Jeszcze chwilę temu na szwajcarskich lotniskach prężyły się smukłe sylwetki prywatnych odrzutowców „mędrców”, którzy zlecieli się na Światowe Forum w Davos. Z tego co mi wiadomo żaden z tych samolotów nie porusza się dzięki sile wiatru czy słońca, żaden nie jest na baterię, ani nawet na pastę sojową. Wszystkie, literalnie wszystkie, latają dzięki spalaniu bardzo mało ekologicznego paliwa lotniczego pochodzącego ze straszliwych surowców kopalnych. Nie wiem jak w tym roku, ale podobno w 2020 żeby szczyt w Davos mógł się odbyć, do Szwajcarii przylecieć musiało 1500 samolotów, które ilość wyemitowały CO2 równą ilości w sytuacji, w której te same samoloty przetransportowałyby 76 652 zwykłych pasażerów do Davos i z powrotem.
Jednak nasi mędrcy są na to poświęcenie gotowi, tym bardziej, że w końcu decydują w swoim przekonaniu o losach świata. Tylko oni. Niedługo potem rozjadą się do swoich krajów, by z pełnym przekonaniem uchodzić za „demokratów” czy wręcz „obrońców demokracji”. Wprawdzie demokracja to z definicji rządy ludu, nie „mędrców” z ich prywatnymi odrzutowcami, ale od lat przecież mówimy już o demokracji liberalnej, w której „rządy bezrozumnego ludu” są w rzeczywistości zastąpione rządami „światłych gremiów”, które od ludu widzą lepiej. W innych, mniej postępowych czasach, taką formę nazwano by oligarchią, ale dziś jednak lepiej w uszach ludu brzmi „demokracja liberalna”. A kiedy w uszach ludu brzmi to lepiej, lud uspokojony poczuciem, że „nadal żyje w demokracji” nie wydaje niepotrzebnych okrzyków, które mogłyby „mędrcom” zakłócić doniosłe procesy myślowe.
Ku naszej radości
A procesy te sięgają na tyle daleko, że zwykły człowiek nigdy by za nimi nie nadążył. Być może więc, biorąc pod uwagę niedoskonałość materii, z którą przyszło „mędrcom” pracować, całkiem możliwe, że na przeszkodzie planowanemu za pięć lat wprowadzeniu „globalnej waluty” stanie ten niewydolny „czynnik ludzki”. W innych jednak przypadkach, takich jak obciążenie gospodarek, szczególnie Europy, mechanizmami duszącymi wstydliwą konsumpcję i emisję CO2, wysokie gremia wydają się nadzwyczaj skuteczne. Wprawdzie redukcja emisji CO2 przez coraz bardziej upośledzoną gospodarczo Europę, w skali niemiłosiernie kotłującego świata, wydaje się mało zauważalna, ale to mało istotne wobec przejmującej symboliki poświęcenia, dawania przykładu i kary za stulecia europejskiej supremacji.
Również przyszłość wielkie umysły malują nam w jakże ambitnych barwach, planując odebrać przygłupim, ciągle skażonym demokracją w przestarzałym rozumieniu tego słowa, rządom lokalnym, kolejne partie suwerenności. I wykorzystując w tym celu atmosferę pewnego niepokoju, ciągle obecnego po pandemii, która przeorała świat w te i nazad, oddać je o ileż bardziej światłemu WHO, żeby już nigdy więcej nikt nie śmiał kwestionować nieomylności jego wyroków. Ku naszej radości, jak najbardziej i nasz rząd również prowadzi w tej sprawie negocjacje.
Adoracja
Nie łudźmy się, horyzontów ku którym sięgają umysły „mędrców” nie jesteśmy w stanie objąć. W ich tytanicznej pracy nie jesteśmy w stanie im pomóc. Jedyne co możemy, to spróbować je swoimi ograniczonymi, choć przecież pełnymi gorącej wiary w to, że nad nami czuwają, umysłami i sercami, adorować.
Chyba, że ktoś jest akurat w Szwajcarii, wtedy może symbolicznie pomachać chusteczką odrzutowcom.