ANDRZEJ DRAMIŃSKI: Czy język giętki zmaże grzechy zaniedbania?

Kolega wraca z „terenu” i od progu woła:

 

-Panowie, jaki mam fantastyczny temat, posłuchajcie!

 

I płynie barwna opowieść kto, gdzie z kim i jak to się skończyło? No, nie  zawsze mówi o finale, bo tak wszak to ma zostać dopiero napisane.

 

Ale za chwilę, gdy trzeba taką słowną opowieść przelać na papier?  Zaraz, zaraz ale jak w  to „wejść”? Od  czego zacząć?  I jak zwykle męki pisania przez które trzeba przejść! Zdecydowanie inaczej się mówi i wtedy inaczej się formułuje myśli, a inaczej gdy niby to samo trzeba zapisać.  Tu się zaczynają schody. Wielokrotnie słyszę od kolegów, że zupełnie czymś innym jest opowiadanie, a  czym innym pisemne formułowanie myśli. Nawet z tego powodu, że pisemne zostaje i można do tego wrócić, a  powiedziane to „uleciało, poleciało, nie ma”. A  jak czegoś nie ma, to mam za to ponosić odpowiedzialność?

 

Obserwując obecnie scenę polityczną i  gadulstwo kandydatów na Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej widać jak na dłoni, że mówiąc  coś, nie zawsze się nad  tym zastanawiają. Bo „jak wyrwało się z ust moich (!)”, to nie  wróci? Zapomną? Czy na pewno!

 

Jednym z najświeższych przykładów są  aż  3 (łącznie ze  sprostowaniami) wypowiedzi Rafała Trzaskowskiego, kandydata Koalicji Obywatelskiej.  Zapytany o sejmowe dywagacje na  temat podwyższania wieku emerytalnego po pierwsze przyznał, że „wtedy nie byłem posłem”.  Ale po  chwili, gdy partyjny kolega robi mu uwagę przyznaje, że  jednak wtedy konkretnie posłem na Sejm RP  był, ale nie  było mowy o podwyższaniu wieku emerytalnego.  I  znowu  błąd. Prawda  jest taka, że posłem był  wtedy,  gdy z  inicjatywy  Andrzeja Dudy procedowano nad  ustawą o właśnie obniżeniu wieku emerytalnego. Jak to łatwo powiedzieć, jak to lekko wylatuje z  ust: „nie byłem posłem”, „tak byłem posłem, ale nie podwyższałem wieku emerytalnego Polaków”.  Lecz chodziło o „obniżenie” (o-b-n-i-ż-e-n-i-e) wieku emerytalnego. Niby coś się mówi, o czymś się informuje, ale czy coś z tego wynika?

 

A  jak się  zachował obecny kandydat KO? W dokumentacji sejmowej przy jego nazwisku wstawiono „pr”. „Pr”? Tak, czyli przeciw, bo tak się to zapisuje.  Czyli ten kandydat nie decydował o samym podwyższaniu (kobietom mieszkającym na wsi podwyższono aż  o 12 lat: z 55 na 67?), ale nie zgadzał się by cokolwiek się tutaj zmieniło. Czyli podwyższenie miało pozostać. To było możliwe. I o takich faktach nie wolno zapominać.

 

Gdyby miało to być pisemne oświadczenie, to przecież nie można by tak żonglować „podwyższenie”, „obniżenie” i nie wiadomo jaka była  moja  rola. A jak się opowiada, to widać, że „kręcić się” da i mieszać w głowach także. Może ktoś nie wychwyci?  Może nie wszyscy natrafili na te  3  części tej jednej przecież całości? I tak niedopowiedziana historia dla niektórych może  stać się prawdą.  Rzekomą prawdą.

 

Mówienie wprowadza pewien stan, gdy niby się rozumiemy, niby rozmawiamy o tym samym, jest pewna logika, a może nie?  Właśnie, wszystko jest „na niby”.

