Deklaracja niepodległości reportażu MARKA MILLERA

Reportaż musi przestać powtarzać literaturę, kroczyć za literaturą, doganiać literaturę. Jest gatunkiem dziennikarskim, nieaspirującym do żadnego innego gatunku, czy rodzaju literackiego. Jest gatunkiem niepodległym, niezależnym i autonomicznym.

 

Po co deklaracja? Po to, by świadomie zakończyć etap zależności, podległości i niepełnowartościowości reportażu. Po to, by spróbować zdefiniować obecną sytuację, by nie tracić czasu na pozory, a zająć się tym, co najważniejsze – nowymi możliwościami, nowymi wyzwaniami i tym co hamuje rozwój reportażu. Po to wreszcie, by świadomie wziąć odpowiedzialność za reportaż, za jego przeznaczenie, za jego misję w mediach.  Wobec narastającej tendencji rozmywania kryteriów, zacierania granic, deklaracja podejmuje próbę określenia w czym leży odrębność reportażu, w czym nie może być naśladowany przez inne dziedziny i jaki jest nieusuwalny rdzeń, bez którego reportaż przestałby być sobą. Deklaracja zakłada, że istnieje dominanta reportażu, jego główny motyw, zasadnicza cecha, element wybijający się. Co jest więc dominantą reportażu, jego prawdą, istotą i znaczeniem? Jaki fundament kładziemy pod niepodległość?

 

Prawda

 

Prawda reportażu to odczytywanie zdarzeń jako mowy Boga do ludzi, albo jakiś inny fundament światopoglądowy, jakaś inna koncepcja człowieka. Za każdym przekazem, stacją telewizyjną, radiową, internetem, za każdym reportażem i jego „Deklaracją Niepodległości” stoi określona koncepcja człowieka. Udawanie, że istnieje reportaż obiektywny, „naukowy” jest świadomym kłamstwem lub brakiem świadomości. Wyjściem jest więc jasne sygnalizowanie swojego światopoglądu jako podstawy interpretacji zdarzeń. Deklaracja Niepodległości Reportażu oparta jest o fundament chrześcijański – katolicki, bo taki od lat jest mój światopogląd.

 

Istota

 

Istotą reportażu jest bezpośrednie informowanie, relacjonowanie, rekonstruowanie i interpretowanie zdarzeń – „historii wspólnych” – aktualnie ważnych dla jakiejś wspólnoty.

 

Znaczenie

 

Media są nowożytnym areopagiem, na którym toczy się zmaganie o duszę współczesnego świata, o zawłaszczenie społecznej świadomości. Jednym z istotnych oręży w tym zmaganiu jest reportaż. To on często kształtuje opinię publiczną. Znaczenie reportażu polega na podtrzymywaniu więzi społecznej, uświadamianiu, że człowiek jest bytem relacyjnym. Stymulując rozwój i podtrzymywanie więzi, reportaż odgrywa ważną rolę w integrowaniu społeczeństwa w procesie adaptacji jednostki w społeczeństwie.

 

Wszystko jest tematem na reportaż, ale nie każdy temat należy do dominanty – prawda, istota, znaczenie. Reportaż to, jak powiedzieliśmy, opowiadanie wspólnych historii, które mają dla wspólnoty znaczenie. Mało jest w mediach wspólnych historii. Dominują historie własne i to najczęściej o sobie samych.

 

***

 

Przyznana Swietłanie Aleksijewicz w 2015 roku nagroda im. Alfreda Nobla, stała się przełomem w dziejach literatury. Sztuka dziennikarska, została nareszcie równouprawniona. Spełniło się marzenie Honoriusza Balzaka, Emila Zoli, Trumana Capote o literaturze niebeletrystycznej. O literaturze dokumentalnej. Co z tego przełomu może wynikać? Może wynikać, to , że reportaż musi „skorzystać z sytuacji” i wybić się na niepodległość. Musi przestać powtarzać literaturę, kroczyć za literaturą, doganiać literaturę. Od przyznania Swietłanie Nobla, reportaż staje się gatunkiem dziennikarskim, nieaspirującym do żadnego innego gatunku, czy rodzaju literackiego. Jest gatunkiem niepodległym, niezależnym i autonomicznym. Reportaż jest sam dla siebie wyzwaniem, ambicją i spełnieniem. Należy do świata mediów – środków społecznego przekazu, a nie do świata sztuki literackiej. Reportaż jest intencjonalny, nie spełnia się w sobie, jak często robi to literatura, a odnosi się bezpośrednio do problemów z rzeczywistością, ku ich rozpoznaniu i naprawie. Reportaż zmierza do czynu, pyta w jakim miejscu jest problem, co to miejsce oznacza i co należy w związku z tym zrobić.

