Kolejna rozprawa i nowe kontrowersje wokół byłego członka Rady Programowej TVP3 Gdańsk

Współpraca ze Służbami Bezpieczeństwa, rekomendacja samego siebie na członka Rady Programowej TVP3 Gdańsk oraz oszczercze, wulgarne i antyżydowskie publikacje były podstawą do podjęcia realizacji materiału telewizyjnego, który stał się tematem sporu pomiędzy red. Henrykiem Jezierskim, dziennikarzem motoryzacyjnym, a red. Joanną Strzemieczną – Rozen, dyrektor TVP3 Gdańsk. Proces z oskarżenia Jezierskiego toczy się w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, w XV Wydziale Cywilnym. Kolejna już rozprawa przeciwko Strzemiecznej – Rozen odbyła się w dniu 3 grudnia 2019 roku. 

 

Przedmiotem sporu jest wyemitowany w dniu 27 stycznia 2017 r. w TVP3 Gdańsk materiał informacyjny, autorstwa Agaty Mielczarek, dotyczący wyborów członków do Rady Programowej w tejże stacji oraz w Radiu Gdańsk. Znalazły się w nim, na podstawie danych z IPN, odniesienia m.in. do osoby redaktora Jezierskiego, w kontekście jego domniemanej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Jezierski temu zaprzecza. Sprawę prowadził sędzia Piotr Kowalski. Powód Henryk Jezierski spóźnił się na rozprawę. Reprezentowała go jego córka, mecenas Małgorzata Jezierska-Wojdak. Na rozprawę stawiła się pozwana Joanna Strzemieczna – Rozen wraz z pełnomocnikiem mecenasem Wenantym Plichtą.

 

Z ramienia Centrum Monitoringu Wolności Prasy toczący się proces sądowy obserwuje Maria Giedz. Do Sądu zostało wysłane stanowisko CMWP SDP w przedmiotowej sprawie.

 

Rozprawa, podczas której zeznawała tylko pozwana Joanna Strzemieczna-Rozen toczyła się prawie pięć godzin i zakończyła się jej odroczeniem do dnia 17 stycznia 2020 roku.

 

Mecenas Jezierska-Wojdak dołączyła do akt sprawy decyzję nr 1041/OP/2019 wydaną przez IPN 11 maja 2019 r., w której widnieje stwierdzenie, że „Henryk Jezierski nie był pracownikiem, funkcjonariuszem lub żołnierzem organów bezpieczeństwa państwa i w archiwach IPN nie zachowały się dokumenty wytworzone przez niego lub przy jego udziale”… Jednocześnie dokument zawiera informację, że w IPN zostały odnalezione zapisy ewidencyjne, z których wynika iż Henryk Jezierski został zarejestrowany jako kandydat na tajnego współpracownika, a następnie przerejestrowany na tajnego współpracownika. Znajduje się też zapis z 2005 r. o odmowie współpracy oraz że w 2010 r. akta Wydziału „C” WUSW zmikrofilmowano i zniszczono.

 

Pełnomocnik strony przeciwnej złożył wniosek o anulowanie dokumentu z 11 maja 2019 r., bowiem w czerwcu 2019 r. nastąpiła zmiana systemu prawnego i w świetle nowych unormowań takiej decyzji IPN nie wydałby powodowi. Jest więc ona bezprzedmiotowa i należy ją usunąć z obrotu prawnego – tłumaczył. Jednocześnie złożył do akt sądowych artykuł napisany przez Henryka Jezierskiego i opublikowany na stronie internetowej prowadzonej przez powoda w dniu 15 lutego 2019 r., a zatytułowany „Z rejestru SB na listę PiS”.

 

Sprzeciwiła się temu mec. Jezierska-Wojdak, twierdząc, że nie jest to istotne, gdyż w artykule tym powód, czyli Jezierski zarzuca działalność agenturalną innym osobom nie związanym z toczącą się sprawą przeciwko pozwanej Strzemiecznej-Rozen. Sąd przyjął ten materiał dowodowy i uznał, że sam oceni, czy ma on jakąś wartość dla toczącego się procesu.

 

Pełnomocnik powoda chciała, aby dopuszczono do sprawy „prywatne nagranie” Agaty Mielczarek. Zostało ono, jak twierdziła Jezierska-Wojdak, wykonane w ukryciu podczas rozmowy Mielczarek z Henrykiem Jezierskim. Plichta wniósł o oddalenie tego wniosku i zaczął wyjaśniać, że powód był obecny przy nagraniu. Sędzia Piotr Kowalski dopuścił ten dowód.

