Mądrzy ludzie nie siedzą w kozie… – pisze Marzanna Stychlerz-Kłucińska

Propaganda lewacka z Internetu i mediów tradycyjnych zeszła pod strzechy. To znak, że zbliżają się ważne wybory. Tak dla dziennikarzy, jak i – cytując byłą Panią premier Beatę Szydło i obecnego premiera Mateusza Morawieckiego  – zwykłych Polek i Polków!

Jeżeli ktoś zdobył  cenzus wyższej uczelni, bez kumoterstwa, i jednocześnie, deklaruje się jako osoba niewierząca w Boga, jest imbecylem. A status wyższego wykształcenia może sobie włożyć pod podeszwę. Będzie wyższy.

Za naczelnego tej psudo-światłej części narodu, dość powszechnie, uważa się jednego z felietonistów tygodnika „Polityka”, Pana Jana Hartmana. Dał się poznać szerszej publice, kiedy zalecał związki kazirodcze wolnym ludziom. Dowodząc, że człowiek absolutnie wolny może się poczuć tylko wtedy, kiedy może spełnić każdą zachciankę.  Nie będę cytować jego innych pseudomądrości, bo szkoda na nie miejsca nawet w eterze. Kto ciekaw, niech sobie poklika w komputerze, a młodsze pokolenie w smartfonie. Pewnie plują sobie w brodę jego wykładowcy, że „wyhodowali” sobie takiego ucznia. Zaprzątam sobie głowę i czas tym człowiekiem z jednego powodu. Zasadniczego. Jego czytają również młodzi ludzie, którym Pan Hartman mebluje mózg.

Nie powiem nic odkrywczego, ale czasami warto zastanowić się i nad truizmami. Co do zasady, ludzie mówią, że nie wierzą w Boga, kiedy są słabi. Moralnie. Nie potrafią zapanować nad swoimi najniższymi instynktami. Albo – by zacytować Zbigniewa Herberta – są zwykłymi miernotami. A nikt nie lubi mieć o sobie tak pośledniego mniemania. Już św. Karol Wojtyła,  a wcześniej św. Tomasz z Akwinu i biskup z Hippony św. Augustyn pisali, że praca nad sobą jest najtrudniejsza. Ot, i cała tajemnica.

Wracając do głównego wątku, czyli buty i wchodzenia z buciorami nawiedzonych piewców libertynizmu w życie nie aż tak bardzo jeszcze zmanierowanej pozostałej części społeczeństwa. Otóż, garstka ludzi, bez szyldu partyjnego, bombarduje nagłośnieniem i ulotkami przechodniów w samym centrum stolicy. Tuż przy wyjściu ze stacji metra przy dworcu PKP Warszawa Śródmieście. To miejsce szczególne. Tu poległa kampania byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, kiedy radził młodym, niezamożnym ludziom, by tak jak jego córka, wzięli sobie kredyt na mieszkanie, jeżeli nie mają własnego M. Tu też obecna głowa państwa, Andrzej Duda, serwował przechodniom kawę, w najgorętszym okresie kampanii. W końcu, miejsce to upatrzyli sobie wyznawcy Hare Kriszna i świadkowie Jehowi. Pierwsi starają się pozyskać zwolenników energetycznymi kawałkami muzycznymi i czasami, darmową strawą, drudzy – chwytając za mankiet kogo się da i wręczając deklarację wstąpienia do drużyny świadków Jehowy. Trudno się zresztą dziwić. Dziennie przewijają się tu tłumy. Pewnie żaden socjolog, a tym bardziej Najwyższa Izba Kontroli  nie pokusili się o podobne badania. Śmiało można rzec, że są to dziesiątki jeżeli nie setki tysięcy … Znajomy pisarz nazwał ów zaułek w centrum Warszawy współczesną Agorą.

Mnie zaciekawiło, kto nadzoruje ową współczesną, polską Agorę? I ile kosztuje wynajęcie jej na jeden dzień? W magistracie warszawskim, nadzorowanym przez Pana Rafała Trzaskowskiego, nie uzyskałam konkretnej informacji. Odesłano mnie do  generalnej dyrekcji dróg krajowych, gdzie proszono o skierowanie zapytania do rzecznika prasowego na piśmie. Co też uczyniłam. Prawdę mówiąc wątpię, czy doczekam się odpowiedzi. A sprawa warta jest zainteresowania. Może więc ten felieton zmobilizuje właściwe organa państwa, by „zwykłe Polski i zwykli Polacy” uzyskali odpowiedź na te pytania?

Pocieszające jest jedno. Mimo potwornej nagonki na Kościół i ostatniej produkcji Panów  Tomasza i Marka Sekielskich o pedofilii księży, ludzie przechodzili dosyć obojętnie obok stolika ustawionego przy stacji Metro Centrum. Nie widziałam ani jednej osoby, która zechciałabym podpisać się pod apelem lewaków o zniesienie Konkordatu. Rozdzielenie Kościoła od państwa, opodatkowanie  wierzących, wyrugowanie religii ze szkół, utarcie nosa księdzu dyrektorowi  z Torunia Tadeuszowi Rydzykowi i odebranie Kościołowi majątku. Bo mądrzy ludzie nie kupują kitu, ani w kozie nie siedzą …

 

Marzanna Stychlerz-Kłucińska