef komisji zagranicznej rosyjskiego parlamentu Aleksiej Czepa stwierdził, że o zbrodni katyńskiej „nie wszystko wiadomo„. Dlaczego? Bo polskich oficerów „mogli mordować żołnierze Wehrmachtu„. W związku z tym Czepa zaapelował do „specjalistów różnych krajów” o podjęcie działań „wyjaśniających okoliczności zdarzenia„. A do władz rosyjskich uczestnicy konferencji zwrócili się z prośbą o przeprowadzenie szerokiej kampanii edukacyjnej, która miałaby „odbudować prawdę historyczną o II wojnie„.

 

I chyba najbardziej niepokojąca kwestia: zapowiedź anulowania uchwały rosyjskiej Dumy z 26 listopada 2010 r., w której potwierdzono odpowiedzialność ZSRS za Zbrodnię Katyńską.

 

Szczęśliwie do tego nowego/starego kłamstwa katyńskiego odniosła się ambasada RP podkreślając, że we wspomnianej uchwale sprzed 20 lat „nie tylko potępiono Zbrodnię Katyńską, ale także wskazano, iż została ona dokonana na rozkaz Józefa Stalina i innych radzieckich przywódców”.

 

Aleksander Gurjanow, historyk z moskiewskiego stowarzyszenia Memoriał, od lat rzetelnie badający zbrodnię katyńską, ocenił dla dziennika „Rzeczpospolita”: „Negatorzy zbrodni katyńskiej dążą dzisiaj do zmiany oficjalnego stanowiska władz rosyjskich i powrotu do uprawianej przez pół wieku propagandy Związku Radzieckiego, który utrzymywał, że to Niemcy mordowali polskich oficerów. Na razie na poziomie rządowym nie powtarzają tej narracji. Ale marginalne dotychczas środowiska zaczęły otrzymywać wsparcie takich wpływowych organizacji jak WRIO oraz władz regionalnych”.

 

Podobnie zareagowała chyba jedyna jeszcze niezależna od Kremla „Nowaja Gazieta”: „Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazują nową jakość w kwestii negowania zbrodni katyńskiej”. Zdaniem dziennika sytuacja oznacza powrót nawet nie do 1989 r., ale do 1946 r. i przerzucanie odpowiedzialności z NKWD na nazistowskie Niemcy.

 

Wspomniana „Nowaja Gazieta” podkreśliła, że do tej pory podważaniem odpowiedzialności za Katyń zajmowały się jedynie niewielkie grupy, zaś władze Rosji już dawno uznały odpowiedzialność ZSRR za tę zbrodnię: „wydarzenia ostatnich miesięcy demonstrują zupełnie nową jakość”.

 

W naszej ocenie wersja historii propagowana podczas konferencji miała na celu zafałszowanie odpowiedzialności NKWD za Zbrodnię Katyńską w Miednoje oraz uwierzytelnienie stalinowskiej wersji mordu, która obarczała winą nazistowskie Niemcy” – oświadczyła ambasada RP w Moskwie.

 

A co na to Kreml? Rzecznik Dmitrij Pieskow stwierdził, że nic nie wie, „by doszło do jakiegokolwiek przewartościowania wydarzeń w Katyniu”.

 

Nie przypomina to Państwu słynnych słów Józefa Stalina? Kiedy 3 grudnia 1941 r. podczas wizyty w Moskwie generałowie: Władysław Anders i Władysław Sikorski spytali generalissimusa o los polskich oficerów, ten odparł, że uciekli do Mandżurii.

 

Tadeusz Płużański