Tadeusz Dołęga – Mostowicz nim zasłynął jako autor poczytnych powieści, z wielkim powodzeniem i narażeniem życia parał się dziennikarstwem.
Zamach na młodego korektora i felietonistę chadeckiego dziennika „Rzeczpospolita”, jakim był Mostowicz, przeszedł do legendy II Rzeczypospolitej. Jego przebieg drobiazgowo opisuje Jarosław Górski w książce swojego autorstwa „Parweniusz z rodowodem. Biografia Tadeusza Dołęgi-Mostowicza” (Warszawa 2021). Do zamachu doszło 8 września 1927 roku, gdy Tadeusz Mostowicz wracał wieczorem do domu z długiego dyżuru w „Rzeczpospolitej”. Gdy wysiadł z tramwaju na placu Narutowicza, zajechały mu drogę dwa auta, wyskoczyło z nich siedmiu rosłych mężczyzn i obiło pałkami. Następnie napastnicy zaciągnęli nieprzytomną ofiarę ataku do auta, skuli i zakneblowali i wywieźli do sękocińskiego lasu (drugi wóz odjechał z miejsca zdarzenia). Po pół godzinie jazdy Mostowicz został wywleczony z samochodu i wepchnięty do rowu. I znów musiał przyjąć na ciało mocne uderzenia pałkami. Napastników było pięciu z kierowcą. Znęcali się nad Mostowiczem niemiłosiernie i krzyczeli, że biją go „za pisanie o Marszałku”. Potem zostawili go w lesie ukontentowani dobrze wykonaną robotą i odjechali. Mostowiczowi udało się dowlec do szosy krakowskiej i wrócić do stolicy zatrzymaną chłopską furmanką.
Prowadzący śledztwo prokurator Świątkowski dzięki zeznaniom świadków szybko odkrył, że niepokorny dziennikarz został porwany czarnym buickiem o typie nadwozia torpedo z dużym kufrem z rejestracją świadczącą o tym, że należy do wojewody poleskiego. Potem okazało się, że rejestracja została zdjęta z wozu wojewody i przykręcona do samochodu należącego do komendanta głównego policji pułkownika Janusza Jagryma-Maleszewskiego. Z książki wyjazdów w garażu MSW prokurator dowiedział się, że w czasie porwania i napadu z czarnego buicka korzystał porucznik Bolesław Kusiński, były żołnierz POW i Legionów, bohater wojny z bolszewikami, były oficer Korpusu Ochrony Pogranicza, oddany piłsudczyk. Kusiński przyznał się do tego, że wypożyczył samochód komendanta policji, ale zakrył się honorem oficerskim przed wyjawieniem, w jakim celu to uczynił. Nie przyznał się natomiast do zamiany rejestracji i zamachu na Mostowicza. Do końca nie wiadomo, kim byli pozostali pałkarze. Po Warszawie krążyły plotki, że należeli oni do milicji PPS i że w napaści mógł wziąć udział jej szef Józef Łokieć, mający powiązania z półświatkiem i policją. Sprawę Kusińskiego rozstrzygał sąd wojskowy i jak można się domyślać został on uniewinniony. O okolicznościach zamachu został szczegółowo poinformowany przez szefa MSW marszałek Piłsudski.
Jarosław Górski w obliczu wielu błędów popełnionych przez napastników wysuwa hipotezę, że mogły być elementem jakiegoś planu, może nie do końca udanego, ale jednak planu, zakładającego wiedzę, kto pobił Mostowicza dla postrachu innych pismaków i wytworzenia sugestii, że na zlecenie jakiejś „góry”. Czas w Polsce po przewrocie majowym był gorący, dochodziło do częstych ulicznych awantur i ataków na dziennikarzy i inne znane osoby, kilka miesięcy po zamachu na Mostowicza został dotkliwie pobity przez dwóch podwładnych Józefa Łokcia, Franciszka Sieczko i Jędrzeja Kowalskiego, prawicowy pisarz i publicysta Adolf Nowaczyński. Niewykluczone, że ci dwaj brali też udział w pobiciu Mostowicza.
Zamach na popularnego dziennikarza był szeroko komentowany przez ówczesną prasę. Choć podpisywał on swoje felietony inicjałem T.M i pseudonimem C. Hr. Zan, był rozpoznawany jako autor odważnych politycznych tekstów krytykujących sanację za tworzenie koterii, za powstanie tzw. czwartej brygady, czyli nowej elit niewywodzącej się z kręgów dawnych legionistów, wreszcie domagał się uwolnienia generałów WP, którzy podczas zamachu majowego opowiedzieli się po stronie legalnych władz i wyjaśnienia zaginięcia gen. Włodzimierza Zagórskiego.
Ale najważniejsze że Dołęga-Mostowicz nie przestraszył się i nie zrezygnował ze swojej odważnej felietonistyki i komentowania życia codziennego, obyczajowego i politycznego Polski. Jego dziennikarską i wczesną nowelistyczną twórczość przypominają antologia „Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Pechowy literat i inne opowiadania, nowele, humoreski” (Warszawa 2021) w wyborze wspomnianego już Jarosława Górskiego, oraz pięć tomów Wydawnictwa Akademickiego Dialog, jeden nich nosi tytuł „Dwór polski. Kresy i polityka wewnętrzna”.
