Czas się zjednoczyć – apeluje do dziennikarzy MAREK MILLER

Media w swoim dominującym nurcie są obecnie bezradne wobec rzeczywistości. Rzeczywistość je przerasta, więc ograniczają się do jej cynicznego wykorzystania, do propagandy i własnych interesów.

 

Media zakrywają, zaciemniają obraz rzeczywistości zamiast go odkrywać, tłumaczyć i szukać rozwiązań. Media nie spełniają dziś swojej podstawowej funkcji – podtrzymywania więzi społecznej. Media dziś głównie dzielą społeczeństwo podsycając nienawiść i nietolerancję. Tak być nie może. Dziennikarstwo w swojej istocie to budowanie mostów, porozumienia. Porozumienie to podstawa więzi, podstawa wspólnoty. Musimy wierzyć w nie, nawet gdyby powszechnie wątpiono. Polska to zdecydowanie coś więcej niż PiS i PO. Niż Lewica i Prawica. To „coś więcej” – to winien być nasz dziennikarski program. Na tym „coś więcej” powinnyśmy się skupić. Temu „coś więcej” warto się poświęcić, bo zagrożone są fundamentalne podstawy polskiej tożsamości narodowej.

 

Toczy się bezwzględna walka o zawłaszczenie społecznej świadomości, a w demokracji bez wartości mnożą się nowe totalitaryzmy. Tymczasem zanika niezależność. Związki i stowarzyszenia dziennikarskie są w Polsce marginalne, dychawiczne i bez większego znaczenia. Środowisko dziennikarskie jest rozbite, podzielone i zatomizowane. Dziennikarze wysługują się partiom politycznym, hierarchii kościelnej i zwykłej mafii. Ukąszenie komunistyczne nigdy nie znalazło swojej szczepionki i do dziś pustoszy nasze sumienia.

 

Niemcy (po zjednoczeniu) potrzebowali pół roku, żeby powołać do życia jedną silną organizację dziennikarską. Ta organizacja ma znaczenie i wszyscy się z nią liczą. Bilety na ich bal sylwestrowy są drogie i poszukiwane, bo uczestniczą w nim członkowie rządu. Z uzyskanego z balu dochodu utrzymywana jest dziennikarska szkoła. Czas się zjednoczyć. Czas porzucić przeszłość. Młode pokolenie dziennikarzy nie rozumie i nie akceptuje naszych podziałów. Dla nich historia SDP i SDRP jest odległa jak wojna secesyjna. Powiecie, że to co mówię to skrajny idealizm, że dość już mieliśmy pozornych, wymuszonych jedności. Nie podzielam tego poglądu. Jeżeli wszyscy zaakceptujemy podstawowe, wspólne nam zagrożenia, np. rozwój ekonomiczny, ekologia, patologie społeczne, kataklizmy, to co do reszty możemy się różnić w grupach frakcyjnych, które istniały i będą istnieć zawsze.

 

Kategoria zagrożenia może stać się fundamentem naszego zjednoczenia i porozumienia. Jeżeli dodamy do niej kategorię sumienia, które jest w swojej istocie ponadpartyjne, światopoglądowe i religijne to może się udać. Nie koncentrujmy się więc na totalnej krytyce przeciwnika, a apelujmy do jego sumienia. Jeżeli zjednoczymy się i będziemy nad sobą pracować to mamy szansę na rzeczywistą przemianę, która od czasów romantyzmu jest naszym niezniszczonym marzeniem.

 

Marek Miller