 

Deklaracja, ostatecznie zamyka dyskusję o zależności reportażu od literatury i wyższości literatury –  nad reportażem. Tak zwana literackość, piękna forma, dominujący estetyzm, jest często obciążeniem reportażu, jego niedojrzałością, brakiem samoświadomości, niedorozwojem i przejawem niewłaściwych, źle ulokowanych ambicji. Język reportażu musi być przeźroczysty, nośny, niezauważalny – pisał Krzysztof Kąkolewski*. Jeśli zachwyca jako „znakomity”, znaczy jest zły, bo odciąga uwagę od tego co ma przekazywać. W początkach swojej stuletniej historii, rzeczywiście reportaż czerpał z dziennikarstwa autentyzm, a z literatury formę.

 

Ale po przyswojonych lekcjach powieści psychologicznej,  zatrzymywania czasu (Marcel Proust), strumienia świadomości (James Joyce), a zwłaszcza nowego dziennikarstwa amerykańskiego, stylu gonzo, proces ten uległ wyczerpaniu. Powstające dziś nowe możliwości reportażu, w tym językowe, nie mają już z literaturą wiele wspólnego. Dziś język reportażu trzyma się blisko dyktafonu.

 

Według Andrzeja Tarkowskiego, artyści dzielą się na tych, którzy tworzą własny świat i na tych, którzy odtwarzają rzeczywistość. Deklaracja, w oczywisty sposób, opowiada się za tymi drugimi. Zdecydowanie bardziej pociąga nas świat zewnętrzny, niż nasze własne wnętrze.

 

Z inspiracji Georgija Gurdżijewa  przyjmujemy również podział sztuki na obiektywną i subiektywną.  I zdecydowanie jesteśmy za sztuką obiektywną. Sztuka subiektywna, to reportaż monofoniczny, oparty przede wszystkim na jednostkowym widzeniu rzeczy, zjawisk, ludzi i zdarzeń. Często rządzi tutaj ludzki kaprys, oparty na przypadkowych skojarzeniach, dominuje chęć wyrażenia swojego indywidualnego, autorskiego stosunku do rzeczywistości. Aktowi tworzenia nie musi towarzyszyć w pełni świadomy proces twórczy. Sztuka obiektywna jest polifonicznym opowiadaniem o świecie, głosami świata, relacjami, świadectwami. To próba uchwycenia, oddania i wyrażenia świata z wielu punktów widzenia. Pod powierzchnią wydarzeń poszukuje się ukrytych mechanizmów, modeli, struktur, dążąc do prawdy, istoty i znaczenia badanego tematu, problemu. Sztuka obiektywna ma walor ponadjednostkowy. Odsłania prawa losów wspólnoty i przeznaczenia człowieka, jako człowieka właśnie. Polifonicznym wielogłosem opowiada Swietłana  Aleksijewicz. Jej opowieści pozbierane są, jak mówi, z głosów samego życia. Noblistka nie pisze o wydarzeniach, pisze o tematach. Zbiera to co nazywa wiedzą o duszy. Jak to było ? – Nie jest już ważne – Ważne co tam działo się z człowiekiem – mówi. Wydarzenia służą jej do wyrażenia prawdy psychologicznej (jednostkowej).   Deklaracja nie podziela tego poglądu. To wydarzenia, a nie drżenia duszy, są   bezwzględne i stanowią o losach wspólnoty ludzkiej. Nam chodzi o prawdę społeczną o prawdę wspólnoty. Swietłanę interesuje człowiek  sam w sobie. Nas interesuje człowiek w relacji z drugim człowiekiem. Człowiek sam w sobie jest skończony i zamknięty. Człowiek dopiero w relacji z drugim człowiekiem, staje się człowiekiem pełnym – wolnym. Człowiek ze swojej natury, nie należy tylko do siebie, należy do rodziny, społeczeństwa, narodu, Boga. Nie dusza więc jest  najważniejsza, a wierność normie, która czyni człowieka członkiem wspólnoty, tworząc więź społeczną.

