Sztuka wbrew Exelowi – MACIEJ KUCIEL z TVN o dziennikarstwie śledczym

Rozmawiając przed laty z wysokiej rangi urzędnikiem w Ministerstwie Finansów zapytałem, dlaczego nie wprowadzono rozwiązań legislacyjnych, które ucywilizowałyby rynek jednorękich bandytów. – Kwestia woli politycznej, będzie wola polityczna, będziemy cywilizować – usłyszałem. Tak samo jest z dziennikarstwem śledczym: będzie wola właścicieli – wydawców mediów, to będzie istniało dziennikarstwo śledcze. Bez woli popartej realnymi budżetami media będą skazane na przecieki, serwowane opinii publicznej jako efekt wielomiesięcznych dziennikarskich śledztw.

 

W mediach rządzi Exel. Jak mawiał porucznik Arek, bohater „Krolla”:  „Nam jest wszystko jedno, sztuka to sztuka”. Portal, program telewizyjny, gazetę trzeba czymś wypełnić. Codziennie lub co tydzień. Najlepiej tanio. Śledztwo dziennikarskie, a zwłaszcza to realizowane dla telewizji, do tanich nie należy.

 

Miesiąc siedzenia w krzakach

 

Nad ostatnim większym śledztwem intensywnie z Danielem Liszkiewiczem pracowaliśmy miesiąc. Cztery tygodnie siedzenia w krzakach, wstawania po pierwszej w nocy, aby obserwować to, co się dzieje z wywożonymi ze skawińskiej spółki Clif odpadami chemicznymi.

 

Wcześniej było jeszcze kilka nieudanych prób, podczas których obserwowani „gubili nasze ogony”. Po miesiącu mieliśmy dowody na przestępczy proceder, ale nie mieliśmy materiału. Ten trzeba było jeszcze zrealizować, przeprowadzić wywiady, posiedzieć na montażu. To zajęło kolejne cztery tygodnie. W tym czasie dwóch sprawnych reporterów zamiast dwóch materiałów mogło zrealizować od sześciu do ośmiu reportaży, które zapełniłyby czas antenowy od sześciu do ośmiu wydań codziennego programu jakim jest „Uwaga!”. Według Exela nasza wydajność była skandalicznie niska.

 

W realizacji materiału pomagało jeszcze dwóch dokumentalistów programu „Uwaga!”:  Tomasz Lusawa i Patrycja Dzięcioł. Oni też siedzieli nocami w samochodzie czekając aż załadowane rakotwórczymi chemikaliami ciężarówki ruszą nad ranem w nieznanym wówczas kierunku, aby zrzucić i zakopać swój ładunek. Do tego samochody oraz sprzęt. Trzeba jeszcze doliczyć zwykłą robotę dziennikarską – spotkania z informatorami, poszukiwania potencjalnych bohaterów reportażu, ekipy telewizyjne (operator, dźwiękowiec). A co, jeśli nie wyjdzie? Wyszło.

 

Czy było warto? Dla mnie tak, udało się pokazać bezsilność urzędów, służb środowiskowych, a także ignorujących problem szefów prokuratur rejonowych umarzających kolejne postępowania karne. Zebraliśmy dowody, powstały dwa ważne społecznie dziennikarskie materiały. Jednak dla Exela znaczenie z całego wywodu ma tylko cyfra dwa.

 

Na szczęście pojawiła się wola i Jarosław Jabrzyk, producent programu „Superwizjer”. Za wolą poszedł budżet i nowy kierunek śledztwa. Jaka jest udział samorządów w całym procederze? Dlaczego niebezpieczne odpady zakopywane są na terenach należących do samorządów? Jaka jest rola fundacji i firmy doradczej powiązanej z byłym już prezydentem Dąbrowy Górniczej?

 

Dzięki budżetowi mogłem kontynuować pracę. Dziennikarz, nawet ten prowadzący śledztwo, musi opłacić rachunki, spłacić kredyty, mieć pieniądze na hobby i inne przyjemności. Jak mawiają Hiszpanie pracuje się, aby żyć a nie żyje, aby pracować.

