„Kultowa postać”, „Nie ma ludzi niezastąpionych” –  komentarze po odejściu Wojciech Manna z Trójki

Po 53 latach Wojciech Mann zdecydował się odejść z pracy w Programie 3 Polskiego Radia. Zapytaliśmy kilku dziennikarzy czy oznacza to koniec pewnej epoki?

 

Fot. Facebook

Tomasz Zapert, publicysta kulturalny, tygodnik „Do Rzeczy”

Pożegnanie Wojciecha Manna z Trójką nie kończy żadnej epoki. Trójka działa już ponad pół wieku. Mówi się, że odejście Wojciecha Manna to koniec tej stacji, nie ma jednak ludzi niezastąpionych. Duży odsetek odejść z tej rozgłośni był w stanie wojennym. Odeszła ekipa chyba najbardziej z Trójką związanego programu zatytułowanego „60 minut na godzinę”. Był to m. in. Marcin Wolski, Andrzej ZaorskiJacek Fedorowicz. Po ich odejściu pojawiły się nowe postacie, np. Marek Niedźwiecki. Oczywiście odejście Wojciecha Manna jest kolejnym uszczerbkiem w działalności rozgłośni. Nie znam szczegółów, ale rozumiem, że on odebrał jako osobistą zniewagę zwolnienie pani Anny Gacek. Razem przez lata prowadzili audycje, więc może uznał, że taka decyzja będzie honorowym postępowaniem.

Drażniły mnie nieraz wypowiedzi polityczne Wojciecha Manna, traktowałem je jednak jak się traktuje opinie członków rodziny wygłaszane przy świątecznym stole, których się lubi i ceni, ale z którymi się nie zgadzamy. Mam nadzieję, że decyzja Wojciecha Manna nie jest ostateczna i jeszcze powróci do Trójki, bo jest chyba najmocniej związany z tym medium, chociaż w innych też próbował swoich sił.

 

 

Fot. Sławomir Seidler

Krzysztof M. Kaźmierczak, dziennikarz, wydawca w Telekurierze TVP

Jestem wieloletnim słuchaczem Trójki i uważam, że odejście Wojciecha Manna jest dużą stratą dla tej stacji i dla całego Polskiego Radia. Audycji Wojciecha Manna słuchałem z przyjemnością, ponieważ jest on niezwykłą osobowością i potrafi w interesujący sposób prezentować swoją ogromną wiedzę muzyczną. Jego odejście jest tym dotkliwsze, że w Trójce jest coraz mniej ludzi takiego pokroju. Obawiam się, że to wydarzenie wpłynie negatywnie na słuchalność tej rozgłośni, która nie jest w ostatnich latach dobra.

 

 

Fot. Twitter

Tomasz Dereszyński, dziennikarz, autor talk-show wideo MUZOtok

Dla mnie Wojciech Mann to legenda dziennikarstwa muzycznego i nie tylko. W czasach, w których Trójka była moim muzycznym oknem na świat, chętnie słuchałem radia, także jego programów, choćby audycji „Radio Mann”, „Manniak niedzielny”, „Manniak po ciemku” czy „Pół perfekcyjnej płyty”. Cenię redaktora Manna za wiedzę muzyczną, dowcip oraz duży dystans do siebie. Uwielbiałem też jego programy satyryczne nadawane w TVP, choćby słynny „MdM” czy „Za chwilę dalszy ciąg programu”. Pamiętam też pismo muzyczne „Non Stop”, którego by redaktorem naczelnym. Wydawane na kiepskim papierze, było świetną lekturą dla spragnionych muzycznych informacji w czasach PRL. Po otwarciu się Polski na świat, liczbie dostępnych kanałów muzycznych i powszechności dostępu do muzyki z całego świata, moja „znajomość” z redaktorem Mannem stała się sporadyczna. Mój muzyczny gust trochę odbiegał od muzyki puszczanej w programach Wojciecha Manna, niemniej bardzo szkoda, że nie będzie już tego „głosu” na antenie Trójki.

 

 

