W zniszczonym ogniem samochodzie znaleziono filiżanki Żanny i kluczyki od jej auta. Z samej kobiety pozostały jedynie fragmenty miednicy i kręgosłupa. Z Ani Miszczenko — kawałek rudych włosów. A córce Marii Ilczuk wydano to, co pozostało po matce — kilka drobnych kości… — publikujemy kolejny fragment książki Serhija Kulidy „Bucza. Wiosenny strzał. Krótka kronika okupacji”.
„Bucza. Wiosenny strzał. Krótka kronika okupacji” to książka pisarza i dziennikarza Serhija Kulidy (napisana przy współpracy z Ihorem Bartkivem), poświęcona wydarzeniom na przedmieściach stolicy Ukrainy w pierwszych dniach rosyjskiej agresji. Jest to wstrząsająca kronika wydarzeń (dzień po dniu), których świadkami są mieszkańcy Buczy, a także – pamiętnik autora, który trzy tygodnie spędził w piwnicy swojego domu chroniąc się przed ostrzałem. Publikujemy kolejny fragment książki. Wcześniejsze odcinki można przeczytać TUTAJ
Godz. 10 – 10.30
Bucza, ulica Jabłońska (w pobliżu skrzyżowania z ulicą Oleksy Tichego).
Kurfürstendamm – to jedna z najbardziej prestiżowych i znanych ulic Berlina, wyróżniająca się szczególnym blaskiem i luksusem. Znajdują się tutaj najdroższe i najbardziej wyrafinowane restauracje oraz kultowe kawiarnie, pełne bohemy, a także markowe butiki i sklepy jubilerskie. Jednym słowem, bulwar to mekka turystów i zamożnych berlińczyków.
I właśnie tutaj, w oazie leniwego spokoju i dostatku, w sierpniu 2022 roku, dzięki staraniom Romana Semenyszyna-Braesku, wystawiono zniszczonego przez ogień volkswagen T4. 5 marca 2022 roku tym samochodem wolontariuszka z Buczy, Żanna Kamieniewa, wywoziła z okupowanego i zdewastowanego przez okupantów miasta Marię Ilczuk, Tamiłę Iszczenko oraz jej 14-letnią córkę Anię.
„Wyjeżdżali z Buczy dokładnie w momencie, kiedy rosyjskie wojska już tam były, ale ludzie wciąż próbowali przemykać obok nich. Na jednej z ulic doszło do trafienia z granatnika ręcznego – opowiada Roman Semenyszyn-Braesku. – Jak widać, cała siła wybuchu skupiła się we wnętrzu, a samochód się zapalił. Ciała leżały tam przez cały czas, gdy rosyjskie wojska okupowały Buczę, nikt ich nie wyciągnął”.
Współorganizatorka projektu, projektantka Ewa Herzog, dodaje: „Ten samochód to nie jest cywilny pojazd, ma wojenną historię i tragiczny koniec dla ludzi, którzy próbowali się uratować. W tym aucie mogłam być ja, mogli być moi niemieccy przyjaciele, których ewakuowaliśmy z Kijowa, gdy zaczęła się wojna, mogli to być moi rodzice…”
Tego fatalnego poranka, 5 marca, jak już wspomniano, w volkswagenie Żanny Kamieniewej znajdowały się Maria Ilczuk, Tamiła i Ania Miszczenko… I tutaj warto choćby trochę opowiedzieć o tych zmarłych kobietach.
Żanna Kamieniewa, 37 lat
Małżeństwo Kamieniewów, Hennadij i Żanna, prowadziło w Buczy sklep. Marzyli o zarobieniu pieniędzy, aby wybudować własny dom, w którym mogliby zamieszkać razem z dziećmi — 15-letnią Marią i 12-letnim Ołeksijem. Tymczasem rodzina mieszkała w akademiku przy ulicy Lecha Kaczyńskiego, ale nie martwili się tym, bo wierzyli w lepszą przyszłość.
W wolnym czasie Żanna lubiła pracować w ogrodzie, co owocowało sałatkami, które — jak przyznawali wszyscy znajomi — były przez nią mistrzowsko przygotowywane.
Gdy w 2014 roku Rosja rozpętała wojnę w Donbasie, Hennadij Kamieniew wstąpił do ochotniczego batalionu. Sytuacja była trudna: żołnierze mieli niewiele sprzętu wojskowego, mundurów, a nawet żywności. Wtedy Żanna z własnej inicjatywy zaczęła działać jako wolontariuszka.
