Bardzo często można być posłem, radnym, pełnić jakieś funkcje w administracji publicznej i w organizacjach politycznych nie rezygnując ze swego dotychczasowego zawodu, ponieważ nie rodzi to konfliktu interesów. W odniesieniu do dziennikarzy sprawa się jednak komplikuje.
Wydawałoby się oczywiste, że takie sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca, bo nawet tzw. chłopski rozum podpowiada, że niosą w sobie konflikt interesów. Wydawałoby się równie oczywiste, że jeśli jednak mimo to się zdarzają, mamy do czynienia ze zjawiskiem incydentalnym. Wystarczy jednak zajrzeć do Internetu, aby się przekonać, że wcale nie są takie rzadkie, jak należałoby się spodziewać. O co chodzi? O łączenie usankcjonowanej stanowiskiem działalności politycznej z dziennikarstwem. Wygląda na to, że nie wszyscy dostrzegają kryjące się w takim zestawieniu niebezpieczeństwo lub, jeśli dostrzegają, decydują się je ignorować.
Zarówno wykonywanie jakiejś politycznej funkcji, jak i praca dziennikarska, wymagają dużej dozy społecznego zaufania. Jedno i drugie zajęcie skutkuje oddziaływaniem na innych ludzi, nie tylko na ich poglądy, ale również na ich życie. Różnią się jednak zasadniczo. Jedno z nich ma w swoją istotę wpisaną funkcję kontrolną wobec drugiego. Jednym z bardzo ważnych zadań dziennikarzy jest patrzenie na ręce politykom. Tu nie ma wzajemności. Zadaniem polityków nie jest kontrolowanie mediów. Nawet, jeżeli wydaje im się, że liczni odbiorcy dają im do tego społeczny mandat.
W Internecie jest dostępny fragment książki Sylwii Męcfal, zatytułowanej: „Prasa lokalna w relacjach z kluczowymi aktorami społecznymi. Studia przypadków”. W pierwszym rozdziale autorka zajmuje się m. in. kwestią konfliktu interesów. Zwraca uwagę, że dziennikarze mogą być postawieni wobec różnych rodzajów konfliktów interesów: indywidualnych lub instytucjonalnych. Wskazuje też różnicę między rzeczywistym konfliktem interesów a potencjalnym. Ten drugi, to sytuacja, która przez odbiorców może być postrzegana jako konflikt interesów, jednak dziennikarz w rzeczywistości nie czerpie żadnych korzyści z zaistniałych okoliczności, a wykonuje swoją pracę zgodnie z zasadami etycznymi zawodu.
Wydawać by się więc mogło, że w przypadku tylko potencjalnej sprzeczności interesów jest wszystko ok i dziennikarz nie łamie standardów. Problem w tym, że z punktu widzenia odbiorcy rzecz wcale nie jest taka oczywista. Co więcej, ma on pełne prawo ograniczyć swoje zaufanie do dziennikarza i reprezentowanego przez niego konkretnego tytułu czy instytucji medialnej, ponieważ nie dysponuje narzędziami pozwalającymi mu weryfikować istnienie lub nieistnienie faktycznego konfliktu interesów.
Jako jeden z przykładów indywidualnego konfliktu interesów Sylwia Męcfal wskazuje łączenie dwóch ról z zawodem dziennikarza. „Pojawiają się przypadki dziennikarzy, którzy łączą dziennikarstwo z rolami politycznymi (np. z byciem posłem, radnym czy choćby kandydatem w wyborach lokalnych)” – odnotowuje. Autorka idzie jeszcze dalej i dodaje, że dziennikarze powinni zastanowić się nad etycznością swojego postępowania, kiedy godzą się, aby poprowadzić szkolenia dla biznesmenów czy polityków dotyczące wizerunku medialnego, czy wtedy, kiedy zostają rzecznikami prasowymi prywatnych firm. Obserwując sytuację w Polsce można odnieść wrażenie, że ten poziom subtelności w kwestiach etycznych nie jest powszechnie dostępny wśród pracowników i twórców mediów w naszym kraju.
Polskie prawo nie porusza tak szczegółowych kwestii, jak możliwość łączenia funkcji politycznych z wykonywaniem zawodu dziennikarza. Zajmuje się nią natomiast (nadal dość powszechnie akceptowany w różnych środowiskach) Kodeks etyki dziennikarskiej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Wśród jego pięciu punktów poświęconych konfliktowi interesów ostatni brzmi: „Angażowanie się dziennikarzy w bezpośrednią działalność polityczną i partyjną jest również przejawem konfliktu interesów i należy wykluczyć podejmowanie takich zajęć oraz pełnienie funkcji w administracji publicznej i w organizacjach politycznych”.
Sprawa jest tu postawiona jasno i każdy, kto chciałby przestrzegać najbardziej podstawowych reguł pracy w mediach otrzymuje prostą i zrozumiałą wskazówkę. Niestety, życie pokazuje w ostatnich latach, że nie dociera ona czasami nawet do ludzi o bardzo znanych w mediach nazwiskach. Jeśli ta odporność na elementarne zasady etyczne w tak ważnej kwestii zacznie się upowszechniać, będziemy mieli w Polsce poważny problem na wielu różnych płaszczyznach. Największy problem będą mieli odbiorcy mediów, którzy nigdy nie będą wiedzieli, czy i w jakim stopniu mogą ufać konkretnej osobie tworzącej przekaz oraz reprezentowanej przez nią gazecie, stacji radiowej, kanałowi telewizyjnemu lub internetowemu serwisowi. Zamieszanie i problem z zaufaniem już jest widoczny, a może w nadchodzących latach eskalować.
Warto przy okazji zwrócić uwagę, że konflikt interesów dotyka nie tylko samych dziennikarzy, ale również wchodzących w politykę właścicieli i dysponentów mediów. Wygląda na to, że mało kto w ogóle zauważa tu jakikolwiek problem.
Papież Franciszek w maju br. podczas spotkania z dziennikarzami z całego świata powiedział: „Wasza praca jest cenna, ponieważ przyczynia się do poszukiwania prawdy, a tylko prawda czyni nas wolnymi”. Niestety, gdy łączy się bycie politykiem z byciem dziennikarzem, prawda natychmiast staje w poważnym zagrożeniu, a często okazuje się pierwszą i najważniejszą ofiarą konfliktu interesów.
Artur Stopka