Apel CMWP SDP o umorzenie postępowania przeciwko red. Piotrowi Filipczykowi

W związku z prywatnym aktem oskarżenia z art. 212 § 2 k.k. wniesionym przez oskarżyciela prywatnego Henryka Jezierskiego przeciwko Piotrowi Filipczykowi oraz objęciem niniejszej sprawy monitoringiem pod kątem przestrzegania praw człowieka i obywatela, Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP apeluje  o uniewinnienie dziennikarza od stawianych zarzutów i umorzenie sprawy.  CMWP SDP przesłało do Sądu Rejonowego w Gdyni  stanowisko w tej sprawie, działając w charakterze amicus curiae (tzw. przyjaciela sądu).

Przyczyną wniesienia aktu oskarżenia był tekst autorstwa red. Piotra Filipczyka, opublikowany na portalu wpolityce.pl 29.01.2019 r. pod tytułem: „Teczkowy skandal w Gdańsku? Sprawę zbada policja. radni PiS dostali maile, że jeden z nich miał współpracować z SB”. Stwierdzenia zawarte w powyższym materiale prasowym oskarżyciel prywatny uznał za zniesławiające. W w/w artykule redaktor Piotr Filipczyk opisał konflikt między Henrykiem Jezierskim, właścicielem wydawnictw motoryzacyjnych z Trójmiasta, a gdańskim radnym PiS Waldemarem Jaroszewiczem. Dziennikarz nie uczestniczył w owym konflikcie, ale za to, że odważył się go opisać, został oskarżony o zniesławienie przez Henryka Jezierskiego, który domaga się od pozwanego dziennikarza przeprosin, 20 tysięcy złotych tzw. nawiązki dla siebie i zwrotu kosztów procesu.

W ocenie CMWP SDP  wstępną kwestią procesową która wymaga zbadania przez Sąd, jest ewentualny upływ okresu przedawnienia. W myśl art. 101 § 2 k.k. karalność przestępstwa ściganego z oskarżenia prywatnego ustaje z upływem roku od czasu, gdy pokrzywdzony dowiedział się o osobie sprawcy przestępstwa, nie później jednak niż z upływem 3 lat od czasu jego popełnienia. Z informacji uzyskanych przez CMWP od oskarżonego dziennikarza wynika, że już w styczniu 2019 roku odbył on przed publikacyjne rozmowy telefoniczne z Waldemarem Jaroszewiczem (którego przede wszystkim dotyczył powołany wyżej artykuł) oraz z Henrykiem Jezierskim, który to miał rozsyłać do osób publicznych e-maile, zarzucając Waldemarowi Jaroszewiczowi współpracę z SB. Wyjaśnienie tej kwestii jest kluczowe. Gdyby bowiem okoliczności te potwierdziły się, oznaczałoby to, że już wtedy oskarżyciel uzyskał wiedzę, kto jest autorem spornego artykułu. Konsekwencją materialno prawną byłoby przedawnienie karalności czynu zarzucanego aktem oskarżenia (z uwagi na uzyskanie przez oskarżonego wiedzy o osobie dziennikarza co najmniej w lutym 2020 r.), a konsekwencją procesową – obligatoryjne umorzenie postępowania przez Sąd.

