Sąd apelacyjny wydał ostateczny wyrok w sprawie okładki tygodnika „wSieci” sprzed ponad siedmiu lat. Ci, którzy ją wtedy opublikowali, przegrali. Mają przeprosić i wpłacić określoną sumę na cel społeczny.
Ubocznym efektem tego orzeczenia stało się ponowne jej nagłośnienie w mediach, zwłaszcza w internecie. Tysiące ludzi znów zobaczyło (wielu po raz pierwszy) fotomontaż przedstawiający redaktora naczelnego „Newsweek Polska” Tomasza Lisa w mundurze wywołującym jednoznaczne skojarzenia z SS, z zakrwawionym różańcem w ręce, z napisami „Prawie jak Goebbels” i „Nagonka na Kościół. Czy zatrzymają się, dopiero gdy zaczną ginąć księża”. Zresztą przypomniał ją sam Lis, udostępniając w mediach społecznościowych.
Jednak istotą wspomnianego wyroku jest wyraźne stwierdzenie, że są sytuacje, w których rozpowszechniane w mass mediach treści, w tym przedstawienia graficzne, przekraczają dopuszczalne granice ekspresji. Zmultiplikowane za pomocą środków technicznych obraz i napis mogą naruszać czyjeś dobra. W tym przypadku dobra osobiste konkretnego człowieka. I nie ma znaczenia, że jest on osobą publiczną, a w dodatku dziennikarzem i człowiekiem odpowiedzialnym za zawartość jednego z czasopism. Czasopisma, które też pod jego kierownictwem publikowało wywołujące kontrowersje okładki, używając wizerunku autentycznych osób. Wystarczy przypomnieć okładkę z kwietnia 2012 r., przedstawiającą Antoniego Macierewicza jako taliba i wielkie litery układające się w słowo „Amok”.
W zestawieniach uznawanych za najbardziej kontrowersyjne okładek czasopism opublikowanych w Polsce w minionych dziesięcioleciach można zobaczyć twarze wielu polityków, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Jest jednak niejednokrotnie kwestią trudną do jednoznacznego ustalenia, na ile intencją ich wmontowania w określone konteksty graficzne ma na celu obrażenie ich, a na ile chodzi po prostu o wyrazisty przekaz, w jaki sposób ich działania są odbierane przez część społeczeństwa, w tym przez autorów publikowanego materiału. Natomiast jako coraz bardziej uzasadnione jawi się pytanie, czy w ogóle możliwe jest, wykraczające poza subiektywny odbiór, odkrycie faktycznego zamiaru przyświecającego twórcom i dystrybutorom tego rodzaju treści medialnych.
W jeszcze większym stopniu aktualność tego rodzaju pytań widoczna jest w przypadku wywołujących kontrowersje okładek lub zbliżonych do nich w wymiarze wizualnym i funkcjonalnym materiałów, które odwołują się do sfery religijnej. Na podstawie jakich kryteriów ustalić, czy dwie grafiki, wykorzystujące wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej z dodatkiem maski, są rzeczywistym i zamierzonym naruszeniem uczuć religijnych?
Pierwszy z tych wizerunków pojawił się w roku 1994 w tygodniku „Wprost” i wywołał wtedy ogromny wstrząs. Przedstawiał Jasnogórską Ikonę, jednak twarze Maryi i Jezusa zasłaniały maski gazowe. W ten sposób na okładce zapowiadano zamieszczony w numerze raport na temat zanieczyszczenia powietrza. Po ponad dwudziestu latach to samo czasopismo stwierdziło, że materiał odnoszący się do stanu środowiska nie odbiłby się tak szerokim echem, gdyby nie okładkowe hasło „Śmierć w powietrzu” i wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej z Dzieciątkiem w maskach gazowych.
