Junk newsy i inne zjawiska pogodowe – WOJCIECH POKORA o raporcie naukowców z Oxfordu

Raport Oxfordu: Wpolityce.pl wśród serwisów ze „śmieciowymi wiadomościami” grzmi nagłówek jednego z branżowych portali. Drugi w tytule podaje, że Badacze z Oksfordu umieścili Pikio i wPolityce na liście serwisów ze „śmieciowymi” newsami (pisownia oryginalna).

 

Odkąd w 2017 roku słownik Collinsa uznał „fake news” za słowo roku, odbiorcy mediów a szczególnie tzw. mediów społecznościowych odmieniają to słowo przez wszystkie przypadki. Fake newsy odpowiadają w powszechnej świadomości, obok bootów, za całe zło i patologię dotykającą współczesne media. No może wygrywają z nimi jedynie internetowe trolle. Dziś o fake newsach powstają książki, organizuje się branżowe konferencje im poświęcone, stają się przedmiotem badań i analiz. Trudno komuś wmówić, jak jeszcze kilka lat temu podczas kampanii prezydenckiej w USA, że prawdziwa, ale niewygodna dla kogoś informacja to fake news. Jesteśmy uświadomieni. Żeby nas zmanipulować potrzebne są nowe narzędzia. A o te łatwo. Wystarczy wprowadzić jakieś nowe, obcobrzmiące pojęcie opisujące stare zjawisko i być jednym z pionierów opisywania nim rzeczywistości. Wówczas można próbować przekonywać społeczeństwo, że białe jest czarne.

 

Od pewnego czasu w medialnej przestrzeni pojawiło się określenie „junk news”, czyli „wiadomości śmieciowe”. Pojęcie nie jest nowe, ale funkcjonowało dotychczas raczej w środowisku branżowym, ostatnio natomiast jest popularyzowane, a jego znaczenie wypaczane. Wiadomości śmieciowe to produkt uboczny portali internetowych. Pojawiły się wraz z walką o klikalność. Już dawno zauważono, że nic tak dobrze się nie sprzedaje jak informacja podana w sensacyjnej formie. Im bardziej sensacyjna i niewiarygodnie brzmiąca, tym bardziej powinna wywołać oczekiwany skutek – kliknięcie. Zaczęto więc na portalach internetowych, obok rzetelnych newsów, zamieszczać materiały mające przyciągnąć uwagę użytkowników. Przywykliśmy już do widoku strony głównej stron informacyjnych, gdzie obok informacji o, dajmy na to, katastrofie kolejowej, możemy przeczytać o nowym sposobie na raka, który każdy z nas może spróbować wdrożyć w życie przy pomocy zalegających w lodówce produktów. Najczęściej rozumiemy, że przeczytana przez nas wiadomość nadaje się właśnie do śmieci i podejrzewamy, że niewiele prawdy w sobie zawiera. Ale wydaje się tak błaha i nieistotna, że nie nazywamy jej dezinformacją czy fejkiem, a określamy właśnie mianem junk news. Głupota mająca przyciągnąć uwagę użytkownika. Ma to dziś praktycznie każda większa witryna.

 

Dlatego ze zdziwieniem przeczytałem nagłówki na branżowych portalach, informujące o tym , że Polska to kraj, w którym na podstawie analiz naukowcy odkryli na Twitterze największy odsetek odnośników do stron szerzących dezinformację w postaci junk news w kontekście eurowyborów. Zaciekawiło mnie coś jeszcze, jak wyglądają junk newsy odnoszące się do wyborów, skoro z definicji powinny to być ciekawostki z pogranicza sensacji i kłamstwa. A jeszcze bardziej przykuło moją uwagę, że poważne branżowe portale informują, że za zdemaskowaniem rozpowszechniaczy tych śmieciowych wiadomości stoi sam Oksford! To robi wrażenie.

