Zgadzam się z główną tezą artykułu Cezarego Krysztopa „Putin zmobilizował Rosjan?”, o przedwczesnym biciu w dzwony z powodu ogłoszonej mobilizacji u naszego wschodniego sąsiada. Uważam jednocześnie, że ogłaszanie sukcesu jest mocno przesadzone.
Analitycy pukają się w czoło, po kiego grzyba Wielki Brat okazuje słabość na oczach całego świata. Ogłaszanie powszechnej mobilizacji nie jest oznaką siły, a wyłącznie słabości. Młodzi Rosjanie nie chcą umierać za Putina. Cenniejsze jest im życie, może biedne, ale swojskie.
Surowce ponad moralność
Władimir Putin pręży muskuły z jednego powodu. Surowców. Monopolu praktycznie na eksport gazu i ropy naftowej w naszej części Europy. Stąd postawa strusia takich krajów jak Francja czy Niemcy. Nie rozumiem też władz Polski, dlaczego milczą w sprawie udzielenia gościny młodym dezerterom. Tak pięknie zachowaliśmy się jeśli chodzi o uciekających spod rosyjskich bomb Ukraińców. Według różnych szacunków, w Polsce drugi dom znalazło od 2,5 do 3 mln Ukraińców. Rosjanie różnią się od Ukraińców tylko przywódcą: gigantomaniak kontra bohater. Ministrem obrony narodowej Siergiejem Szojgu, który za nic ma ludzkie życie. Pojawia się w przestrzeni publicznej, po czym nagle na kilka tygodni znika. Nie bierze udziału w obowiązkowych, stałych protokołach wojskowych. Podobnie, raz po raz, zapada się pod ziemie szef sztabu generalnego rosyjskiej armii Walerij Gierasimow. Z kolei prawa ręka Putina szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow mówi prawdę wtedy, jak się pomyli.
Świat opanowała rusofobia
Ostatnio, na forum Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych przybył półtorej godziny spóźniony – w swoim przemówieniu oskarżył cały świat o rusofobię, Ukraińców nazwał nazistami. Wytknął Zachodowi fakt „pompowania w Ukrainę broni, a oskarżenia o zbrodnie wojenne wysuwane wobec Rosji nazwał czystą propagandą”. Dodał też, że Zachód dostarczając Ukrainie broni i szkoląc jej żołnierzy stał się stroną konfliktu. Minister spraw zagranicznych Ukrainy, Dmytro Kułeba skomentował krótko, nawiązując do wydarzeń na froncie w swoim kraju: „rosyjscy dyplomaci uciekają równie szybko jak rosyjscy żołnierze”. Następnie w swoim emocjonującym wystąpieniu zapewnił, że „Rosja nigdy nie będzie w stanie zabić wszystkich Ukraińców„. Pokazał przy tym niebiesko-żółtą opaskę podobną do tej, którą znaleziono na nadgarstku zwłok zabitego ukraińskiego żołnierza w jednym z odkrytych masowych grobów w Iziumie. Dodał też, że gdy po rosyjskiej agresji tysiące Ukraińców wróciło z zagranicy, by bronić kraju, teraz tysiące Rosjan ucieka przed ogłoszoną przez Putina mobilizacją.
Utrzymać międzynarodowy porządek
W Nowym Jorku, jak można się było spodziewać, padło wiele przykrych słów, których zapewne nie w smak było słuchać Siergiejowi Ławrowowi. Dlatego, po wygłoszeniu swojego spiczu, opuścił zgromadzenie. Jak baletnica, która odtańczyła swój taniec i zniknęła za kotarą. Sekretarz stanu USA Antony Blinken mówił, że doniesienia z Ukrainy świadczą o systematycznym popełnianiu zbrodni przez Rosjan. I dodał: „Cały porządek międzynarodowy, który jesteśmy zobowiązani podtrzymywać, jest rozdzierany na naszych oczach. Nie możemy i nie pozwolimy na to, by pogwałcenie suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy uszło prezydentowi Putinowi na sucho„.
Równie przejmujące przemówienie na 77. Sesji plenarnej Zgromadzenia ONZ wygłosiła głowa naszego kraju Andrzej Duda. Podniósł Ukraińców na duchu, zapewniając, że ostatecznie wojnę wywołaną rosyjskimi bombami – „Ukraina zwycięży”. Z pomocą przyjaciół. Zarzucił Rosji wywołanie wojny z powodu „sentymentów imperialnych” oraz „kolonialnej, nacjonalistycznej pychy”. Prezydent RP podkreślił, że właściwie Rosja już przegrała, bo „agresor (…) nie zdołał ujarzmić wolnego narodu (..) nie rozproszył ukraińskiej armii”.
