Pasja i pokora – ks. MARIUSZ FRUKACZ o pracy w mediach katolickich

Czym różni się zawód dziennikarza w mediach katolickich i mediach świeckich? Myślę osobiście, że łączy nas bardzo dużo.

 

Mógłbym zatytułować te moje przemyślenia w taki oto sposób: Czy łatwo być dziennikarzem w sutannie? Dziennikarz i kapłan to dopiero ciekawe połączenie. Mam również przekonanie, że dziennikarstwo to jest bardzo ciekawy zawód, ale też powołanie. Przede wszystkim to profesja właściwie bez czasu tylko i wyłącznie dla siebie. Dziennikarzem jest się 24 godziny na dobę. Trzeba śledzić, słuchać, obserwować, co dzieje się wokół. Ten zawód wymaga samozaparcia, wytrzymałości, ale jest niezwykle ubogacający i potrzebny.

 

Zawód dziennikarza w mediach katolickich i mediach świeckich ma wspólny fundament, to służba słowu i słowem. To otwartość na drugiego człowieka, a nade wszystko pasja.

 

Dziennikarstwo dobre albo złe

 

Dziennikarstwo jest albo dobre, albo złe, albo profesjonalne, albo nieprofesjonalne. Moim zdaniem to jest oczywiste, że każdy dziennikarz powinien podchodzić do swojej pracy profesjonalnie, z dobrym warsztatem. Osobiście przede wszystkim jestem księdzem, ale także dziennikarzem. Moim wzorem i przykładem jest dwóch świętych: św. Maksymilian Kolbe, który łączył w sobie posługę kapłańską i dziennikarską, a drugi to bł. ks. Jakub Alberione, który m.in. w 1923 roku założył pismo pod tytułem „Domenica” (Niedziela). Po za tym, jedną rzeczą, która łączy księdza i dziennikarza to służba słowu i słowem. I tak oto ja widzę moją pracę dziennikarską.

 

Pasja, pokora, prawda

 

Kiedy piszę o dziennikarzach zarówno tych z mediów katolickich, jak i tych z mediów świeckich, to wydaje mi się, że trzeba zwrócić uwagę na trzy aspekty pracy dziennikarskiej. Pierwsza rzecz to pasja. Jeżeli dziennikarstwo ma być dobre, to dziennikarz musi mieć pasję do tego, co robi. Myślę, że nigdy nie można pisać tekstu z takim poczuciem, że znowu muszę to zrobić. Dziennikarstwo jest dobre, jeżeli czynię z niego pasję.

 

Po drugie pokora. Właśnie ona jest bardzo ważna w dziennikarstwie, gdyż pisząc tekst,  pokornie zakładam niewiedzę czytelnika. Dobre dziennikarstwo polega też na tym, że nie piszę dla wydawcy. Piszę przede wszystkim dla czytelnika. To jest bardzo trudne, bo czasem wydawca domaga się takiej treści, takiego ułożenia tekstu, które nie do końca jest zgodne z moim sumieniem. Na szczęście w „Niedzieli” nie muszę zmagać się z takimi dylematami.  Pokora polega właśnie  na tym, że piszę dla czytelnika. Znaczy to, że muszę pisać z pełnym szacunkiem. Podam przykład. Byłem na terenach popowodziowych i po trąbie powietrznej z aparatem na szyi. Były momenty, w których wiedziałem, że powinienem robić zdjęcia, bo będą mi potrzebne do tekstu, ale pokora polega na tym, że nie wszędzie włazi się z aparatem czy notatnikiem. Oczywiście dziennikarz za wszelką cenę powinien próbować zdobyć materiał, ale to nie znaczy, że z brakiem pokory wobec drugiego. Dziennikarstwo jest dobre wtedy, gdy  mam szacunek dla odbiorcy, dla tego z kim rozmawiam.

