Podczas Strajku Kobiet zaatakowano dziennikarkę Mediów Narodowych

Jedna z pań, która trzymała megafon, prosto w moje prawe ucho zaczęła wykrzykiwać wulgarne hasło. Inne osoby atakowały mojego operatora kamery, starały się wyrwać mu sprzęt  – opowiadała dziennikarka Mediów Narodowych Agnieszka Jarczyk w rozmowie z Radiem Wnet.

 

Zdarzenie miało miejsce podczas środowych demonstracji Strajku Kobiet pod Trybunałem Konstytucyjnym. Wśród dziennikarzy relacjonujących to wydarzenia byli przedstawiciele redakcji Mediów Narodowych.

 

– Podeszliśmy bliżej do tych ludzi, żeby usłyszeć, co Marta Lempart ma do powiedzenia, jakie są ich przemowy. Udało mi się zacząć rozmowę z pierwszą kobietą, którą tam spotkałam, która była chętna na rozmowę – opowiadała w czwartek na antenie Radia Wnet dziennikarka MN Agnieszka Jarczyk. – Udało mi się zadać dwa pytania, po czym zauważyłam, że tłum się bardzo zacieśnia. Zostałam w pewnym momencie odłączona od mojego operatora kamery, zepchnięta gdzieś tam na tył. Pani Marta Lempart podeszła z mikrofonem, obok niej stała jakaś kobieta z megafonem. Przez ten megafon wykrzykiwała wulgarne słowa, hasło główne ich zgromadzenia. Marta Lempart powiedziała, że z faszystami i z prowokatorami się nie rozmawia. Te określenia były skierowane pod adresem Mediów Narodowych – stwierdziła Jarczyk.

 

Po wystąpieniu Lempart pod siedzibą Trybunału Konstytucyjnego, ekipa Mediów Narodowych wycofywała się w stronę placu Na Rozdrożu.

– Uszliśmy jeszcze może z trzy czy cztery kroki, po czym jedna z pań, która trzymała megafon, prosto w moje prawe ucho zaczęła wykrzykiwać wulgarne hasło przewodnie tego zgromadzenia – opowiadała Jarczyk. – Moje ucho było w stanie bardzo złym, zaszumiało mi i generalnie miałam problem, żeby coś usłyszeć. Po chwili to nieco zelżało. Wówczas też inne osoby atakowały mojego operatora kamery, starały się wyrwać mu sprzęt.  Mi z kolei jeden z chłopaków wyrywał co chwilę mikrofon. W końcu ten mikrofon upadł na jezdnię, ja go podniosłam. Nie zdążyliśmy nawet sprawdzić, czy działa, bo były tam przepychanki, wykrzykiwano też w naszą stronę wulgarne hasła. Generalnie było bardzo niebezpiecznie. Po chwili jeden z chłopaków wyrwał nasz sprzęt do nagrywania i uciekł z nim – powiedziała.

 

Ekipa szukała pomocy u policjantów, jeden z nich skierował ich na komisariat na Wilczą.

 

– Poszliśmy tam, zgłosiliśmy napaść i kradzież sprzętu do nagrywania. Ja jeszcze zgłosiłam napaść wymierzoną w celu uszczerbku na zdrowiu. Przyznam, że ucho boli mnie dalej, do tego momentu. To nie było, że tam był jakiś szum i to przestało – mówiła Jarczyk.

 

Protest Centrum Monitoringu Wolności Prasy w tej sprawie czytaj TUTAJ.

 

opr. jka, źródła: Radio Wnet, medianarodowe.com