 

Mec. Plichta dodał, że Henryk Jezierski w swojej wcześniejszej wypowiedzi zeznał, iż wielokrotnie kontaktował się z SB. Dlatego Plichta wniósł o nakazanie IPN przedłożenia Sądowi kontaktów Jezierskiego ze Służbami Bezpieczeństwa. Chodziło o przedstawienie listy funkcjonariuszy zatrudnionych w wydziale III w latach 1987-1990. Na podstawie zeznań funkcjonariuszy można będzie ustalić, czy doszło do współpracy powoda z SB i w jakim zakresie.

 

Jezierska-Wojdak złożyła sprzeciw, gdyż jej zdaniem jest to spóźniony wniosek. Pełnomocnik powoda drążyła temat dalej, podkreślając, że autorka materiału telewizyjnego wymusiła na Henryku Jezierskim taką wypowiedź, z której wynika, że się przyznaje do współpracy z SB.

 

Sędzia Kowalski przerwał tę dyskusję, a raczej przepychankę słowną i zarządził kontynuowanie przesłuchania strony.

 

Do głosu została dopuszczona Joanna Strzemieczna-Rozen. Wyjaśniała na czym polega jej praca w telewizji gdańskiej. Mówiła, że najważniejszym programem jest Panorama, kto jest kierownikiem Panoramy, ilu jest wydawców i jak rozkłada się ich praca w ciągu siedmiu dni tygodnia. Na pytanie, gdzie i kiedy powstała idea przygotowania tego materiału odpowiadała, że są kolegia podczas których analizuje się już wyemitowane materiały oraz robi plany na najbliższy okres. W kolegium uczestniczą wydawcy, a także reporterzy, którzy pracują nad tymi materiałami.

 

– Znaliśmy decyzję Rady Mediów Narodowych. Niektóre osoby wprowadzone do Rad Programowych budziły kontrowersje – mówiła Strzemieczna-Rozen. – Jak tylko informacja z nazwiskami ukazała się w internecie (listy Rady Programowej były publikowane w wielu miejscach) rozdzwoniły się telefony od osób oburzonych faktem, że powód został powołany w skład Rady Programowej.

 

Przyczyną tego był fakt, że wielu dziennikarzy, zwłaszcza ze starszego pokolenia, śledzi publikacje IPN-u, a książka Daniela Wicentego „Weryfikacja gdańskich dziennikarzy w stanie wojennym” wydana w 2015 r. wzbudziła w środowisku duże zainteresowanie. Jezierski jest w niej wymieniony jako m.in. TW (tajny współpracownik).

 

– Wielu kolegów było oburzonych faktem wprowadzenia Jezierskiego do Rady Programowej TVP3 Gdańsk i tym, że to on jako były TW ma doradzać i oceniać obecną pracę dziennikarzy – wyjaśniała pozwana.

 

Strzemieczna-Rozen odmówiła podania nazwisk osób, które bezpośrednio do niej dzwoniły, bo obawia się nękania ich przez powoda. Jedna z tych osób już ma proces karny z oskarżenia Jezierskiego.

 

Kwestia wprowadzenia Henryka Jezierskiego do Rady Programowej gdańskiej telewizji nie była jedyną przyczyną, dla której kolegium telewizyjne zdecydowało się na przygotowanie materiału wyemitowanego 27 stycznia 2017 r.

 

– Młodzi dziennikarze przyszli do mnie i pokazali ileś antysemickich publikacji powoda. Nawet pisała o tym „Gazeta Wyborcza” – dodała Strzemieczna-Rozen. – W tekście, publikowanym w internecie, „Cel uświęca trupy” powód obraził osoby nieżyjące, m.in. Lecha Kaczyńskiego, marszałka Piłsudzkiego. Użył zwrotu „agitacyjne gudłajstwo”, „małostkowy kurdupel realizujący żydowskie geszefty”, „szabas goni obrzezane mózgi” i wiele innych. Są to obraźliwe określenia dla narodu żydowskiego. To był ten drugi powód, dla którego się zajęliśmy.

 

Mec. Plichta wskazał, że najbardziej bulwersujące w tym artykule autorstwa Jezierskiego są zdania: „Z Warszawy wyleciał mściwy, małostkowy kurdupel bezwzględnie realizujący żydowskie geszefty”, czy: …”stawiania na piedestały nijakiego Józefa Piłsudzkiego, litewskiego przybłędy z pochodzenia, który przez wnikliwych badaczy historii (nie mylić z „historykami”) znany jest m.in. jako agent austriacko-niemiecki o pseudonimie „Ziuk”, tchórz (dezercja przed Bitwą Warszawską), zakompleksiony żołdak (…) i usłuszne narzędzie żydomasonerii…”

 

– Trzecim powodem jest to, że zwrócili się do nas ludzie z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, którzy negowali powołanie powoda do Rady Programowej – wyjaśniała pozwana. – Osoba, która ma wejść w skład Rady musi być rekomendowana, w tym przypadku przez Zarząd Główny KSD. Tylko, że powód zarekomendował się sam. W tym czasie oddział gdański KSD był już rozwiązany.

