8 października w Sądzie Rejonowym dla m. st. Warszawy rozpoczął się proces Kamila Różalskiego, operatora kamery przeciwko telewizji TVN S.A. czyli przeciwko jego byłemu pracodawcy. W imieniu Kamila Różalskiego przeciwko stacji telewizyjnej wystąpiła Państwowa Inspekcja Pracy. Domaga się ona ustalenia istnienia stosunku pracy pomiędzy nim, a TVN S.A. mimo zawartych umów cywilno-prawnych. W 2021 r. w wyniku kontroli PIP doszło do potwierdzenia, że charakter pracy operatora spełniał wymogi typowe dla stosunku pracy, więc inspektorzy wnieśli o zmianę umów, ale wówczas TVN „przedstawiła odmienne stanowisko”. Po ponad 2 latach oczekiwania przed sądem pracy odbyła się pierwsza rozprawa. Sprawa jest objęta monitoringiem CMWP SDP.
Sprawa Różalskiego rozpoczęła się 5 lat temu. W 2019 r. zgodnie z procedurą i obowiązującym nas kodeksem etyki Discovery grupą osób złożyliśmy zawiadomienie do amerykańskiego działu Compliance o patologiach i łamaniu prawa przez TVN. Pisaliśmy w nim o współczesnym niewolnictwie, o naruszeniach w obszarze zatrudnienia, o nepotyzmie i innych nieprawidłowościach, deklarując, że będziemy chętni współpracować z amerykańską stroną w celu wyjaśnienia tych nieprawidłowości. Procedura ta gwarantowała nam anonimowość. Niestety, Amerykanie – mimo wielokrotnych naszych próśb – naruszyli to prawo i przekazali nasze dane do Polski – wspomina były pracownik TVN. Wówczas powstała komisja do zbadania tych nieprawidłowości, w skład której wchodziła szefowa działu HR z TVN, pani z działu Compliance w Warszawie w TVN i prawnik z kancelarii, która reprezentowała do tej pory TVN w sporach z pracownikami, nazywając się Niezależną Komisją. W konsekwencji wysłania do Discovery, Inc zawiadomienia o nieprawidłowościach wszyscy sygnaliści z naszej grupy – zgodnie z naszymi obawami – zostali zwolnieni z pracy. Zwalniano nas pojedynczo, w odstępach czasu, aby trudniej było nam udowodnić odwet.
Kamil Różalski potwierdził przed sądem swoje zarzuty wobec byłego pracodawcy szczegółowo opisując okoliczności, w jakich dochodziło do naruszeń jego praw pracowniczych. W sprawie zeznań przed wspomnianą komisją w TVN ds. nieprawidłowości – ponieważ nie zgodzono się ani na powstanie protokołu z naszych zeznań, ani na możliwość ich nagrywania – sami odmówiliśmy ich składania i wysłaliśmy skargę do ZUS oraz do PIP. Przez następne 2 lata sprawa nie ruszyła z miejsca. Zaczęło się to zmieniać dopiero na wniosek posła na Sejm. Dzięki interwencji poselskiej pana Piotra Saka ruszyła kontrola PIP, potwierdzając nasze zarzuty, przynajmniej w tym aspekcie zatrudnienia, co oznacza, że powinienem mieć – mówiąc kolokwialnie – etat, a nie pracować na umowę o dzieło. Kontrola potwierdziła również olbrzymią skalę naruszeń na dzień kontroli. Dotyczyła ona ponad 1 800 osób, co w kontekście niezapłaconych składek ZUS i łamania prawa w ciągu dziesięcioletniego okresu daje kwotę ponad 450 mln zł niezapłaconych do ZUS – wyliczał Kamil Różalski.
