Orlen kupił Ruch. Co z tego wynika? – analiza ŁUKASZA WARZECHY

Orlen objął 65 proc. akcji stojącego na krawędzi upadku Ruchu – jednego z zaledwie trzech największych dystrybutorów prasy w Polsce. Pozostali to Kolporter i Garmond Press. Krach Ruchu był dla wydawców prasy ogromnym problemem z dwóch powodów. Po pierwsze – ze względu na zaległości spółki wobec nich. I tu już niewiele dało się zrobić – wydawcy dostali jedynie część swoich należności, wielu z nich musiało sobie zadłużenie Ruchu odpisać od wartości spółek. Po drugie – gdyby Ruchu zabrakło, zabrakłoby też znacznej części sieci dystrybucji papierowej prasy, która w naszym kraju wciąż odgrywa sporą rolę.

 

Uratowanie Ruchu przez Orlen jest zatem z tego punktu widzenia dobrą wiadomością. Uczciwie trzeba też powiedzieć, że otwiera przed dystrybutorem prasy nową perspektywę, bo Orlen, posiadając sieć stacji benzynowych, ma już i doświadczenie, i infrastrukturę odpowiednie do zajęcia się biznesem takim, jakim zajmuje się Ruch. Prezes Daniel Obajtek zapowiada pracę nad nowymi formatami sklepowymi i dystrybucyjnymi. Możliwe są zupełnie nowe rozwiązania, oparte na synergii. A jest to wydawcom prasy bardzo potrzebne. Ruch nie robi już zaległości finansowych, od miesięcy reguluje swoje należności na czas.

 

Lecz trudno nie mieć zarazem poważnych obaw, szczególnie gdy na stole jest też ewentualny zakup Polskiej Press Grupy przez Orlen. Gdyby do niego doszło, byłby to nie tylko wstęp do budzącej wielkie wątpliwości „repolonizacji”, tyle że bardziej w wariancie węgierskim, ale też stworzyłoby to konflikt interesów: wielki dystrybutor prasy byłby zarazem wydawcą.

 

Pisząc o planach repolonizacji czy też dekoncentracji mediów w Polsce (także na portalu SDP), wielokrotnie ostrzegałem, że jest to sposób na przejęcie przez spółki skarbu państwa kontroli nad mediami dotąd krytycznymi wobec władzy – bo jedynie SSP mają pieniądze wystarczające, aby przejmować media od zagranicznych właścicieli. Ruch Orlenu dowodzi słuszności tych obaw. Na razie dotyczy to tylko dystrybutora prasy, jeszcze nie wydawcy, ale po prostu taka tylko na razie okazja się nadarzyła.

 

Ratunkowa propozycja Orlenu padła, bo zgrało się kilka czynników. Po pierwsze – oczekiwanie polityczne władzy. Po drugie – ambicje polityczne obecnego prezesa Orlenu. Po trzecie – zasoby finansowe firmy, która powoli przekształca się z dystrybutora i producenta paliw w rodzaj koreańskiego czebola. Przy czym warto pamiętać, że czebole okazały się przedsięwzięciem chybionym i z czasem zaczęły sprawiać problemy. Czy naprawdę zadaniem firmy z rynku paliwowego powinno być dystrybuowanie prasy? Wolnorynkowa odpowiedź, pod którą się podpisuję, jest oczywista: nie, to nie jest zadanie takiej firmy i w ogóle nie powinno to być zadanie firmy z dominującym udziałem skarbu państwa.

 

Wszystko to każe być bardzo ostrożnym. Na razie deklaracje wszystkich udziałowców Ruchu są takie, że każdy wydawca prasy ma być traktowany identycznie, ale to tylko słowa i trudno się spodziewać czegoś innego. Mieliśmy zaś już do czynienia z problemami niektórych wydawców z eksponowaniem ich czasopism właśnie na stacjach Orlenu (o tym również swego czasu tutaj pisałem). Pokusa uwzględnienia politycznych preferencji w kanale dystrybucji prasy, skoro już ma się w ręku narzędzie to właśnie umożliwiające, będzie ogromna. Szczególnie że media przez obie strony sporu politycznego są traktowane bardzo przedmiotowo i instrumentalnie, a swoją rolę grają tu również wspomniane polityczne ambicje prezesa Orlenu.

 

Jest w tym wszystkim pewien paradoks. Z jednej strony sprawna dystrybucja prasy jest warunkiem istnienia wolności mediów. Może nie najważniejszym, ale na pewno bardzo ważnym. W tym sektorze istnieje tymczasem faktyczny oligopol. Można zatem uznać, że ratunkowe działanie Orlenu względem Ruchu jest działaniem na rzecz utrzymania wolności mediów.

 

Z drugiej jednak strony przejęcie dystrybutora przez firmę, która całkiem oficjalnie (vide wypowiedzi wicepremiera Jacka Sasina) ma po prostu realizować politykę partii rządzącej i która jest poddana bezpośredniej politycznej kontroli poprzez ministra zasobów państwowych, rodzi ryzyko dla tej właśnie wolności mediów. Trzeba by być skrajnie naiwnym, żeby uznać, że gotowość Orlenu do ratowania Ruchu nie miała politycznego podtekstu i nie została potraktowana jako okazja do stworzenia pierwszego przyczółka SSP w sektorze mediów prywatnych.

 

Szkoda, że nie przyjęto tutaj znacznie przejrzystszego wariantu. Istnieją przecież instytucje takie jak Agencja Rozwoju Przemysłu czy Polski Fundusz Rozwoju. Restrukturyzacja Ruchu przy dofinansowaniu przez którąś z tych instytucji (ARP ma duże doświadczenie w stawianiu na nogi kulejących firm), po czym ponowna jego prywatyzacja byłaby rozwiązaniem budzącym znacznie mniejsze obawy.

 

Łukasz Warzecha