„Zaczęła pomagać oddziałowi, w którym służył jej mąż Hennadij Kamieniew — opowiada wojskowy kapelan Anatolij Kusznirczuk. — Wraz z innymi wolontariuszami założyłem organizację ‘Buczańska Warta’, która dostarczała pomoc na Wschód. Żanna zapytała, czy mogłaby jeździć z nami swoim busem. Oczywiście się zgodziliśmy. W ten sposób zaczęła działać jako wolontariuszka, a z czasem pomagała nie tylko oddziałowi swojego męża, ale i innym.”
W sierpniu 2015 roku została uhonorowana medalem pamiątkowym „Za bezinteresowną służbę Ojczyźnie”.
Maria Ilczuk, 69 lat
69-letnia emerytka mieszkała w Buczy przy ulicy Lecha Kaczyńskiego w dawnym akademiku firmy „Meliorator”. Po śmierci męża jej zdrowie się pogorszyło, miała problemy z nogami. Aby choć trochę się pocieszyć, zainteresowała się haftowaniem. Tworzyła obrazy z romantycznymi pejzażami, ptakami, kwiatami…
Tamila Miszczenko, 52 lata
Na początku lat 90. Tamila Miszczenko, mieszkająca w kurortowym Worzelu, poznała i zakochała się w chłopaku o imieniu Jurij Miszczenko. Wkrótce młodzi stanęli na ślubnym kobiercu. Tamila żartowała: „Nawet dokumentów nie trzeba było zmieniać!”.
W 1993 roku urodził się ich pierworodny syn, Jewhen, a czternaście lat później — 1 października 2007 roku — przyszła na świat Ania.
W 2013 roku rodzinę Miszczenków dotknęła tragedia — Jurij wyszedł rano na podwórko zapalić papierosa i nagle jego serce się zatrzymało. Zawał… Niedługo potem Tamila sprzedała dom w Worzelu i przeprowadziła się z dziećmi do Buczy, gdzie zaczęła pracować w sklepie Żanny Kamieniewej.
Ania Miszczenko, 14 lat
Po przeprowadzce do Buczy Ania zaczęła uczęszczać do szkoły nr 5 z rozszerzoną nauką języków obcych — angielskiego, francuskiego i hiszpańskiego. Jak wspominał jej starszy brat Jewhen, „Ania bardzo lubiła rysować. Miała tylko 14 lat, ale na swój wiek osiągnęła bardzo wysoki poziom w sztuce. Jej prace były wystawiane na wielu wystawach. Ania planowała swoją przyszłość związać ze sztuką, z twórczością… Mimo dużej różnicy wieku między nami, potrafiliśmy godzinami rozmawiać na każdy temat”.
Dziewczynka była również bardzo blisko ze swoją mamą, spędzały razem dużo czasu…
„Była jakby z innej epoki — wspomina przyjaciółka rodziny Kateryna Wasylenko. — Nie myślała o paznokciach i rzęsach, ale od dziecka pasjonowała się malowaniem. Malowała nawet portrety, które niektórzy kupowali. Kiedyś jechaliśmy razem samochodem, opowiadała, że chce zostać malarką. Potem przyznała, że nie chce mieć dużej rodziny. Zapytałam: ‘Dlaczego?’. A ona mówi, że wszyscy artyści są biedni, więc nie będzie miała pieniędzy na wychowanie dzieci.
I tak, jakby wszystko przewidziała. W styczniu powiedziała, że jeśli wybuchnie wojna, nie chciałaby jej przeżyć. „Jak potem patrzeć na to wszystko, co się stanie?” Jakby wszystko wiedziała.
Żanna Kamieniewa. Wojna
Już pierwszego dnia wojny Hennadij Kamieniew dołączył do szeregów Sił Zbrojnych Ukrainy. Następnego dnia jego żona Żanna zawiozła dzieci do znajomej na Żytomierszczyznę. Sama szybko wróciła do Buczy, gdzie zaczęła współpracować z organizacją „Buczańska Warta”. Wojskowy kapelan Anatolij Kusznirczuk opowiadał: „Przyszła do naszego sztabu i zapytała: ‘Czym mogę się teraz zająć?’. Odpowiedziałem, że trzeba ewakuować ludzi. Wszyscy się tym zajmują, bo musimy zabrać z Buczy jak najwięcej osób, bo miasto najprawdopodobniej nie wytrzyma”.
Żanna zaczęła pomagać potrzebującym. Rozwoziła żywność ze swojego sklepu, ewakuowała ludzi z pobliskich wsi i miasteczek, które były intensywnie niszczone przez Rosjan.
