Przyczyną strat ponoszonych przez Rosję na Morzu Czarnym jest m.in. zły system dowodzenia flotami.
Kolejny atak Sił Zbrojnych Ukrainy na rosyjskie obiekty wojskowe na zaanektowanym Krymie, który według informacji Głównego Zarządu Wywiadu Sił Zbrojnych Ukrainy zakończył się sukcesem, spowodował zatopienie dwóch rosyjskich małych okrętów desantowych. Ministerstwo Obrony Rosji nie przyznało się do tej straty, mimo opublikowania przez ukraiński wywiad wideo, na którym zarejestrowano atak.
Jak podało Radio Swoboda, 10 listopada w rejonie Zatoki Wuzkiej na zachodzie zaanektowanego Krymu, Siły Zbrojne Ukrainy zaatakowały za pomocą dronów małe łodzie desantowe rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Jak widać na filmie, celem ataku były jednostki „Akula” i „Serna”.
Serna to mała, wielofunkcyjna łódź przybrzeżna, mogąca pomieścić jeden czołg lub dwa transportery opancerzone, a także około 90 uzbrojonych żołnierzy. Statek przeznaczony jest do szybkiego transportu desantu drogą morską, a także do dostarczania różnych ładunków w trudno dostępne obszary wybrzeża.
Jak zauważa Mychajło Wojtenko, redaktor naczelny internetowego wydania „Morski Buleten”, ataki ukraińskich marynarzy na Morzu Czarnym na rosyjskie bazy i statki mają charakter systemowy. Dlatego z rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie niewiele już zostało.
Jak powiedział dziennikarzom Minister Transformacji Cyfrowej Ukrainy Mychajło Fiodorow, oprócz tego, że Ukraina zatopiła flagowy okręt Floty Czarnomorskiej, duży krążownik rakietowy „Moskwa” z jego rakietami, to trafiła też kilka innych rosyjskich okrętów – „Admirał Makarow”, „Iwan Gołubiec”, „Iwan Churs”, „Serhij Kotow”, „Akula” i „Serna”.
Fiodorow przypomniał, że w listopadzie 2022 r. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski za pośrednictwem platformy UNITED24 uruchomił zbiórkę „na rzecz pierwszej na świecie floty dronów morskich”. Jest to wyjątkowe wydarzenie, które zmienia doktrynę prowadzenia wojny na morzu i sprawia, że Rosjanie boją się o swoje statki. Dziś część Floty Czarnomorskiej Rosji poszła na dno… Rosjanie zmuszeni są przenieść pozostałą część, która ocalała z Krymu, gdzie są nieustannie atakowani przez ukraińskie rakiety i drony, do Noworosyjska na wybrzeżu Kaukazu, gdzie trudniej jest je zdobyć.
Andrij Jusow, przedstawiciel Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, komentując dla Radia Liberty informację o zatopieniu małych okrętów desantowych Floty Czarnomorskiej, powiedział, że „Ukraińskie drony morskie po raz kolejny pokazały, że mogą być niezwykle skuteczną bronią.” Jusow twierdzi, że Rosja nie ma obecnie nic, co mogłoby zastąpić zatopione statki.
Oleksandr Musienko, szef Centrum Badań Wojskowo-Prawnych, w komentarzu dla kanału telewizyjnego „Nastoyashe Vremya” (tworzonego przez RFE/RL przy udziale „Głosu Ameryki”) wyraził opinię, że uderzenia Sił Zbrojnych Ukrainy w rosyjskie obiekty wojskowe na Krymie oraz okręty rosyjskiej Floty Czarnomorskiej wpisują się w strategię mającą na celu osiągnięcie przez Ukrainę dominacji w północno-zachodniej części Morza Czarnego.
Co spowodowało rzeczywistą porażkę Floty Czarnomorskiej Rosji? Oczywiście oprócz umiejętności ukraińskich marynarzy i inżynierów istnieją inne czynniki. Jak oświadczył Minister Obrony Rosji Sergiej Szojgu podczas posiedzenia kolegium Ministerstwa Obrony Narodowej w dniu 21 listopada, floty wojskowe Rosji… nie zostały podporządkowane Naczelnemu Dowódcy Marynarki Wojennej Rosji.
Dziwne stwierdzenie. Kto zatem dowodził flotami wojskowymi Rosji, jeśli nie naczelny dowódca marynarki wojennej?
Jak wyjaśniał czytelnikom sewastopolski portal ForPost, w czasach ZSRR floty podlegały głównemu dowództwu Marynarki Wojennej. Jednak po rozpadzie ZSRR pod rządami ministra obrony Anatolija Sierdiukowa zostały one podporządkowane… terytorialnym okręgom wojskowym. „Cały system dowodzenia został wyeliminowany. Centralne stanowisko dowodzenia flotami, za pośrednictwem którego kierowano całą działalnością operacyjną floty, zostało zlikwidowane” – wyjaśnił dziennikarzom ekspert Serhij Gorbaczow. W tym czasie do zakresu obowiązków naczelnego dowódcy floty wchodziły wyłącznie kwestie związane z budową statków, oświatą i nauką oraz sportem.
Na przykład zarządzanie Flotą Czarnomorską odbywało się z Rostowa nad Donem. Istniał wydział składający się z kilkudziesięciu oficerów, którzy zarządzali Flotą Czarnomorską. Było to nieskuteczne, nieprofesjonalne i uciążliwe dla marynarzy. Przejawiało się to nawet w tym, że w ostatnich latach gospodarzem defilady morskiej w Sewastopolu nie był marynarz, ale generał armii Oleksandr Dwornikow. Wywołało to powszechne zdziwienie.
„Teraz powróci dawny system zarządzania, co powinno zaowocować podniesieniem statusu flot i ich lepszym zarządzaniem bojowym” – podaje serwis informacyjny ForPost. Stanie się to dopiero teraz, gdy cześć floty jest już na dnie morza…