A może byśmy coś zasiali… – felieton STEFANA TRUSZCZYŃSKIEGO

Koronawirus rozleniwia i tak już leniwych. Mrożek usadził w „Indyku” trzech włościan na ławce i kpił z nich, że nic im się nie chce robić.

 

O nieprawda! Właśnie chłopi robią. Doją, orzą i sadzić też będą. A inteligencja? Włożyła maseczki i nawet nie popruła do lasu, nie popłynęła kajaczkiem. Ulitował się jednak wąsacz-lekarz i zezwolił! Uff! Jeden w telewizji modnie się ostrzygł i wali komunały, powtarza się zamiast wymyślić coś nowego, żeby rady doradcy były słuchane. Francuscy dziennikarze obskoczyli już Chiny, Koreę i Japonię. A nas z TVP tylko kupili gotowce. Postępują w tym konsekwentnie i zamiast zamówić u krajowych kumatych kupują programy i formaty z zagranicy. Bo taka moda nastała – nie wymyślać samemu i samemu produkować, a tylko kupować, kupować. Nawet agrafki i spinacze.

 

W latach jaruzelskiej nocy przez 8 lat pracowałem jako zaopatrzeniowiec. Pod Krakowem w szopie likwidowanego zakładu przemysłowego znalazłem zupełnie nową przeciągarkę drutu, angielską. Maszyna była zarzucona śmieciami i obsrana, bo zrobiono tam sobie wychodek. Ale mądry – stary majster zakładu likwidowanego przez złodziei w białych kołnierzykach zaprowadził mnie do baraku i pokazał cudo. Zarekomendowałem maszynę człowiekowi przedsiębiorczemu – kupił i uruchomił.

 

Koledzy, warto pomyśleć o przekwalifikowaniu się. Zrobić zawodowe prawo jazdy, nauczyć materiałoznawstwa. Można wymyślać i szukać nisz.  Redaktora Tadeusza Woźniaka z Gdyni wyrzucono, jak wielu po 13 grudnia, więc uruchomił w piwnicy produkcję stojaków na kasety magnetofonowe z drutu. Maciej Wierzyński woził w Warszawie taksówką dzieci bogatszych do przedszkola. A żona wspaniałego wokalisty Andrzeja Dąbrowskiego  Agnieszka Matynia szyła w domu rękawice robocze. Idzie lato, jakoś przetrwamy na mirabelkach Niesiołowskiego, ale trzeba działać, bo przyjdzie jesień i zła zima, skończy tarcza, a po suszy żarcie będzie drogie.

 

Chłopi, pardon rolnicy. Wspaniali. Oni zawsze żywią i bronią choć różne lenie ze Świętokrzyskiej starają się wyrwać ile tylko się da. A więc ci producenci rolni, a mamy już na szczęście wielu wspaniałych, będą szukali siły roboczej. No i trzeba będzie – koledzy i koleżanki – wreszcie uczciwie, choć nawet ciężko popracować. (Na figurę będzie to dobre).

 

Na początku obecnej rewolucji rozmawiałem z jednym z protegowanych redaktorów. Sprytny był. Gdy szukano młodych, niepoczerwienionych, po studiach – zgłosił się do jednej z ważnych agencji. Odszedł i mówi, że robił tam tylko „biały wywiad”. Został redaktorem, kupił ziemię, załatwił unijne dopłaty, a teraz gdzieś tam – podobno z sukcesem – dyrektoruje.

 

Cwaniak? Czy po prostu człowiek przedsiębiorczy. Teraz koronawirus znowu daje szansę, by się wykazać! Wyłaźcie więc redaktorstwo, którym padają papierowe tytuły z kryjówek. Musimy liczyć tylko na siebie. Na nic układy. Obecni medialni dysponenci pójdą precz, bo znudzą się dysponentom partyjnym – tym czy innym. Osobniki z natury służalcze, które zapomniały, że istotą dziennikarstwa jest niezależność (psiakrew!) padną.  Zwykle taki usłużny dziwi się, gdy go wywalają: „szefie przecież robiłem wszystko co pan kazał”. „A co – k… – wymyśliłeś sam!” (Znamy przecież co rzekł Pan Bóg Styce: „Ty nie maluj mnie na kolanach – ty maluj mnie dobrze”).

 

Tak więc koronawirus przeczyści podłe stadło. Minie, minie. Wprawdzie nie wiadomo jeszcze kiedy, bo naukowcy okazali się mało naukowi. A producenci nawet z podjęciem produkcji zwykłych maseczek mają trudne do zrozumienia kłopoty. Był czerwony brat, potem facet z nazwiskiem od trampek a teraz lecą największe samoloty z ratunkiem z Chin. I ciągle mało (mao?), mało. A powinny już dawno maseczki – i za złotówkę – wisieć w każdym sklepie z kapustą.

 

A co robić?

 

Proszę bardzo, oto propozycje najprostsze, może i śmieszne, ale od czegoś trzeba zacząć:
– szklane wyciskacze do cytryn
– pędzelek na długim druciku do czyszczenia butelek
– płytkie metalowe lub plastikowe brytfanki, w którym można by położyć ściereczką nasączoną płynem do dezynfekcji i wstawiać (za drzwiami) buty po powrocie z zakoronowanych ulic
– drewniane lub plastikowe drapaczki do… drapania się po plecach (albo mycia)
– małe „trzepaczki” do zabijania komarów i muszek.
– itp., itd…

 

Władza powinna pomóc pomysłowym, a nawet ogłosić konkursy, burzę mózgów: co można produkować!

 

Wczoraj, nocą, obejrzałem, wysłuchałem w TVP wspaniały, ważny spektakl poetycki o męczeństwie Żydów. Chciałbym kupić kasetę z tym programem TVP. Zaraz pojadę na Woronicza… choć wiem, że chyba pocałuję klamkę!

 

A mogliby za pieniądze za te kasety zostać dofinansowani aktorzy, twórcy spektaklu.

 

Obym kupił. Obym się pomylił!

 

Podobno w TVP jest teraz przedsiębiorczy doradca.

 

Stefan Truszczyński