 

Tak jak z tymi pytaniami zadawanymi niektórym kandydatom. „Niby”  odpowiada na zadane pytanie, ale nie jest to żadne ustosunkowanie się do niego.  Właściwie mówi to, co chce i co razem się ze  sobą nie  wiąże?  A  gdzie jest potencjalny słuchacz?  A  może nawet  potencjalny  wyborca  tego kandydata? Odpowiedź jest jedna-w  ogóle go nie ma! Bo kandydat jest sam dla siebie. I  dla swoich celów! To przecież jest to odniesienie do ich decyzji. Są  tylko tłem, masą, która bardziej czy mniej rozumiejąc swojego idola, a  może nawet nie rozumiejąc- i tak mają go popierać.

 

Bardzo dobrym przykładem takie słownego „kręcenia” (no bo nigdzie to nie zostało zapisane!) jest odniesienie się polityków do 500+. Tak naprawdę to krytyka tego programu jest na tyle niestabilna, że stanowi raczej uznanie, niż racjonalną krytykę.

 

W tych dniach rozmawiałem z jednym z  burmistrzów niewielkiej miejscowości, tu gdzie każdy się  zna ze sobą i  wszystko o każdym wie.  Tu nikt nie ma żadnych wątpliwości, co do programu 500+, właśnie w takiej postaci w jakiej jest teraz  realizowany. Burmistrz jako  były nauczyciel, stykający się z młodzieżą z  różnych stron,  wielokrotnie ze  wsi wokół miasteczka doskonale wie, co znaczy, gdy młody człowiek nie ma prostu na jedzenie, na  ubrania. Nie mówiąc  już o książkach. To nie są „przejedzone” pieniądze, jak niektórym kandydatom na Prezydenta RP się wydaje. To jest autentyczna, i co ważniejsze, realna i  o c z e k i w a n a od  dawna pomoc.  To nie  jest tak, jak wypowiadali się politycy  ówczesnej Platformy Obywatelskiej, że na program jak 500 +  „p-i-n-i-ę-d-z-y” (właśnie „piniędzy-ile w tym pogardy!) po prostu niebyło nie ma i…nie będzie?

 

A  jednak jest to możliwe!  Może  to świadczy o nieudolności poprzedniej ekipy?  I do której nie chce  się ona obecnie przyznać?

 

Już Pani Małgorzata Kidawa-Błońska dotykała 500+.Może po to by wykazać, że opozycja ma co atakować.  I twierdziła, że jest to rozdawnictwo bez  zobowiązań.  Bez ponoszenia dla korzystających z programu wysiłku  dawane pieniądze i może  wydawane na zbędne cele. Ale żadnego dowodu, żadnego konkretu.  Rafał Trzaskowski, może już nie tak natarczywie, ale z  jednej strony nie pochwala programu, ale nie przedstawia konkretów jak go zmienić. Mówienie dla mówienia. I nie zawiera tego w  swoim programie jako kandydata na Prezydenta RP!  Tu pardon. „Programu”?  A  gdzie on jest? Nie ma go na stronie internetowej kandydata  KO?

 

Już  konkurenci do prezydenckiego fotela też  to zauważyli i wytykają to R. Trzaskowskiemu.  A  Borys  Budka, przewodniczący KO  utrzymuje, że program będzie się tworzył „w  działaniu”. Czyli nie teraz przed terminem wyborów!

 

Znowu unikanie pisemnego dokumentu, odwoływanie się do czegoś, co może będzie. A może nie?  A  może  tylko  improwizacja, ustna improwizacja by w razie czego móc się wycofać, by nie popełniać  błędów?

 

Czy takie zaniedbanie kandydata/kandydatów na  prezydencki fotel przysporzy głosów wyborców. Chyba ktoś zapomniał, że „wyborcy nie gęsi i swój rozum mają”?

 

Andrzej Dramiński