Drugi budzący wiele kontrowersji materiał, który wykorzystywał motyw Matki Boskiej i maski, opublikowano niedawno, tuż przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia. Choć faktycznie znalazł się on na drugiej stronie papierowych „Wysokich Obcasów”, to jednak funkcjonuje, jak okładka. Potwierdza to nie tylko internetowa wyszukiwarka, ale także wypowiedzi wielu osób. W tym przypadku chodzi nie o fotomontaż, lecz dzieło znanej malarki. Odwołuje się ono do wizerunków Matki Bożej kojarzonych z objawieniami maryjnymi. Postać na obrazie wyposażona została w dwa dodatkowe atrybuty – czarną parasolkę oraz związaną z pandemią maseczkę, również czarną, ozdobioną jednoznacznie dzisiaj rozumianym symbolem Strajku Kobiet. W globalnej sieci grafika upowszechniana była z dopiskiem: „Nawet Matka Boska założyła maseczkę z błyskawicą”.
Łatwo zauważyć, że w obydwu tych publikacjach wizerunek Matki Jezusa Chrystusa potraktowany został instrumentalnie. Chodziło o wywołanie kontrowersji i zwrócenie uwagi na konkretne treści zawarte w czasopiśmie.
Jednak było coś jeszcze. Obydwie były też uderzeniem we wrażliwość pewnej grupy ludzi, co ważne, niekoniecznie zaliczających się do docelowych i rzeczywistych odbiorców danego periodyku. Na ile świadomie i z premedytacją redakcje wykorzystały ich w celu nagłośnienia treści danego numeru? Jak tego rodzaju zabiegi marketingowe mieszczą się w etosie dziennikarza oraz właściciela lub dysponenta mediów? Te same pytania trzeba postawić, gdy w sposób przedmiotowy na okładkach lub w zbliżonych do nich funkcjonalnie materiałach graficznych traktowani są politycy, dziennikarze, przedstawiciele rozmaitych grup społecznych i zawodowych itp.
Oprócz narzędziowego wykorzystania osób lub symboli, konsekwencją tego rodzaju materiałów graficznych jest budowanie i utrwalanie w świadomości odbiorców (także tych „przypadkowych”, którzy zazwyczaj nie mają kontaktu ze stosującym zabieg tytułem medialnym) pożądanych przez redakcję skojarzeń pozytywnych (rzadziej) lub negatywnych (częściej). To kreowanie wizerunku konkretnych ludzi (jak np. w przypadku Tomasza Lisa w hitlerowskim mundurze) lub całych grup (jak w przypadku całujących się księży na okładce „Newsweeka Polska” kilkanaście lat temu). Odbywa się ono bez ich zgody, a często przy zdecydowanym sprzeciwie, ponieważ nie jest to image, z którym się identyfikują i niejednokrotnie jest po prostu całkowicie nieprawdziwy.
Wyrok w sprawie okładki z Tomaszem Lisem, wydany po prawie ośmiu latach od jej opublikowania, a także fakt, że zaraz po orzeczeniu on sam po raz kolejny rozpowszechnił tamten swój zmanipulowany wizerunek, pokazują, że walka z tym zjawiskiem ma sens wyłącznie w sferze uzyskiwania satysfakcji przez potraktowanych przedmiotowo i pognębienia tych, którzy decydują się na publikowanie kontrowersyjnych grafik. Przed laty ks. Józef Tischner skomentował ostre protesty paulinów z Jasnej Góry przeciwko instrumentalnemu wykorzystywaniu w mediach wizerunku Maryi. „Obrazili Matkę Boską, a przeprosić będą musieli przeora” – zauważył celnie.
Problem manipulowania wizerunkami osób i symbolami (nie tylko religijnymi) dzisiaj dotyczy już nie tylko publikacji w czasopismach. W dobie internetowych memów, które może anonimowo tworzyć każdy, gdy ma na to ochotę, a także coraz szerszego dostępu do technologii deepfake, walka z tym zjawiskiem będzie coraz trudniejsza. Miejmy nadzieję, że będzie jednak sprzątaniem stajni Augiasza, a nie syzyfową pracą.
Ks. Artur Stopka