 

Po trzecie tym, czym powinien kierować się każdy dziennikarz to prawda. Jest ona podstawą wszystkiego.  Często jednak zdarza się tak, że dziennikarz ma konflikt sumienia, bo chce napisać prawdę, ale wydawca wyraża sprzeciw. Wtedy rzeczywiście pojawia się problem. Szacunek do prawdy moim zdaniem, zarówno w mediach katolickich, jak i świeckich, polega na tym, że dobry dziennikarz powinien także najpierw przygotować się do materiału. Upewnić się co, do źródła informacji i mieć w sobie poczucie, że pewnej granicy nie powinno się przekraczać.

 

Otwartość na drugiego człowieka

 

Kiedy zastanawiam się nad pracą dziennikarską, niezależnie od tego, czy chodzi tu o media katolickie i świeckie, to uważam, że dziennikarz musi być także otwarty na drugiego człowieka. Kontakt z ludźmi jest niesamowity. Kiedyś jeden ze starszych dziennikarzy powiedział mi, że dobry dziennikarz to także ktoś, kto widzi tematy leżące na ulicy i się po nie schyla. I dodał, że dziennikarz nie może być tylko dziennikarzem. Przede wszystkim musi być człowiekiem, bo to człowieczeństwo jest wszędzie podstawą. Również najważniejsze jest to, aby kochać to, co się robi.

 

Kiedy jako ksiądz myślę o pracy dziennikarskiej, to dla mnie najtrudniejsze jest pisać o dramatach ludzkich. Tego doświadczyłem, gdy opisywałem kiedyś sytuację po trąbie powietrznej. Pamiętam jak z abp. Stanisławem Nowakiem, ówczesnym metropolitą częstochowskim, odwiedzaliśmy rodziny dotknięte kataklizmem trąby powietrznej. Miałem zrobić z tego jakiś materiał. Wiedziałem, że nie mogę uniknąć rozmowy z zapłakanymi rodzicami i ich dziećmi. Nieustannie odzywał się we mnie także duch kapłański i wiedziałem, że muszę przede wszystkim rozmawiać z doświadczonymi tragedią. To było głębokie przeżycie, także odczuwałem pewien wewnętrzny dylemat. Wiedziałem, że mój artykuł może tym ludziom pomóc. Miałem też jakieś wewnętrzne przekonanie, że artykuł nie może być jedynie „towarem na sprzedaż”. Paradoksalnie ci biedni ludzie jak zobaczyli koloratkę, to nie myśleli o mnie jak o dziennikarzu, ale chcieli pomocy duchowej, szczerej rozmowy. Może nawet czasem łatwiej jest w takich sytuacjach dziennikarzom z mediów świeckich zrobić materiał.

 

Czasem też uczestniczę w wydarzeniach nie mających nic wspólnego z wiarą i nieraz doświadczam nieprzyjemności związanych z tym, że jestem księdzem. Kogoś dziwi moja obecność, albo nawet przeszkadza. Nigdy nie zdejmuję koloratki kiedy pracuję jako dziennikarz. Wiele osób uważa za niemożliwe połączenie kapłaństwa z dziennikarstwem. Trudne jest też dla mnie to, czy w swoim artykule kogoś nie urażę, nie skrzywdzę i czy poradzę sobie z pokazaniem wydarzenia w sposób właściwy. Oczywiście też kieruję się zasadą: dbałość o język, przekaz i rzetelność, ale także dobre „opakowanie” artykułu, czyli szatę graficzną.

 

Jeśli mówić o jakiejkolwiek różnicy w pracy w mediach świeckich i katolickich, to z perspektywy czasu widzę, że dziennikarze katoliccy nie podejmują tematów typowo sensacyjnych, tak tylko, żeby sprzedać artykuł. Może w mediach katolickich jest mniejszy wyścig o własną pozycję we wnętrzu macierzystej redakcji. Przynajmniej mnie taki wyścig nigdy nie interesował.

 

Odpowiadając na pytanie czym różni się zawód dziennikarza w mediach katolickich i mediach świeckich, to odpowiem, że nie wyobrażam sobie życia społecznego bez dziennikarzy, zarówno tych z mediów świeckich, jak i katolickich.

 

Ks. Mariusz Frukacz, dziennikarz „Niedzieli”