Jego zdaniem niezapłacone składki ZUS to nie jedyny problem takich jak on pracowników telewizji. jest nim także niepłacenie za wykonywaną pracę. Doświadczałem tego wielokrotnie, gdy będąc operatorem kamery, jechałem na plan zdjęciowy i musiałem nieodpłatnie wieźć ekipę lub nosić ciężki sprzęt do nagrywania czy do oświetlenia, pomimo tego, że stacja osobno zatrudniała operatorów światła. Miałem płacone tylko za to, że byłem operatorem kamery, a do tych pozostałych prac mnie zmuszano – zeznał Kamil Różalski. Były operator wspomina również, że wielokrotnie zdarzały się sytuacje, w których doświadczał mobbingu ze strony swoich przełożonych. Było to regularnie odkąd straciłem etat. Zresztą, sama zmiana umowy z etatu na umowę o dzieło przebiegła również na drodze szantażu ze strony mojego dyrektora. Dowiedziałem się – podobnie jak inne osoby w dziale – że jeżeli nie zgodzę się na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, to nigdzie nie znajdę pracy. Większość osób, właściwie wszyscy ulegli wtedy temu szantażowi, podpisali te umowy za porozumieniem stron i od tamtego czasu pracowaliśmy w większości na umowę o dzieło. Część z tych osób założyła jednoosobowe działalności gospodarcze, natomiast z dnia na dzień zmieniły się warunki i czas pracy. Nic poza tym nie uległo zmianie: miałem tych samych przełożonych i te same zadania, a stacja produkowała te same programy. Różnica polegała jednak na tym, że już nie mieliśmy opieki prawnej, nie mieliśmy etatu, nie mieliśmy urlopu czy zwolnienia lekarskiego. Co było powodem takiej decyzji szefostwa? Nie było żadnego merytorycznego argumentu, ponieważ w całym dziale likwidowano etaty. Jedynie, co można nazwać plotką korytarzową, krążyła informacja, że TVN szuka optymalizacji kosztów tuż przed sprzedażą – powiedział były operator i były pracownik TVN.
Pokrzywdzonych przez TVN jest więcej. Bezprawne praktyki swoich przełożonych potwierdził przed sądem także inny były operator kamery, który nie ma wątpliwości, że świadczenia, jakie wraz z Kamilem Różalskim wykonywali na rzecz swojego pracodawcy, daleko wykraczają poza warunki pracy w ramach umowy o dzieło: Co miesiąc podpisywaliśmy umowę. Pracowaliśmy i na sprzęcie TVN, i w wytyczonym miejscu, i o ustalonej godzinie. Mieliśmy przełożonych. To wszystko składa się na tak zwany etat – zaznawał świadek w procesie Kamila Różalskiego. On rozstał się z TVN w 2022 r., w jego imieniu PIP również wytoczyła sprawę o ustalenie stosunku pracy. Jego proces rozpoczął się 15 października. W tym przypadku sąd przychylił się do wniosku z strony przeciwnej o utajnienie sprawy, dlatego w tym procesie rozprawy odbywają się za zamkniętymi drzwiami. Myślę, że TVN ma coś do ukrycia i to sporo – mówi świadek zbulwersowany tym, iż jego proces odbywa się za zamkniętymi drzwiami. Robi to stacja, która tak apeluje o wolność, która tak głośno krzyczy „wolne media” . Co z tą wolnością? To zmanipulowana wolność. Ja przepracowałem w tym miejscu 17 lat i doskonale wiem, co tam się dzieje i jak to wszystko wygląda; jaka tam panuje propaganda. To jest naprawdę ciężki chleb i ciężki temat. Trudno nawet opowiedzieć, co się tam dzieje – wspomina były pracownik TVN.
Telewizja TVN usiłowała także wyłączyć jawność procesu Kamila Różalskiego. Swojego oburzenia tą próbą utajnienia obecnego procesu nie kryje również Kamil Różalski: Dlaczego stacja, która głośno mówi o wolności słowa, naciskała na sąd, żeby sprawa odbywała się za zamkniętymi drzwiami? TVN we wszystkich procesach, które się przeciwko niemu odbywają, wnioskuje o wyłączenie jawności postępowania sądowego. To jest zastanawiające, czemu stacja, która tak hucznie demonstrowała w obronie Konstytucji oraz wolności słowa, nagle z tą wolnością słowa oraz art. 45 Konstytucji RP walczy. A ten artykuł stanowi wprost: każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd. Czy TVN boi się publicznej prawdy o sobie; czy boi się, żeby informacje o patologiach i łamaniu prawa, które są w środku, nie wyszły na zewnątrz ? Uczciwa firma, która nie łamie prawa – stwierdza Kamil Różalski – nie miałaby żadnego powodu do tego, by wyłączać jawność postępowania sądowego.
