Bezkarność bez granic? – komentarz JAROSŁAWA WARZECHY

Marta Lempart w brutalny sposób wyrzuciła w czwartek z konferencji prasowej tak zwanego „strajku kobiet” dziennikarzy TVP. Czas najwyższy poddać przynajmniej pobieżnej analizie ten ruch i określić pojęciowo jego ideowe oblicze, tym bardziej, że pełna bezkarność, a nawet gesty akceptacji jakimi się dotychczas cieszy, choćby ze strony policji, sprzyjają eskalacji i radykalizacji ruchu.

 

Nazizm i komunizm, bliskie sobie w praktyce społecznej ruchy o lewicowych korzeniach, stosowały te same metody wobec krytycznych w stosunku do owych ideologii dziennikarzy.

 

Krytyków ruchu odczłowieczano. Jak taki mechanizm działa doświadczyliśmy w Polsce choćby po 1945 roku, gdy ówczesna komunistyczna władza odczłowieczała żołnierzy podziemia niepodległościowego. To choćby słynny plakat – zapluty karzeł reakcji i komunistyczny olbrzym.

 

Kolejna z metod to seanse nienawiści, podczas których wulgaryzmy określały niewygodnego polemistę. Tu przykładów aż za wiele.

 

Dalej symboliczne unicestwienie, co z czasem prowadziło do unicestwienia rzeczywistego. I wreszcie kult przemocy, jako metody dialogu społecznego.

 

Niech ktokolwiek spróbuje wskazać, której z tych metod nie zastosowała dotychczas Lempart w działaniach „strajku kobiet”?

 

Wczorajsze brutalne wyrzucenie dziennikarzy TVP z konferencji prasowej, z założenia otwartej dla wszystkich mediów, wpisuje się w przedstawiony powyżej pobieżny katalog metod z nazistowsko – komunistycznej praktyki społecznej.

 

Artykuł 13 Konstytucji RP mówi: „Zakazane jest (…) stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa”. Do czego dąży Lempart nie ma żadnych wątpliwości.

 

Wiele wskazuje na to, że władze liczą, iż tak zwany „strajk kobiet”, który używa skołowanej gimbazy jako mięsa armatniego, wypali się sam. I tak pewnie będzie. Ale brak działań, milczące zezwolenie na eskalację nazikomunistycznych praktyk, spowoduje i już spowodował olbrzymie straty społeczne.