Oligarchowie ograniczają debatę – rozmowa z ŁUKASZEM KOBESZKO, laureatem Nagrody im. Krystyny Grzybowskiej

Rynek medialny w Bułgarii zdominowany jest przez wydawnictwa tabloidowe powiązane z rządzącymi elitami. Media próbują odwrócić uwagę czytelników od rzeczywistych problemów epatując sensacjami czy fake newsami sterowanymi przez rządzących – mówi Łukasz Kobeszko, który za publikację „Mają korupcyjny system zbudowany za unijne pieniądze. Ich protestów nikt nie zauważa” w Tygodniku TVP otrzymał Nagrodę im. Krystyny Grzybowskiej przyznawaną za publicystykę o tematyce europejskiej.

 

Przed trzema laty w niewyjaśnionych okolicznościach w bułgarskim mieście Ruse zamordowano młodą dziennikarkę śledczą Wiktorię Marinową. Badała defraudację środków UE i ustawiania przetargów przez koncern należący do oligarchy powiązanego z rządem premiera Bojko Borisowa z partii GERB należącym w Parlamencie Europejskim do EPL. Co udało się ustalić organom ścigania w sprawie jej tragicznej śmierci?

 

Zabójstwo bułgarskiej dziennikarki Wiktorii Marinowej było jednym z kilku głośnych morderstw dokonanych na dziennikarzach w UE. Los zamordowanej kobiety wpisał się w historię głośnych zabójstw dziennikarza śledczego Jana Kuciaka i jego narzeczonej na Słowacji oraz Daphne Caruany Galizii na Malcie. Oni również zajmowali się powiązaniami świata przestępczego i polityki. Tragiczna śmierć Marinowej była jedną z niewielu okazji, które rzeczywiście zwróciły uwagę europejskiej opinii publicznej na sytuację w Bułgarii. Dość szybko, według oficjalnej wersji organów ścigania znaleziono osobę rzekomo winną rzekomo zabójstwa. Stwierdzono, że nie miało charakteru politycznego.

 

A jaki miało charakter?

 

Przypadkowy, bo dziennikarka znalazła się nocą w niebezpiecznym miejscu.

 

To tak jak w Polsce. Jedna z wersji mówi, że Komendant Główny Policji gen. Marek Papała zginął przez przypadek.

 

Tak. Widać, że w Bułgarii mało komu zależy na wyjaśnieniu tej sprawy, podobnie jest przy zabójstwach dziennikarzy na Słowacji czy na Malcie. Szybkie skazanie sprawcy przy takich tajemniczych sytuacjach często jest dzwonkiem alarmowym. Na razie sprawa nie jest w pełni wyjaśniona.

 

Jej dokładne wyjaśnienie jest możliwe?

 

Być może kiedyś tak się stanie i wszystkie okoliczności wyjdą na jaw. Ale obecnie daleko do tego. To nie tylko problem Bułgarii, ale i regionu bałkańskiego, gdzie problem korupcji jest poważny, a powiązania świata biznesu z polityką często się zacierają. Czasem trudno stwierdzić czy ktoś jest politykiem czy pracuje dla organizacji przestępczych.

 

Prawda o okolicznościach zabójstwa dziennikarki wyjdzie na jaw, kiedy władzę obejmie nowa władza?

 

Teoretycznie jest to możliwe. Trudno jednak powiedzieć czy w Bułgarii w najbliższym czasie dojdzie do większych zmian. Partia GERB, która od 2009 do 2017 roku czterokrotnie wygrywała wybory ma wciąż sporą liczbę zwolenników. Kwietniowe wybory pokazały, że jest w stanie nadal wygrywać, bo została arytmetycznym zwycięzcą. Nie zdobyła jednak takiej większość, która pozwoliła jej objąć władzę, ale wciąż jest silnym elementem życia politycznego. Na razie nic nie zapowiada, że dojdzie do jej upadku. Nie wiem czy oligarchiczny model polityki, który został zbudowany w ostatnich kilkunastu latach zostanie przełamany w najbliższym horyzoncie czasowym.

 

Jednym z problemów Bułgarii jest silny konflikt między opozycją a partią rządzącą, między socjalistami a partią GERB.