 

Deklaracji niepodległości towarzyszy filozofia prawa „powszechnej analogi” sformowana przez  Emanuela Swedenborga. Wszystkie zjawiska świata odbijają się w sobie nawzajem, a to tylko my, zazwyczaj przeoczamy te związki. Związki te dotyczą nie tylko reportażu, ale i świata poza nim. Są marzeniem o tajemniczej logice świata, o owej „jedności wielości” której szukamy od stuleci. Bezskutecznie, ale cóż z tego – jak pisał Konstanty Puzyna*. Poszukiwanie „kamienia filozoficznego” bliskie jest również idei kunstkamery – „szafy osobliwości”, gdzie wzajemne stosunki i relacje zebranych artefaktów i okazów przyrody miały egzemplifikować ową ideę kamienia filozoficznego.

 

Czyż reportaż będąc formą kolażu, kompozycją z różnych materiałów i tworzyw naklejonych na „blejtram” gazety, książki, taśmy magnetofonowej, filmowej czy internetu,  nie jest rodzajem kunstkamery?

 

Praktykowana przez Swietłanę Aleksijewicz i Laboratorium Reportażu, metoda polifonicznej powieści dokumentalnej, pozwala osiągnąć efekt epickości pozostającej nadal historycznym dokumentem. Pozwala kondensować ludzkie doświadczenie – każda kolejna relacja nie powtarza poprzedniej, a jedyne ją dopełnia, pogłębia, bądź poszerza. Polifoniczna powieść dokumentalna umożliwia również uzupełnianie powstałego tekstu „wcinając” do niego nowe,   pozyskane relacje. W tym sensie polifoniczna powieść dokumentalna stanowi utwór otwarty. Nazywamy tę możliwość, powieścią kroczącą, lub konstrukcją w procesie – powieścią, którą można w zasadzie pisać w nieskończoność, ciągle ją uzupełniając, poszerzając i pogłębiając. I w tym sensie deklaracja niepodległości reportażu  jest również konstrukcją w procesie. Dzięki internetowi, cyfryzacji i twardym dyskom, staje się to stosunkowo proste.

 

Deklaracja wyraża pogląd, że przyszłość sztuki obiektywnej należy do pracy zespołowej. Praca zespołowa umożliwia powstawanie wielkich narracji, którym nie jest w stanie sprostać jeden człowiek – jeden autor. Niezbadane dotąd zasady i możliwości pracy zespołowej, stanowią wyzwane, które tu jedynie sygnalizujemy. Na przykład pytanie jaką wartością obdarzamy, w zespole, okres prac nad tematem? Twórcza praca zespołowa, naszym zdaniem, jest wartością samą w sobie. Sam proces tworzenia, wspólnota twórców, ma tu istotne znaczenie. Jak pisał Jerzy Grotowski**: „W dzisiejszym kontekście cywilizacyjnym trudno jest zrozumieć, że ważne może być doświadczenie procesu, a nie jego produktu, rezultatu, że ważne może być dzieło – proces, a nie dzieło -produkt . Nigdy dość słów aby to podkreślić”.

 

Deklaracji Niepodległości Reportażu towarzyszy przekonanie, że zastosowana przy polifonicznej powieści dokumentalnej metoda kondensacji ludzkiego doświadczenia, może być wysoce użyteczna w prezentowaniu zbiorów zawartych w archiwach „oral history” dla potrzeb popularyzacji  i edukacji, stanowiąc obrazową i ekspresyjną narrację historii. Dotyczy to problemu o kapitalnym znaczeniu, a mianowicie oddziaływania archiwów poprzez media   na społeczeństwo.

Kto bowiem jest w stanie (poza wąską grupą twórców, naukowców) zapoznać się z tysiącami relacji zdeponowanych w archiwach. Świat gromadzi coraz więcej świadectw dokumentalnych.

 

Ale jak z nich skorzystać? Jak mają na nas wpływ? Jak zbiorowe doświadczenie ludzkości, gromadzone w archiwach, ma współkształtować naszą przyszłość? Metoda polifonicznej powieści dokumentalnej poprzez kondensację, przyswajalność reportażu, pozwala osiągnąć efekt oddania esencji, istoty zdarzeń w formie tekstu, który może być wysoce użytecznym scenariuszem do wspomnianej już popularyzacji edukacji, ale również może być z powodzeniem wykorzystywany dla potrzeb nauki i sztuki, zwłaszcza w muzealnictwie, jak również  w literaturze faktu,  w filmie dokumentalnym i dramacie.

