Dekoncentracja mediów to zadanie na przyszłość – rozmowa z posłem PIOTREM BABINETZEM

Sądzę, że możliwe jest zliberalizowanie art. 212, pochodzącego z mrocznych czasów komuny i stanu wojennego, a nie jego całkowite zniesienie – mówi Piotr Babinetz, przewodniczący sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu w rozmowie z Andrzejem Klimczakiem.

 

Od kilku lat działa Pan w sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Niedawno został Pan jej przewodniczącym. Gratulujemy! Co zadecydowało, że wybrał Pan właśnie tę Komisję?

 

Od końca lat 90. ubiegłego wieku pracowałem (teraz jestem na urlopie bezpłatnym) w Muzeum Podkarpackim w Krośnie, w komisjach kultury działałem zarówno w Radzie Miasta Krosna jak i później w Sejmiku Województwa Podkarpackiego, z wykształcenia i zamiłowania jestem historykiem, organizowałem wiele imprez kulturalnych, koncertów, konferencji, toteż praca w sejmowej Komisji Kultury była dla mnie oczywista od początku mojej obecności w Sejmie RP.

 

Pozwolę sobie zacytować obowiązki statutowe Komisji Kultur i Środków Przekazu: Do zakresu działania Komisji należą sprawy polityki kulturalnej i informacyjnej państwa, w tym rozwoju kultury i sztuki, twórczości, upowszechniania kultury, ochrony dziedzictwa kulturalnego, prasy, radia i telewizji, wydawnictw, społecznego ruchu kulturalnego oraz współpracy kulturalnej z zagranicą. Które z wymienionych obszarów są najbardziej w Polsce zaniedbane i  dlaczego, a które stanowią priorytet?

 

Uważam, że ciągle za mało propagowane są polskie tradycje niepodległościowe, szczególnie jeśli chodzi o przebicie się z prawdą o polskiej historii, o postawie i bohaterstwie Polaków do odbiorców w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Czyli jest potrzeba m.in. wielkich produkcji filmowych we współpracy z zagranicznymi kooperantami, które byłyby oglądane w świecie. Jeśli chodzi o Komisję Kultury i Środków Przekazu, przed nami ciągle problem systemowego rozwiązania sprawy finansowania mediów publicznych. Myślę, że także dekoncentracja mediów, wsparcie dla drobnych, lokalnych polskich mediów. Ponadto wsparcie rozwoju działalności artystycznej i kulturalnej, także w odległych od Warszawy miejscach Polski. Rozwój współpracy kulturalnej z krajami Międzymorza czy Trójmorza, to również ważne wyzwanie.

 

Jako Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich zgłaszaliśmy potrzebę dalszych zmian w Prawie prasowym, którego większość zapisów pochodzi jeszcze z roku 1984, z czasów głębokiego komunizmu. Co Komisja robi w tej sprawie?

 

W ostatnich latach znowelizowaliśmy tę ustawę, jeśli chodzi o autoryzację, czyli zapisy jej dotyczące zostały zliberalizowane, nie ma już odpowiedzialności karnej za nie dokonanie autoryzacji. Również dzięki nowelizacji ustawy: Prawo prasowe, utrudniona została możliwość ukarania, czy zwolnienia broniącego swojej autonomii dziennikarza przez redaktora naczelnego, wydawcę czy właściciela medium.

 

Zmiany w Prawie prasowym, które były dokonywane w latach 90. i po roku 2000, odbywały się bez udziału środowiska medialnego. Naszym zdaniem – niezależnie od tego, kto aktualnie sprawuje władzę – niesie to zagrożenie tworzenia zapisów prawnych sprzyjających politykom a nie wolności mediów i niezależności dziennikarzy.

 

Ale jednak przytoczone przeze mnie wcześniej przykłady nowelizacji zapisów tej ustawy, wzmacniają wolność mediów i niezależność dziennikarzy. Co do przyszłych działań Komisji deklaruję chęć konsultacji dalszych prac, choć oczywiście teraz wszystko zależy od wyborców, a następnie decyzji nowego Sejmu co do składu nowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.

 

Kwestia słynnego już art. 212, który jest często stosowany jako narzędzie ograniczające wolność słowa? Czy w kolejnej kadencji Sejmu można się spodziewać rozpoczęcia prac nad zmianami tego zapisu?