Należy  także zwrócić uwagę na aspekt winy. W przypadku zniesławienia jedną z przesłanek sine qua non jest wina umyślna oskarżonego, bowiem przestępstwo to należy do kategorii przestępstw umyślnych tzn. jego sprawcą może być tylko ten, kto chce lub przynajmniej godzi się z tym, że druga strona zostanie zniesławiona. Przy czym winą umyślną (w zamiarze bezpośrednim lub ewentualnym) muszą być objęte wszystkie znamiona zniesławienia. Trudno uznać te przesłanki ze spełnione w niniejszej sprawie. Oskarżony dziennikarz napisał bowiem artykuł prasowy w związku z działaniem oskarżyciela, który pozostając w konflikcie z Waldemarem Jaroszewiczem, zagroził mu rozpowszechnieniem zarzutu współpracy z SB. W tym kontekście wagi nabiera fakt, że za te czyny oskarżyciel miał zostać prawomocnie skazany wyrokiem karnym (to kolejna kwestia wymagająca weryfikacji przez Sąd). W tej sytuacji należy przyjąć, że oskarżony dziennikarz działał w interesie społecznym. Henryk Jezierski bowiem zarzucał osobie publicznej współpracę z SB, działając przy tym metodami, które są nie do zaakceptowania. Każdy kto przeprowadza tego rodzaju ataki, z istoty rzeczy musi się liczyć zarówno z reakcją osób z którymi wchodzi w spór, jak i z reakcją opinii publicznej, której wyrazicielem jest prasa. Nie ulega zresztą wątpliwości, że oskarżyciel też jest osobą publiczną, co wynika z aktu oskarżenia, w którym wyeksponowano fakty z jego zawodowej kariery. W krajowym i europejskim orzecznictwie sądowym przyjmuje się, że na gruncie prawa do krytyki osoby publiczne mają tzw. „grubszą skórę”. Dotyczy to nie tylko polityków, ale również innych osób publicznych, w tym dziennikarzy. W postanowieniu z dnia 28 sierpnia 2003 r. (III KK 246/03 – OSNwSK 2003/1/1845) Sąd Najwyższy wskazał, że „zakres wolności słowa w sferze życia publicznego musi być szerszy niż w sferze prywatnej, zaś osoby uczestniczące w życiu publicznym muszą liczyć się z krytyką, gdyż świadomie i w sposób nieunikniony wystawiają swe słowa i działania na reakcje społeczeństwa. Krytyka jako wkład w formę debaty publicznej, a zarazem kontrola osób sprawujących stanowiska publiczne jest niezbędna w demokratycznym państwie prawa”. W wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z dnia 4 listopada 2014 r. (30162/10, Braun v. Polska, LEX nr 1532397) podkreślono, że wolność wypowiedzi, chroniona w art. 10 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, stanowi jeden z podstawowych fundamentów społeczeństwa demokratycznego. Trybunał orzekł także, że „wolność prasy obejmuje również ewentualne odwołanie się w pewnym stopniu do przesady, a nawet prowokacji” (sprawa Bladet Tromso i Stensaas przeciwko Norwegii, skarga nr 21980/93, z dn. 20 maja 1999 r., pkt 59), a nawet posługiwanie się „stwierdzeniami o nieco nieumiarkowanym charakterze” (sprawa Kuliś-Różycki przeciwko Polsce, skarga nr 27209/03, z dn. 6 października 2009 r., pkt 39). Analogicznie ujął sprawę Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 2 czerwca 2003 r. (III KK 161/03 – LEX nr 78847): „Przepis art. 10 EKPC, gwarantujący prawo do swobodnej wypowiedzi, jest w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka traktowany jako dający swobodę wszelkim rodzajom wypowiedzi wyrażających opinie i idee lub informacje, niezależnie od ich treści oraz podmiotu wypowiadającego się. Podnosi się przy tym, że głównymi aspektami tej swobody jest wolność prasy, stanowiąca warunek publicznej krytyki, jako swobodny element skutecznej demokracji.” W kontekście takiej linii orzeczniczej, oczywistym jest, że analizowanie i wyrażanie ocen osób publicznych i ich działalności leży w interesie społecznym i jest ważnym zadaniem dziennikarzy. Jest także kluczowe dla istnienia wolnego społeczeństwa, gdyż bez możliwości formułowania takich ocen opinia publiczna byłaby zdeformowana i nie mogłaby prawidłowo funkcjonować. Mając to na względzie i rozważając niniejszą sprawę pod kątem wolności słowa, należy więc nade wszystko podkreślić, że oskarżyciel, jako osoba publiczna i dziennikarz, musiał liczyć się także z negatywnymi ocenami swojej osoby i działalności.