 

Dzięki internetowi reportaż staje się gatunkiem w pełni multimedialnym. Różnice pomiędzy reportażem pisanym, fotoreportażem, reportażem dźwiękowym a filmem dokumentalnym, zacierają się. Reportaż – online – pozwala stosować, wykorzystywać wszystkie media dla dobra tematu. Za internetem i nowymi technologiami  idzie wyzwanie kierowane do reportażu międzykulturowego. Kiedy czas i przestrzeń przestają być problemem, możemy nareszcie przeglądać się w sobie nawzajem. Dlaczego to na przykład, my Europejczycy mamy opisywać aborygenów? Ciekawe i ważne jak oni patrzą na nas i naszą cywilizację. Reportaż pokazujący dwie i więcej stron konfliktu, problemu, nie tylko pomaga we wzajemnym zrozumieniu i utrzymywaniu pokoju, ale  umożliwia wzajemne zaufanie, solidarność i braterstwo ludzkiej wspólnoty. Reportaż międzykulturowy  ze swej natury jest zbiorowy. Problemy i zasady współpracy międzynarodowych zespołów twórczych stanowią wyzwanie przyszłości zasygnalizowane tu jedynie przez deklarację. Reportaż międzykulturowy to jeszcze jeden argument za niepodległością i autonomią reportażu.

 

Współczesność czyni ze świata głównie przedmiot technicznych badań i usuwa poza swoje pole widzenia świat jako całość. Rozkwit nauk zapędził człowieka w tunele specjalistycznych dyscyplin. Im większą wiedzę człowiek zdobywa, tym bardziej traci z oczu całość świata i siebie samego, pogrążając się w „zapominanie o byciu” – jak pisał Milan Kundera*. Niepodległy reportaż nie może więc zrezygnować z prób spojrzenia na życie człowieka jako na całość. Reportaż jest wehikułem do penetrowania tajemnicy, którą jest całość. Jedyną racją bytu niepodległego reportażu jest więc odkrywanie tego, co tylko reportaż odkryć potrafi – ukryty sens pod powierzchnią aktualnych zdarzeń. Reporter nieustannie poszukuje ukrytego sensu rzeczy, z wielkim trudem stara się wyrazić rzeczywistość nie wysłowioną. Reportaż, który nie odkrywa nieznanego dotąd ułamka rzeczywistości jest niemoralny. Jedyną moralnością niepodległego reportażu jest więc poznanie samej rzeczywistości społecznej i jej tajemnicy.

 

Deklaracja Niepodległości Reportażu wyrasta z rodzących się pytań: o jakim reportażu warto i należy rozmawiać, jaki reportaż powinniśmy szczególnie chronić? Jakiego reportażu nauczać na uniwersytetach, które mają być przyszłością człowieka i narodu – jak o tym mówił Jan Paweł II. Niepodległy reportaż służy społeczeństwu, państwu, wspólnocie ludzkiej. Powinien odwoływać się do ludzkiego sumienia, które jest ponadreligijne, ponadpartyjne, ponadrasowe. Powinien podnosić rękę przeciw każdej władzy, pod którą żyje, bo każda władza degeneruje się z niezwykłą szybkością i jest z natury rakotwórcza. Jednocześnie reportaż winien wspierać władzę, kiedy ta buduje sprawiedliwą ludzką demokrację. Każdy reportaż niepodległy powinien posiadać „naddatek” – powinien dążyć do mitu, nadającego opowiadanej historii ostateczny sens, powinien nieść nadzieję, nawet jeśli jest ona niezmiernie trudna.

 

Marek Miller

 

* patrz: Krzysztof Kąkolewski [w ]Marek Miller „Reporterów sposób na życie” Czytelnik Warszawa 1982 str. 297

* Patrz: Konstanty Puzyna [w] Jerzy  Grotowski „Teksty z lat 1965-1969” Wiedza o kulturze, Wrocław 1990r. str.181

** Jerzy Grotowski „Działanie jest dosłowne” 1979 r,

* Patrz: Milan Kundera „Sztuka powieści”, Czytelnik, Warszawa 1958, str. 13