 

Często socjaliści trafnie punktują nadużycia władzy, jednak sami też nie mają czystych rąk. W czasie wieloletnich rządów, które sprawowali od czasów upadku komunizmu do początków XXI wieku, dopuścili się wielu nieprawidłowości. Kształt demokracji oligarchicznej i klanowej w Bułgarii i na Bałkanach jest w dużej mierze dziełem wszystkich sił politycznych. Naiwne byłoby głoszenie, że tylko prosta wymiana jednej ekipy władzy na drugą, automatycznie rozwiąże problemy. Każdej ze stron, ze swojej perspektywy zależy na dalszym utrzymywaniu status quo.

 

Czym się charakteryzuje bułgarska scena medialna?

 

Cierpi na podobną przypadłość co media w krajach sąsiednich, szczególnie w byłej Jugosławii, a także  trochę w Grecji i Rumunii.

 

Czyli?

 

Rynek medialny, szczególnie gazet codziennych, a teraz również portali jest zdominowany jest przez wydawnictwa tabloidowe powiązane z rządzącymi elitami. Często te media realizują oczekiwania rządzących elit. Wrzucają do debaty publicznej tematy, które są im na rękę. Zabójstwa dziennikarzy, polityków czy osób powiązanych z biznesem są najczęściej przemilczane. Media, o których mówię próbują odwrócić uwagę obywateli i czytelników od rzeczywistych problemów epatując sensacjami czy fake newsami sterowanymi przez rządzących. Kształt rynku medialnego w Bułgarii rzeczywiście jest problemem.

 

Nie ma tam niezależnych mediów?

 

Nie jest łatwo być niezależnym dziennikarzem i prowadzić niezależne media. Oczywiście są takie media, szczególnie internetowe, ale mają niszowy odbiór. Rynek jest zdominowany przez wydawnictwa i portale tabloidowe.

 

A jak wygląda rynek telewizyjny?

 

Jest podobnie. Stacje telewizyjne są powiązane z rządzącą oligarchią i realizują ich oczekiwania. W okresie komunizmu mieliśmy do czynienia z centralnie sterowanym przekazem i nielicznymi samizdatowymi wydawnictwami. Nowe czasy, które nastały po 1989 r. nie uzdrowiły sytuacji, gdyż trudno mówić o równowadze na rynku medialnym. Posiadanie przez oligarchów udziałów w większości tytułów prasowych i telewizyjnych ogranicza zakres wolnej i swobodnej debaty publicznej. Uniemożliwia również informowanie obywateli o rzeczywistych problemach oraz nadużyciach władzy i elit.

 

Czemu pan pisze o Bułgarii? Ten kraj nie leży daleko od Polski, ale jest kompletnie egzotyczny i nieznany. Jest tyle innych państw, które cieszą się znacznie większym zainteresowaniem nad Wisłą.

 

To bardzo dobre pytanie. Tematyka krajów Trójmorza, dalszej Europy Środkowo-Wschodniej, szczególnie krajów bałkańskich jak Bułgaria, Rumunia, całego obszaru krajów byłej Jugosławii bardzo rzadko się pojawia w polskiej publicystyce politycznej. Mało wiemy o tych krajach. Teraz  sporo o Białorusi. Trochę śledzimy co dzieje się w krajach bałtyckich, ale mniej niż kiedyś. Sprawy czeskie i słowackie śledzimy sporadycznie. Temat Czech odżył  dzięki sporowi wokół Turowa. Ale na co dzień nie jesteśmy w stanie powiedzieć co się dzieje na Słowacji czy w Rumunii. Wracając do Bułgarii. To jest mój konik, w którym specjalizuję się od pewnego czasu, więc uznałem, że warto napisać o tym, co się tam dzieje.

 

Co pan tekstem o Bułgarii, zatytułowanym „Mają korupcyjny system zbudowany za unijne pieniądze. Ich protestów nikt nie zauważa” opublikowanym w Tygodniku TVP chciał przedstawić czytelnikom?

 

Pewne uniwersalne mechanizmy, które można dostrzec w Bułgarii, ale są wyrazem pewnych szerszych tendencji w polityce europejskiej i regionalnej.

 

Jakie mechanizmy ma pan na myśli?

 

Między innymi korupcję. Żeby dobrze przedstawić ten mechanizm musimy wrócić do 2007 roku, kiedy Bułgaria i Rumunia zostały przyjęte do Unii Europejskiej i panowała euforia. Przedstawiano integrację europejską jako cudowne panaceum na wszystkie bolączki, od kulturowych, po polityczne i społeczne. Liczono, że wejście do Unii podniesie standardy życia, poprawi kulturę polityczną oraz zwiększy przejrzystość i transparentność życia publicznego.