Nie polecałbym tych książek Czytelnikom bez świadomości ich dużej wartości. Lekturze małych, użytecznych form Mostowicza towarzyszy uczucie satysfakcji z obcowania z inteligentnym autorem. Niektóre z nich są oczywiście obciążone publicystyczną doraźnością, ale mimo tego nie tracą na wartości, inne są w większym stopniu ponadczasowe. Skrzą się humorem i celnymi obserwacjami. W jednym z pomieszczonych w „Dworze polskim” tekście Mostowicz naśmiewa się z króla Afganistanu, który w Moskwie „schyla koronowaną głowę w hołdzie przed grobem twórcy bolszewizmu, królobujcy, burzyciela tronów”, czyli Lenina. A oto jak dziennikarz puentuje swój krótki tekst o lwowskich oszustach, którzy urządzili płatny casting do filmu kręcąc zdjęcia nie kamerą a maszynką do mielenia kawy: „Sanacja kręci korbą. Przed aparatem tajemniczo przykrytym czarną zasłoną milczenia przesuwa się wąż krygujących się i strojących miny adeptów polityki”. Mostowicz nie przebiera też w środkach w felietonie „Patrzaj, Basiu…”, w którym naśmiewa się z nieszczerego świętowania 3 maja, które polega na „obchodzeniu Konstytucji 3 maja”. Mocny tekst napisany w 1928 roku, czyli już po pobiciu Mostowicza, ale bez cienia nienawiści. W tomiku opracowanym przez Jarosława Górskiego znajdziemy teksty jeszcze bardziej smaczne literacko i wykraczające poza ramy prasowego komentarza w stronę humoreski i satyrycznej nowelki. Boki można zrywać czytając tekścik „Wywiad z nieboszczykiem”, w którym dziennikarz opisuje salonowe zabawy z wywoływaniem duchów. Jako niedowiarek prosi ducha o to, by wskazał, gdzie jest gen. Zagórski? Ektoplazma mu odpowiada: „- Panie, pan jest redaktorem, i zadaje mi pan takie pytanie?! Czy pan chce, żeby mnie… skonfiskowano?” „Wywiad z nieboszczykiem” należy do grupy tekstów opartych na dialogu, wyrazistej anegdocie i puencie. To właśnie po nich widać, że przyszły twórca „Kariery Nikodema Dyzmy” i „Znachora” wprawiał się w literackie rzemiosło, że już w latach 1925-1929, gdy regularnie pisał felietony, myślał o pisarskiej karierze. Felietony wychodziły spod ręki dziennikarza bardzo szybko. Improwizował w nich jak uliczny grajek. „Jego starsza siostra Janina wspominała w rodzinnych rozmowach, że redaktorzy potrafili wydzwonić Tadeusza w kawiarni hasłem: „brakuje tekstu” a on ołówkiem na serwetce pisał felieton lub nowelę, zanim goniec zdążył dobiec z redakcji” – pisze Jarosław Górski we wstępie do „Pechowego literata”. Z tą samą sprawnością Dołęga-Mostowicz pisał też powieści na zamówienie w odcinkach. Dzięki nim różne gazety, niekoniecznie endeckie, podnosiły swoje nakłady, a sam pisarz zaczynał coraz lepiej zarabiać. Mostowicz dziennikarz zaczął znikać stopniowo z łam gazet w 1929 roku, by pojawić się w nich w 1930 jako autor odcinkowej powieści „Ostatnia brygada” o polskim awanturniku Andrzeju Dowmuncie, który dorobił się fortuny w Afryce (ale wg Górskiego i innego badacza twórczości Mostowicza, Józefa Rurawskiego, prawdziwym jego powieściowym debiutem były napisane wcześniej, ale później wydane „Kiwony”). W grudniu 1930 roku na łamach dziennika „ABC” zaczęła ukazywać się w odcinkach „Kariera Nikodema Dyzmy” stanowiąca obraz wielkiego kryzysu gospodarczego w Polsce z aluzjami do ludzi ze świecznika. Kiedy 2 maja 1931 roku cenzor zatrzymał numer „ABC” z kolejnym mocnym odcinkiem „Kariery…”, gwiazda Dołęgi-Mostowicza świeciła już mocno na rynku literatury popularnej. Wtedy też zaczęła się rodzić legenda „Kariery…” jako zemsty pisarza za jego pobicie kilka lat temu. Pisarz żądny sławy i pieniędzy podtrzymywał tę legendę. „Kariera Nikodema Dyzmy” jest ważną książką w dorobku Mostowicza także dlatego, że wprowadza do naszej literatury typ silnego, ale jednocześnie niekoniecznie moralnego człowieka, który w zderzeniu ze społeczną materią za wszelką cenę chce odnieść zwycięstwo.
I w tym miejscu wypada zakończyć opisywanie dziennikarskiego rozdziału w bogatym życiu Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Mostowicz do 1939 publikował kolejne powieści, natomiast rzadko już felietony, interesował się także kinem, pisał scenariuszowe adaptacje swoich powieści. W 1939 roku zaczął współpracę z Hollywood, którą przerwał wybuch II wojny światowej. Wzięty pisarz zginął 20 września 1939 roku w Kutach jako kapral WP zastrzelony przez patrol sowiecki. Wykazał się patriotyzmem, nie uciekając z kraju przed wojenną nawałnicą. W Kutach mocnym akcentem przypieczętował swoją sensacyjno-melodramatyczną twórczość, w której starał się oprócz rozrywki przekazywać także poważne moralne i społeczne treści.
Tekst ukazał się w numerze 5/2021 „Forum Dziennikarzy”.
E-wydanie można pobrać TUTAJ.