55 proc. Polaków uznało zawód dziennikarza za bardzo poważany, 35 proc., że średnio, a tylko 8 proc. określiło tę profesję jako słabo poważaną – wynika z badania CBOS. Cóż, patrząc od lat i od środka na tzw. środowisko, jestem dużo bardziej krytyczny.
Mówiąc o Polsce po 1989 roku – bo dziennikarstwo w czasach komunizmu to temat na osobny artykuł – uważam wykonywany również przez siebie zawód za mocno skompromitowany. I im dalej w las – tym gorzej. Degeneracja i odejście od zasad (rzetelność, bezstronność) postępuje. Choć związek z komunizmem oczywiście istnieje: fatalna kondycja współczesnej żurnalistyki to w dużej mierze scheda po okupacji sowieckiej. Bo w czasach tzw. Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej rządząca naszym krajem nielegalna przestępcza szajka niszcząc na swojej rewolucyjnej drodze wszystko – niszczyła też zawody – w tym zawód dziennikarza, podporządkowując woli „przewodniej siły narodu”, czyli Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Bo o co chodzi w zawodzie, a ja powiem: sztuce dziennikarskiej? Widzę to tak: dziennikarz winien być pasem transmisyjnym między światem, któremu się przygląda, a swoimi odbiorcami: widzami, słuchaczami, czytelnikami. Ale, żeby ten świat przybliżyć, trzeba go wpierw dobrze rozpoznać. A potem opisać. Zgodnie z ideą: rzetelnie, czyli bezstronnie. Ze szczególną dbałością o wszechstronną analizę, poznanie różnych opinii, różnych racji.
A co mamy? Banalizację i wszechobecne upolitycznienie – i to obecne po każdej stronie. Zaślepieni politycznym duopolem i bieżączką dziennikarze nawet nie próbują dociekać rzeczywistości, szukać genezy zjawisk, związków przyczynowo-skutkowych, zadawać trudnych pytań, a w przypadku wywiadu przedstawiać rozmówcy opinii drugiej strony.
Teraz misja. To dla każdego dziennikarza, nie tylko mediów publicznych, powinno być najważniejszą busolą. Misja, czyli powołanie. Każdy zawód powinien się tym charakteryzować. Wielokrotnie pytając różnych moich kolegów po fachu o ich misję spotykałem się z uśmieszkiem. Misja dziennikarza, czy przedstawiciela jakiegokolwiek innego zawodu, może powodować, że czasem może zrobić coś pro publico bono, czyli non profit. Czy taka postawa jest dziś nie tyle powszechna, ile znana i praktykowana?
Zamiast tego jakże często mamy pogoń nie tylko za pieniądzem, ale za newsem. Czyli złapać informację jak najszybciej, przed innymi – nie ważne, jakiej jest wartości – nie sprawdzić i puścić w świat. O pogłębianiu możemy w ogóle zapomnieć.
Znając różne środowiska dziennikarskie od wielu lat mogę z całą stanowczością stwierdzić, że wyniki z badania CBOS są dla zawodu dziennikarskiego zbyt pobłażliwe.
Tadeusz Płużański