 

Mam nadzieję, że tak, ponieważ jest to postulat zgłaszany od wielu lat przez środowiska dziennikarskie, ale codzienna praktyka pokazuje, że jeszcze trochę brakuje w Polsce takiej, jak się to mówi, „kultury politycznej”. Sądzę zatem, że możliwe jest zliberalizowanie tego zapisu, pochodzącego zresztą z mrocznych czasów komuny i stanu wojennego, a nie jego całkowite zniesienie.

 

PiS, którego jest Pan członkiem, obiecywał „repolonizację” mediów. Termin niezbyt szczęśliwy, ale chyba żaden demokratyczny kraj nie odnotował tak wysokiego udziału kapitału zagranicznego w mediach krajowych jak Polska? To w wielu wymiarach państwowych i społecznych niebezpieczna tendencja…

 

Tak, to jest niezwykle istotna kwestia, każde szanujące się państwo, wspólnota narodowa, powinna pilnować, aby „czwarta władza” nie znalazła się w większości w rękach zewnętrznego kapitału, a już szczególnie skoncentrowanego w bardzo konkretnej, jednej parze rąk – nawet pobliskiej. W Polsce doprowadzono do skrajnie wysokiego udziału kapitału zagranicznego w wielkim obszarze szczególnie prasy.

 

Ze sprawą przewagi kapitału zagranicznego w mediach krajowych poradziły sobie Węgry, nie naruszając jednocześnie świętego prawa własności. Czy nie warto by było pójść tą samą drogą?

 

Prawo i Sprawiedliwość nie zamierza wycofać się z prac legislacyjnych w celu rozwiązania tego problemu. Myślę, że lepiej nazwać, ten potrzebny do ewolucyjnego przeprowadzenie proces, „dekoncentracją” mediów. Wzór węgierski jest oczywiście warty wzięcia pod uwagę, ale trudno teraz przesądzać, czy pójdziemy tą drogą. Natomiast w tej kadencji zrealizowaliśmy bardzo wiele zamierzeń programowych, przede wszystkim takich, na które Polacy bardzo czekali. Niektóre, trudne zagadnienia, pozostały na najbliższą przyszłość. Dekoncentracja mediów do nich z pewnością należy.

 

Ukłonów PiS w stronę mediów i dziennikarzy było o wiele więcej w chwili gdy ugrupowanie przejmowało władzę. Chociażby sprawa związana z mediami publicznymi, a szczególnie z oddziałami TVP, gdzie za czasów koalicji PO-PSL dziennikarzy zwalniano z redakcji i zmuszano do zakładania działalności gospodarczej. Dzisiaj ta sytuacja nie zmieniła się, wręcz została zakonserwowana, a takie firmy zewnętrzne są de facto ubezwłasnowolnione przez wydawców w TVP3.

 

To jest rzeczywiście poważny problem, myślę że trzeba zapytać o to władze TVP i Radę Mediów Narodowych. Zwrócę się do tych instytucji w tej sprawie z sugestią poszukania rozwiązania korzystnego dla dziennikarzy.

 

A co Pan sądzi o radach programowych mediów publicznych, w których zasiadają politycy. Czy taka konstelacja zapewnia niezależność mediów?

 

To wynika z ustawy i jest tak od wielu lat. Myślę, że skoro w radach programowych są jednocześnie przedstawiciele bardzo odległych od siebie środowisk politycznych, to nie stanowi to zagrożenia w postaci blokowania którejś części opinii publicznej. Na przykładzie rad programowych chociażby TV Rzeszów i Radia Rzeszów widać zresztą, że wiele osób z puli politycznej to ludzie kultury, nauki lub mediów, a nie politycy. Słabość rad programowych polega raczej na tym, że mają formalnie niewielkie kompetencje, aby mobilizować media do ambitniejszych programów kulturalnych, czy poruszania w jeszcze większym stopniu problemów, którymi na co dzień żyją Polacy, odchodzenia od perspektywy Warszawy czy Rzeszowa na rzecz lokalnych społeczności.

 

Słowo PRAWDA, od co najmniej dekady, na „zamówienie” polityków zamienia się w mediach na znaczeniowo różne sformułowania, takie jak np. dziennikarstwo dedykowane, poprawność polityczna itp. To nie służy wolności mediów i niezależności dziennikarzy. Czy wierzy Pan w powrót prawdziwego dziennikarstwa opisującego rzeczywistość a nie kreującego ją?