Jej mąż nalegał, aby Żanna natychmiast opuściła miasto. 3 marca rozmawiali przez telefon, a Żanna obiecała, że posłucha jego rad, ale dodała, że najpierw musi oddać ostatnie zapasy żywności z ich sklepu. Mąż musiał się zgodzić, ale poradził jej, aby nocowała w piwnicy, ponieważ okupanci ostrzeliwali domy. Następnego dnia Żanna poinformowała Hennadija, że 5 marca będzie próbowała wydostać się z Buczy przez Irpień.
Maria Ilczuk. Wojna
„Pierwszą noc inwazji spędziliśmy w piwnicy u naszych znajomych, było bardzo zimno, mama miała zziębnięte nogi, które zawijaliśmy w koce — wspominała córka Marii, Natalia. — Zdecydowaliśmy, że wyjedziemy razem na Rówieńszczyznę, do krewnych. Ale mama odmówiła. Zdecydowała, że zostanie tutaj z moim bratem, bo jej nogi bardzo bolą i nie zniosłaby tak długiej podróży… Poprosiła, aby zawieźć ją do brata, który mieszkał w prywatnym domu w Buczy, gdzie również była piwnica. Nie mogliśmy jej odmówić, bo była to jej decyzja”.
Córka wraz z rodziną opuścili miasto, ale 27 lutego Maria Ilczuk zadzwoniła do Natalii i powiedziała, że teraz żałuje, iż nie wyjechała, ponieważ życie w piwnicy jest trudne.
1 marca kobieta wróciła do swojego mieszkania przy ulicy Lecha Kaczyńskiego. Jak opowiadała Natalia: „Zdaje się, że 3 lub 4 marca mama zadzwoniła z numeru Żanny i powiedziała, że wszystko u nich w porządku, że są razem z sąsiadami i siedzą w najdalszym pokoju”.
Tamila Miszczenko. Wojna
Po wybuchu wojny Tamila dołączyła do wolontariatu prowadzonego przez Żannę Kamieniewą. O jednym z takich przypadków opowiadała Ołena Nowiczuk: „24 lutego uciekłam z dziećmi do Worzelu, do mojego ojca, gdzie była piwnica. Po pięciu dniach skończyło nam się jedzenie. Wszyscy znajomi bali się do nas przyjechać, a Żanna i jej przyjaciółka Tamila przyjechały. Przywiozły owoce, jajka, konserwy, chleb, ciastka, ser. Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom”.
Ania Miszczenko. Wojna
„Na początku pełnoskalowej wojny byliśmy razem z mamą, siostrą i babcią w mieszkaniu przy ulicy Tarasowskiej — wspominał 29-letni Jewhen Miszczenko. — Tam zorganizowaliśmy życie codzienne, połączyliśmy siły z sąsiadami, chodziliśmy po wodę, gotowaliśmy jedzenie na podwórku naszych domów. Trochę znam się na wojsku i mówiłem im, że nasz budynek nie jest dogodnym celem do ostrzału, jest osłonięty innymi budynkami ze wszystkich stron. Ale pojawiły się panika i strach… Mama z siostrą zdecydowały się wyjechać z Żanną, koleżanką mamy. Zostałem z babcią, która ma 83 lata. Od początku wojny mówiłem mamie i wszystkim, że jeśli będziemy wyjeżdżać, to wszyscy razem i tylko oficjalnym ‘zielonym korytarzem’. Ania bardzo nie chciała wyjeżdżać, chciała zostać, błagała mamę, aby jej posłuchała. Ale mama nalegała”.
12.05. Bucza. Ewakuacja
Ostatni raz Hennadij Kamieniew rozmawiał z żoną 5 marca. Tego ranka Żanna zadzwoniła do męża i poinformowała, że na ich ulicę Lecha Kaczyńskiego weszła wroga technika. Mąż z niepokojem poprosił ją, aby była ostrożna, a wtedy Żanna powiedziała: „Bardzo cię kocham”. Dodała też, że będzie wyjeżdżać z Buczy „sprawdzoną trasą”. Od tego momentu Hennadij już nie rozmawiał z żoną…
Około tej samej pory córka Marii Ilczuk, Natalia, wysłała Żannie krótkiego SMS-a z pytaniem: „Jak ma się moja mama?”. Odpowiedź była lakoniczna: „W porządku”.
Wtedy Natalia zaczęła dzwonić do sąsiadów: „Powiedzieli, że widzieli, jak mama wsiadała do samochodu Żanny. Żanna podała jej na ręce swojego kota i tak pojechali”.
