Dla „polskiej” bezpieki pracowali intelektualiści, pisarze, artyści, historycy, dziennikarze, ale także lekarze. Ci ostatni m.in. w katowni przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Ofiarą Mokotowa był inny lekarz, światowej sławy dermatolog prof. Marian Grzybowski, którego rocznicę urodzin (15 czerwca 1895 r.) właśnie obchodzimy.
Naczelnik więzienia mokotowskiego Alojzy Grabicki mówił: „Szpital więzienny na Mokotowie był całkowicie w dyspozycji Departamentu Śledczego i Departamentu X. Wstępu tam nie mieliśmy”.
Lekarka Kamińska, specjalistka chorób wewnętrznych i anatomii patologicznej, która pracę na Mokotowie rozpoczęła 15 lipca 1945 r., opowiadała o personelu szpitala. Komendantem był dr Charbicz (płk dr Charbicz, właściwie Marek Heberman), potem płk dr Maksymilian Kasztelański, następnie płk dr Ludwik Garmada. Wśród lekarzy etatowych wymieniła chirurga Kazimierza Jezierskiego i dermatologa Stefanię Jabłońską.
Szczepionka Fiłatowa
Oddajmy głos więźniowi Władysławowi Minkiewiczowi („Mokotów, Wronki, Rawicz. Wspomnienia 1939 – 1954”, Warszawa 1988):
„Na >ogólniaku<, który jako część więzienia śledczego także podlegał Różańskiemu, rządził naczelnik czy może komendant Grabicki. Jego prawą ręką był oficer od specjalnych zadań, zwany przez nas >specem< [Ryszard Mońko]. Obaj byli niezbyt rozgarnięci, ale niezwykle gorliwie wykonywali powierzone im obowiązki. W szczególnych wypadkach potrafili znęcać się nad więźniami, jak np. po głośnej próbie ucieczki więźniów skazanych na śmierć, kiedy co pewien czas zjawiali się w celi, gdzie osadzono skutych kajdankami i rozebranych do naga Władysława Siłę-Nowickiego, Hieronima Dekutowskiego (>Zaporę<), >Rysia<, >Żbika< i chyba jeszcze kilku innych”.
I dalej: „Grabicki pilnował, żeby podległy mu personel rygorystycznie przestrzegał regulaminu więziennego, a przy tym zawsze dbał o to, by w miarę możności ograniczać wypływające zeń przywileje. (…) W niemal wszystkich przypadkach komendant szpitala, oczywiście ubek, nakazywał stosować uniwersalny w jego mniemaniu lek – oczywiście sowiecki – szczepionkę Fiłatowa. Polegało to na tym, że nacinało się skórę pacjenta, żeby włożyć pod nią wycinek z łożyska rodzącej matki. Mnie stosowano tę szczepionkę dwukrotnie, ale niestety nie przyczyniła się ona do poprawy mego zdrowia w najmniejszym nawet stopniu. (…) Znienawidzona chyba przez wszystkich, którzy mieli z nią do czynienia, ale za to ceniona przez władze więzienne, była doktor Szembergowa”.
W „Polskim almanachu medycznym” za 1956 rok figuruje kilku lekarzy, pracujących na Mokotowie:
Małgorzata Szemberg (dyplom w Wiedniu, 1938), psychiatra II st.;
Guta Cygielman (dyplom w Warszawie, 1952), psychiatra I st.;
Stefania Jabłońska (dyplom we Frunze, 1942)
Z tą ostatnią rozmawiała Małgorzata Szejnert:
„- Lekarze – mówię – musieli jednak stwierdzać zgon. Nie dochodziły do nich wiadomości o tym, co dzieje się potem z ciałami?
– Nigdy nie byłam przy egzekucji. Lekarzom kobietom udawało się tego unikać.
– Nigdy nie podpisywała pani protokołu wykonania wyroku śmierci?
– Raz, może dwa razy… Ale nie byłam przy tym.
– Czy ktoś panią zastępował?
– Brał to na siebie taki miły ksiądz, kapelan więzienny. Nie pamiętam nazwiska… (mowa o kpt. Wincentym Martusiewiczu).
Mówi, że starała się trzymać od tego jak najdalej. Zresztą, nie miała w więzieniu etatu. Przychodziła dwa razy w tygodniu do ambulatorium dla więźniów”.
Stefania Jabłońska etat na Mokotowie jednak miała. W latach 1947 – 1949 zatrudniał ją VI Departament Więziennictwa MBP. Według powszechnej opinii należała do najbardziej zaufanych lekarzy bezpieki na Rakowieckiej.
Na miejsce prof. Grzybowskiego
Stefania Jabłońska była asystentką prof. Mariana Grzybowskiego, szefa warszawskiej Kliniki Dermatologii, naukowca europejskiej sławy. Kiedy w 1949 r. UB aresztował go w związku ze „szpiegowską” sprawą gen. Stanisława Tatara i wkrótce – 11 grudnia 1949 r. – został zamordowany w więzieniu mokotowskim (oficjalna wersja – samobójstwo) Jabłońska błyskawicznie zajęła jego miejsce.
Marian Grzybowski, syn lekarza, w 1918 r. walczył w szeregach Dowborczyków, potem w Wojsku Polskim. W czasie drugiej wojny światowej kierował Kliniką Dermatologii, pracował w Delegaturze Rządu, organizował tajne nauczanie, ukrywał AK-owców. Walczył w Powstaniu Warszawskim (zginął w nim jego młodszy brat Józef – zastrzelony przez własowców). Po wojnie związany z niepodległościowym podziemiem.
Stefania Jabłońska (właściwie Rachela „Szela” Ginzburg) zmarła wiele lat później – w 2017 r. Też pochodziła z rodziny lekarskiej. Medycynę studiowała od 1938 r. w Warszawie, potem w okupowanym przez Sowietów Lwowie, a następnie w Charkowie i we Frunze (Kirgistan). Służyła w Armii Czerwonej, w której również doskonaliła się medycznie. Do Warszawy wróciła w 1946 r. już jako Stefania Jabłońska. Rozpoczęła pracę w Klinice prof. Grzybowskiego, a zarazem w Urzędzie Bezpieczeństwa, wzorem swojej siostry, męża siostry i własnego męża. W przyspieszonym tempie zdobywała stopnie naukowe. 1950 doktorat. 1951 habilitacja. 1952 profesura. W maju 1949 pozwolono jej wyjechać na stypendium do USA. Do PZPR wstąpiła w maju 1950 r., dzięki protekcji rodziny Jakuba Bermana. W 1990 r.
Stefania Jabłońska przeszła na emeryturę jako autorka wielu podręczników akademickich, jeden z najczęściej cytowanych polskich naukowców, wychowawczyni kilku pokoleń lekarzy, honorowa przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. Zmarła śmiercią naturalną 8 maja 2017 r. w Warszawie.