Fot. Mariusz Kubik/Wikipedia

Jan Ordyński, publicysta, wiceprzewodniczący Rady Programowej Polskiego Radia

Odejście Wojciecha Manna to kolejny przejaw destrukcji w Polskim Radio, która trwa od kilku lat i polega na wykopywaniu najlepszych dziennikarzy. W Trójce zaczęło się to cztery lata temu. Odszedł Artur Andrus, Michał Nogaś, Robert Kantereit, Dariusz Rosiak i jeszcze kilka innych osób. Były też zawirowania z serwisantkami. Teraz odeszła pani Anna GacekWojciech Mann. W Trójce nie dba się o kadry, o dobrych dziennikarzy. To samo dzieje się w radiowej Jedynce. Świadczy o tym ostatnia sprawa z Agatą Kasprolewicz. Jestem wiceprzewodniczącym Rady Programowej Polskiego Radia i wielokrotnie bezskutecznie zwracałem uwagę poprzedniemu prezesowi na to, co się dzieje. Moje słowa pozostawały jednak bez echa. Uważam, że to skandal. Gdybym był przełożonym tych ludzi, dbałbym o to, żeby mogli się rozwijać, bo są to bardzo utalentowane osoby. Agata Kasprolewicz jest laureatką nagrody Grand Press za reportaż radiowy, a mimo to dostała wymówienie z pracy. Jak to można ocenić? Tylko negatywnie. Bez żadnego uzasadnienia zabrano audycje i rozwiązano umowę z panem Łukaszem Warzechą. Wojciech Mann to pomnikowa i kultowa postać w Polskim Radio. Dopóki chciał pracować w Polskim Radiu powinno w nim być dla niego miejsce. Jeżeli radio może rozstać się z człowiekiem, który od lat ma ogromną rzeszę słuchaczy i sympatyków, to znaczy, że jest fatalnie.

 

 

Fot. Polskapress

Sylwia Arlak, dziennikarka

Wielu z nas nie wyobraża sobie radiowej Trójki bez Wojciecha Manna. Mann nie wyobrażał sobie rozgłośni bez Anny Gacek. Jego odejście nie dziwi. Pytanie: czy i kto z radiowej rodziny pójdzie teraz jego śladem.

 

 

Fot. YouTube/TV Republika

 

Robert Tekieli, publicysta, felietonista Gazety Polskiej, komentator Polskiego Radia:

Nie można powiedzieć, że wraz z odejściem Wojciecha Manna z Trójki kończy się jakaś epoka. Z takim wydarzeniem mamy do czynienia, jeżeli odchodzi człowiek, który stworzył medium. Tak było z paryską „Kulturą”, kiedy umarł jej twórca Jerzy Giedroyć. Wtedy rzeczywiście zakończyła się pewna epoka. „Kultura” po nim już nie istniała, mimo, że jakiś czas po jego śmierci pismo próbowało funkcjonować.

Pierwsza prawda o Wojciechu Mannie jest taka, że jest zawodowcem, a druga, że zaczynał pracę w radiu za rządów Władysława Gomułki. Robiłem audycję w radiu Kolor u Wojciecha Manna na początku lat 90. Wtedy nie wiedziałem, że tak wiele nas różni. Razem z Anią Maruszeczko, Mirkiem SpychalskimCzarkiem Michalskim robiliśmy audycję zatytułowaną „Ultrafiolet”. Wyrzucił nas z pracy jakiś SLD-owski politruk, który został dyrektorem.

Mann był twarzą inteligentniejszej propagandy PRL. Razem z Moniką Olejnik w latach 80. był w Trójce kwiatkiem do kożucha. Władza tworzyła takie wentyle bezpieczeństwa dla własnych korzyści. Tak zrobiła z „Teleexpresem”, wzięła nowoczesną formę, w którą włożyła propagandę, tylko w innych proporcjach niż to robiła dotychczas. Kiedy usłyszałem parę lat temu wypowiedzi pana Manna, które brzmiały identycznie jak stanowiska osób z KOD, to one mnie kompletnie nie zdziwiły. Wynikają one z przynależności do środowiska „warszawki”.

Najwyraziściej widać było te środowiskowe naciski od 16 grudnia 2016 r., kiedy „poległ” Wojciech Diduszko. Od tego momentu zaczęto wymuszać na aktorach, artystach, radiowcach, którzy wydawali się nam neutralni światopoglądowo, a byli zawodowcami w tym co robią, żeby opowiedzieli się przeciw demokratycznie wybranym władzom. Ze środowiska aktorskiego chyba tylko Piotr Fronczewski nie poddał się tej presji. Myślę, że w przypadku Wojciecha Manna mamy do czynienia właśnie z taką sytuacją. Środowisko, w którym przez całe życie przebywał, uważało PRL za normalną rzeczywistość. A nie była to normalność. To środowisko z prawdziwą normalnością nie może sobie dać rady. Podobnie, jak nie radzi sobie z tym, że już nie jest salonem. Zawsze uważali się za elitę, chociaż nigdy nią nie byli. Stanowili  jedynie niby wytworny wachlarz, za którym skrywała swoją kostropatą twarz sowiecka junta rządząca w naszym kraju. Nie mówię, że pan Wojciech Mann osobiście robił jakieś straszne rzeczy, bo nie sądzę, żeby je robił. Ale coraz bardziej ujawniał złość na to, co dzieje się w Polsce.

Gdyby informacja o odejściu Wojciecha Manna z Trójki pojawiła się w innym czasie niż ten całkowicie wypełniony informacjami o koronawirusie, mielibyśmy trzytygodniowe antyrządowe tsunami medialne porównywalne z histerią dotyczącą martwej wiewiórki leżącej na pniu drzewa. A tu pssst… i nikogo ta historia nie obchodzi.

 

Zebrał Tomasz Plaskota

 

Fot. Wikipedia