Jeździ obywatelka-Europejka Hübner po ulicach stolicy i na zadzie autobusów promuje swe oblicze. Pani była już wiele razy europosłanką, ale chce jeszcze.
Trochę to kosztuje, ale co tam. Jeśli zarabia się w Unii 100 tysięcy miesięcznie można komunikację miejską dofinansować. Tak jak to zrobił Rafał Trzaskowski. Skutecznie, bo zasiadł na tronie Warszawy.
Dobry żart tynfa wart, pomysł też (tynf to XVII-XVIII wieczna srebrno-miedziana moneta wartości 18 groszy od nazwiska mincerza – A. Tynfa – który mincował za panowania Jana Kazimierza). Po tym jeżdżeniu po mieście Pani H. na pewno planuje kupienie sobie niejednego tynfa. Mogłaby z pewnością kupić również Pana posła Halickiego (który zarabia w Sejmie w porównaniu do niej nędzne grosze). To konkurent – wyborcze plakaty Pani Hübner niegrzecznie zrywa i wiesza własne. A fe!
Proszę Pana, Panie H., proszę nie zrywać podobizn Pani H. Oboje dostaniecie się do wymarzonej stolicy Belgii jeśli powiesi Pan swoje obok obecnej europosłanki. A jeszcze lepiej – zróbcie sobie wspólne zdjęcie jak niegdyś Borys-Damięcka i synek bokserski – Szczerba. Pomogło! Oboje weszli! I siedzą sobie w ławach – Sejmu i Senatu.
Mam jeszcze jeden pomysł jak skutecznie zadziałać. Należałoby zadeklarować, że połowę brukselskich poborów przeznaczy się na jakiś szczytny cel w naszym kochanym kraju. Np. na kolejny film Sekielskiego „Mów tylko prawdę” o dziennikarzach, aktorach i reżyserach. Będzie trudno. Ale chłopak da radę. Zdolny jest. Do wszystkiego.
Apeluję więc do kandydatów, którzy mają być wybrańcami narodu: zwróćcie się do dziennikarzy oni chętnie wasze szczytne deklaracje nakręcą, nagrają, zapiszą. Dacie ludziom „50” a zostanie wam i tak jeszcze „pięćdziesiąt” i to tysięcy w gotówce. Toż to tyle, ile bierze w miesiącu aż 25 nauczycieli (poza Panem Broniarzem oczywiście).
Czcigodni kandydaci in spe do UE zostawcie – biednym ludziom – połowę łatwego szmalu. Zabrano im już przemysł i handel. Dobrodzieje z Zachodu wywożą od nas w sumie pięć razy większą dywidendę niż to co nam łaskawie dają. Mała to pociecha, że w końcu ponoć będą nam płacić jakieś tam minimalne podatki wielkie sieci handlowe. Dotychczas uznawano ich oświadczenia i rachunki: że nic w Polsce nie zarabiają. Altruiści! Osioł andaluzyjski i portugalskie praczki śmieją się nam w nos. Lobbyści obcych chyżo i bezkarnie biegają po urzędach i parlamencie. Mają nawet łatwiej niż dziennikarze obsługujący wybrańców narodu. Wprawdzie nasi nadobywatele czasem poślizgną się na mirabelce lub zjedzą za dużo szczawiu, przejadą staruszkę na pasach (według proroctw nadredaktora M.) – ale koledzy ich wybronią.
Gorzej w Brukseli, tam się nasi raczej dzielą niż łączą. Każdy z nich powinien mieć przy sobie energicznego i wygadanego rzecznika. Po co ma sam gadać i narażać się na krytykę. Rzecznik zabrnie za daleko – to się zdementuje.
Polecam tę ideę kandydatom. Bo kolegom dziennikarzom coraz trudniej o pracę w kraju. Nawet za grosze. Dziennikarska giełda pracy uboga. A już szczególnie w terenie, gdzie nadętych kacyków więcej niż etatów dla żurnalistów. Wymyślono samozatrudnienie. A kto i z czego będzie płacił narastającym falom emerytów? Rosną wokół szklane drapacze. Ale ci co w międzyczasie zdechną z głodu – już ich nie zaludnią.
20 V 2019. Stefan Truszczyński