 

To, że jest się przedstawicielem zawodu, co prawda z roku na rok mniejszego zaufania publicznego nie znaczy, że pracuje się dla idei. Jeśli dobrze wykonuję swój zawód oczekuję, że dobrze mi zapłacą za profesjonalnie wykonaną robotę.

 

W Bytomiu, gdzie ciężarówki wyjeżdżające z Clifa zrzucały chemiczny ładunek, trafiłem na spotkanie mieszkańców z Damianem Bartylą, prezydentem miasta, przedstawicielami marszałka województwa oraz policji i służb środowiskowych.

 

– Zróbcie mur, zalejcie nas gnojem i tyle – krzyczeli mieszkańcy. Poseł PiS Wojciech Szarama dodawał: – Panie komendancie policji! Czy musi się Pan uczyć zasad pracy operacyjnej od dziennikarzy TVN?

 

To co tam się działo, można zobaczyć w kolejnym reportażu jaki powstał z tego śledztwa. Wyemitował go program „Uwaga!”, który stanął w obronie zasypywanych odpadami mieszkańców Bytomia. „Bytom miastem odpadów” https://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/smieci-w-bytomiu-mieszkancy-protestuja-przeciwko-wysypiskom,240695.html

 

„Superwizjer” był jednak zainteresowany samorządowcami. „Eksperyment dziennikarski” zwany kiedyś prowokacją, informatorzy i rozmowy z urzędnikami złożyły się na czwarty już reportaż jaki udało się zrealizować dzięki siedmiu latom pracy przy śledztwach dotyczących tematyki odpadowej. https://player.pl/programy-online/superwizjer-odcinki,337/odcinek-1100,S03E1100,73465

 

Materiał „Superwizjera” – „Wysyp” został nominowany do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze. Rywalizację przegrał z wstrząsającą historią Igora Stachowiaka, zrealizowaną przez Wojciecha Bojanowskiego. Naszą pracę doceniły też jury konkursów „Dziennikarz Małopolski” i „Silesia Press”. Gratulował nadzorujący finanse Jarosław Potasz, dyrektor do spraw produkcji TVN.

 

Precyzyjny plan

 

Tego jak i wielu innych reportaży śledczych nie byłoby bez budżetów i wsparcia ze strony redakcji i jej dokumentalistów. Praca nad innym, poświęconym zorganizowanej grupie przestępczej z Łodzi, wyłudzającej mieszkania od starszych schorowanych ludzi, zajęła cztery „bezproduktywne” miesiące. Temat znalazła Aleksandra Potoczek, wspomagał nas Daniel Liszkiewicz. Powstały dwa „Superwizjery” i dwa wydania programu „Uwaga!” Do aresztu, pod zarzutem współpracy ze zorganizowaną grupą przestępczą trafiła notariusz i 8 członków grupy. https://player.pl/programy-online/superwizjer-odcinki,337/odcinek-1031,zatrzymani-za-wyludzanie-mieszkan,S00E1031,34968

 

Dzięki Monice Szymborskiej, byłej już szefowej „Uwagi!”, zająłem się tematem jednorękich bandytów. Z poziomu maszyn hazardowych ustawionych w sklepach i na stacjach benzynowych z Danielem Liszkiewiczem dotarliśmy do Ministerstwa Finansów, po drodze odkrywając powiązania urzędnika i świata hazardowych maszyn ze zorganizowaną grupą przestępczą. Zakończyliśmy temat pokazując  jak rząd odebrał celnikom możliwość pracy operacyjnej przy zwalczaniu nielegalnego hazardu, czyniąc pracę tych organów całkowitą fikcją.

 

Tematu nie odpuszczaliśmy przez dwa lata, zaczynając pół roku przed publikacją Cezarego Gmyza w „Rzeczpospolitej” i wybuchem „afery hazardowej”. Ta nasza dwuletnia praca nie byłaby możliwa bez budżetów przeznaczanych na trwające często miesiącami dokumentacje tematów. Dzięki mrówczej pracy zbierającego okruchy informacji Daniela Liszkiewicza i ja mogłem się zajmować innymi tematami, produkując reportaże na bieżące potrzeby programu.

