Fanfaronada Fąfary – komentarz WOJCIECHA POKORY

„Od zasad, którymi się kierujemy – niezależnego, uczciwego, wolnego dziennikarstwa – nie odstąpimy” – pisze członek zarządu i redaktor naczelny Polska Press Paweł Fąfara i zapewnia: „będziemy robić swoje. Nie cofniemy się ani o krok. Bo jesteśmy dziennikarzami”.

 

Deklaracja redaktora Pawła Fafary ma ścisły związek ze zmianami właścicielskimi w spółce. W grudniu ubiegłego roku poinformowano, że Polska Press, należąca do Verlagsgruppe Passau Capital zostanie kupiona przez PKN Orlen. Po ogłoszeniu tej decyzji pojawiło się wiele kontrowersji. Część komentujących zarzuca Orlenowi działalność na szkodę wolności słowa, bowiem jako spółka należąca do Skarbu Państwa wymuszać będzie na posiadanych przez siebie mediach uległość wobec rządzących. Pojawiły się głosy, że media kontrolowane przez państwowy koncern mogą zostać przekształcone w informacyjne biuletyny propagandowe. Rzecznik Praw Obywatelskich wprost opiniuje: „trudno się spodziewać, aby media kontrolowane przez państwo prawidłowo wykonywały swą kontrolną funkcję” oraz „konstytucyjna zasada wolności prasy wyklucza zaś jej prawne podporządkowanie władzom politycznym – choćby pośrednie”.

 

W pełni zgadzam się z tymi stwierdzeniami i też uważam, że politycy w żaden sposób nie powinni naciskać na dziennikarzy, ani ekonomicznie, ani merytorycznie. Publicyści zwracają uwagę, że w wyniku takiego zakupu powstanie linia transmisyjna Pan Prezes Kaczyński – Wiceminister Sasin – Pan Prezes Obajtek – redaktor naczelny – dziennikarze (…)„. I to przypomniało mi pewną sytuację sprzed kilku lat. Dlatego wpisałem w wyszukiwarkę kilka fraz, by sprawdzić, czy Rzecznik Praw Obywatelskich faktycznie dba o głoszoną przez siebie zasadę, czy dopiero ją odkrył, i wydaje mi się, że odkrył. Nie znalazłem nic na temat nocnych spotkań rzecznika rządu Pawła Grasia z prezesem zarządu spółki wydającej „Rzeczpospolitą” Grzegorzem Hajdarowiczem i konsultowania przez nich mających ukazać się w dzienniku treści. Faktem jest, że RPO była wówczas Irena Lipowicz a nie Adam Bodnar, ale jednak konstytucyjna zasada obowiązywała ta sama, a i „pas transmisyjny” jakby ten sam. Z jedną różnicą – wówczas mieliśmy do czynienia z faktami – taki pas transmisyjny zaistniał faktycznie, dziś mamy do czynienia z biciem na alarm zanim transakcja się dopełniła. Podkreślam, słusznie, bo standardy trzeba śrubować, ale w obliczu przytoczonych faktów, te tony są jednak nieco fałszywe, bo nie słyszeliśmy alarmu w chwili, gdy do nadużyć faktycznie dochodziło.

 

Prezes Orlenu Daniel Obajtek uzasadnia zakup koncernu medialnego realizacją strategii zarządzanej przez siebie spółki:

 

Konsekwentnie poszerzamy obszary naszej działalności. Na bazie Sigma Bis zbudowaliśmy od podstaw profesjonalną agencję mediową, która sukcesywnie zdobywa nowych klientów, w tym komercyjnych. Przejęliśmy spółkę Ruch, co ułatwi nam wejście na rynek nowych punktów sprzedaży i rozwój usług e-commerce. Z kolei dostęp do 17,4 milionów użytkowników portali zarządzanych przez Polska Press, skutecznie wzmocni sprzedaż całej Grupy Orlen, zoptymalizuje koszty marketingowe i umożliwi dalszą rozbudowę narzędzi big data. Podejmujemy działania, które wpisują się w nową strategię PKN Orlen do 2030 r. i będą efektywnie wspierać dynamiczny rozwój sieci detalicznej”.

 

Grupa Orlen wchodzi w nowe rynki, rozwija punkty sprzedaży a teraz zacznie działać w branży medialnej. Czy to dobry ruch biznesowy? Analitycy wskazują, że tak. Bo stacje benzynowe powoli odchodzą od swoich pierwotnych funkcji i ten, kto pierwszy na ich bazie wejdzie w kolejne segmenty rynku, może zyskać nowych klientów. Ale to nie nasze zmartwienie, bardziej nas interesuje, czy zakup mediów jest dobrym kierunkiem dla spółki paliwowej. Odpowiedzi na to pytanie szukały Agencja Publicon oraz Instytut Badawczy IPC, które zrealizowały badanie opinii publicznej w tej sprawie. Wyniki tej analizy opublikowały wirtualnemedia.pl. Z badania wynika, że większość ankietowanych pozytywnie przyjęło fakt zakupu Polski Press przez PKN Orlen. Na pytanie, czy to dobrze, że doszło do takiej transakcji, odpowiedzi „tak” udzieliło 42,2 proc. ankietowanych. 27,8 proc. ankietowanych było przeciwnych a 30 proc. nie potrafiło wskazać odpowiedzi. W sumie to nie dziwi, bo sprzedaż gazet wskazuje, że generalnie Polacy średnio interesują się rynkiem prasy.