Elementem, wpływającym na specyficzny charakter postępowania, jest kwestia zarzutu współpracy z SB. W tym kontekście należy nadmienić, że dokumentacja pozostała po SB
była przedmiotem badań naukowych również w związku z osobą oskarżyciela. W szczególności, w tej materii wypowiadał się dr. hab. Daniel Wicenty z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Gdańsku, na okoliczność treści zawartych w książce pt. „Weryfikacja Gdańskich dziennikarzy w stanie wojennym”:

https://ipn.gov.pl/pl/publikacje/ksiazki/13394,Weryfikacja-gdanskich-dziennikarzy-w-stanie-wojennym.html

W niniejszej sprawie niezbędne jest więc przesłuchanie świadków, a także biegłego lub biegłych specjalizujących się w dziedzinie metod działania SB. Wówczas sąd będzie miał przesłanki faktyczne, aby ocenić, czy i w jakim zakresie istniały podstawy do opublikowania treści dotyczących współpracy oskarżyciela z SB, zawartych w inkryminowanym artykule prasowym. Abstrahując od samej treści zarzutu (CMWP nie wypowiada się w tej kwestii, pozostawiając to Sądowi i specjalistom w dziedzinie), należy wskazać na doświadczenia wypływające z judykatury sądowej po 1989 r. Prowadzą one do wniosku, że niejednokrotnie osoby którym przypisywano (słusznie bądź niesłusznie) współpracę z SB, występowały do sądu motywowane nie tylko zamiarem obrony swojego interesu prawnego, ale ponadto uzyskania przy tej okazji swego rodzaju „sądowego certyfikatu niewinności” i zarazem uciszenia niewygodnej krytyki. Z taką praktyką nie można się zgodzić, bowiem czym innym jest obrona swojego imienia (do której każdy ma prawo), a czym innym – „kneblowanie” dziennikarzy. Oskarżyciel powinien liczyć się z krytyką społeczną, a nie ją tłumić za pomocą instrumentów prawnych.

W tym kontekście wniesiony przeciwko red. P. Filipczykowi akt oskarżenia budzi poważne zastrzeżenia z punktu widzenia wolności słowa. Należy zatem stwierdzić, że Pozwany realizował jedynie gwarantowaną mu prawem swobodę wypowiedzi dziennikarskiej, która podlega ochronie na mocy krajowego i międzynarodowego porządku prawnego. Dlatego też CMWP zakwalifikował go jako tzw. SLAPP (strategic lawsuit against public participation), czyli strategiczny proces przeciwko partycypacji publicznej. Jest to narzędzie, które w istocie nie służy celom nakreślonym przez ustawodawcę, ale tłumieniu publicznej debaty. W związku z tym ewentualne skazanie wyrokiem karnym dziennikarza, poruszającego tak istotną dla opinii publicznej kwestię, stanowiłoby naruszenie praw człowieka i spowodowałoby tzw. efekt mrożący (chilling effect), skutecznie odstraszając zarówno jego, jak i innych dziennikarzy do wyrażania opinii na temat osoby oskarżyciela i jego działań.

Byłoby to nie do pogodzenia m. in. z art. 10 ust. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który stanowi, że każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii; z art. 19 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka („Każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice.”); z art. 19 ust. 2 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych („Każdy człowiek ma prawo do swobodnego wyrażania opinii; prawo to obejmuje swobodę poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania wszelkich informacji i poglądów, bez względu na granice państwowe, ustnie, pismem lub drukiem, w postaci dzieła sztuki bądź w jakikolwiek inny sposób według własnego wyboru.”); a także z Konstytucją RP, która zapewnia wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji (art. 54) jak również wolność prasy i innych środków społecznego przekazu (art. 14). Powszechnie przyjmuje się, że wolna prasa jako obserwator życia publicznego („public watchdog”) jest jednym z fundamentów państwa prawa, o którym mowa w art. 2 Konstytucji RP.

W związku z powyższym, kierując się potrzebą ochrony wolności słowa, CMWP przedstawia niniejszą opinię.

dr Jolanta Hajdasz, dyrektor CMWP SDP 


Michał Ł. Jaszewski,
doradca prawny SDP

Warszawa, 3 marca 2023 r.