KS. ARTUR STOPKA: Program regionalny prowadzony z Warszawy

Polityka kadrowa w publicznych mediach regionalnych ma większe znaczenie, niż to się może na pierwszy rzut oka wydawać. Tym bardziej powinna być pod społeczną kontrolą.

 

Historycy twierdzą, że to nie Stalin sformułował hasło „Kadry decydują o wszystkim”. O prawdziwości tej zasady był ponoć przekonany Lenin, a jego następca po prostu ją wielokrotnie powtarzał i z dużym zaangażowaniem starał się wprowadzać w życie obsadzając stanowiska. Ale nie tylko oni zdawali sobie sprawę ze znaczenia polityki personalnej. Nie jest przecież tajemnicą, że – jak napisano na stronach Instytutu Pamięci Narodowej w opisie jednej z pozycji wydawniczych – „czynnik ludzki miał bowiem, i raczej na pewno mieć będzie, kluczowe znaczenie w dziejach naszej cywilizacji”.

 

Nie trzeba również być geniuszem, aby wiedzieć, że w dzisiejszym świecie jedną z niezwykle istotnych (nie tylko politycznie) sfer życia społecznego są media. Nie tylko  kształtują one opinię społeczną, ale dają realną możliwość wpływania na zachowania dużych grup społeczeństwa. Dlatego każdy dysponent mediów powinien przykładać wielką wagę do tego, kogo zatrudnia, w czyje ręce powierza bezsprzecznie potężne narzędzie oddziaływania. Siła tego narzędzia domaga się odpowiedzialności, zarówno ze strony właścicieli, zarządzających, jak i tych, którzy przygotowują na różnych szczeblach produkcyjnych tzw. kontent. To nie powinni być ludzie przypadkowi. To powinni być ludzie godni zaufania. I na właściwym miejscu.

 

Gdy trzeba przejąć redakcję

 

Logicznym działaniem wydaje się w takiej sytuacji długotrwały i precyzyjny proces rekrutacji, staranna selekcja kandydatów, sprawdzanie nie tylko ich profesjonalnych umiejętności, ale również np. predyspozycji do pracy w zespole. Jednak takie postępowanie sprawdza się najlepiej w sytuacji tworzenia nowego tytułu prasowego, nowej stacji radiowej czy kanału telewizyjnego, albo powoływania jakiegoś nowego medialnego bytu w Internecie. A jeśli trzeba przejąć od dawna istniejącą redakcję?

 

Rzadko się zdarza, żeby w takich okolicznościach nie pojawiała się konieczność zmian kadrowych w zespole. Niejednokrotnie nowy dysponent konkretnego medium dochodzi do wniosku, że trzeba je przeprowadzić szybko. Spośród rozmaitych sposobów dostosowania składu osobowego redakcji do oczekiwań nowego kierownictwa łatwe w stosowaniu i skuteczne wydają się niektórym dwa.

 

Przyniosą rezultaty przeciwne

 

Pierwszy polega na ściągnięciu do zespołu zaufanych kolegów i sprawdzonych współpracowników z innych mediów, m. in. z tych, w których się wcześniej pracowało. Drugi sposób polega na zatrudnieniu gwarantowanych gwiazd, najlepiej błyszczących aktualnie w medialnych przedsięwzięciach większego kalibru i świetnie rozpoznawalnych. Obydwie metody mogą się wydawać atrakcyjne, warto jednak zastanowić się, czy nadają się do zastosowania wszędzie i w każdych warunkach. Nie tylko z uwagi na problemy z organizacjami gotowymi bronić dotychczasowych pracowników, którzy nie pasują do aktualnej koncepcji konkretnego medium.

 

O ile bowiem wspomniane drogi budowania na nowo zespołu redakcyjnego mogą się okazać bardzo praktyczne w mediach prywatnych, o tyle w mediach publicznych nie tylko z dużym prawdopodobieństwem będą budzić kontrowersje i opory, ale na dłuższą metę przyniosą rezultaty przeciwne do oczekiwanych. Zwłaszcza wtedy, gdy spróbuje się je wdrożyć w mediach publicznych o charakterze regionalnym czy lokalnym.

 

Wpisał w grafik gospodarzy

 

Pod koniec października br. w medialnym światku zrobiło się dość głośno o jednej z regionalnych rozgłośni publicznego radia. Jej urzędujący od sześciu miesięcy prezes, będąc w sporze ze związkami zawodowymi w sprawie wysokości wynagrodzeń i zwalniania pracowników, przy przebudowie zespołu zastosował drugą z omówionych powyżej metod. Wpisał w grafik gospodarzy audycji trzy bardzo znane osoby kojarzące się obecnie ze stolicą. Dwie z nich to wybijające się twarze publicystyki ogólnopolskiej telewizji publicznej. Według dostępnych w mediach branżowych informacji, wszyscy troje mieli prowadzić swoje programy… z Warszawy. Czy istotnie właśnie tego typu rozwiązań personalnych i programowych oczekują słuchacze regionalnego publicznego radia? Byłoby interesujące poznać opinię Rady Programowej wspomnianej rozgłośni na temat nowego kształtu ramówki.

 

Od czasu do czasu niektórzy publicyści przywołują cytat z opublikowanej szesnaście lat temu (we wrześniu 2005 r.) przez Ogólnopolską Federację Organizacji Pozarządowych „Strategii rozwoju społeczeństwa obywatelskiego”. Dotyczy on mass mediów, nazywanych wówczas jeszcze dość powszechnie środkami masowego przekazu. Katarzyna Sadło, publicystka znana jako Kataryna, przemyślenia o mediach zawarte w tym dokumencie określiła w zeszłym roku jako „z dzisiejszej perspektywy uroczo naiwne”.

 

 Powinny tworzyć płaszczyznę wymiany

 

Mimo to warto je po raz kolejny przypomnieć. Zdaniem trojga autorów „Strategii” mass media są zarówno największą szansą, jak i największym zagrożeniem dla funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego. Według nich szczególną wagę należy przywiązywać do niekomercyjnych, społecznie zaangażowanych środków przekazu. „Publiczne media powinny tworzyć płaszczyznę wymiany idei, poszukiwania prawdy i promocji działań, których celem jest dobro wspólne” – napisali, dodając, że nie będzie to możliwe bez sprawnej kontroli społecznej nad mediami publicznymi i wpływu opinii publicznej na kształt mediów komercyjnych.

 

Przy okazji wyszło na jaw, że prezes wspomnianej regionalnej rozgłośni nie był prekursorem w zatrudnianiu do prowadzenia w swojej stacji audycji znanych twarzy ze stolicy. Okazało się, że wspomniane gwiazdy telewizji publicznej mają już swoje programy w innych publicznych lokalnych radiostacjach.

 

Nie powinno dochodzić

 

Prof. Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego, komentując zaistniałą sytuację zauważył, że w mediach publicznych nie powinno dochodzić „do zachowań typu prywatnego”. Za takie jego zdaniem można uznać zwalnianie wieloletnich pracowników i jednocześnie zatrudnianie osób z mediów rządowych, czyli stronniczo relacjonujących rzeczywistość. Można też natrafić na opinie medioznawców oceniających rzecz w znacznie ostrzejszych sformułowaniach.

 

Tym pilnej powinny się głośno wypowiedzieć o opisanym zjawisku powołane przez Radę Mediów Narodowych gremia, których zadaniem jest opiniowanie programów w mediach publicznych. Nawet jeżeli oczekiwanie na taką reakcję wyda się dzisiaj komuś naiwne.