O architektonicznych zbrodniach w Warszawie pisze STEFAN TRUSZCZYŃSKI: List goryczy

Fot. Amadeusz Koczergo

Panie i Panowie, cóż to widzicie, gdy na Krakowskim Przedmieściu jesteście? Toż to Bristol. Król warszawskich zabytków. Podnieście wzrok ku górze. I co zobaczycie – kurnik ze srebrnej blachy, szpecący hotel Paderewskiego. Owszem, pięknie wyremontowany, odnowiony wspaniale już za czasów nowej Polski, ale spaprany na koniec zbrodniczą zgodą na dobudowanie szkaradnego piętra.

Zniweczeno myśli architekta, który – jako że w grobie – nie może upomnieć się o swoje autorskie prawa. Drepczą ludziska po Krakowskim Przedmieściu. Obok stanął Prus i usiadł Prymas Wyszyński. Nic to. Kurnik świecący blachą góruje. Drażni oko. Konserwatorzy z bożej łaski, gdzie byliście, gdy fundowano tego architektonicznego pryszcza. Wstyd!

A teraz o podobnej chorobie. Wandalowej modzie na pryszcze dachowe na szacownych, pięknych, starych kamienicach. Na ulicy Górnośląskiej naprzeciw profesorskich willi wiekowy, ocalały z pożogi wielki dom upstrzono na dachu dobudowanymi, strychowymi pomieszczeniami. To samo dzieje się w wielu miejscach na starych kamienicach. Kto na to pozwala? Za co biorą pieniądze warszawscy konserwatorzy? Kto was uczył? Samorządzić trzeba umieć. Dbać, a nie niszczyć. Przecież łatwo jest stwierdzić kto wydał zgodę. Są podpisy. Dlaczego ci „odpowiedzialni” to zrobili i robią nadal?

Paskuda wdziera się w życie bezszelestnie. Jest bezczelna i nie ma oporów i wstydu. Dłubiąc na zabytkowych dachach zostawia ślad, które wszyscy widzą. To czego nie zniszczyła bomba teutońska niszczone jest przez bezguście i pazerność. Ślepi! Włóżcie okulary. Wandale zniszczyli Rzym. Nasi wandale niszczą bezkarnie Warszawę.

 

Fragmenty listu otwartego  Stefana Truszczyńskiego do ludzi decydujących o zabytkach stolicy