 

– Na poniedziałkowym kolegium zadecydowaliśmy, że zajmiemy się tą sprawą, materiał został wyemitowany w piątek – kontynuowała Strzemieczna-Rozen. – Zdecydowaliśmy też, że program zrealizuje młoda reporterka urodzona w 1992 r., bardzo dobra, rzetelna dziennikarka (Agata Mielczarek), która z racji młodego wieku nie będzie podejrzewana o stronniczość.

 

– Redaktor Agata Mielczarek uzyskała w IPN wszystkie materiały, którymi dysponuje Instytut – mówiła pani dyrektor. – Miała dostęp do materiałów źródłowych. Autor książki wypowiada się w programie. Pokazał, że najpierw był to zapis KTW, a następnie K przekreślono i zostało TW. Wicenty mówił, że materiały zostały zniszczone, że to czym dysponował było kopiami. Mielczarek nie widziała żadnego dokumentu napisanego odręcznie przez powoda, ale widziała wszystko, co pokazał jej historyk. Były tam też informacje o wyjazdach za granicę w 1983 r., kiedy nikt nie dostawał paszportu.

 

Pozwana była pytana przez mec. Jezierską-Wojdak m.in. o to, czy Wicenty w rozmowie z Mielczarek, czyli autorką materiału komentował współpracę Jezierskiego z SB. Strzemieczna-Rozen wielokrotnie powtarzała, że nie uczestniczyła w powstawaniu materiału. Tłumaczyła, że dyrektor tak dużej instytucji, jaką jest telewizja nie może uczestniczyć we wszystkich realizacjach. Autorka kontaktowała się ze swoją szefową.

 

– Ja jedynie prosiłam na kolegium, aby uwzględnić dwie strony. Materiał obejrzałam dopiero na antenie – wyjaśniała Strzemieczna-Rozen. – Nie wiem jaki był odzew po emisji tego materiału. Wiem tylko tyle, że środowisko dziennikarskie interesuje się takimi sprawami, bo to są sprawy niezałatwione. Pokazaliśmy, że jest taki problem. W tej sprawie w ciągu 5 minut wypowiadało się 6 osób, w tym powód dwa razy, trzymając książkę i wiedząc o co chodzi. W tym materiale pokazaliśmy kontrowersje wokół Rad Programowych. Jedną z tych trzech kontrowersji była współpraca Jezierskiego z SB.

 

Strzemieczna-Rozen mówiła też o tym, że powód, kiedy był członkiem Rady Programowej wielokrotnie ją obrażał używając wulgarnych słów, na co ma świadków. Rzucał oszczerstwa na jej temat. Uczestniczył w posiedzeniach Rady do momentu odwołania go przez Radę Mediów Narodowych.

 

– Wulgaryzmy i oszczerstwa stosowane wobec mnie przez Jezierskiego doprowadziły mnie do desperacji, i w marcu 2018 r. wzięłam wszystkie otrzymane od niego maile i poszłam na policję oraz do prokuratury. Do dzisiaj nie zareagowano na to – przyznaje Strzemieczna-Rozen. – Wiem, że powód miał pseudonim „Jurek”, a jego zadaniem było zdobywanie informacji w środowisku dziennikarskim, ale ten jego „dorobek” został zniszczony, co jest powszechnie znane.

 

Dyrektor telewizji była też pytana o kryterium doboru osób wypowiadających się w materiale. Wyjaśniała więc, powtarzając po raz kolejny, że dwa razy wypowiadał się powód, była wypowiedź autora książki, szefowej Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, dziennikarza współpracującego z Jezierskim w latach 80. XX w. oraz przewodniczącego Rady Mediów Narodowych. Podkreślała, że nikt nie został pominięty. Wyjaśniała też, że dziennikarze pracujący w TVP byli objęci obowiązkiem oświadczeń lustracyjnych, a członkowie Rad Programowych też powinni takie oświadczenia składać.

