Kurski przeprasza Jandę – z punktu widzenia STEFANA TRUSZCZYŃSKIEGO

W niedzielę, wprawdzie w „Dwójce” i o północy, Jacek Kurski przeprosił Krystynę Jandę. Zrobił to w sposób „okrężny”, ale jednak. I Osobiście.  Bardzo się z tego cieszę.

 

Nadano mianowicie znakomity film „Panie Dulskie” (z 2015 roku), znakomitego naszego reżysera Filipa Bajona, z piękną i świetną jak zawsze Panią Krystyną.

 

To oczywista forma przeprosin za haniebną, bezmyślną akcję przeciwko wielce zasłużonej (również dla „Solidarności”) czołowej polskiej aktorce.

 

Pani Janda i kilka jeszcze wybitnych i popularnych osób zostało zaproszonych przez Szefostwo Uniwersytetu Medycznego bez kolejki na szczepienia.

 

Zrobiono z tego kampanię propagandową. Nie będę więc powtarzał szczegółów, bo wszyscy znają zarówno zarzuty jak i argumentu obrony.

 

Oczywiście informować należy, a nawet trzeba o wszystkim co uznać można za ważne. Od tego są dziennikarze. Co innego jednak news, a co innego chamska, polityczna akcja.

 

Rozpoczął ją niestety człowiek zdawałoby się odważny, brutalnie nie tak dawno wyrzucony z prezesury TVP, obdarzony najbielszym orderem z Orłem.  Przez prawie godzinę pastwił się nad JandąWalterem – rektorem uczelni, która  dostała zastrzyki. W programach informacyjnych przez wiele dni pokazywano co chwilę twarze aktorów, reżyserów, ludzi estrady. Dobierano ujęcia wskazujące „na spożycie”.

 

Gdyby najpiękniejszego polityka pokazywać wielokrotnie na sedesie można by go skutecznie zohydzić.

 

W archiwalnym ujęciu z Walterem pokazywano również popularnego niegdyś prowadzącego Studio-2 redaktora Edwarda Mikołajczyka. Kilka miesięcy temu byłem na jego pogrzebie. Żegnało go bardzo wielu – z szacunkiem i podziękowaniem. Wśród nich również ponad 80-letni Mariusz Walter, najwyraźniej człowiek ciężko chory,  podtrzymywany przez bliskich, gdy szedł.

 

Ja też dobijam 80-tki. Moja żona jest młodsza ode mnie zaledwie o rok. Czekamy, spokojnie, krytycznie oceniając postęp szczepień i tłumaczenia. Dla siebie nie będę nikogo o nic prosił. Ale gdyby udało się mi „załatwić” szczepienie żony, która przez całe pracowite życie uczyła dzieci w szkole, zrobiłbym to  bez wahania.

 

Nie wiem, Panie Jacku Kurski, czy długo jeszcze w tych niepewnych dla władzy czasach utrzyma się pan na woronowiczowym tronie. Cieszę się jednak (jako ten, który przed 30 laty  przyjął Pana do pracy na etat; byłem dyrektorem I Programu TVP), że nie blokuje Pan dobrych filmów przez polityczną nienawiść.

 

Przysłał mi Pan niedawno życzenia świąteczne i noworoczne. Teraz po emisji bajonowskiej (scenariusz i reżyseria) dulszczyzny – mogę Panu podziękować i również życzyć wszystkiego dobrego.

 

Stefan Truszczyński