Dura lex sed lex… – ELŻBIETA KRÓLIKOWSKA-AVIS komentuje nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji

… „twarde prawo, jednak prawo”, jak mówili  Rzymianie, i nic tu się od dwóch tysięcy lat nie zmieniło. I należy tę przegłosowaną już w Sejmie ustawę o radiofonii i telewizji, która uściśla przepisy, niejasne i niejednoznaczne, po podpisaniu przez prezydenta, jak najszybciej wdrożyć.

 

Wciąż trwa bałagan informacyjny, fake news goni fake news, zarówno w propagandzie wewnętrznej, jak i zagranicznej. TVN oraz cała polska opozycja wymiotły ze swej argumentacji istotę sporu, samo sedno  projektu znowelizowanej ustawy, i ani się zająknie o co w tej batalii naprawdę chodzi. Ze chodzi o to, aby nie pozwolić podmiotom medialnym spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego operować w Polsce nielegalnie, przy pomocy firmy – słupa, wykorzystywać luki prawne, podatkowych, za to pilnować zgodności przekazu z polskim interesem społecznym. Przecież nikt nie ma wątpliwości, że koncern TVN jest poważną częścią politycznego sporu i machiną propagandową liberalnej lewicy i post-komunistów, zmierzającą do wysadzenia z siodła ugrupowania rządzącego, Zjednoczonej Prawicy.

 

Nie byłoby tu nic gorszącego, gdyby TVN nie kreowała się na Katona naszych czasów,  nie kryła się pod hasłem „cała prawda całą dobę”, a równocześnie nie nakręcała spirali przemocy i, jak się ostatnio okazało, nie łamała prawa. Oto okazało się, że choć właścicielem TVN jest  wielki koncern medialny Discovery Inc., telewizja zarządzana jest przez spółkę, mieszcząca się na lotnisku Schiphol w Amsterdamie, Polish Television Holding B.V., która w 2019 roku nie zatrudniała ani jednego pracownika! Czyli klasyczna firma – słup, powołana po to, aby ominąć przepis, pozwalający na posiadanie na terenie EOG więcej niż 49% akcji firmy, w tym przypadku TVN. Bowiem gdyby nie ta „shell company”, „firma wydmuszka”, Discovery Inc., jako firma operująca w Stanach Zjednoczonych, czyli poza Europejskim Obszarem Gospodarczym, nie mogłaby posiadać więcej niż tych 49% akcji. Czyli – powtarzam za posłem – referentem Markiem Suskim –  chodzi o uściślenie przepisów dot. prawa i kapitału, które od lat domagały się uregulowania. A także o zapobieżenie oszustwom i manipulacjom, stosowanym nagminnie przez wielkie koncerny medialne, aby zarobić jak najwięcej pieniędzy jak najniższymi nakładami, często-gęsto omijając prawo.

 

Nieścisłości w polskiej ustawie o radiofonii i telewizji, to szeroko otwarta furtka dla podmiotów medialnych całego świata. Dziś z tych luk korzystają  Amerykanie, ale kto nam zagwarantuje, że jutro nie sięgną po nie Rosja, Chiny czy Bliski Wschód? Nowela, która przedstawił poseł  Marek Suski, to sposób na uszczelnienie naszego rynku medialnego i zabezpieczenie przed mediami zbójeckimi, czy takimi, których przekaz koliduje z naszym interesem społecznym czy bezpieczeństwem narodowym.

 

W pewnym stopniu nie jesteśmy tu bez winy. Oto krótka historia meandrów tej ustawy. Formuła z 1992 roku nie pozwala na pełne przejmowanie stacji radiowych i telewizyjnych w Polsce przez podmioty spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.  Ale w 2015 roku KRRiT wówczas pod przewodnictwem  Jana Dworaka, bez słowa protestu zgodziła się na przejęcie TVN przez amerykańską firmę Scripps Networks Interactive. Gdyby wówczas ktoś z krajowej rady przeczytał ustawę z 1992 roku, albo pomyślał kategoriami interesu państwa, już wtedy albo by  propozycję Amerykanów odrzucono, albo do parlamentu przesłano by wniosek o nowelizację tej ustawy – tak jak uczyniono teraz.  A tak przez dobrych kilka lat właścicielem TVN była firma – słup z lotniska w Amsterdamie, która najpierw została sprzedana firmie Scripps Network Interactive, a potem, w 2018 roku, Discovery Inc.  Obie spółki były z lokalizacją poza terenu EOG. I dopiero teraz mleko się wylało!

 

Tymczasem TVN od lat notorycznie przesuwa przedmiot sporu z terenu prawa kapitałowego na prawa człowieka – kreuje się na ofiarę „reżimu”. Od kilku tygodni mobilizuje opinię publiczną i głośno upomina się o „wolność słowa”, o „prawa do swobodnej wypowiedzi”, jakby ktoś jej to prawo zabierał. I skrzętnie omija temat  bezpieczeństwa mediów i stosunków kapitałowych, zgodnych z prawem. Należy więc wciąż przypominać – nie  ma mowy o „wpływie rządu na ramówkę TVN”, jest sprawa regulacji stosunków własnościowych bez omijania prawa. Trzeba także dodać, iż rząd nie tworzy nowych przepisów, lecz nowelizuje dawne, więc upada problem procesów sądowych czy arbitraży.

 

Warto także przypominać, że nie ma w Unii Europejskiej państwa, które zezwalałoby na więcej niż 49% inwestycji w firmę medialna kapitału zagranicznego. W istocie 49%, to maksimum. Dlaczego więc w Polsce miałoby być inaczej? Zwłaszcza, gdy Unia Europejska bezustannie musztruje nasze władze, że przedkładają przepisy krajowe ponad unijne. Więc owszem, tym razem stawiamy na unijne. Nie dalej jak dwa lata temu Niemcy obniżyły próg kapitału zagranicznego w swoich firmach z 25 do 10%, argumentując to „obroną interesów narodowych i niemieckiego stylu życia”. Są państwa, które mają – jak Austria – monopol medialny, są jak Wielka Brytania, wcale niedaleka tej formule, bo to parlament wybiera członków BBC Trust (tamtejsza KRRiTV), reguluje prace giganta przy pomocy Karty królewskiej.  Więc my także mamy prawo regulować tę ustawę po swojemu.

 

Oczywiście TVN i jej akolici miotają w naszym kierunku najstraszliwsze grożby. A to, że Amerykanie wycofają swoje wojska z Polski i przemieszczą do Rumunii, a to, że koniec z naszymi świetnymi relacjami handlowymi. Już sobie wyobrażam wpływowe i potężne lobby amerykańskich producentów broni, jak nakłania Biały Dom i Pentagon, aby zakończono wielomiliardowy kontrakt z Polską, a firmy dostarczające LNG, skroplony gaz ziemny,  rezygnują z bardzo korzystnych, wieloletnich umów. Co za nonsens! A że Radio Wolna Europa może powrócić do nadawania w języku polskim? Jak wznowiono emisję w języku węgierskim? Ciekawe kto, zważywszy że obecnie większość światowych mediów ma charakter lewicowo-liberalny, będzie tego słuchał? Natomiast zaniepokoiła mnie wzmianka Pana Prezydenta, że nie podpisze noweli. Mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo zaszkodziłoby to reputacji Polski na świecie. I słupkom popularności Prawa i Sprawiedliwości, i to nie tylko pośród jego „twardego” elektoratu.