 

Oczywiście, że trzeba w to wierzyć, ale po pierwsze rywalizacja między mediami powoduje pościg za sensacją, wypieranie ambitniejszych treści przez np. disco polo, a po drugie wielu właścicieli mediów traktuje je jako uczestników gry politycznej i walki o władzę. Powrót do dziennikarstwa, szczególnie w tym dominującym nurcie, opisującego rzeczywistość, a nie kreującego ją, to będzie trudny proces. I pewnie nigdy w pełni nie uda się tego osiągnąć.

 

Działalność dziennikarska nie jest Panu obca. Przygodę, z wówczas podziemną, prasą zaczynał Pan jako bardzo młody człowiek w „Gońcu Podkarpackim w połowie lat 80.

 

Tak, to było ważne doświadczenie, od 1985 roku w czasach licealnych, działałem w młodzieżowej, antykomunistycznej organizacji „Goniec Podkarpacki”. Mieliśmy wówczas w Krośnie pisemko podziemne o takim właśnie tytule, w którym publikowałem teksty na temat bieżącej sytuacji oraz historyczne, jak cykl o generale Tadeuszu Jordan-Rozwadowskim. W późniejszych latach prowadziłem cykliczną audycję historyczną w Katolickim Radio Fara Krosno. Także miałem również kontakt z pracą w radio.

 

Był Pan też kolporterem wydawnictw drugoobiegowych. To było wówczas niebezpieczne zajęcie…

 

Moje zadania polegały przede wszystkim na prowadzeniu akcji ulotkowych, „dowodziłem” grupami ulotkowymi, ale zdarzało się i kolportowanie wydawnictw. To była druga połowa lat 80., ale nasi poprzednicy z młodzieżowej konspiracji w Krośnie, którzy działali w początkach stanu wojennego, byli bardziej narażeni na dekonspirację i represje. I rzeczywiście w 1982 roku były zatrzymania i aresztowania, takim cichym bohaterem tamtych czasów w Krośnie był więziony wówczas przez komunistów Grzegorz Kiełtyka – faktyczny organizator podziemia młodzieżowego w Krośnieńskiem.

 

Bliżej jednak Panu do kwestii historycznych nie tylko ze względu na wykształcenie kierunkowe, ale też pewnie ze względów rodzinnych i rodzinnej tradycji?

 

Rzeczywiście w tradycji rodzinnej zawsze historia i pamięć walk o niepodległość Polski była obecna. Mój praprapradziadek,  pułkownik Dionizy Czachowski, był naczelnikiem wojennym województwa sandomierskiego w Powstaniu Styczniowym i poległ w walkach z Moskalami. W powstaniu tym walczyli jego dwaj synowie Adolf i Karol – mój prapradziadek. Mój dziadek ze strony ojca Stanisław Babinetz był ochotnikiem w walkach w obronie Przemyśla i Lwowa w 1918 roku oraz uczestnikiem kampanii wrześniowej 1939 roku. Dziadek od strony mamy Mieczysław Binkowicz działał w konspiracji w Armii Krajowej i wiele jego opowieści pamiętam do dzisiaj.

 

Bardziej współcześnie współredagował Pan periodyk naukowy „Dzieje Podkarpacia”. Czy dziennikarska pasja towarzyszy Panu również dzisiaj?

 

„Dzieje Podkarpacia” to był periodyk Podkarpackiego Towarzystwa Historycznego, redagowany przez znanego archeologa Jana Gancarskiego, ja pomagałem w redakcji. Mamy zresztą w Krośnie skupione przy Muzeum Podkarpackim małe środowisko historyków na czele z Czesławem Nowakiem, badaczem konspiracji niepodległościowej, a śp. Wiesław Syrek napisał bardzo cenną biografię Józefa Cieśli „Topora” i jego antykomunistycznej grupy żołnierzy niezłomnych. Teraz nie mam czasu niestety na redakcyjne, a ani prawie nawet na historyczne pasje, choć staram się czasem napisać jakiś artykuł, czy zbadać jakieś źródła, przede wszystkim dotyczące legionistów Józefa Piłsudskiego z Krośnieńskiego.

 

 

Rozmawiał Andrzej Klimczak

 


Piotr Babinetz

Rocznik 1969. Polityk, samorządowiec, historyk. Poseł na Sejm, przewodniczący sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.  Absolwent Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka w Krośnie. Działał w Konfederacji Polski Niepodległej, KPN – Obóz Patriotyczny, Przymierzu Prawicy, następnie przystąpił do PiS.  Członek i sekretarz zarządu Podkarpackiego Towarzystwa Historycznego. Pracownik  Muzeum Podkarpackiego w Krośnie (obecnie na bezpłatnym urlopie).