 

Z pomocą w dociekaniu prawdy przyszło mi Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, którego szefowa – dr Jolanta Hajdasz zadała sobie trud przeanalizowania badań na które powołano się w polskich publikacjach o naszej czołowej pozycji w dezinformowaniu z pomocą junk news. I co się okazało? Na początek oddam głos CMWP SDP, które w wydanym oświadczeniu ostrzega, by nie brać bezkrytycznie na wiarę tego, co czytamy o raporcie „z Oksfordu”, a dokładnie wczytać się w raport: „Rezultat badań uzyskany przez naukowców z Oksfordu jest wynikiem specyficznej metodologii tego badania opartej na ideologicznej interpretacji analizowanych zdarzeń. Badanie, o którym mowa, zostało przeprowadzone na podstawie danych pochodzących z tzw. Junk News Aggregator, narzędzia internetowego, który w oparciu o nieznany użytkownikom algorytm selekcjonuje ukazujące się w Internecie treści pod kątem ich prawdziwości wskazując te, które uznaje za „junk news”, czyli „informacje śmieciowe”.

 

Zaglądam zatem na stronę https://newsaggregator.oii.ox.ac.uk/ co polecam każdemu, bo to ciekawostka nie mniejsza niż samo zjawisko junk news. Otóż strona ta to agregat, który w teorii ma wyszukiwać i publikować junk newsy, by zwalczać to zjawisko. Na stronie możemy wybrać język i region z którego chcemy wyszukać śmieciowe wiadomości – wybrałem zatem Unię Europejską i rodzimy język, by poczytać bzdury, którymi karmi nas Internet w czasie kampanii wyborczej do Europarlamentu. Wyszukało mi masę informacji. Kliknąłem w tę ze zdjęciem Andrzeja Dudy, spodziewając się manipulacji w jego wykonaniu. Otworzyła się wiadomość umieszczona na portalu niezalezna.pl z dnia 23 maja 2019 roku z godziny 08.44 zatytułowana: „Prezydent Andrzej Duda dzisiaj o godz. 20.00 wygłosi orędzie”. Tyle. Koniec komunikatu. Klikam kolejny, tym razem zdjęcie prof. Legutki, czytam: telewizjarepublika.pl – UWAGA! Już dziś wyjątkowe spotkanie patriotyczne! Gośćmi będą m.in. prof. Legutko; prof. Szczerski; prof. Nowak; prof. Roszkowski. ZAPRASZAMY NA TRANSMISJĘ !, klikam kolejne zdjęcie a tam – wpolityce.pl 20 minute(s) ago – PiS odwołuje konwencję na Mazowszu. Kaczyński punktuje Schetynę: Powinien przeprosić. Pokazał swój stosunek do zagrożonych osób.

 

Przejrzałem całą stronę z wyświetlonymi informacjami z Unii Europejskiej w języku polskim i trafiłem jedynie na informacje z portali: niezalezna, wPolityce, nczas, pikio, wsensie i dlapolski. Żaden z artykułów, w które kliknąłem, nie zawierał w moim mniemaniu niesprawdzonych informacji, nie wszystkie dotyczyły kampanii wyborczej do Europarlamentu (były np. dotyczące pedofilii). O co zatem chodzi? Być może wyjaśni to chociaż po części klauzula, która zamieszczona jest na cytowanej stronie, a brzmi ona tak:

 

ZASTRZEŻENIE: Junk News Aggregator i jego narzędzia rozpoznają witryny oparte na ugruntowanej typologii, przetestowanej w kilku naukowych badaniach przeprowadzonych przez naszą grupę badawczą (COMPROP). Odzwierciedla on naszą naukową opinię i ocenę, i niekoniecznie jest wynikiem poglądów naszych założycieli czy też Uniwersytetu w Oxfordzie. Podstawa tejże opinii opisana jest w naszej metodologii.

 

Czyli to nie Uniwersytet w Oksfordzie opublikował raport tylko grupa badawcza, która zastrzega by nie przypisywać wyników jej prac uniwersytetowi, a sami badacze przyznają, że wyniki z którymi możemy się zapoznać, to OPINIE i OCENY, a nie wyniki badań. Po wyborze stron do agregacji nie trudno odnieść wrażenie, że naukowcy mają ugruntowane poglądy polityczne, które mogą przeszkadzać im w obiektywnej ocenie rzeczywistości. I to mnie nie dziwi. Dali klauzulę w której to otwarcie przyznają, zatem każdy korzysta z ich narzędzi na własną odpowiedzialność i z pełną świadomością, że to nie jest narzędzie mające na celu obiektywne uchwycenie rzeczywistości. Dziwi mnie jednak fakt, że narzędzie to wykorzystują branżowe portale, które pod pozorem opisania raportu o junk newsach wciskają nam wszystkim starego i dobrze nam już znanego fake newsa.

Wojciech Pokora