 

Te oczekiwania się nie spełniły.

 

Niestety, nie spełniły się nie tylko w Bułgarii i Rumunii. Mieliśmy do czynienia z zabójstwem dziennikarki Daphne Caruany Galizii na Malcie, która odkryła powiązania biznesowe i mafijne tamtejszej elity politycznej. Trzy lata temu doszło do zabójstwa dziennikarza Jana Kuciaka i jego narzeczonej na Słowacji. To pokazuje, że wejście do struktur euroatlantyckich nie jest magicznym lekarstwem, które automatycznie uzdrowi życie i standardy. Do pełnej zmiany jest daleko i zależy od wprowadzenia szeregu działań. W Bułgarii rządziła przez długi czas, od końca minionej dekady, partia GERB wspierana przez unijne elity.

 

„Partia jest mocno osadzona w strukturach chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej. Borisow często fotografuje się z Angelą Merkel i innymi prominentnymi politykami zachodnimi. Jego długotrwałe rządy pogłębiły jeszcze patologie życia społecznego w Bułgarii, na porządku dziennym stawiając problem nietykalnych przez wymiar sprawiedliwości oligarchów oraz powiązanych z nimi polityków i przestępców”. To cytat z pańskiego artykułu opublikowanego na stronie Tygodnika TVP. O związkach Borisowa z kanclerz Niemiec przypominają Bułgarzy na demonstracjach antyrządowych. Pytają na transparentach: „Pani Merkel, nie wstyd pani za tego skorumpowanego typa?”.

 

Bojko Borisow cały czas mocno akcentuje przyjaźń z liderami europejskimi, z kanclerzem Merkel i liderami niemieckiej CDU/CSU. Obecnie jest byłym premierem, bo władzę sprawuje rząd techniczny i odbędą się wcześniejsze wybory, gdyż jak już wcześniej zwróciłem uwagę, partia GERB była arytmetycznym zwycięzcą kwietniowych wyborów, ale jednak nie była w stanie sformować większościowego rządu. Rządziła od prawie dekady i zachowała bardzo duże wpływy w sferze gospodarczej, informacyjnej i politycznej. Wpływy te zyskała dzięki mocnej pozycji Borisowa w strukturach Europejskiej Partii Ludowej.

 

Czyli przyjaźń z kanclerz Merkel i silna pozycja w strukturach Europejskiej Partii Ludowej wystarczy, że państwo nie jest oskarżane o łamanie tzw. praworządności?

 

Tak to niestety wygląda. Ale podobnie wygląda sytuacja Malty czy Słowacji. Partia SMER byłego premiera Roberta Fico, która rządziła na Słowacji od połowy pierwszej dekady XXI wieku do 2019 roku, też miała mocną pozycję w strukturach drugiej co do wielkości frakcji w Parlamencie Europejskim, czyli koalicji socjalistów i demokratów S&D. Dzięki powiązaniom partyjnym z elitami UE wiele przestępstw i nieprawidłowości, które miały miejsce w słowackim życiu politycznym, udawało się ukrywać na forum europejskim. A z drugiej strony ten kraj był traktowany na arenie unijnej ulgowo. Nawet jak sprawa zabójstwa Jana Kuciaka stała się głośna, nikt w Parlamencie Europejskim nie mówił, że Słowacja ma ogromny problem z praworządnością. W tym kontekście mówiono głównie o Polsce i o Węgrzech. Podobnie było kiedy doszło do zabójstwa dziennikarki na Malcie.

 

O czym to świadczy?

 

O relatywnym podejściu do norm demokracji parlamentarnej i praworządności. To jak dane państwo jest traktowane na forum europejskim jest często pochodną różnych nieformalnych struktur i zjawisk, często prozaicznych, jak przyjaźnie polityków.

 

I powiązań w ramach frakcji w Parlamencie Europejskim.  

 

Tak. Jednym uchodzi więcej, a inni są bezlitośnie rozliczani za każde słowo. Opisując to, co działo się w Bułgarii starałem się pokazać uniwersalne problemy i mechanizmy polityczne, które występują w Europie.

 

Rozmawiał Tomasz Plaskota, fot. Szymon Łaszewski

 


 

Łukasz Kobeszko

Rocznik 1975. Filozof i publicysta, współpracuje z Tygodnikiem TVP, dziennikiem „Rzeczpospolita” oraz PolskimRadiem24.pl.