WOŁODYMYR SYDORENKO: Polityka zaszkodzi językowi rosyjskiemu

Aleksander Puszkin uważany jest za twórcę literackiego języka rosyjskiego. Rozwijał go dzięki zapożyczeniom z języków obcych. Fot. Wikipedia

Prezydent Rosji Władimir Putin podpisał nową ustawę o czystości języka rosyjskiego. Zabrania ona używania obcych słów, z wyjątkiem tych, które nie mają odpowiedników w języku rosyjskim. Powodem wprowadzenia nowych przepisów nie jest jednak rzeczywista troska o język tylko chęć jego upolitycznienia.   

Ustawa przyjęta przez Dumę Państwową ma na celu „ochronę języka rosyjskiego przed nadmiernym używaniem obcych słów”. Dokument doprecyzowuje listę dziedzin działalności człowieka, w których obowiązkowy jest tylko język rosyjski i to bez użycia obcych słów. Obszary te obejmują instytucje edukacyjne, struktury usług publicznych, oficjalną korespondencję organizacji wszystkich form własności z ludnością, rejestrację adresów przy wysyłaniu listów, paczek i telegramów, instrukcje dla konsumentów towarów. W szczególności, zgodnie z prawem, niedopuszczalne jest używanie wyrazów obcych w mediach, reklamie, działalności kin i druku. Inicjatywa wprowadza również dystrybucję słowników normatywnych, gramatyk normatywnych i przewodników normatywnych, które stają się obowiązkowe dla wszystkich nadawców. Rząd zatwierdzi katalogi na podstawie wniosków komisji ds. języka rosyjskiego.

W rzeczywistości ustawa ta odda dla języka rosyjskiego „niedźwiedzią przysługę”, jak powiedzieliby sami Rosjanie, to znaczy tylko mu zaszkodzi. Jest na to wiele dowodów, najważniejszy to taki, że nowe przepisy zatrzymają dalszy rozwój języka rosyjskiego. Filolodzy wiedzą, że każdy język rozwija się między innymi poprzez zapożyczanie nowych słów z innych języków. A także tworząc nowe słowa na podstawie obcych. Nazywa się je neologizmami. Zakaz używania obcych słów oznacza zatrzymanie rozwoju języka.

Z drugiej strony żaden żyjący i rozwijający się język nie jest w stanie pozbyć się obcych słów. Sam język rosyjski składa się dziś w 80 procentach ze słów pochodzenia obcego, a tylko 20 procent stanowią specyficznie rosyjskie. Większość zapożyczonych słów należy do języka tatarskiego, wiele do łaciny, francuskiego, angielskiego, niemieckiego i innych. Co by się stało gdyby 80 procent słownictwa zostało wyrzucone z języka?

Dlaczego pomimo tego Rosja przyjęła taką ustawę? Powodem nie była troska o sam język, ale nadanie mu znaczenia politycznego. Z jednej strony Rosja uważa, że walczy o prawa i czystość języka rosyjskiego na Białorusi, w Mołdawii, a tym bardziej w Ukrainie, którą oskarża o rzekome prześladowanie i zakaz używania tam języka rosyjskiego, chociaż w rzeczywistości tak nie jest. Z drugiej strony to ci Rosjanie, którzy z powodów politycznych walczą o czystość i prawa języka rosyjskiego, sami bardzo słabo nim władają. Co tu ukrywać – język samego Władimira Putina jest daleki od doskonałości, zarówno pod względem słownictwa, jak i ortografii. Ustawa ma więc znaczenie wyłącznie polityczne, a nie filologiczne.

W rzeczywistości przez wiele stuleci nikt w Imperium Rosyjskim nie uważał języka rosyjskiego za wartościowy, uważano go za słabo rozwinięty i niegodny „wyższego” świata. Car Piotr I preferował język niemiecki i holenderski, ponieważ w tych językach nauczył się budować statki. Od XVII do XX wieku cała szlachta od najmłodszych lat uczyła się języka francuskiego, a warstwy wyższe także niemieckiego i angielskiego. Rosyjscy carowie od Aleksandra I do Mikołaja II rozmawiali w domu z żonami i dziećmi po francusku. W Liceum Carskim Siole, głównej instytucji edukacyjnej Rosji w tym czasie, studiowano głównie języki europejskie. Dekabryści pisali swoje traktaty po francusku. Aleksander Puszkin, nazywany twórcą literackiego języka rosyjskiego, pisał nawet listy intymne i miłosne po francusku. Tak więc jeszcze przed XIX wiekiem język rosyjski był szorstki, chłopski, pełen idiomów i przestarzały. Panie z wyższych sfer często nie potrafiły nawet zrozumieć „języka ludu”.

Na archaizm języka rosyjskiego zwrócono uwagę dopiero wtedy, gdy rozpoczął się zaciekły spór między tymi, którzy uważali, że Rosjanie powinni przede wszystkim kochać swój kraj i wyrzekać się wszystkiego, co europejskie a „ludźmi Zachodu”, broniącymi stanowiska, że Rosja powinna się uczyć od Europejczyków i zapożyczać doświadczenia światowe. Wtedy zauważono, że język ma znaczenie polityczne. To świetny znak rozpoznawczy: jeśli mówisz po rosyjsku, jesteś rusofilem, jeśli nie mówisz po rosyjsku, jesteś rusofobem. Ale żeby nie wstydzić się archaiczności języka rosyjskiego, Michaił Łomonosow i Aleksander Puszkin zaczęli rozwijać go zapożyczając nowe słowa, a Władimir Dal podjął się opracowania normatywnego słownika języka rosyjskiego. Stworzył go w taki sposób, że brakujące słowa zapożyczył z innych języków europejskich, dostosowując je do rosyjskiego stylu. Tak więc znany „Słownik Dala”, główny dla Rosjan, składa się w 80 procentach z zapożyczonych słów. I wtedy nikogo to nie dziwiło ani nie martwiło, inaczej niż teraz..