 

Dla mnie realizacja każdego śledztwa to temat, współpracownicy i precyzyjny plan wykonywanych czynności. Spisuję go w punktach, omawiając robocze tezy oraz co zamierzam robić, aby je udowodnić. Do tego dochodzi kalendarium, czyli rozpisana po kolei, według dat, „podejrzana” działalność.

 

Tak, jak w przypadku sprowadzanego do Polski z Ukrainy odpadu – rakotwórczego HCB. Miał on zostać profesjonalnie spalony w ciągu roku, jednak urzędnicy podpisali zezwolenia pozwalające na przywiezienie takiej liczby ton, że zakład spalał to przez pięć lat.

 

Nie tylko dziennikarstwo śledcze

 

W ciągu 17 lat pracy dla TVN zrealizowałem ok. 250 reportaży dla programu „Uwaga!”, pewnie kilkadziesiąt dla „Superwizjera”. Z tego niewielki procent, według moich standardów, to ściśle śledcze materiały, chociaż większość dotyczyła przestępstw, nieprawidłowości, czy błędów popełnianych przez osoby prywatne i przedstawicieli władzy.

 

Obecnie podchodzę do śledztwa w sposób praktyczny. Jeśli redakcja, czyli zamawiający , jest zainteresowana tematem i chce inwestować, to chętnie się tym zajmę w ramach oferowanego budżetu. Jeśli temat nikogo z decydentów nie wzrusza, to nie będę kruszył kopii i zajmę się czymś innym, co również przyniesie mi satysfakcję zawodową.

 

Ostatnie duże śledztwo zrealizowałem rok temu. Od tego czasu opowiedziałem mroczną historię rolnika spod Kielc podejrzewanego o zamordowanie co najmniej 18 osób. Można go było zatrzymać kilkanaście zabójstw wcześniej, ale zignorowano notatkę oficera operacyjnego, którego odnalazłem. Do tego sąd wydał filmy z wizji lokalnych z udziałem jednego z „cyngli” bandyty, który pokazywał jak organizowano zabójstwa. Zrealizowałem na ten temat dwa duże reportaże dla „Superwizjera”. Moim zdaniem bardzo dobre, ale nie śledcze.

 

Odtworzyłem na zamkniętym torze wypadek z udziałem premier Beaty Szydło. Ogarnięcie dwóch operatorów, siedmiu kamer, trzech samochodów, nie licząc seicento, to dopiero było wyzwanie. Czy było to śledztwo? Udało mi się pokazać to, o czym się mówiło, obalić linię prokuratury o wyłącznej winie kierowcy, ale czy było to okupione miesiącami mrówczej pracy dziennikarskie dochodzenie?

 

Nie gardzę też rozrywką. Wywiad z Kazikiem z Kultu, reportaż o T.Love, Golec uOrkiestra czy Kulisy Sławy Beaty Ścibakównej, Włodzimierza Korcza i Elżbiety Starosteckiej. Tu też korzystam z pomocy dokumentalistek z „Uwagi!” Moja realizacja zajmuje: dzień na przygotowanie, drugi na scenariusz, trzy do czterech dni zdjęciowych do tego trzy dni na montaż i w dwa tygodnie jest reportaż.

 

Mam nadzieję, że pomimo 46 lat nie jestem jak Dziadek z filmu „Psy” – A gdzie ja teraz robotę znajdę, jak tylko przesłuchiwać umiem?

 

Maciej Kuciel

 

Szczegóły realizacji dziennikarskich śledztw telewizyjnych, podstawowe przepisy prawne oraz wywiady z dziennikarzmi realizującymi operacje przykrywkowe można znaleźć w książce, którą napisałem razem z Moniką Wawer „ Reporter w przebraniu”

https://sdp.pl/felietony/13934,reporter-w-przebraniu-recenzja-ksiazki,1488917168