Będą nas krytykować, atakować i pomawiać. Będą kłamać, oczerniać, dezinformować. Już to robią. Coraz częściej. Takie działania wobec SDP po wyborze nowych władz nasilają się. Oznaczają, że „dziennikarze” wspierający medialny zamach stanu w Polsce ze strachu tracą rozum. Są słabi, chociaż mają za sobą wpływowych teraz polityków.
Krytykom Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich jest bardzo smutno, bo na zjeździe w Kazimierzu Dolnym delegaci demokratycznie wybrali nowe władze największej w Polsce organizacji dziennikarskiej. Nowym prezesem SDP została Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy, która zapowiedziała m.in. kontynuację walki o wolność słowa i wzmocnienie obrony dziennikarzy podczas pełzającego, bezprawnego przejęcia mediów publicznych w Polsce i bezprecedensowej próby wyłączenia z debaty społecznej konserwatywnych dziennikarzy w niezależnych redakcjach zwalczanych przez rząd Donalda Tuska.
A jednak…
Tym smutniej jest naszym krytykom, bo w większości nowy zarząd tworzą ci sami konserwatywnie myślący dziennikarze, z wieloletnim szefem SDP Krzysztofem Skowrońskim. Co więcej, jest we władzach kilkoro nowych przedstawicieli, i to także z mediów konserwatywnych. To spowodowało rozpacz liberalnego i lewicowego mainstreamu, który krzyczy, że tylko ich informacje i ich publicystyka (sic!) są prawdziwe. Czyli, SDP – zdaniem dziennikarskich pomocników rządowych specjalistów do spraw ujarzmienia niezależności mediów – jest złe… Wolno im, ale nie poprzez pozaprawne metody, a takich przypadków jest niestety od nocy z 19 na 20 grudnia 2023 roku coraz więcej. 10 miesięcy temu siłowo i wbrew przepisom spacyfikowano media publiczne lokując na stanowiskach szefów TVP, PR i PAP marionetkowe władze powołane nielegalnie przez rząd.
Panika maistreamu
„Jak to możliwe, że po takich atakach was wybrano?” – zapytał mnie w poniedziałkowy poranek emerytowany już dziennikarz, jeden z moich znajomych. Odpowiedziałem, że ludzie patrzący normalnie na SDP robią po prostu swoje.
Pobieżny tylko przegląd prasy po wyborach do władz SDP wskazuje, że spodziewano się klęski dotychczasowego nurtu w naszym stowarzyszeniu. Przeliczono się, bo zaledwie kilkanaście na blisko 150 uprawnionych delegatów było przeciwnych wyborowi Prezesa i Zarządu Głównego SDP w obecnym składzie.
Łka zatem Press – biuletyn medialnych celebrytów i producentów bezrobocia na „wydziałach” dziennikarstwa wielu polskich uczelni – pisząc o „reakcjach” na wybór Jolanty Hajdasz na szefową SDP – ale były to tylko słowa krytyki kierownictwa portalu będącego powierzchnią promocyjną dla medialnego mainstreamu. „Nie ma już ratunku dla SDP. Pozostanie na poziomie ideologicznej wspólnoty garstki ludzi związanych niekiedy luźno z mediami” – rozpacza Press milcząc ciągle o tym, dlaczego stracili status periodyku rozdającego niegdyś ważne w środowisku nagrody dziennikarskie…
Kto potrzebuje ratunku?
Nie ma ratunku dla SDP? Tak, ale nie ma ratunku dla tego SDP sprzed 2011 roku, czyli sprzed pierwszej kadencji Krzysztofa Skowrońskiego. Nie ma ratunku dla wzdychających do SDP sprzed 13 lat, kiedy stowarzyszenie było miałkim forum ludzi żyjących w medialnym świecie równoległym, w którym często „taktycznie” nie zauważano zwalnianych bezprawnie dziennikarzy i postępującej degradacji zawodu.
Nie ma ratunku dla ludzi, którzy nie zauważają, że media się zmieniają, że nie ma i nigdy nie było mediów apolitycznych i dziennikarzy bez poglądów. Nie ma ratunku dla ludzi opowiadających bzdury o obiektywizmie biorącym górę nad rzetelnością przekazu. Nie ma też ratunku dla dziennikarzy, który próbują balansować gdzieś pomiędzy.
SDP walczy o wolność słowa, o wolność dziennikarską i dosłownie o wolność a nie więzienie dla ludzi mediów sprzeciwiającym się obecnym władzom. Możemy rozmawiać ze wszystkimi dziennikarzami nie podzielającymi poglądów większości członków SDP. Rozmawiać, nie odpowiadać na głupie zaczepki. Nie będziemy stowarzyszeniem do bicia. Oddamy. Ale nie w maglu. Oddamy honorowo. Nie w publicznej kłótni, tylko w prawdziwej debacie.