Gdzieś około 10 Hennadij Kamieniew otrzymał SMS-a: „Na nas jadą wrogie czołgi”. Mąż wspominał, że żona także do niego dzwoniła, „ale wtedy nie miałem zasięgu, a wiadomość przyszła dopiero o 11. Przeczytawszy ją, natychmiast zacząłem do niej dzwonić, ale nikt nie odbierał”.
Natalia, córka Marii Ilczuk, opowiadała, że „kiedy dzwoniłam na numer Żanny po południu, usłyszałam: ‘Ten numer nie istnieje’. Numer mojej mamy odpowiadał: ‘Obecnie abonent nie może odebrać połączenia’”.
Swoimi przeżyciami podzielił się też Jewhen Miszczenko: „Tak się złożyło, że współpracowniczka mojej mamy, Żanna, która była wolontariuszką, wiozła produkty do Irpinia. Zadzwoniła do mojej mamy i powiedziała, że teraz będzie jechać obok ulicy Tarasiewskiej i może nas zabrać. Tego dnia z Irpinia jeszcze kursował pociąg, którym można było dojechać do Kijowa. Kiedy już wyjechali, przeczytałem na Facebooku, że Rosjanie zbombardowali linię kolejową i że pociąg już nie kursuje. Zacząłem dzwonić do mamy, aby jej to powiedzieć, ale już nie było zasięgu. Minęło dosłownie pół godziny od momentu, kiedy wyjechali”.
Z kolei Katarzyna Wasylenko wspominała: „Piątego marca zadzwoniła do mnie Tamiła i powiedziała, że wszyscy się ewakuowali. Poprosiłam Tamiłę, aby na pewno skontaktowała się z nami, gdy tylko dotrze na miejsce. Obiecała, powiedziała, że na wszelki wypadek przepisała wszystkie numery telefonów na karteczkę, aby Rosjanie nie zabrali im telefonów na posterunku. To była nasza ostatnia rozmowa”.
Po wyzwoleniu Buczy w kwietniu okazało się, że niebieski mikrobus volkswagen Żanny Kamieniew pojechał do sąsiedniego miasta nie przez centrum Buczy, ale inną drogą. Znalazł się na ulicy Jabłonnej, gdzie już byli Rosjanie…
Jedynym świadkiem tragedii, która rozegrała się na tej ulicy rankiem 5 marca, był Wiktor Szatyło, który z dachu swojej stodoły rejestrował na telefonie morderstwa cywilów z Buczy. „To ten niebieski bus” — pokazywał zdjęcia dziennikarzom. „W busie były trzy dorosłe osoby i dziecko. To jest czas, kiedy zrobiłem to zdjęcie — 12.04. A o 12.46 bus już płonął…”.
Milczenie żony niepokoiło, ale Hennadij nie tracił nadziei: „Myślałem, że albo siedzą gdzieś w głębokiej piwnicy i nie mogą wyjść, albo wpadli w ręce wroga. Gdzieś około dziesiątego, piętnastego dnia już moje serce zaniepokoiło się, że najprawdopodobniej jej nie ma…
Samochód Żanny znaleźliśmy miesiąc po tym, jak przestała się odzywać — 5 kwietnia. Pojazd było trudno rozpoznać, był całkowicie spalony i wypalony w środku. Dodatkowo stał się całkowicie biały, mimo że był koloru niebieskiego.
Obok tego samochodu na rogu ulic Jabłońskiej i Wokzalnej, które w mediach nazywają drogą śmierci, przeszło wielu ludzi — żołnierzy, dziennikarzy, cywilów, ale nikt nie myślał, że w środku znajdują się ludzkie ciała. Na pierwszy rzut oka był pusty, tak bardzo były one spalone”.
Hennadij Kamieniew przypuszcza, że do volkswagena strzelano z RPG lub BMP…
W zniszczonym ogniem samochodzie znaleziono filiżanki Żanny i kluczyki od jej auta. Z samej kobiety pozostały jedynie fragmenty miednicy i kręgosłupa. Z Ani Miszczenko — kawałek rudych włosów. A córce Marii Ilczuk wydano to, co pozostało po matce — kilka drobnych kości…
Żannę Kamieniewą, której wiele osób z Buczy zawdzięcza życie, pochowano 9 kwietnia 2022 roku w wiosce Mykułyczi w rejonie Buczy. A niemal rok później pośmiertnie odznaczono ją orderem „Za męstwo”.
„Wolontariusze są tacy, że pomagają do ostatniej sekundy swojego życia — emocjonalnie reaguje na śmierć Żanny Kamieniewej członek „Buczańskiej Warty” Bohdan Jaworski. — Mówiła: ‘Nie mogę zostawić ludzi’. Wolontariusze nie myślą o swoim losie, oddają się bez reszty, służąc innym…”