 

Wróćmy do redaktora Pawła Fąfary i jego deklaracji niezależności, uczciwości i wolności. Medioznawca prof. Wiesław Godzic w rozmowie z portalem wirtualnemedia.pl, chyba w sposób nie do końca zamierzony (co wynika z kontekstu całej wypowiedzi) podsumował słowa Fąfary:

 

Smutne jest dla mnie to, że dziennikarze muszą składać takie deklaracje, jak ta Pawła Fąfary. Każdy, kto mówi publicznie „jestem niezależny”, wystawia się na w pewien sposób na pośmiewisko, można mu wytknąć, żeby nie deklarował tej wolności, a po prostu ją udowodnił”.

 

Niezależność jest jedną z podstawowych zasad w dziennikarstwie i należy o nią dbać. Podobnie jak o uczciwość. Ale nie tylko deklaratywnie. Patrzenie na portfolio Polska Press przez pryzmat okrętów flagowych grupy, takich jak Dziennik Zachodni czy Głos Wielkopolski (w styczniu 2021 roku oba tytuły wymieniane są w czołówce najbardziej opiniotwórczych mediów regionalnych) też nie jest do końca uczciwe. Przez lata obserwowałem zmagania jednego z dziennikarzy Kuriera Lubelskiego (także Polska Press, miesięczna sprzedaż ok. 2500 egzemplarzy), który był jednocześnie dziennikarzem i handlowcem. To o te standardy chcemy dbać w Grupie Polska Press? O to, żeby do pensji dziennikarze dorabiali sobie sprzedając produkty wydawcy? Czy to nie jest dla nich większa presja niż „pas transmisyjny” Kaczyński-Sasin-Obajtek?

 

Redaktor Paweł Fąfara zapowiada, że w tytułach wydawnictwa nadal będą ukazywać się publikacje krytyczne wobec obozu rządzącego.

 

Już dziś rozczaruję tych polityków z PiS i ich sojuszniczych ugrupowań, którzy w swoich zapędach oczekują, że od teraz nie będzie w naszych tytułach niewygodnych czy krytycznych materiałów na ich temat”.

 

Równocześnie dodaje, że dziennikarze Polska Press nie będą przez to z automatu przychylni dla opozycji:

 

Nie poddamy się bowiem szantażowi moralnemu, jaki próbujecie stosować, jakoby od teraz każdy krytyczny tekst na temat władz samorządowych, PO, ugrupowania Szymona Hołowni, Lewicy, Konfederacji czy PSL, miałby być dowodem na nasze przejście na stronę władzy”.

 

Nie mam wątpliwości, że wśród 20 dzienników regionalnych należących do Polska Press i 120 tygodników, znajdują się takie tytuły, które władzy na ręce patrzą. Ja zapytam z perspektywy Lublina – gdzie są tematy śledcze podejmowane przez tutejszych dziennikarzy? Która władza się ich boi? W Lublinie prezydentem jest szef struktur PO w regionie i były minister w rządzie PO-PSL Krzysztof Żuk, marszałkiem jest Jarosław Stawiarski, były poseł i minister PiS. Do wyboru, można sobie wybrać władzę do patrzenia na ręce, można patrzeć obu. Kurier Lubelski tego nie robi. Dlaczego tak jest? Bo nikt nie ma w tym interesu.

 

Problemem mediów lokalnych jest ich chroniczne niedofinansowanie. Pisałem o tym wielokrotnie, że wystarczy wziąć do ręki pierwszą lepszą gazetę w obcym mieście, by dowiedzieć się, czy ma niezależne finansowanie czy jest na tzw. pasku samorządu. O jakiej niezależności może myśleć tytuł, który sprzeda 2000 egzemplarzy swojej gazety? Kto go utrzyma? Najczęściej największa w regionie spółka Skarbu Państwa lub lokalny samorząd. A gdy samorząd odmówi finansowania, to wtedy gazeta staje się „niezależna i uczciwa”, bo przez chwilę mieszkańcy mają szansę liczyć na to, że ktoś patrzy lokalnej władzy na ręce. Potocznie nazywa się to jednak nie dziennikarstwem, lecz wymuszeniem rozbójniczym.

 

Tylko że istnieje druga strona tego medalu. Dla kogo dziennikarz ma na te ręce władzy patrzeć, gdy sami nie dbamy o to, by mógł mieć komfort pracy? A taki komfort daje mu uzależnienie pensji od sprzedanych egzemplarzy gazety, dla której pracuje, a nie sprzedanie dodatku czy reklam lokalnemu samorządowi. W takich warunkach trudno o niezależność i jeśli PKN Orlen zabezpieczy przynajmniej tę część pracy redakcji, zapewniając stabilne finansowanie i nie pozwalając na upokarzanie dziennikarzy, to jest szansa na budowę niezależności i ujawnianie lokalnych „pasów transmisyjnych”, co pozwoli udowodnić, a nie tylko zadeklarować wolność prasy.

 

Wojciech Pokora