 

Pytano ją również o to, czy red. Mielczarek miała inny kontakt z powodem niż ten podczas nagrania. Strzemieczna-Rozen twierdziła, że Mielczarek nie znała powoda. Wcześniej skontaktowała się z nim telefonicznie i pojechała na nagranie. Sama pozwana nie rozmawiała z powodem poza kontaktami z nim w Radzie Programowej TVP3 Gdańsk i to tylko do momentu odwołania go z Rady Programowej decyzją Rady Mediów Narodowych z czerwca 2018 r.

 

Po tym fakcie pojawiły sią w internecie, na portalu powoda, oszczercze publikacje dotyczące Daniela Wicentego oraz Strzemiecznej-Rozen. Pozwana nie pamiętała, czy po wyemitowaniu materiału powód żądał sprostowania. Nie znała też treści odpowiedzi powoda skierowanej do RMN, wiedziała jedynie, że zwrócił się ze skargą do RMN.

 

Po obszernym i bardzo szczegółowym zeznaniu Strzemiecznej-Rozen pytania do pozwanej kierowała pełnomocnik Henryka Jezierskiego. Pytała o to samo, o czym już pozwana mówiła. Dociekała i to kilkakrotnie, kto był pomysłodawcą zrealizowania programu? Skąd znała skład Rady Programowej TVP3 Gdańsk? Jakie było kryterium doboru osób wypowiadających się w materiale? Dlaczego nie chce podać nazwisk osób, które oburzone na nowy skład Rady Programowej dzwoniły do telewizji? W pytaniach pojawiały się sugestie, prośby o zdanie pozwanej na dany temat. Przy okazji tych dziesiątek pytań pojawiło się stwierdzenie, na podstawie wypowiedzi red. Marka Formeli, dziennikarza, który pracował z Jezierskim w tej samej redakcji w latach 80-tych., że Jezierski w tamtych czasach był politycznym dziennikarzem, że dzwoniono do niego z SB, że obsługiwał egzekutywy PZPR i podpisywał się pseudonimem.

 

Strzemieczna-Rozen kilka razy stwierdziła, że powiedziała już wszystko co wie na dany temat. Dodała jednak, że 13 grudnia 2016 roku gdańska telewizja wyemitowała program dotyczący publikacji Wicentego, w którym mówiono o pozytywnej i negatywnej weryfikacji dziennikarzy (Jezierski był pozytywnie zweryfikowany). Po tej audycji Henryk Jezierski nie zareagował.

 

Po ponad godzinnym zadawaniu pytań, które były często jednym pytaniem w różny sposób sformułowanym Wysoki Sąd pouczył mec. Jezierską-Wojdak, że nie może prosić o komentarze pozwanej.

 

Mec. Plichta w imieniu pozwanej wyjaśnił, że dyrektor gdańskiej telewizji nie uczestniczyła w wyborze Rady Programowej dokonanej przez Radę Mediów Publicznych. Jezierska-Wojdak nadal jednak drążyła sprawę już nie Rady a red. Mielczarek: czy odmówiła realizowania tego programu? Czy była do tego zmuszana? Czy i jak kontaktowała się z powodem? Czy znała książkę autorstwa Wicentego? Czy pani wie, że autorka programu przystępując do jego realizacji mogła mieć wiedzę historyczną?”. Pełnomocnik Jezierska-Wojdak sugerowała też wydarzenia, przy których pozwana nie była obecna.

 

Po raz kolejny doszło do przepychanki słownej pomiędzy pełnomocnikami obu stron. Sędzia Piotr Kowalski, będąc zmęczonym tymi „dociekliwymi” pytaniami stwierdził, że nie chce opinii, tylko fakty, że te wszystkie pytania można było zadać w 15 minut, że to przekrzykiwanie się jak na jarmarku uwłacza powadze Sądu.

 

Henryk Jezierski, jak i jego pełnomocnik nie dali za wygraną, pytali o złoty zegarek kupiony przez telewizję, o wykształcenie Daniela Wicentego, pracownika IPN, co było powodem doboru do programu wypowiedzi Marka Formeli?…

 

Wysoki Sąd zadecydował o zakończeniu przesłuchania. Postanowił zwrócić się do IPN o nadesłanie akt paszportowych Henryka Jezierskiego do roku 1989; dołączyć do akt odpis nagrania zarejestrowanego przez świadka Mielczarek w trakcie rozmowy z Jezierskim przed emisją programu i wykonać kopię dla pełnomocników stron, a także zwrócić się do IPN o wykaz funkcjonariuszy SB w latach 1986-1989 III Wydziału UWSW w Gdańsku. Dopuścił też jeszcze jedną rozprawę, która odbędzie się 17 stycznia 2020 roku o godzinie 14.30.

 

Opracowanie i fot. Maria Giedz

Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na instalację plików cookies na swoim urządzeniu więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close