Ważna wolność przekazu
Wojna na Ukrainie dowodzi, jak ważne są media. Zwłaszcza niezależne. Wolność słowa.
Choćby niedawno dowiedzieliśmy się z niezależnego portalu Ukraińska Prawda, który powołuje się na przewodniczącą fundacji opiekującej się pułkiem Azow, że uwolnieni z rosyjskiej niewoli ukraińscy wojskowi są w szokująco złym stanie. Niemal wszyscy z 215 uwolnionych jeńców cierpią z powodu niedożywienia. Świat obiegły zdjęcia młodych mężczyzn, żywych szkieletów.
Niezależny publicysta i politolog Andrij Piontkowski, na którego nagranie powołuje się agencja Unian podał, że Władimir Putin – doprowadzając do drastycznych sankcji gospodarczych bijących po kieszeni oligarchów, zaczął im „zawadzać”. Żeby wyjść z twarzą, Kreml planuje ogłosić chorobę prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina.
Rosyjskie kierownictwo dyskutuje o tymczasowym przekazaniu uprawnień prezydenta Federacji Rosyjskiej organowi kolektywnemu – Radzie Bezpieczeństwa. Inicjatorem tego pomysłu ma być Jurij Walentowicz Kowalczuk, jeden z najbliższych współpracowników Putina, człowiek, który miał doradzać prezydentowi Rosji rozpoczęcie „operacji specjalnej„.
Teraz, zdaniem Piontkowskiego, Jurij Walentowicz Kowalczuk miał zrozumieć, że Rosja przegra. Uznał, że najważniejsze jest w tej sytuacji zachowanie wpływów grupy rządzącej. Zajęcie Ukrainy schodzi na dalszy plan. Do tego niezbędne jest jednak odsunięcie od władzy Putina. Wtedy „poszerzy się pole manewru polityki zagranicznej, bo otrzymają większe szanse na miękką wersję kapitulacji”.
Przynajmniej dziengi na czas
Wierzę, że te słowa i obrazy docierają również do rosyjskich rodzin, matek i ojców młodych rekrutów, adresatów akcji mobilizacyjnej.
Mieszkający od 3 lat w Polsce Siergiej, z pochodzenia Mołdawianin, zanim trafił nad Wisłę, „za chlebem” pojechał do Moskwy. Spędził tam siedem lat. Ma tam swoich znajomych i przyjaciół. Od ich rodzin dowiedział się, że kilku kolegów zginęło na tej nierównej wojnie wywołanej przez Władimira Putina. Przełącza kanał, kiedy na ekranie pojawiają się obrazy z wojny. Nie jest w stanie psychicznie tego znieść. Ale zdążył też w Polsce doznać krzywdy od pracodawców ukraińskiego pochodzenia. Ci ostatni zdążyli pozakładać własne firmy, zwykle jako podwykonawcy budowlani. Siergiej u nich pracował, i mówi, że słyszy każdego dnia, że dziengi za rabotu budziet utra, utra i utra. Z Polakami, Białorusinami i Rosjanami ma podobne doświadczenie. Jego żona, Ludmila, dziennikarka z zawodu, utrzymuje się z pracy w młynie. Praca ciężka, ale przynajmniej dziengi płacą na czas. W zawodzie próbowała sił. Przeszkodą okazała się bariera językowa. Wierzy, że za rok na tyle podszlifuje polski, że będzie się utrzymywać z pracy korespondenta z Polskich mediów w Mołdawii. A może nawet i mediów rosyjskich. Jeszcze zobaczy. Zna oba języki.
Oboje nie zamierzają wracać do ojczyzny. Tam bieda aż piszczy. Średnia pensja nie przekracza – w przeliczaniu – 400 PLN. Zszokowało ich ostatnio nagranie na Twitterze. Widać bójkę między rezerwistami i służbami. Konkretnie, poborowi ze wsi Bolszercze z obwodu omskiego nie chcieli jechać na front, więc funkcjonariusze siłą wepchnęli ich do podstawionego autobusu szkolnego. Między mężczyznami wywiązała się bójka. Ostatecznie brutalnie wepchnięto ich do auta, który wywiezie ich na Ukrainę. Wyjeżdżających żegnali zrozpaczeni bliscy. Bliscy Sergieja i Ludmily wkrótce mają do nich dołączyć. Swoją przyszłość wiążą z Polską. Oby im się udało.