Pasanie owiec – CEZARY KRYSZTOPA o odciąganiu uwagi od niewygodnych wydarzeń

Można by na przykład zacząć od felietonów Jana Rema, czyli Jerzego Urbana w „Tu i teraz”, jak „Seanse nienawiści”, w którym oskarżał bł. Ks. Jerzego Popiełuszkę o bycie „Savonarolą antykomunizmu”. Niedługo później ks. Jerzy został zamordowany przez przedstawicieli czerwonego reżimu, któremu Urban aportował. Albo później od lat dziewięćdziesiątych, kiedy to co napisała „Gazeta Wyborcza” wielu wydawało się bardziej realne od tego co rzeczywiście miało miejsce, albo kiedy „Gazetę Wyborczą” zdetronizował  w tej roli TVN.

Gdyby to była jakaś szczególnie pogłębiona analiza, mogłaby się również zaczynać choćby od 2015 roku, kiedy to „PiS zaatakował demokrację” zanim zdążył cokolwiek zrobić, od „śmierci Diduszki”, „gazu na ulicach”, „nazistów na Marszu Niepodległości”, „wyłączania internetu”, „złamania konstytucji”, czy „dzieci z Michałowa”. Wszystkiego nie pamiętam, ale jak sami wiecie, ten serial nie ma końca, choć wraz z upływem czasu zamiast budzić grozę jak wcześniej, budzi coraz więcej śmiechu i politowania. Ale że jest to tylko krótki felieton, to wypada tylko wyjaśnić, że zjawisk tych nie łączy skala, czy waga, ta wydaje się szybko dewaluować, zjawiska te łączy mechanizm utrzymywania podatnych na wpływ owiec w stanie permanentnego stresu wywoływanego przez mniej czy bardziej utalentowane owczarki, w celu pasania w pożądany przez pasterzy sposób.

Szybka dewaluacja skuteczności jakiej metoda ostatnio podlegała, skłania do uzasadnionego wniosku, że nie warto się nią już zajmować, skoro najpoważniejszym z efektów jest tu pogłębiająca się frustracja owczarków i pasterzy, którzy kiedyś trzęśli spanikowanym stadem, a teraz „tak się starają i nic”. Byłby to wniosek uzasadniony, ale czy nie zbyt łatwy?

Znowu zadziałało

Oto bowiem ostatnio mieliśmy do czynienia z dynamicznym wzrostem intensywności jej stosowania – „nie ma cukru”, „pedofilia w podręczniku do historii”, „rtęć w Odrze” (pomniejszych histerii w międzyczasie nie liczę). W dodatku dzieje się to w kontekście wojny za naszą wschodnią granicą i sporych zdolności wpływu na zachodnią opinię publiczną ze strony podrażnionego brakiem „wielkiego zwycięstwa” kremlowskiego Mordoru. I wiecie co? Chyba znowu całkiem poważnie zadziałało.

Kto w tym kontekście jest tylko owczarkiem, a kto prawdziwym pasterzem, to pytanie nie do mnie. Ja nie wiem czy i kto tu jest zdrajcą, a kto pożytecznym idiotą. Za to myślę, że jeżeli ktoś chciał sprawdzić jak w obecnej sytuacji Polacy zareagują na serię „oburzających” wrzutek odciągających uwagę od niewygodnych wydarzeń, to otrzymał odpowiedź, która powinna nas, ze szczególnym uwzględnieniem służb wszelakich, bardzo niepokoić.

Owiec podatnych na sugestie owczarków jakby znów jest więcej. A co gorsza, jakby rósł pośród nich odsetek agresywnych baranów.