Studio „Solidarność” miało znaczący wpływ na sukces opozycji w wyborach 4 czerwca 1989 r. 30 lat od tamtych wydarzeń, w ramach cyklu imprez Maj na Foksal, organizowanego przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, mogliśmy poznać twórców tej niezwykłej inicjatywy i posłuchać opowieści o kulisach powstawania programów.
– Komitet Obywatelski „Solidarność” przy Lechu Wałęsie wywalczył czas antenowy i sprzęt. Wpuszczono nas, którzy byliśmy wyrzucenie i nie pracowaliśmy w zawodzie przez osiem lat, do telewizji. I myśmy pchali ten wózek – mówił Stefan Truszczyński jeden z twórców Studia „Solidarność”, obecnie członek Zarządu Głównego SDP.
Studio „Solidarność” tworzyli społecznie ludzie związani z opozycją, wśród nich było wiele osób, które w stanie wojennym straciły pracę w mediach. Głównym jego celem było promowanie kandydatów Komitetu Obywatelskiego przed wyborami 4 czerwca 1989 r. I właśnie 30. rocznica tego wydarzenia stała się okazją do spotkania twórców tej inicjatywy. Do Domu Dziennikarza przy ul. Foksal 3/5 we wtorkowy wieczór przybyli m.in. Krystyna Mokrosińska, Bożena Walewska, Łucja Klimas, Zygmunt Gutowski. Gospodarzem wieczoru był Stefan Truszczyński, który mocno podkreślał, że Studio „Solidarność” tworzyła świetna ekipa. – Kobiety były przebojowe. Wszyscy się zjednoczyli i nam się udało. 4 czerwca był dniem sukcesu – wspominał.
– Pracowaliśmy praktycznie dniem i nocą. Pamiętam Krysię Mokrosińska, która kładła się gdzieś tam na leżance i odsypiała. Taka była atmosfera – opowiadał Zygmunt Gutowski.
Dodał, że po latach dotarł do wyników badań opinii społecznej z 1989 r., z których wynikało, że ulotki, plakaty miały kilkuprocentowy wpływ na wynik wyborów, radio kilkunastoprocentowy, zaś telewizja ponad 30 procentowy. – Wbrew kpiącym uwagom dziennikarzy, którzy wówczas pracowali w telewizji, że nie damy rady, udało nam się – powiedział Zygmunt Gutowski.
Poczuć klimat Polski sprzed 30 lat można było oglądając pierwszy program Studia „Solidarność”, który wyemitowano 9 maja 1989 r. Autorem scenariusza i reżyserem był Andrzej Jurga. Charakterystyczna melodia, logo „Solidarności” w czołówce i dalej historia pierwszych kroków ku wolności utrwalona na obrazkach nie najlepszej jakości, z lekko falującym dźwiękiem – przemówienia Lecha Wałęsy („Jedni uważają, że możemy skoczyć z 10. piętra i wziąć tą wolność, inni uważają, że połamiemy nogi”), spotkanie z kandydatami KO w Stoczni Gdańskiej z wyważonymi słowami Bronisława Geremka („Jesteśmy opozycją wobec systemu, opowiadamy się za innym sposobem rządzenia, ale jesteśmy gotowi podjąć współodpowiedzialność za reformy”), podniosła atmosfera mszy św. w kościele św. Brygidy, głosy poparcia dla kandydatów opozycji: Czesław Niemen, Jerzy Waldorff i pełna uroku Wanda Rutkiewicz, która ubolewa, że z powodu wyprawy nie będzie mogła wybierać („na wysokości 5 tys. metrów nie będzie urny…”), a w końcówce, czysto techniczny, instruktaż Janusza Onyszkiewicza o sposobie głosowania. I finał, już po napisach końcowych – „Puste koperty” Piotra Szczepanika z lekko zmodyfikowanym tekstem: „O jedno chcę tylko Cię prosić: bądźmy solidarni.”
– Tyle lat minęło, a to wciąż ogląda się lepiej niż współczesne klipy wyborcze – zauważyła Bożena Walewska po projekcji.
Sfinansowano ze środków Fundacji PZU