W procesie zeznawał także trzeci były operator TVN, który przepracował w tej stacji 24 lata. Na początku przez prawie 3 lata miałem etat, później zostałem pozbawiony tego etatu w ramach zwolnień grupowych, mimo że pracowałem dokładnie na tym samym stanowisku, wykonując te same obowiązki w tych samych ram czasowych – nic się nie zmieniło. Operator ten wspominając dawną pracę, mówi otwarcie: „Od 15 lat leczę się na nerwicy i ona wynika z tego, co działo się w TVN. Cały czas przyjmuję leki i borykam się z tym do tej pory. Były pracownik oskarża telewizję, że wielokrotnie był stawiamy pod ścianą i doświadczał niewłaściwego traktowania. Wielokrotnie jeździliśmy z programem Uwaga na interwencję. Staliśmy z kolegami, patrzyliśmy w różnych sytuacjach na niedolę tych ludzi i zadawaliśmy sobie pytanie, trochę z takim gorzkim uśmiechem: no dobra, a kto przyjedzie do nas? A może to my powinniśmy stanąć po tamtej stronie i powiedzieć: jesteśmy też poszkodowani, pomóżcie nam. Zatem z jednej strony TVN szczytnie pomaga – i dobrze, że to się dzieje. Ale z drugiej strony te osoby, które jeździły to wszystko pokazywać, również były w bardzo trudnych sytuacjach. My także byliśmy ofiarami – zeznał operator. Jego zdaniem TVN skutecznie podejmuje działania, by tuszować skandaliczne praktyki wewnątrz firmy. A skala nieprawidłowości ma być spora: Państwowa Inspekcja Pracy potwierdziła, że jeszcze 2 lata temu nieprawidłowo zawartych umów było ok. 1 800. To oznacza olbrzymie sumy pieniędzy nieodprowadzonych do Skarbu Państwa. To są także kwoty, które nam nie zostały wypłacone: urlopy, zwolnienia lekarskie… Zresztą, jakie zwolnienia? Mając do wyboru zarobić pieniądze dla rodziny lub nie dostać niczego, musiałem chodzić do pracy również wtedy, gdy byłem chory – mówi operator.
Prócz uznania stosunku pracy, Kamil Różalski domaga się również zadośćuczynienia i odszkodowania za mobbing ze strony swoich przełożonych. Pan Powód wnosi o to, aby sąd zasądził na jego rzecz zadośćuczynienie za doznaną krzywdę w związku z faktem, iż uważa, że był ofiarą mobbingu. Są to wysokie kwoty, które są związane ze szkodą, jaką poniósł Powód, a krzywda jest kwestią strat moralnych i rozstroju zdrowia, którego doznał w związku z tym, że był ofiarą niepożądanych zachowań w miejscu pracy – wyjaśniła pełnomocnik Kamila Różalskiego radca prawny Anna Weber.
Przedstawiciel prawny TVN Katarzyna Sarek-Sadurska odmówiła skomentowania sprawy: „Niestety nie mogę, ani słowa”.
Sprawa Kamila Różalskiego nie jest pierwszą sprawą z zakresu prawa pracy, jaką stacji TVN wytoczył były pracownik. Obecnie przeciwko telewizji toczą się co najmniej 4 procesy, a 2 lata temu sąd rozstrzygnął na korzyść powoda sprawę red. Roberta Jałochy, który realizował dla TVN materiały dziennikarskie w latach 2010 – 2020. On podobnie jak Kamil Różalski wystąpił o uznanie swoich praw do sądu. Sąd zajął się jego sprawą na wniosek PIP i uznał jego racje. Telewizja TVN złożyła apelację od tego wyroku, ale ostatecznie sąd II instancji utrzymał wyrok w mocy. Szczegóły tego postępowania nie są jednak jawne, gdyż stacja telewizyjna wystąpiła o utajnienie procesu.
Na początku roku 2023 z podobnym rozstrzygnięciem spotkała się Jolanta Hofer, była producent TVN, która pracowała przy realizacji programu talk-show „Rozmowy w toku”. W latach 2011 – 2018 była ona zatrudniona na umowę o dzieło, podczas gdy zakres jej obowiązków spełniał wymogi stosunku pracy. Producent wygrała proces w I instancji. Także i przy tej sprawie TVN próbował zmienić wyrok, składając odwołanie, jednak sąd II instancji nie zmienił go, a wyrok uprawomocnił się. Sprawa Jolanty Hofer trwała blisko 5 lat.
Sąd wyznaczył kolejny termin rozprawy na 3 grudnia o godz. 11. Tego dnia ma dojść do przesłuchania świadków ze strony pozwanej. Swoje zeznania mają złożyć Jarosław Potasz, który zasiada w zarządzie TVN, oraz Elżbieta Woźnica, która odpowiadała za organizację pracy produkcyjnej.
Anna Maria Szczepaniak